• Rozdział 11 •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nagumo


Znowu roznosiłem towar. Przyjaciel powiedział, że już niedługo, że jeszcze tylko miesiąc, może dwa. I wtedy będziemy mogli się spotkać i razem przeprowadzić. Jeszcze tylko miesiąc albo dwa. Koreo, nadchodzę... Nie mam zamiaru czekać dwa lata, ucieknę... Kocham Suzuno, ale... Ale jak się nie wyprowadzę to przyjaciel go skrzywi! Muszę go uchronić przed samym sobą.

Jestem zepsuty, zniszczony, rozjebany od środka. Wszystko co robię zawsze kończy się chujowo, ale teraz nie mogę tego zjebać. Nie mogę pozwolić, żeby coś mu się stało, inaczej nidgy sobie tego nie wybaczę. Muszę go ochronić przed przyjacielem. Kiedyś wrócę, ale jeszcze nie teraz...


Tym razem wszystko poszło normalnie. Czułem ból w okolicach żeber, jeszcze nie do końca się zagoiły, ale pobiegłem z powrotem w stronę Sun Garden. Już po chwili pojawiłem się w pokoju, a na moim łóżku czekał na mnie Suzuno. Hiro też się powoli budził, ale Mido jeszcze trochę sobie spał. Suzu uśmiechnął się na mój widok i rzucił w moją stronę dresy i koszulkę.

— Pod prysznic, raz — rozkazał i zaczął przeglądać coś w telefonie.

Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową. Zniknąłem za drzwiami łazienki. Wziąłem zimny, orzeźwiający prysznic i ubrałem się w ubrania, które rzucił mi wcześniej Suzuno. Czyli moje ulubione...

Wyszedłem z łazienki i usiadłem na łóżku obok chłopaka. Żebra nieprzyjemnie pulsowały, ale starałem się tego po sobie pokazywać. Jeszcze zakazali by mi biegać rano. A to już by był koniec świata, bo jak bym pomagał przyjacielowi?!

Objąłem mojego chłopaka ramieniem i przytuliłem go bliżej siebie. Przytulił się do mnie. Midorikawa właśnie się obudził i popatrzył na nas z shiperskim uśmiechem. Zrobił nam kilka zdjęć, co skwitowałem przewróceniem oczu i głośnym, oburzonym prychnięciem. Suzuno tylko schował twarz w mojej bluzie i westchnął. Zamknąłem oczy i uderzyłem lekko tylko głowy o ścianę. Odetchnąłem i poczułem, że ból żeber nadal nie ustaje. Delikatnie odsunąłem od siebie Suzuno i wstałem.

— Gdzie idziesz? — zapytał Hiroto.

— Do łazienki... — wydusiłem przez zaciśnięte zęby.

Zamknąłem się na klucz i od razu westchnąłem, ale ból nie pozwalał mi się długo cieszyć ze swojej nieobecności. Zacząłem przeszukiwać szafki w poszukiwaniu jakieś maści albo leków. Niestety nic tam nie znalazłem. Dopiero po chwili przypomniałem sobie, że wszystkie takie rzeczy trzymamy w kuchni. Zacisnąłem szczękę i wyszedłem z łazienki. Bez słowa ruszyłem w stronę szafki w kuchni i otworzyłem ją, szukając czegokolwiek, co mogło by uśmierzyć mój ból.

— Nagumo, co się dzieje? — spytał Midorikawa.

— Nic — wydyszałem.

— Masz nierówny oddech — stwierdził poważnie.

Podszedł do mnie Hiro.

— Haruya, widzimy, że coś się dzieje. Powiedz nam. Czego szukasz? — Wskazał na szafkę.

Zignorowałem jego pytanie i wygrzebałem z szafki tabletki. Drżącymi rękoma otworzyłem opakowanie i z listka wycisnąłem trzy pastylki. Bez namysłu je połknąłem i popiłem szybko kilkoma łykami wody.

— Nagu, co boli? — spytał wprost.

Odetchnąłem.

— Hiro, ja nie chcę, żebyście mnie traktowali jak dziecko, jak niepełnosprawnego — powiedziałem cicho.

— Nagumo, my się po prostu martwimy. Nagle robisz się markotny, odpowiadasz pół słówkami, zaciskasz szczękę, drżysz, bledniesz, bierzesz tabletki. Co jest?

— Bolą mnie żebra, okej? Nie chcę być słaby, zaraz mi przejdzie. — Szukałem maści w szafce.

Poczułem jak ktoś złapał moją dłoń i delikatnie odciągnął mnie od szafki. Hiroto w tym czasie znalazł maść. Spojrzałem na Suzuno, który trzymał moją rękę.

— Pomożemy Ci... — szepnął. — Podwiń koszulkę.

Niepewnie podwinąłem podkoszulek i ukazałem swoje sine żebra. Hiroto podał maść mojemu chłopakowi, a ten zaczął smarować nią moje ciało. Zacisnąłem oczy i szczękę, czując niemiłosierny ból. Czułem jak Hiroto położył mi rękę na ramieniu.

— Spokojnie, jeszcze chwilkę... — wyszeptał Suzuno.

I faktycznie już po chwili nie czułem żadnego dotyku na żebrach. Jednak po chwili on wrócił, ale nie taki gwałtowny. Fuusuke owinął moją talię bandażem i przytulił mnie bardzo delikatnie. Objąłem go i uśmiechnąłem się lekko.

— Już okej? — spytał Midorikawa.

— Tak, jest dobrze, Mido... — odparłem.

Odetchnąłem i oderwałem się od Suzuno.

— To idziemy na śniadanie — zadecydował Hiro.

Widziałem jak Fuusuke zbladł i wyostrzył wzrok. Objąłem go ramieniem i pocałowałem w czoło.

— Nie musisz jeść dużo, trochę, cokolwiek — szepnąłem do niego.

Pokiwał powoli głową i uśmiechnął się lekko. Razem z chłopakami wyszliśmy z pokoju i ruszyliśmy na stołówkę. Wziąłem dla siebie sok pomarańczowy i kanapkę z serem. Nie miałem dzisiaj ochoty na dużo, każde jedzenie wiązało się z uciskiem w klatce piersiowej. I to wszystko przez to cholerne pobicie. Nienawidzę tego... Fuusuke wziął kawę i niechętnie dołożył truskawki z czekoladą w kubku. Usiadł z nami przy jednym stole i zaczął popijać swój napój bogów. Ach, niech go Afuro ma w swojej opiece... — zaśmiałem się w myślach. Właśnie, dzisiaj ma do nas zawitać Aphrodi! Nie mogę się doczekać aż w końcu go zobaczę.

— Czyli... Dzisiaj zawita do nas Terumi? — spytał Mido.

— Za trzy, dwa, jeden... — odliczył, a gdy powiedział "jeden", drzwi otworzyły się z hukiem. — Zero.

— Suuuzuuuuno! — ucieszył się blondyn, podchodząc do nas z uśmiechem na twarzy. — A, jeszcze Nagumo, Hiroto i Midorikawa. Jak ja was dawno nie widziałem!

— Miło Cię widzieć.

Uśmiechnąłem się na słowa Hiro i wziąłem łyk soku.

— Nie miałeś nas w swojej opiece, Afuro — mruknąłem oburzony.

— Jak to?! Niemożliwe! — obruszył się.

— Suzuno się rozchorował, mnie pobili... Dużo rzeczy się stało, gdzie twoja boska opieka? — Uniosłem pytająco brew.

— Wyczerpała się na chwilę, bo byłem z Hercią, ale już wróciła.

Zaśmiałem się cicho.

— Jak ci się spędza czas z twoim chłopakiem? — spytał zaczepnie Suzuno, jedząc powoli swoje truskawki.

— Zajebiście, obiecał mi wyjazd do Grecji i zgodził się, żebyście też jechali z nami — powiedział, jak gdyby nigdy nic.

— Pierdolisz?! — wydusił Mido.

— Nooo, teraz nie, ale wcześniej taaaa... — mruknął z szelmowskim uśmieszkiem.

Zakrztusiłem się sokiem.

— Afuro, na Boga! — powiedział Hiroto. — I nie, nie na Ciebie.

— No wiesz co?! Jestem jedynym bogiem — prychnął oburzony i odrzucił swoje blond włosy na plecy.

W końcu opanowałem krztuszenie, gdy Suzuno poklepał mnie po plecach, wyraźnie wystraszony moim stanem. Żebra znowu nieprzyjemnie zabolały, ale zdusiłem ten ból.

— To jedziecie? Pójdę przekonać Hitomiko — powiedział Terumi.

— A kiedy? I na ile? — zapytałem.

— Jutro, na tydzień. — Uśmiechnął się.

Może być problem z roznoszeniem towaru, ale może w Grecji przyjaciel też ma klientów? Raz się żyje.

— Zgoda — powiedziałem, kiwając głową i patrząc pytająco na resztę. Przytakneli.

To będzie bardzo pojebany tydzień...

---------------------------------------------------------

Hejkaa misiaki! Jak myślicie, co się stanie w Grecji? Afuro lubi te tereny, a końcu to Afrodytka! Nagumo będzie miał klientów? A może sam będzie swoim klientem? Będzie zabawnie! Do zobaczenia później! I dajcie znać czy rozdział się podobał!

Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! ❤️⚽🔥🧊

(1000 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro