Epizod 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle mój spokój zostaje przerwany, słyszę jak ktoś otwiera drzwi wejściowe, które ja sama zostawiłam otwarte...

_________________________


Momentalnie otwieram oczy, mam skrytą nadzieję, że to jego mama lub siostra. Lecz nikt się nie odzywa, boję się wypowiedzieć jakiekolwiek słowo. Powoli się podnoszę, cała drżę ze strachu, dodatkowy osobnik w domu wyraźnie czegoś szuka – słychać to. Nieznajoma osoba praktycznie rzuca szafkami, wystraszona nie wiem co mam zrobić. Nagle po całym domu rozlega się skrzypnięcie pierwszych schodów, prowadzących wprost do pokoju, w którym jestem. Stoję jak wryta w ziemię, trzęsę się jeszcze bardziej, ale usłyszawszy kolejny zgrzyt drewnianych stopni, kręcę energicznie głową. Wyrywam się ze stanu osłupienia, dosłownie chwilkę myślę gdzie się schować. Mój wzrok pada na łóżko, w duchu wiem, że to najgłupszy pomysł, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Po cichu klękam, na czworaka wchodzę pod łóżko, czołgam się do kąta ściany i podkulam nogi. Słychać, że podłoga pod drzwiami od pokoju się delikatnie ugina, przełykam cicho ślinę ze strachu i staram się unormować oddech, po chwili udaje mi się to. Oddycham cicho i spokojnie, jestem na sto procent pewna, że nie widać mnie spod łóżka. Drzwi otwierają się z takim samym skrzypnięciem, z jakim ja je otwierałam. Osoba robi to dość szybko, bez skrupułów wchodzi do pokoju i od razu idzie do biurka, grzebie po szafkach. Przyglądam się obuwiu nieznajomego, od razu widać, że to mężczyzna. Nagle w mojej głowie pojawia się obraz mojego przyjaciela, w tych samych butach. Zdezorientowana znowu patrzę na trampki, mają rysę w tym samym miejscu, w którym były na obuwiu zmarłego. W mojej głowie pojawiają się różne scenariusze, marszczę brwi, przypominając sobie jedną sytuację.

Wszystko się działo jeden dzień przed jego pogrzebem, czyli wtedy, gdy ostatni raz tu byłam. Stałam przed szafą zmarłego, szukałam swojej ulubionej bluzy, którą u niego zostawiłam. Na łóżku siedziała siostra mojego byłego przyjaciela, oglądała zdjęcia na ścianie z uśmiechem na ustach. Za żadne skarby nie mogłam znaleźć tej przeklętej bluzy, nagle dziewczynka zapytała mnie czy ubierzemy go w jego ulubiony strój – zdziwiona odpowiedziałam, że nie. Przez pięć następnych minut panowała cisza. Lecz została przerwana, dziewczynka zapytała dlaczego, nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, ale po chwili wytłumaczyłam, że lepiej jakby był ubrany w garnitur, bo tak się robi. Ona tylko wzruszyła ramionami i wyszła w podskokach z pokoju. Z ciekawości znalazłam jego ulubioną bluzę i szare dresy, ale za żadne skarby nie mogłam znaleźć jego butów. Zrezygnowana odpuściłam i odstawiłam wszystko, po kilkunastu sekundach znalazłam mój zagubiony ciuszek i wyszłam z pokoju.

Nie wiem czy to miało jakiś sens, ale myślałam wtedy, że buty zabrała jego mama i oddała – teraz w głębi duszy też mam taką nadzieję. Przecież to niemożliwe, żeby ktoś zabrał zmarłemu buty, a może jednak..?

Moje oczy przez rozmyślenia powędrowały w dół, ale teraz je ponownie podnoszę. Mężczyzna nadal szuka czegoś w biurku, jest zdenerwowany lub zestresowany, widać to po jego ruchach, otwiera szafki z niemałą siłą, a gdy je zamyka – praktycznie nimi trzaska. Podsuwam się delikatnie pod ścianę. Boję się, że jeśli mnie zobaczy, to zrobi mi to samo co szafkom.

-Cholera, zabrały – chłopak mamrocze zdenerwowany pod nosem, a po wymówieniu ostatniego słowa, zamyka szufladę z głośnym hukiem.

Głos ma podobny do zmarłego, nie wiem czemu tak myślę, dawno nie słyszałam jego mowy. Lecz gdyby nie poszedł na drugą stronę i stał za mną, pomyślałabym, że to on.

Nie odrywam wzroku od butów, uważnie obserwuję najmniejszy ruch, jaki mężczyzna robi nogami. Zaczynam się stresować mocniej niż wcześniej, a z tyłu głowy mam jedną myśl – znajdzie mnie. Kątem oka zauważam, że moja ręka ponownie zaczyna się trząść, łapię ją drugą dłonią i powoli się uspokajam. Lecz mój wzrok nadal skupia się na obuwiu chłopaka, robi gwałtowny ruch – podchodzi do łóżka.

Czy on mnie widział? Zbyt się ruszałam? Może mnie usłyszał? Te wszystkie myśli krążą mi po głowie, nie umiem ich zatrzymać. Staram się oddychać cicho i nie ruszać się, może wyjść i się poddać? Nie, nie. Absurdalny pomysł, możliwe, że mnie nie widział i po prostu podszedł przez przypadek?

Obserwuję uważnie jego ruchy, lewe kolano się zgina. W mojej głowie pojawia się obraz, mężczyzny schylającego się, zaglądającego pod łóżko i strzelającego do mnie. Zamykam na chwilę oczy, chcąc wygonić złe myśli z mojej makówki. Łóżko zapada się delikatnie, czując to, marszczę brwi. Czy to możliwe, że tak naprawdę mnie nie widział i po prostu uklęknął na pościeli? Tak, to możliwe!

Na moje usta wkrada się malutki uśmieszek, otwieram oczy i podnoszę wzrok, tuż przy moich udach, łóżko delikatnie się zapada. Zerkam na szparę między podłogą, a deskami, lewa noga mężczyzny ewidentnie jest na pościeli, a prawa wciąż spoczywa na panelach.

Słychać charakterystyczny dźwięk szeleszczącego papieru, dotyka zdjęć lub przejeżdża po nich palcem. Będzie wiedział kim jestem, o nie. To nie miało tak wyglądać!

Szelest ustaje, ale po chwili wraca. Mężczyzna zrywa jedno zdjęcie z samego dołu ściany, przed moimi oczami pojawia się obraz wszystkich fotografii. Linia wszystkich obrazków, znajdująca się tuż nad łóżkiem, wyobrażam ją sobie i dopiero po chwili dociera do mnie, że na jednym ze zdjęć byłam ja. Krzywię się na tą wiadomość, ponownie w mojej pamięci pojawia się ściana i dolna linia fotografii.

-Moja księżniczka – mężczyzna mamrocze pod nosem tylko te dwa słowa i wstaje.

O kogo mu chodziło? O mnie? Nie, to absurdalne i mało prawdopodobne. Nagle dzwoni telefon, muzyczka, sygnalizująca połączenie, jest podobna do tej, którą mam ja. Ba! Jest wręcz taka sama.

Powoli sięgam ręką do kieszeni aby sprawdzić czy to z moich spodni dobiega znana melodyjka.

-Halo? – zbawienie, to jednak nie mój telefon. Dzięki Ci Boże za uratowanie mego życia.

Słyszę tylko słowa mężczyzny, stojącego przy łóżku.

-Wróciłem po bluzę, ale pewnie Inez zabrała – otwieram szerzej oczy, kiedy słyszę swoje imię.

Inez zabrała, co to ma być? Zaczynam się jeszcze bardziej bać, ręka znowu zaczyna się niemiłosiernie trząść, jak na złość. Próbuję się uspokoić, ale na razie mi to nie idzie.

-Nie wiem gdzie jest, po co mam jej szukać? – mężczyzna wzdycha.

Po mojej głowie zaczyna krążyć tylko jedna myśl - on rozmawia o mnie, ręka nadal nie przestaje dygotać.

-Ona ma już swoje życie, to i tak bez sensu – słyszę krótką odpowiedź chłopaka, lecz niestety nie dane jest mi poznać pytania, które głos po drugiej stronie zadał.

Zamykam oczy, wyobrażając sobie mojego byłego przyjaciela, który ze słodkim uśmiechem przybiega do mnie. Moja dłoń automatycznie przestaje się trząść, a na usta wkrada się delikatny uśmiech.

Pomimo niebezpiecznej sytuacji, w której aktualnie jestem – nie mogę ukryć zadowolenia. Przecieram powoli twarz dłońmi, staram się nie wypuścić za szybko powietrza, aby mężczyzna na łóżku mnie nie usłyszał.

-Nie wiem dlaczego miałbym jej szukać, Inez pewnie już o mnie zapomniała – chłopak wzdycha niezadowolony. – Nie znalazłem bluzy, wracam do mieszkania.

Po wypowiedzeniu ostatnich wyrazów, mężczyzna wstaje z łóżka, rozłącza się z rozmówcą i mamrocze coś pod nosem. Lecz ja nie jestem w stanie zrozumieć jego słów i po prostu siedzę cicho jak mysz pod miotłą.

Chwilę po zakończeniu rozmowy, nieznajomy wychodzi z pokoju, wzdycham z ulgą kiedy słyszę, jak zamyka drzwi frontowe. Przecieram zestresowana twarz dłońmi i staram się wychwycić uchem jakieś dźwięki. Nagle po okolicy rozlega się głośny pisk opon, dobiegający spod okna pokoju, w którym się znajduję. Biorę głęboki wdech i wypuszczam wolno powietrze z ust. Powoli i ostrożnie wyczołguję się spod łóżka i siadam na podłodze obok niego. Opieram się plecami o ramę mebla i rozglądam się.

Chłopak niczego nie zabrał, znaczy, tak mi się wydaje. Nie wiem jak wyjdę z pokoju, a tym bardziej z domu. Boję się, że on tam będzie i od razu wbije mi nóż w plecy. Nie mam pojęcia dlaczego, ale cały czas myślę, że to on zabił Alana. Absurdalne myśli, ale po części prawdopodobne. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, przecież mogę się mylić.

Wzdycham cicho i kręcę głową, zakładam kosmyk włosów za ucho. Powoli wstaję, ale od razu łapię ramę łóżka. Kręci mi się w głowie, ale dlaczego? Może przez stres, pójdę jutro do lekarza. Tak, to najlepszy pomysł. Staję prosto i zabieram rękę ze ściany, podchodzę od razu do szafy i zabieram kilka bluz zmarłego, to samo robię z niewieloma koszulkami. Lustruję szafę wzrokiem i po chwili ją zamykam, zarzucam ciuchy na rękę tak, aby druga dłoń była wolna. Otwieram szafki w biurku i zabieram kilka rzeczy, do których mam sentyment.

Będę musiała przyjść tu po raz drugi w tym miesiącu, za jakiś tydzień tu wrócę. Nie mogę teraz zabrać resztę rzeczy, nie będę miała jak ich przenieść.

Po wzięciu wszystkiego co potrzebuję, wychodzę z pokoju i kieruję się do kuchni, w której na sto procent są torby lub reklamówki. Znajduję po chwili siatkę na zakupy i wrzucam tam rzeczy, które zabrałam. Zaciskam palce na rączkach jednorazówki i powoli odchodzę z pomieszczenia. Kiedy już jestem przed drzwiami frontowymi, chwilę się waham, ale wychodzę z domu zmarłego. Zamykam wejście nogą, znajduję kluczyk w kieszeni i zamykam budynek. Wzdycham i już po chwili jestem w drodze do swojego mieszkania, co jakiś czas rozglądam się. Kiedy omijam ludzi, delikatnie się do nich uśmiecham, a oni odwdzięczają się tym samym.

Moje myśli znowu zaczynają krążyć wokół mężczyzny, który pojawił się w domu zmarłego. Mam nadzieję, że to nie morderca mojego przyjaciela. A nawet jeśli to on, to cudem uszłam z życiem. Boję się tego, że przez przypadek wygadam się komuś. Przecież obiecałam, że tam nie wrócę, ale musiałam.

Nagle po okolicy rozlega się pisk opon, krzyk i głośny huk. Szybko odwracam się i zastygam w miejscu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro