• Rozdział 9 •

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Suzuno

Minął tydzień. Codziennie siedziałem z chłopakami, ale... Coś dziwnego działo się z Nagumo. Był... Inny. Zachowywał się inaczej, dziwnej. Coraz częściej był bledszy, miał ciebie pod oczami i chodził smętny i marudny. I zmęczony. Nie rozumiem co się działo. Odkąd... Całowaliśmy się w moim pokoju nic się nie zmieniło... Oprócz jego zachowania. A ja też przyznam, że nie wytrzymałem długo bez żyletki. Użyłem jej ostatnio dwa dni temu, gdy pokłóciłem się z Hitomiko. Chciała mnie namówić znowu na wizytę u psychologa, ale ja za nic nie chciałem się na to zgodzić. I tak wybuchła między nami wielka, zacięta kłótnia.


Teraz byłem u siebie w pokoju. Leżałem na brzuchu i pochylałem głowę nad rysownikiem. Starałem się narysować Nagumo, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć idealnych rysów jego twarzy. Chciałem to uchwycić, ale bez niego było ciężko. Nie chcę, żeby wiedział, że rysuję... To coś o czym tylko ja wiem.

Westchnąłem, odkładając rysownik i ołówek na bok. Wcisnąłem twarz w poduszkę. Iść do nich?.. W sumie to nie za bardzo chciało mi się tu siedzieć samemu, więc zebrałem się i wstałem z łóżka. Rysownik schowałem razem z ołówkami, telefon i elektryka wcisnąłem do kieszeni dresów. Po chwili pukałem do nich. Otworzył mi Mido.

— Ooo, Suzu! — Uśmiechnął się na mój widok. — Chodź! Hiro robi jakieś zapiekanki, a Nagumo poszedł pobiegać. Zaraz powinien wrócić.

— Spoko... — mruknąłem, posyłając mu wdzięczny, lekki uśmiech i usiadłem na łóżku Tulipana.

— Kto przyszedł?! — Usłyszałem krzyk Hiroto z kuchni.

— Ksiądz! — odkrzyknąłem, zaciągając się e-petem i wypuszczając dym.

Kiyama westchnął głośno.

— Ksiądz nie pali, a ja tu widzę dym! I to na pewno nie Mido!

— Tak, to ja, ksiądz egzorcysta, z kadzidełkiem przyszedłem, wypędzić z ciebie demony!— zaśmiałem się, otwierając okno, żeby dym wyleciał. Stanąłem przy oknie i znowu wypuściłem kłąb dymu z ust.

— Chyba z Ciebie, palaczu...

Przewróciłem oczami z lekkim uśmiechem i paliłem tak, dopóki Hiro nie przyszedł tutaj. Gdy go zobaczyłem, szybko schowałem elektryka i uśmiechnąłem się przymilnie.

— Jak ci dzień mija, prezesie? — spytałem.

— Byłby lepszy, gdybyś nie truł się tym smakowym powietrzem, ale już chuj, jest spoko. Gdzie Nagu?

— Poszedł chwilę pobiegać — wyjaśnił Mido.

Spojrzałem na zielonowłosego.

— Ile go już nie ma? — zapytałem.

— Jakąś... Godzinę, półtorej... — mruknął Pistacja.

— To jest krótko?! — warknąłem.

— No, pewnie obrał dłuższą trasę niż zwykle...

— Idziemy go poszukać, przecież to debil, a jak się zgubił? Albo go auto pierdolnęło? Albo... Albo...

— Spokojnie, Suzu. — Hiro położył mi powoli rękę na ramieniu.

Odetchnąłem.

— Pójdziemy go poszukać? — spytałem z nadzieją w głosie.

— Tak — przytaknął Hiro. — Ale ubierz coś cieplejszego, bo jest zimno na dworzu, a ty masz tylko koszulkę.

Mido właśnie ubierał rozsuwaną bluzę Hiroto, a ja zabrałem z szafy Nagumo jego fioletową bluzę. Ubrałem ją i spojrzałem na chłopaków. Uśmiechali się shipersko.

— Kurwa, nie teraz! — warknąłem.

— Dobra, już, dobra, idziemy. — Midorikawa przewrócił oczami.

Czasami mam ochotę i zamordować. To bardzo dobry plan, ale o tym potem, idziemy. Wyszliśmy, a Hiro powiedział Hitomiko, że idziemy na spacer. Nie była zadowolona, że tak późno wychodzimy, bo było po dwudziestej pierwszej, ale końcowo nas puściła. Wyszliśmy i stanęliśmy przed bramą.

— To... Gdzie mamy iść? — zapytałem niepewnie.

— Możemy pójść do takiej ruiny w lesie... Tam często chodził jak chciał się odciąć — powiedział Mido. — Raz mnie tam zabrał, ale trasa jest prosta, nie jest daleko.

— To tam pójdziemy — zdecydował Hiro. — Suzu, możesz do niego dzwonić.

— Będę — przytaknąłem.

Wybrałem jego numer. Pierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... Piąty sygnał... Przerwane połączenie... Zadzwoniłem jeszcze raz i znowu to samo. I jeszcze dwa razy... Nie odbierał.

— Jak coś mu się stało to przysięgam, że go ukatrupię, o ile jeszcze będzie żywy. Czemu on wychodzi tak późno pobiegać?! — jęknąłem.

W końcu doszliśmy do tej ruiny. Wbiegłem do rozpadającego się budynku i od razu go zobaczyłem. Leżał z zakrwawioną twarzą i koszulką na ziemi. Jego klatka piersiowa unosiła się słabo i nierówno. Łzy stanęły mi w oczach, ale podbiegłem do niego i ukucnąłem przy nim.

— Nagu, Nagumo... Mów do mnie...

Szeptałem. Nic. Po chwili pojawił się przy mnie Hiro i wziął go na ręce.

— Idziemy na drogę i wzywamy karetkę — oznajmił i kiwnął głową w stronę wyjścia.

Posłusznie tam ruszyłem, trzymając się blisko niego i Nagumo, którego niósł. Mido w tym czasie zadzwonił po karetkę. W końcu doszliśmy na drogę. Stanąłem obok Hiro i wypatrywałem karetki.

— Kochanie, zadzwoń jeszcze do Hitomiko, musi widzieć — powiedział czerwonowłosy do Pistacji.

Ten posłusznie zadzwonił po Hito. Delikatnie przeczesywałem włosy Nagumo, żeby się jakoś uspokoić. Jego klatka piersiowa unosiła się coraz wolniej, był osłabiony.

— Suzuno, jest okej?.. — zapytał Mido, patrząc na mnie.

— Tak, jest git...

Patrzyłem zmartwionym wzrokiem na mojego nieprzytomnego przyjaciela. Po kilku minutach pojawiła się karetka. Zabrali Nagumo, a po nas przyjechała Hitomiko. Usiadłem z tyłu, z Mido, w Hiro usiadł z przodu i powiedział co się stało. Oparłem czoło o szybę i zobaczyłem w jej odbiciu, że łzy spływają mi po policzkach. Pozwoliłem im płynąć.

Tak strasznie się o niego martwiłem, nie chciałem, żeby coś mu się stało, nie chciałem go stracić, nigdy w życiu.

Gdy dojechaliśmy do szpitala od razu wysiadłem z auta i pobiegłem do wejścia. Nagumo zabierali do jakiejś sali, ale mi nie wolno było tam wejść do środka.HiroMido i Hitomiko pojawili się przy mnie. Mido przytulił mnie delikatnie, a ja wtuliłem się w niego i załkałem.

Dlaczego ten debil poszedł tak późno biegać?.. Co się musiało stać, że jest tak poturbowany?.. Co mu się stało?..

Zacisnąłem pięści na bluzie Midorikawy, który nadal mocno przytulał mnie do siebie. Płakałem chwilę w jego ramiona, naprawdę martwiłem się o Nagumo. Zależało mi na nim. Nie widziałem dokładnie co czułem, ale chyba naprawdę się w nim zakochałem... Naprawdę mi na nim zależy, martwię się o niego, zawsze, gdy jest blisko to czuję te cholerne motylki w brzuchu... Chyba serio się zakochałem...


Gdybym wtedy wiedział w kim się zakochuję od razu bym przestał... Bo to, co on mi zrobił było... Nie do wybaczenia... I chociaż kochałem go na długo po tym wydarzeniu... Ciężej mi było mu zaufać... Ale tak, kochałem go dalej, cały czas... Bo on był najważniejszą osobą w moim życiu...


---------------------------------------------------------

Hejkaaa! Co tam? Jak tam u was? No cóż, pojawił się kolejny rozdział NaguSuzu, nie zabijcie mnie za to co zrobiłam Nagumo, po prostu brak weny mnie dobija i wymyślam wszystko na poczekaniu:<. Ale następne rozdziały postaram się robić lepsze. Dajcie znać czy rozdział się podobał!

Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! ❤️⚽🔥🧊

(1000 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro