Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Louisa

Miło było obudzić się w dużym, komfortowym łóżku po dwóch tygodniach koczowania na kanapie u Zayna i Liama. Tak bardzo jak był wdzięczny chłopakom, ich kanapa nie była przeznaczona do spania. Jego plecy bolały, gdyż nie mógł znaleźć komfortowej pozycji do spania.

Louis odmawiał zamknięcia oczu jeszcze przez kilka minut. Leniwie rozprostował nogi i ramionami aż usłyszał skrzypienie swoich kości. Pozbył się częściowo winy ze swojego ciała poprzez ten ruch, pozostawiając swoją klatkę piersiową odkrytą.

Po jeszcze kilku minutach w końcu otworzył swoje oczy, kładąc swoje dłonie za głową. Poprzedniej nocy pozostawił drzwi na taras otwarte, by mieć dopływ świeżego powietrza w pokoju. Patrzył na widok znajdujący się pod karniszem i westchnął ukontentowany.

Morze wciąż było tak nieruchome jak staw, ale to było jedyne porównanie między tymi dwoma. Morze Karaibskie było w perfekcyjnym turkusowym kolorze. Niebo było jasnoniebieskie i miękkie w jednym.

Louis sięgnął po swój telefon z stolika nocnego i otworzył go, znajdując tam 3 nieprzeczytane wiadomości od Lottie. Przeczytał je i zdecydował się do niej zadzwonić. Poleciała na trzy miesiące do Los Angeles, aby znać się asystentką najbardziej znanej wizażystki gwiazd. Albo tak Louis zrozumiał po tym jak z nią rozmawiał.

- Hejka, Boo. - Lottie odebrała FaceTime po trzech sygnałach. Już była opalona dzięki słońcu w LA. Siedziała w swojej kuchni z filiżanką w ręku. - Jak twoje wakacje?

Była zbyt radosna, zważając na tak wczesną godzinę. Louis spojrzał na górny róg ekranu swojego telefonu i zobaczył, że była prawie jedenasta. Był zaskoczony tym faktem, ale zważając że była na wakacjach, mógł sobie na to pozwolić.

- Jest dobrze - powiedział Louis, kiedy usiadł wyżej. Teraz miał nogi skrzyżowane w kostkach. - Naprawdę miło.

- Cieszę się, że w końcu zdecydowałeś się gdzieś pojechać. Potrzebowałeś tego. - Wysłała mu wszechwiedzące spojrzenie. Mówiła mu co dwa dni po rozstaniu, że potrzebuje zmiany scenerii i że musi przestać jęczeć. Łatwiej było powiedzieć niż zrobić, ale w końcu miała rację. Nie żeby jej to powiedział. - Jak tam Harry? Rozmawialiście?

Louis wiedział, że to pytanie nadejdzie. Lottie zawsze świetnie dogadywała się z Harrym, chociaż kiedy Harry wyleciał, zerwał wszystkie kontakty. To szczerze Lottie bolało, ale rozumiała, że to był sposób bruneta na poradzenie sobie z tą całą sytuacją. Nie trzymała urazy.

- Zgaduję, że wszystko u niego dobrze. - Louis wzruszył ramionami i odwrócił swoją głowę, by spojrzeć za drzwi. Było spokojnie, musiał się trochę uspokoić po tym jak pytanie Lottie przywróciło wszystkie jego niepewności i pytania, które ciągle nawiedziały go od wyznania Harry'ego w LA. - Nie rozmawialiśmy za dużo, ale spędzimy dzisiaj razem dzień.

- Idziecie na randkę? - Lottie wydawała się być podekscytowana tą myślą. Zawsze ich najbardziej wspierała, chociaż udawała, że nienawidzi być trzecim kołem u wozu. Prawda była taka, że nigdy nie była trzecim kołem. Ich trójka często spędzała ze sobą czas.

- Nie, Lots. - Louis pokręcił głową, jakby próbował pozbyć się myśli, nim jego nadzieję wzrosną. Chciałby żeby to była randka, ale było na to za wcześnie. Albo i nie? - Po prostu Zayn i Liam mają dzisiaj swoją rocznicę i Harry zorganizował im cały dzień, a potem Niall chciał pójść grać w golfa, a wiesz jak bardzo nie lubię tego sportu. - Louis przewrócił oczami. Nie miał pojęcia dlaczego Niall był tak wkręcony w golfa. To było niedorzeczne.

Lottie zachichotała i skinęła głową. Raz poszli na gofra, ona, Harry i Louis, powiedzmy, że to nie był miły wieczór. - Więc gdzie idziesz na swoją nie-randkę ze swoim byłym chłopakiem, z którym chciałbyś być znowu parą? - Wyglądała na zadowoloną z siebie, kiedy to mówiła. Znała Louisa za dobrze.

Louis zdecydował, że odpuści i nie da się dalej podpuszczać. Już był na straconej pozycji. - Nie wiem. Powiedział coś o plaży i opalaniu.

Rozmawiali przez chwilę o pracy Louisa i o swoim rodzeństwie, nim Louis zdecydował się zakończyć połączenie, aby zejść na dół i zjeść śniadanie. Musiał jednak najpierw obiecać Lottie, że zadzwoni do niej tak szybko jak wróci z wyjścia, bez względu na to, która to będzie godzina.

Po tym jak założył na siebie swoje niebieskie kąpielówki oraz białą koszulkę, udał się na dół. Mijając salon, zauważył że Harry leżał na kanapie tyłem do Louisa, oglądając jakiś kanał muzyczny w TV. Wydawał się jeszcze nie zauważyć Louisa, więc ten postanowił go wystraszyć.

Podszedł do kanapy tak cicho jak mógł z myślą zrzucenia bruneta z kanapy w ramach rewanżu. Tak szybko jak był na wyciągnięcie ręki, Harry odwrócił się i uśmiechnął do Louisa. - Musisz popracować bycie cicho, jeśli chcesz straszyć ludzi, wiesz?

- Byłem cicho! - Powiedział Louis. - Jesteś najgorszy. - Odwrócił się i skierował w stronę kuchni.

- Dobrze spałeś? - Louis usłyszał pytanie Harry'ego z kanapy. Nie wydawał się chętny, aby wstać z niej, by porozmawiać z szatynem.

Louis otworzył lodówkę i wziął mleko, a następnie otworzył kilka szafek, nim znalazł w jednej z nich coco pops. Nalał sobie odpowiednią ilość mleka do miski i dodał płatki. To było jego ulubione śniadanie, nawet jeśli niektórzy się z tego śmiali. Nie obchodziło go to.

Louis wziął miskę i wrócił do salonu. Usiadł na kanapie na przeciwko Harry'ego. - Spałem jak dziecko - odpowiedział na wcześniejsze pytanie, kiedy patrzył na bruneta. Chłopak już patrzył na niego z uniesionymi brwiami. - Tak, to Harry sobie żartował z śniadaniowych wyborów Louisa. - Odpieprz się prychnął Louis i odwrócił swój wzrok w stronę telewizora. - Nie musiałeś prosić ludzi, aby je kupili, skoro chciałeś się jedynie ze mną droczyć.

- Nic nie mówię - powiedział niewinnie Harry. Louis mógł usłyszeć chichot, który próbował powstrzymać. To było niemal zbyt znajome. Tęsknił za tymi przekomarzaniami. Za ich śmiechem i wewnętrznymi żartami. To prawie tak jakby nic się nie zmieniło. Prawie.

- Nie musiałeś - powiedział Louis z pełną buzią, przez co zarobił chichot i coś co brzmiało podejrzliwie blisko 'obrzydliwe'. Spojrzał z powrotem na Harry'ego aby znaleźć go szeroko się uśmiechajacego. Tym razem nie patrzył na Louisa.

Louis opuścił swój wzrok na ciało chłopaka. Harry leżał z głową na swoim prawym przedramieniu. Jego lewa ręka leżała na jego brzuchu. Patrzył na tatuaże znajdujące się na jego skórze. Niektóre znał bardzo dobrze, jako że miał pasujące tatuaże, ale było wiele nowych, o które Louis był zazdrosny. Przypominały Louisowi, że Harry miał życie, którego on przez długi czas nie był częścią i mógł winić za to jedynie siebie.

Odwrócił wzrok od jego tatuaży, gdyż sprawiały, że czuł się źle. Zauważył, że Harry miał na sobie praktycznie najkrótszą parę spodenek, która prawdopodobnie posiadał, co uwidaczniało jego długi, opalone nogi. Louis z problemem przełknął zawartość swoich ust, kiedy różne obrazki zaczęły przewijać się przez jego głowę.

- Widzisz coś co ci się podoba? - Zapytał Harry. Louis uniósł wzrok i zauważył, że brunet uśmiechał się szelmowsko. Louis poczuł jak jego policzki robią się czerwone przez bycie przyłapanym.

- Niebardzo. - Louis próbował brzmieć na niewzruszonego, ale był prawie przekonany, że Harry go przejrzał. - Po prostu się zamyśliłem. - Tak szybko jak zobaczył iskrę w oczach Harry'ego, zdał sobie sprawę z tego, że powinien zostać cicho.

- Och, możesz rozwinąć? - Zapytał Harry, kiedy odwrócił całe swoje ciało na lewą stronę - twarzą do Louisa, z głową znajdującą się na lewym łokciu. Wydawało się za bardzo mu się to podobać według Louisa. Co za drań. Znał szatyna zbyt dobrze.

- Nie, nie sądzę. - Louis musiał zatrzymać tą rozmowę, nim jego twarz stanie się czerwona niczym pomidor. - Czy Z i Liam już wyszli? - Próbował rozproszyć Harry'ego od poprzedniego tematu.

Nim Harry odpowiedział, został przez chwilę cicho, aby dać Louisowi znać, że był świadomy jego nędznej próby zmiany tematu, ale się poddał. - Tak, wyszli jakąś godzinę temu.

- Co dla nich zaplanowałeś? - Louis był niesamowicie ciekawy poprzedniej nocy i miał nadzieję, że teraz, kiedy chłopcy nie usłyszą, Harry podzieli się z nim detalami.

- Ummm. - Harry udawał, że myśli nad tym, jakby to była jakaś wielka tajemnica i w końcu odpowiedział. - Odpowiedź brzmi nie.

- Och, no dalej - powiedział prosząco Louis. Nie mógł zrozumieć dlaczego Harry nie chce mu powiedzieć. To nie tak, że poda Zaynowi wszystkie szczegóły i zniszczy niespodziankę. - Powiedz mi.

- Możesz ich zapytać, kiedy wrócą. - Harry się nie dał. - Jeśli będą chcieli to ci powiedzą - mrugnął do Louisa. Skubany do niego mrugnął. Harry dobrze wiedział, że Louis nie lubi być niedoinformowany. Był niesamowicie ciekawską osobą i lubił wiedzieć różne rzeczy. Niewiedza go zjadała.

Louis prychnął w zdenerwowaniu co sprawiło, że Harry zachichotał. Skończył swoje śniadanie i wrócił do kuchni, by odłożyć miskę do zlewu. Kiedy wrócił przywitał go komiczny widok. Zauważył Nialla z niezadowolonym wyrazem twarzy, zgniatającego Harry'ego na kanapie.

Kiedy Niall spojrzał na Louisa, jęknął. - Louu... Harry nie chce mi zrobić śniadania. Harry pisnął pod nim próbując się pozbyć Nialla jednak bez rezultatu. Louis zaśmiał się na to. To tak jakby byli nastolatkami, chociaż wszyscy zbliżali się do trzydziestki.

- Złaź ze mnie, ty mała kupo gówna! - Powiedział z trudnością Harry. To było oczywiste, że Niall naciskał mu na klatkę piersiową i Harry nie mógł prawidłowo oddychać. - Lou, ściągnij go ze mnie - powiedział prosząco Harry, kiedy patrzył na szatyna.

- Na litość boską, Harold, jesteś taką królową dramatu. Po prostu zrób mu śniadanie - skarcił go Louis. Wziął pilota od telewizora i usiadł na kanapę.

- Po której jesteś stronie? - Jęknął Harry, nie chcąc słyszeć odpowiedzi. - Dobra, zrobię to. - Zgodził się Harry, czym zarobił przytulenie i mokry pocałunek w policzek od Nialla.

Kiedy Niall wstał, Harry posłał Louisowi rozczarowane spojrzenie i podążył za irlandczykiem do kuchni.

~*~

Godzinę później ich trójka siedziała w samochodzie Harry'ego. Byli w drodze, aby podwieźć Nialla na pole golfowe. Jechali pustymi, wąskimi ulicami z muzyką dudniącą z głośników.

Śpiewali z całych sił do starych piosenek, które Harry puścił na spotify. Klaskali do beatu i machali rękami w różne strony, próbując trafić w wysokie noty.

Jakieś dwadzieścia minut później parkowali przed budynkiem gdzie zniknął Niall żegnając się i życząc chłopakom miłego dnia.

Louis usiadł na przednim siedzeniu, które wcześniej zajmował Niall. Był wystarczająco dziecinny, aby się ścigać. Louis nie chciał pokazywać swojej niedojrzałości, więc bez słowa usiadł na tylnym siedzeniu.

Teraz, kiedy Louis siedział obok Harry'ego, kręconowłosy ściszył muzykę, aby łatwiej się rozmawiało.

- Gdzie dokładnie jedziemy? - Zapytał Louis, kiedy Harry włączył silnik i opuścił parking. Louis założył swojego okulary przeciwsłoneczne, musiał zwęzić oczy, aby zobaczyć cokolwiek przez okno.

- Więc, mój przyjaciel ma tutaj hotel i na tyłach znajduje się miła plaża. Nie jest duża, ale naprawdę piękna i będzie zamknięta, kiedy tam będziemy. - Harry wydawał się być podekscytowany, kiedy o tym mówił.

Louis zastanawiał się jak wiele czasu Harry spędził na wyspie, skoro już ma tyle znajomych. Harry'emu zawsze łatwo przychodziło zawieranie nowych znajomości.

Louis musiał przyznać, że Harry zawsze był ekstremalnie czarujący i przyciągał ludzi niczym magnes. Szatyn podejrzewał go o tę umiejętność od początku ich przyjaźni.

Wraz z mijającymi latami Harry musiał być coraz ostrożniejszy wśród ludzi, ponieważ niektórzy chcieli go wykorzystać ze względu na swoją popularność. A Harry był zbyt naiwny i łatwowierny, by przejrzeć ich intencje.

- Zamknięta? - Zapytał Louis.

- Tak - powiedział Harry, kiedy uniósł się delikatnie na siedzeniu. Włączył klimatyzację odkąd ciężko się oddychało w samochodzie. Była perfekcyjna pogoda do spędzenia dnia na plaży, ale niekoniecznie na przejażdżkę samochodem. - Ma mniejszą plażę, którą zazwyczaj wynajmuje ludziom na różne okazje takie jak ślub czy coś takiego.

- Nie próbujesz mnie porwać i zmusić do małżeństwa? - Louis spojrzał na Harry'ego z iskierką rozbawienia w oczach.

- Tak jak kusząco to brzmi - zaczął Harry z chichotem. - Nie chcę, aby obydwie nasze rodziny mnie ścigały przez to, że nawet pomyślałem o tym, by ich nie włączyć w przygotowania. - Harry spojrzał na Louisa i mrugnął do niego.

- Touche - zgodził się Louis z uśmiechem. - Nigdy by ci nie wybaczyli. - To była miła pogawędka z Harrym. Nawet jeśli chodziło o ich ślub, to nie było w żaden sposób niezręczne.

Louis cieszył się, że dostał szansę na spędzenie dnia z Harrym. Nie miał pojęcia co chłopak planował, ale zazwyczaj miał świetne pomysły, kiedy planował ich dni w przeszłości.

Chociaż czy to była randka? Louis wiedział, że Harry wciąż darzy go uczuciami i prawda została powiedziana, im Louis spędzał więcej czasu z Harrym tym silniejsze stawały się jego uczucia w stronę chłopaka. Louis miał nadzieję, że tym razem skończy się to inaczej. I jeśli w swojej głowie nazywał to wyjście randką to nikt nie musiał o tym wiedzieć.

Dwadzieścia minut później Harry zaparkował przed dwupiętrowym budynkiem z pastelowo-żółtą elewacją i czerwonym dachem. Przednia część budynku była udekorowana w zaokrąglone okna i wielkie, drewniane drzwi.

Wyszli z samochodu akurat wtedy, kiedy przednie drzwi się otworzyły, ukazując mężczyznę w średnim wieku. Miał dredy do ramion i był ubrany w jeansowe szorty i białą koszulkę.

- Harry! - Krzyknął mężczyzna, kiedy zbliżył się do pary. Louis zgadywał, że to był wspomniany właściciel tego hotelu. Oceniając po wyglądzie w życiu, by nie powiedział, że ten mężczyzna posiada 5-gwiazdkowy hotel. Wyglądał bardziej jak surfer. - Jak się masz?

- Hej, Dan! Mam się dobrze, kolego. - Harry przywitał się z mężczyzną uściskiem, a potem odwrócił się w stronę Louisa. - Lou, to jest Dante, jest właścicielem tego hotelu - następnie Harry odwrócił się do Dantego, by przedstawić Louisa. - Dan to jest Louis. - Dwójka mężczyzn przywitała się ze sobą za pomocą uśmiechu i wymianą uścisku dłoni.

- Miło w końcu cię poznać, Louis. Wiele o tobie słyszałem - powiedział Dante, chichocząc i mrugając, następnie Harry jęknął. - Możecie bez problemu korzystać z naszej plaży. Będzie zamknięta przez cały dzień, więc nie musicie się niczym martwić. Chciałbym was tam zabrać, ale mam spotkanie, a ty Harry znasz drogę - powiedział Dante i wskazał na samochód przy alejce. - Eithan czeka na was przed wejściem na plażę.

- Dzięki, kolego! Mam nadzieję, że wyjdziemy na lunch w tym tygodniu!

- Na pewno! Dobrej zabawy chłopcy - powiedział Dante i mrugnął do Louisa, kiedy wziął kluczyki od lokaja i wsiadł do samochodu. Louis czuł jakby było coś więcej za mrugnięciem Dantego. Zastanawiał się co Harry powiedział mu o nim.

- Proszę pana, czy mogę zabrać pański samochód? - Zapytał lokaj Harry'ego, który zgodził się i nim podał mu kluczyki do samochodu, otworzył bagażnik, z którego wyjął koszyk i torbę plażową. Kiedy chłopak odjechał, Harry wskazał Louisowi drogę po lewej stronie. Szli po kamiennej ścieżce w lesie aż dotarli do pomalowanej na niebiesko budki. Za nią znajdowała się brama, ale była zamknięta.

Kiedy doszli do budki, młody chłopak podszedł do nich, aby się przywitać. - Witajcie, jestem Eithan. A wy to pewnie Harry i Louis. - Powiedział, kiedy wyciągnął rękę najpierw w stronę Harry'ego, a potem w kierunku Louisa. - Przez cały dzień będziecie mieć plażę tylko dla siebie. Zostawiłem dwie deski oraz wiosła gdybyście chcieli popływać.

- Dzięki - powiedzieli Harry z Louisem, kiedy chłopak otworzył bramę i wpuścił ich do środka.

Chłopak zamknął bramę za nimi, a oni szli po piaskowej ścieżce. Kilka minut później opuścili las, by dostać się na na plażę otoczoną z prawej i lewej strony klifem.

Szli wzdłuż plaży, ciepły, suchy piasek szeleścił pod ich stopami. Kiedy doszli do połowy plaży, gdzie znajdowały się deski, zatrzymali się, decydując się na pozostawienie tutaj swoich rzeczy. Harry wziął koc z bagażnika i rozłożył go na piasku.

Louis już zdał swoje buty i koszulkę, więc odwrócił się, by przyjrzeć się otoczeniu. Kiedy był twarzą do Harry'ego, zauważył że ten ściągnął też swoją koszulkę, ukazując swój wytatuowany tors. Louis pamiętał, że Harry lubił być w formie, ale był zszokowany jego opalonymi ramionami i brzuchem. Wpatrywał się w napinające mięśnie bruneta, jako skutek aktywności.

- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - Louis spojrzał na twarz Harry'ego, na której znajdował się uśmiech i zdał sobie sprawę z tego, że ten przyłapał go na wpatrywaniu się. Rumieniec rozprzestrzenił się na policzkach Louisa.

- Widziałem lepsze - powiedział Louis, kiedy próbował utrzymać swoją posturę i odwrócił wzrok.

- Jestem pewien, że tak - powiedział, chichocząc. - Wchodzimy? - Zapytał, kiedy wskazał na wodę. Odcień turkusu z tropikalnym talentem. Szli ramię w ramię do morza, piasek szeleścił pod ich stopami.

Przy brzegu najpierw zamoczyli swoje stopy, potem łydki, uda i brzuch. Woda była zimna, koiła ich od ciepła pochodzącego z zewnątrz. Kiedy woda sięgnęła im ramion, zaczęli pływać z głowami nad wodą.

Niedługo potem zdecydowali się zanurkować. Zassali powietrze do płuc i rzucili się w otchłań. Zobaczyli wspaniały widok, setki kolorowych ryb, pływających wokół podwodnych roślin.

Widok był olśniewający. Woda była pełna podwodnego życia, które otaczało ich z każdej strony. Płynęli wzdłuż zwierząt, wynurzając się co jakiś czas, by zaczerpnąć powietrza i ponownie nurkując.

W pewnym momencie Louis dostrzegł małego żółwia, poruszającego się na swoich nóżkach. Podpłynął do Harry'ego, dźgnął go w ramię i wskazał na maleństwo. Uśmiechnęli się do siebie i podpłynęli bliżej, utrzymując bezpieczny dystans, aby nie przestraszyć żółwia.

Niedługo potem zdecydowali się wynurzyć i coś przekąsić. Obydwoje byli zmęczeni, ale mieli szerokie uśmiechy na swoich twarzach. Położyli się na kocu, ignorując fakt, że będzie cały mokry. Było wystarczająco ciepło, że wszystko w przeciągu chwili wyschnie.

- Było wspaniale - powiedział Louis. Zasłonił ramieniem swoje oczy, aby zablokować promienie światła. Leżeli obok siebie, a rozdzielał ich jedynie koszyk.

- Tak, było - zgodził się Harry. - Widziałem to wiele razy, ale zapiera mi dech w piersiach za każdym razem. - Usiadł i otworzył wieko koszyka, aby wyjąć pudełka z jedzeniem. W jednym z nich były kanapki i chociaż Louis podejrzewał, że będa miały w sobie wiele warzyw, to wyglądały przepysznie. W następnym pojemniku znajdowały się babeczki, a w ostatnim kawałki owoców.

Louis usiadł i skrzyżował swoje nogi, kiedy zaburczało mu w brzuchu. Nawet jeśli jadł śniadanie, to pływanie w morzu go wymęczyło. Sięgnął po pierwszą kanapkę i wgryzł się w nią z jękiem. Tak jak podejrzewał, zawierała głównie warzywa takie jak sałata, pomidory, ogórki i więcej których nie mógł rozpoznać. To słaba próba Harry'ego, aby sprawić, by Louis jadł zdrowiej, ale tym razem naprawdę nie miał nic przeciwko.

- To takie dobre - powiedział Louis z pełną buzią. Nie obchodziło go to, że to nie było odpowiednie. Harry już go widział w o wiele gorszych rzeczach. Czuli się ze sobą komfortowo.

- Cieszę się, że ci smakuje - powiedział Harry z dumnym wyrazem twarzy. Harry wziął owoce. To były jego ulubione przekąski. Miło było wiedzieć, że to się nie zmieniło.

Siedzieli tam jedząc i rozmawiając. Louis póki co cieszył się dniem i miał nadzieję, że zostanie tak na zawsze. Po tym jak zjedli, zdecydowali się położyć i odpocząć, nim wrócili do wody.

Louis w pewnym momencie odpłynął i kiedy się obudził okazało się, że spał przez pół godziny. Czuł jak jego ramiona pieką od słońca i zapytał Harry'ego czy ma krem do opalania. Chciałby pomyśleć o tym zanim zdecydował się na drzemkę w pełnym słońcu.

- Chcesz teraz wziąć deski? - Zapytał Harry, wskazując na nie. Louis nigdy wcześniej nie surfował z wiosłem, ale to nie mogło być trudne, prawda? Wiedział jak jeździć na deskorolce, więc sądził, że będzie co najmniej w porządku.

Wzięli deski i wiosła oraz podeszli do wody. Położyli deski na tafli wody i prowadzili je aż woda sięgała im kolan. Weszli na deski i popłynęli dalej.

Louis czuł, że to nie takie trudne, ale musiał jeszcze wstał. Harry już stał i czekał aż szatyn zrobi to samo. Louis na początku był nieugięty, nie czując się zbyt pewnie na desce, ale wyśmiewające słowa Harry'ego, pomogły mu podjąć decyzję. Harry nie będzie się z niego naśmiewał.

Wstał z klęczek przytrzymując się dłońmi krawędzi, by stabilizować swoją pozycję, czym zarobił gwizdnięcie od Harry'ego i stwierdzenie, które brzmiało podejrzanie blisko 'dobrze wyglądasz, Lou!' Louis spojrzał na niego, by zobaczyć jak ten poruszał swoimi brwiami. Och, jak on nie cierpiał tego chłopaka.

Louis poruszył jedną stopą, by położyć swoje stopy tam gdzie znajdowały się jego kolana i powoli wstał. Zakołysał się delikatnie, ale oprócz tego był stabilny. Spojrzał na Harry'ego i posłał mu zwycięski uśmiech.

- Zajęło ci to wystarczająco długo - zachichotał Harry. - Gotowy powiosłować nieco dalej? - Złapał za swoje wiosło i włożył je do wody, by wprawić deskę w ruch. Louis skopiował jego ruch i odpłynął nieco dalej od brzegu.

Im dalej płynęli, tym Louis czuł się coraz bardziej komfortowo stojąc na desce. Wyszedł z tym pomysłem, by Harry pożałował tego, że się z niego śmiał. Podpłynął bliżej deski bruneta i kiedy myślał, że Harry na niego nie patrzy, wepchnął go do wody. Nie przemyślał jednak tego, że brunet złapie go za dłoń i pociągnie razem z sobą.

Kiedy obydwoje wpadli do wody, fala którą wytworzyli sprawiła, że deski popłynęły kilka metrów dalej w kierunku skał.

- Co do cholery? - Krzyknął Louis, kiedy się wynurzył. Wypluł sól ze swoich ust. To było odrażające.

- Co do cholery? - Zapytał Harry. - To ja powinienem ci zadać to pytanie, nie ty! - Próbował zabrać mokre włosy z swoich oczu. Podpłynęli do deski, która była bliżej nich, aby odpocząć.

Trzymali się deski jedynie swoimi ramionami, każdy z nich po innej stronie. Reszta ich ciała nadal znajdowała się w wodzie. Obydwoje byli zmęczeni po niespodziewanym pływaniu.

- To nie było miłe, Lou - skarcił go Harry. Ich nogi okazjonalnie dotykały się w wodzie.

- W tamtym czasie wydawało się to być dobrym pomysłem. - Louis wzruszył ramionami. - Chociaż nie sądziłem, że pociągniesz mnie ze sob. - Jego oczy studiowały twarz Harry'ego, by zatrzymać się na jego wargach. Były czerwone, ponieważ Harry cały czas je przygryzał, a Louis nie mógł przestać myśleć o pocałowaniu bruneta.

Louis uniósł wzrok i zauważył Harry'ego patrzącego na niego. Jego wyraz twarzy był nie do odczytania, ale kiedy zielone oczy spoczęły na ustach Louisa, szatyn wiedział, że obydwoje myśleli w ten sam sposób. Patrzyli na siebie jakby prowadzili cichą kłótnię. Każdy z nich wyzywał tego drugiego do zrobienia ruchu.

Louis nie mógł dłużej wytrzymać. Uniósł się na desce i przybliżył do bruneta, który przyglądał się każdemu ruchowi z tymi swoimi dużymi, zielonymi oczami. Louis zatrzymał się kawałek przed twarzą Harry'ego, wydychając powietrze, które zostało w jego płucach, aby upewnić się, że było to dla niego w porządku. Harry zamknął swoje oczy, co było jedynym potwierdzeniem jakiego Louis potrzebował.

Louis zmniejszył dystans między nimi i zakrył pulchne wargi Harry'ego swoimi, jego dłoń spoczęła na policzku bruneta. Ich wargi poruszały się w perfekcyjnej synchronizacji, ich pocałunek stawał się coraz żarliwszy i głębszy. Serce Louis waliło w jego klatce piersiowej z akompaniamentem motyli w jego żołądku.

Harry smakował jak sól i Louis miał nadzieję, że była to sól pochodząca z morza a nie z jego łez. Nie dałby sobie rady z płaczącym Harrym. Rozdzielili się powoli, ich czoła opierały się o siebie. Louis patrzył jak Harry powoli otwiera oczy, zdając sobie sprawę, że ich zieleń była o wiele głębsza niż wcześniej. Rozpalona przez pasję i pożądanie.

Harry zamknął swoje oczy i pocałował powoli Louisa jeszcze kilka razy, jakby chciał zapamiętać jego smak na swoim języku. Może bał się, że to sen, który szybko się skończy. Dla Louisa zdecydowanie to było snem. Zapomniał jak wspaniale Harry całuje, bez względu na to czy pocałunek był delikatny czy wygłodniały. Jego pocałunki były zbawieniem i udręką, jego usta zawsze były ciepłe i zapraszające.

Odsunęli się od siebie, ciężko im było opierać się o deskę, oczy Louisa nigdy nie opuściły tych Harry'ego. - Lou - zaczął powoli Harry, jego głos był wypełniony każdą emocją, którą Louis znalazł w jego oczach. - Nie musimy się spieszyć, jeśli czujesz się niekomfortowo. Po prostu muszę wiedzieć, że poruszamy się w jakimś kierunku. Jasno określiłem się z tym jakimi uczuciami cię darzę, ale ty musisz być pewny.

- Jestem pewny, Harry. Byłem pewny od dnia, kiedy przeszedłeś przez drzwi mojego biura - powiedział Louis, kiedy złapał lewą dłoń Harry'ego w swoja lewą, łącząc tatuaże na ich nadgarstkach. Lina i kotwica. Razem. Tak jak powinno być.

- Dobrze. - Harry westchnął z ulgą. - Proszę, nie opuszczaj mnie ponownie - słowa wypłynęły razem z niechcianymi łzami.

- Nigdy więcej cię nie opuszczę - powiedział Louis, całując knykcie Harry'ego. - Obiecuję. - Ich wzrok spotkał się po raz tysięczny, wymieniając niewypowiedziane prośby i obietnice. Kilka łez wypłynęło z oczu Harry'ego, które Louisowi udało się zetrzeć kciukiem. - Docenię to, jeśli mnie teraz pocałujesz - powiedział Louis, by rozjaśnić atmosferę między nimi.

Harry zachichotał, pochylił się i złączył ich wargi w słodkim pocałunku, którego żaden z nich nie chciał przerwać. Prawda była taka, że każdy pocałunek, który Louis miał w przeciągu ostatnich lat nie równał się z tymi Harry'ego. Jego pocałunki zawsze pozostawiały go bez tchu, powodując że jego ciało się rumieniło od ciepła. Jego pocałunki były wciągające. Tak jak nikotyna.

- Podpłynę do drugiej deski. Poczekaj na mnie, dobra? - Powiedział Harry, kiedy ich usta w końcu się rozdzieliły. Kiedy Louis skinął głową, Harry pocałował koniuszek jego nosa i z dużym uśmiechem na swojej twarzy, zaczął pływać. Ten pocałunek sprawił, że Louis rozpływał się w środku. Skarcił sam siebie za bycie taką kluchą.

Louis wspiął się na swoją deskę i usiadł na niej, patrząc na płynącego Harry'ego. Zastanawiał się, kiedy brunet nauczył się tak dobrze pływać, ponieważ kiedy byli młodsi, nie pływał tak dużo. Louis zgadywał, że wiele się zmieniło od tego czasu i był podekscytowany możliwością nauczenia się tych zmian.

- Mam pomysł - powiedział Harry, kiedy podpłynął do niego. Przygryzał swoją wargę i Louis od razu wiedział, że ten pomysł będzie głupi. Albo niebezpieczny. Albo jedno i drugie. - Chcesz skoczyć z klifu? - Zapytał w końcu z podekscytowaniem, wskazując na skały po lewej stronie.

- Co? - Zapytał Louis, kiedy spojrzał na klif. Tak jak myślał pomysł był zarówno głupi jak i niebezpieczny. - Żartujesz, prawda? - Powiedział, patrząc na Harry'ego.

- Och, no dalej, Lou - powiedział Harry z błagalnym wzrokiem, wiedział że Louis nie mógł mu odmówić. - Będzie zabawnie!

Louis znał inną definicję 'zabawy'. Granie w piłkę nożną było zabawne. Pójście do pubu było zabawne. Wspinaczki były zabawne, ale patrząc na klif zza pleców Harry'ego, Louis nie mógł sobie wyobrazić, że wspięcie się skoczenie do wody liczyło się jako 'zabawne'.

- Nie wiem... - powiedział niepewny Louis. Szczerze mówiąc nie był ryzykantem. Lubił bezpieczeństwo. A skakanie z klifu wcale nie było bezpieczne.

- Ufasz mi? - Zapytał Harry, delikatnie biorąc dłoń Louisa w swoją własną. Ich dłonie były stworzone dla siebie. Mniejsza szatyna pasowała perfekcyjnie do dłoni bruneta. Spojrzał na piękną twarz Harry'ego, dostrzegając jego szczenięce oczy.

- Oczywiście, że tak - powiedział Louis bez zawahania. Nie było nad czym się zastanawiać. Ufał Harry'emu i zrobiłby wszystko o co poprosi. Był skończony. - W porządku. Zrobię to.

Harry wykonał taniec zwycięstwa, co sprawiło, że Louis trzepnął go w głowę. Zaśmiali się i ruszyli w stronę klifu. Następną rzeczą, którą zarejestrował szatyn było jak stali, patrząc na wodę pod sobą.

- Wiem, że się na to pisałem, ale... - Louis zająkał się, wskazując palcem na Harry'ego. - Jeśli umrę to będzie to twoja wina, nigdy ci nie wybaczę.

- Nie bądź taką królową dramatu. Żaden z nas nie zginie. Nawet nie jest tak wysoko. - Harry pokręcił głowa i wziął dłoń Louisa w swoją. - Zrobimy to na trzy, dobra? - Zapytał, nie czekając na akceptację Louisa, zaczął liczyć od jednego. Tak szybko jak wypowiedział 'trzy', podbiegli do brzegu i skoczyli.

W powietrzu Louis musiał zamknąć swoje oczy, adrenalina krążąca w jego żyłach sprawiła, że napiął swoje mięśnie w oczekiwaniu na wpadnięcie do wody. Mógł pisnąć w pewnym momencie, ale nikt nie musiał tego wiedzieć.

Pod wodą, jego kończyny zaczęły się mimowolnie poruszać w swoim własnym rytmie, próbując jak najszybciej wypłynąć na powierzchnię. Niedługo po nim, głowa Harry'ego pojawiła się kawałek dalej. Miał na sobie niedorzecznie głupi uśmiech.

- To było takie głupie - powiedział Louis, próbując uspokoić swój oddech i podpływając do desek. Nie musiał się odwracać żeby wiedzieć, że Harry był za nim.

- Ale przy okazji również fajne, prawda? - Zapytał Harry, wchodząc na deskę i trzymając wiosło w swojej lewej dłoni.

- Nie, tylko głupie. - Było fajnie, ale Louis nigdy tego nie przyzna. Harry nie potrzebował więcej zachęt, by sprawiać, aby szatyn robił takie rzeczy. Podpłynęli do brzegu i zeszli z desek, biorąc je w jedną dłoń, a w drugiej mając wiosła.

Louis szedł za Harry przez plażę w stronę koca, piasek przyklejał się do ich mokrych słów. Louis celowo szedł kilka kroków za Harrym. Z tego miejsca miał perfekcyjny widok na ramiona Harry'ego, które napinały się pod ciężarem deski.

Louis zawsze miał słabość do nóg Harry'ego, a od tego czasu one bardzo się zmieniły. Wciąż są długie i mają odstające kolana, ale tym razem zamiast być szczupłe, były umięśnione. Wydawały się być bardziej atletyczne, co było prawdą, odkąd Harry dużo ćwiczył i biegał. Fakt, że Harry miał na sobie naprawdę krótkie kąpielówki nie pomagał. Jego szorty były ciasne i otulały tyłek bruneta, podkreślając jego kształt.

W pewnym momencie Harry odwrócił się i przyłapał Louisa na przyglądaniu mu się. Uśmiech od razu pojawił się na jego twarzy. - Zrób zdjęcie, będzie na dłużej - powiedział ironicznie Harry, wyglądając na niesamowicie zadowolonego z siebie.

- Może i zrobię. - Louis mrugnął do Harry'ego i podszedł do koca, kładąc się na nim, aby wyschąć na słońcu. To nie zajmie długo, zważając na to, że wciąż jest gorąco. Położył się płasko na brzuchu, położył głowę na ramionach i zamknął oczy. Gdyby to od niego zależało to mógłby tak leżeć cały dzień, promienie słońca łasktały jego ciało.

Niedługo potem Louis poczuł dużą wagę przyciskającą go do ziemi. Nie mógł na początku wziąć oddechu, a potem zaczął się wiercić, aby zrzucić z siebie Harry'ego. - Złaź ze mnie, ośle! - Wymamrotał, kiedy w końcu udało mu się wydostać. Położył się na plecach, próbując wziąć głębokie oddechy. Spojrzał na Harry'ego, który leżał obok niego z głupi uśmiechem. - To nie było zabawne - skarcił go Louis.

- Louu - zajęczał Harry i dźgnął Louisa w brzuch, aby go rozchmurzyć. Louis posłał mu grobowe spojrzenie. Harry zachichotał i objął policzki Louisa, otulając twarz chłopaka i patrząc głęboko w jego oczy, czekając na zgodę, aby go pocałować.

Zamiast dania zgody Louis złączył ich usta w pocałunku, który smakował jak morze, które właśnie opuścili. Harry uniósł swoją wagę na przedramieniu, nie chcąc drugi raz przygnieść szatyna. Pocałunek został przerwany przez dźwięk powiadomienia pochodzący gdzieś z torby Harry'ego.

Rozdzielili się i Harry sięgnął po swój telefon. Kiedy go odblokował. Louisowi zaburczało w brzuchu, a brunet spojrzał na niego z uśmiechem.

- To od Nialla - powiedział Harry, kiedy sprawdził wiadomości. - Mówi, że spotkał jakiś gości, którzy zaprosili go na wieczór i powiedział, że jeśli chcemy to możemy dołączyć, ale jeśli nie to będzie późno i mamy się o niego nie martwić.

- Nie jestem w nastroju na imprezowanie - powiedział leniwie Louis, zasłaniając swoje oczy ramieniem.

- Ja również - zgodził się Harry. - Ale możemy coś przekąsić. Zjedliśmy wszystko co przygotowałem na dzisiaj. Po prostu napiszę Niallowi, że nie dołączymy do niego i możemy iść. - Harry zaczął pisać odpowiedź, liżąc przy tym swoją dolną wargę.

Louis zamknął swoje oczy. Dzisiaj był pierwszy raz, kiedy pocałował Harry'ego odkąd ze sobą zerwali i to jedyna rzecz, o której mógł myśleć. Całowanie bruneta było niesamowicie uzależniające i im więcej dostawał tym więcej chciał.

Piętnaście minut później byli spakowani i opuszczali plażę, żegnając się z chłopakiem, który przepuścił ich przez bramkę prowadzącą na plażę. Louis już zapomniał jak ma na imię. Nigdy nie miał pamięci do imion. Niedługo później byli w samochodzie, kierując się do restauracji, w której Harry zamówił jedzenie na wynos.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro