Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Harry'ego

Harry świetnie się bawił w sobotę. Na początku, zastanawiał się czy iść. Nie widział ich od dziesięciu lat. Och, kogo on oszukuje? Bał się zobaczyć Louisa. Wiedział, że ponowne spotkanie go przywoła wiele wspomnień, ale prawda była taka, że nie wiedział jak sobie poradzić z obecnością szatyna. I jego chłopaka.

Harry zastanawiał się dlaczego Louis nie powiedział Chadowi, że byli kiedyś razem, ale był wdzięczny, ponieważ gdyby wiedział to by go nie zaprosił. Albo może by to zrobił, ale patrzyłby na każdy jego krok. Lub może przesadzał. Może tak by zareagował, gdyby jego chłopak był w przyjacielskich stosunkach ze swoim byłym. Był naprawę obrończy.

Prawda została powiedziana, był delikatnie zazdrosny o Louisa co było niedorzeczne, zważając na fakt, że nie był już jego chłopakiem. Jednak kiedyś nim był. I bolał go widok Louisa poatrzącego na Chada tak jak kiedyś patrzył na Harry'ego. I gdzieś w głębi siebie Harry życzył sobie, aby Louis spojrzał na niego w ten sposób. Będzie musiał nad tym popracować, jeśli jeszcze kiedykolwiek wszyscy razem się spotkają. Mógł zobaczyć, że Louis był szczęśliwy i tylko to się liczyło.

Może gdy wciąż będzie to sobie powtarzał to w to uwierzy.

Cieszył się jednak, że poszedł do pubu. Tęsknił za śmiechem Nialla, za Liamem będącym najmilszą osobą na Ziemi i za Zaynem i jego czarnym poczuciem humoru oraz za Louisem będącym po prostu Louisem. Przy nich nie musiał udawać. Dla nich był tylko Harrym. Znali go jak nikt inny. A przynajmniej tak było.

W sobotę wypił trochę za dużo i w niedzielę obudził się z bólem głowy. Spędził cały dzień oglądając stare programy telewizyjne ze swoją mamą. Tęsknił za nią i cieszył się, że zdecydował się wrócić do Londynu. Czuł się bezpiecznie i czuł się kochany, a tylko tego potrzebował w tej sytuacji. Zawsze mógł liczyć na swoją mamę. Zawsze go słuchała i wiedziała jak mu pomóc.

Wieczorem przypomniał sobie, że miał wypełnić papiery rozwodowe. Nie mógł tego wiecznie odwlekać. Im szybciej to zrobi tym lepiej. A co do Boba... wciąż do niego wydzwaniał i pisał. Harry go ignorował. Nie chciał z nim rozmawiać wtedy ani kiedykolwiek. Nienawidził zdradzających osób.

~*~

W poniedziałek Harry poszedł zanieść dokumenty Louisowi. Pojechał swoim samochodem i zaparkował na prywatnym parkingu dla klientów. Wszedł do budynku i udał się prosto do wind tak jak ostatnim razem. Kiedy dojechał na 10 piętro, podszedł do recepcji.

- Witam, chciałbym się spotkać z Louisem Tomlinsonem - powiedział Harry.

- Obawiam się, że właśnie się minęliście - powiedział sekretarka i uśmiechnęła się do niego przepraszająco. - Pan Tomlinson powiedział, że ma ważne spotkanie i wróci za dwie godziny.

- Mogę zostawić ci dokumenty, abyś mu przekazała? - Zapytał Harry i położył kartki na biurku.

- Żaden problem, pokażę je panu Tomlinsonowi jak tylko się pojawi. - Wzięła naklejki samoprzylepne i napisała nazwisko Louisa na jednej z nich, kładąc ją na pliku kartek.

- Bardzo ci dziękuję. - Harry posłał jej szeroki uśmiech. Odwrócił się w stronę windy i dodał. - Miłego dnia.

- To moja praca, nie musisz mi dziękować - odpowiedziała i uśmiechnęła się. - Miłego dnia panie Styles.

Harry wyszedł z budynku i udał się do samochodu. Odpalił silnik i pojechał do supermarketu po drodze do swojego domu. Miał wiele czasu i nic do zrobienia, dlatego zdecydował się przygotować tacos na kolację. Gemma przychodziła, ponieważ potem mieli damski wieczór z mamą.

Korek był straszny. Harry spędził dwa razy więcej czasu jadąc do sklepu niż normalnie. Przeszedł przez sklep tak szybko jak mógł, biorąc jedynie rzeczy, które były mu potrzebne do tacos.

Kiedy dojechał do domu, odłożył torby w kuchni i poszedł do swojego pokoju przebrać się w coś bardziej komfortowego. Potem zszedł na dół, włączył radio i zaczął przygotowywać kolację.

Był w połowie przygotowań, kiedy usłyszał dźwięk telefonu. Spojrzał na dzwoniącego i zobaczył, że to był Louis. Wytarł swoje dłonie i odebrał.

- Hej?

- Cześć Harry, tu Louis. - Harry usłyszał szorstki głos. - Właśnie wróciłem i otrzymałem twoje papiery.

- Spojrzałeś na nie? - Zapytał Harry. Włożył swój telefon między ucho i ramię, wracając do kuchenki, aby dokończyć przygotowywanie jedzenia. - Wszystko w porządku?

- Zapomniałeś podpisać na ostatniej stronie. Mógłbyś przyjechać do mojego gabinetu? Chciał to jutro rano zawieźć do sądu, bo i tak mam wtedy spotkanie.

- Umm, naprawdę teraz nie mogę - westchnął Harry. - Jestem w połowie gotowanie i nie mogę zostawić wszystkiego na kuchence. - Nastąpiła krótka przerwa, nim dodał. - Może mógłbyś przyjść i bym to podpisał. Albo jeśli to problem to możemy spotkać się gdzieś później albo mogę podjechać do ciebie.

- Mam plany na wieczór, ale mogę przyjechać teraz.

- To byłoby świetne. Przepraszam za niedogodności - przeprosił Harry. - Jestem u swojej mamy swoją drogą. Pamiętasz adres?

- Szczerze mówiąc, byłem tam zbyt wiele razy, aby zapomnieć - powiedział Louis.

- Zgaduję, że to prawda. Cholera. - Harry przestał mówić, kiedy przeciął się nożem. Zawsze był niezdarny. - Muszę iść.

- Jestem w drodzę. Będę niedługo. Pa - powiedział Louis.

- Pa - odpowiedział Harry i odłożył swój telefon na ladę. Na szczęście cięcie nie było zbyt głębokie, ale nie chciał dodawać krwi do posiłku. Wziął apteczkę i znalazł w niej różowy plaster. Prychnął na to. Zdezynfekował skórę i nakrył nacięcie plastrem.

Usłyszał otwieranie frontowych drzwi. - Jestem w domu! - Krzyknęła jego mama.

- Jestem w kuchni - odpowiedział Harry i kontynuował przygotowywanie kolacji. Była prawie gotowa.

- Umieram z głodu. - Anne weszła do kuchni i usiadła przy stole. - Pachnie tak dobrze.

- Niedługo będzie gotowe. - Harry uśmiechnął się do niej. - Kiedy przyjdzie Gemma?

- Będzie tu za dwadzieścia minut. - Rozmawiali przez chwilę aż usłyszeli dzwonek do drzwi. Anne poszła je otworzyć. Harry mieszał w garnku.

- Louis, co za niespodzianka! - Harry usłyszał swoją mamę. - Nie wiedziałam, że dzisiaj do nas dołączysz - powiedziała zabawnie. - Nie widziałam cię od wieków - jęknęła. - Wchodź, wchodź.

- Witaj, Anne. Dzięki, ale jestem tutaj tylko po to, by Harry mi coś podpisał i wychodzę. Naprawdę nie chcę wam przeszkadzać - powiedział Louis, kiedy obydwoje weszli do kuchni. Harry spojrzał w górę i zobaczył Louisa w czarnym garniturze, który nosił do pracy. Nie trzeba było mówić, że Louis wygladał naprawdę dobrze w garniturach. - Hej. - Louis odwrócił się do Harry'ego. - Książę w swoim królestwie, co? - Zaśmiał się.

- Cześć - odpowiedział cicho Harry i mógł poczuć jak rumieniec przykrywa jego policzki. Rzecz w tym, że Louis zawsze nazywał Harry'ego księciem ze względu na długość jego włosów, które sięgały mu prawie do ramion. Zawsze mówił, że Harry wygląda tak jak książe. A kuchnia była jego królestwem. Louis nie mógł ugotować najprostszej rzeczy.

- Nie przeszkadzasz, kochanie. Zawsze jesteś tutaj mile widziany. - Anne wstawiła wodę na herbatę i dodała. - Właściwie, chciałbyś zostać na kolację? Harry mówi, że jest prawie gotowy a ja z chęcią bym z tobą porozmawiała. Nie widziałam cię od wieków.

Louis spojrzał na Harry'ego z niemym pytaniem. - Powinieneś zostać. Jest wystarczająco jedzenia dla nas wszystkich. - Harry uśmiechnął się do niego. Louis wydawał się myśleć co zrobić. - Jeśli się spieszysz to w porządku. Mówiłeś, że masz plany - dodał brunet.

- Umm, nie. Mam plany później. Zgaduję, że mogę zostać na chwilę - wzruszył ramionami i usiadł przy stole.

- Wspaniale. - Anne uśmiechnęła się. - Chciałbyś trochę herbaty, słoneczko? - Zapytała Louisa.

- Tak, poproszę - skinął głową.

Czuł jakby nic się nie zmieniło. Tak jakby Louis nie zerwał z Harrym 10 lat temu. Anne zawsze traktowała Louisa jak swojego syna, a Harry twierdził, że to się nie zmieniło. Często tak spędzali czas. Harry gotował, a Louis i Anne rozmawiali, pijąc herbatę. Uśmiechnął się do tych wspomnień.

- Co u ciebie, Louis? - Zapytała Anne, kiedy postawiła kubek przed mężczyzną. - Słyszałam, że pomagasz Harry'emu z rozwodem.

- Raczej pracuję dla niego, ale tak. - Uśmiechnął się, biorąc łyk. - Mam się dobrze. Wiele się zmieniło odkąd ostatnio się widzieliśmy. A jak tam u ciebie?

- Lepiej, gdy Harry jest teraz tutaj. Czasami czuję się samotna, ale teraz jest dobrze, prawda? Co u twoich sióstr?

- Mają się świetnie. Lottie pracuje jako osobista stylistka, jest w tym naprawdę dobra. Phoebe i Daisy są teraz na uniwersytecie. Mówiły, że coś związanego z modą. Nie pamiętam dokładnie co. I są jeszcze Doris i Ernest, którzy w lutym skończyli sześć lat.

- To dobrze. Cieszę się, że udało ci się przejść przez to wszystko. - Anne wzięła dłoń Louisa i ścisnęła ją. - Wiem, że to musiało być ciężkie.

- Tak, było, ale teraz wszystko jest dobrze. - Louis uśmiechnął się do niej. - Tęsknię za nimi, ale nauczyłem się z tym żyć.

- Jesteś naprawdę silny. Zawsze cię za to podziwiałam - przyznała Anne. - Och, zapomniałam czegoś z samochodu, zaraz do was wrócę - wstała i wyszła z pokoju.

Louis spojrzał na Harry'ego i ich oczy się spotkały. Harry nie wiedział co powiedzieć. Nie mógł sobie wyobrazić tego przez co Louis przechodził. Kochał swoją rodzinę bardziej niż cokolwiek innego i stracił zarówno mamę jak i siostrę.

- Naprawdę jesteś odważny, Lou - przyznał Harry. - Naprawdę ciężko musiało być przechodzić przez to samemu.

- Nie mógłbym tego zrobić, gdyby Zayn mi nie pomóc - przyznał Louis. - Był tutaj dla mnie. Powiedział mi, abym spiął się w sobie. - Te słowa sprawiły, że Harry poczuł ból w swojej klatce piersiowej. Chciał być tam dla Louisa. Bolało go to, że w innych okolicznościach to do niego Louis by się zwrócił. Harry spuścił swój wzrok, chociaż był przekonany, że Louis zobaczył emocje wypisane na jego twarzy.

- Harry, ja - zaczął cicho Louis, ale przerwał mu nowy głos.

- Słyszałam, że mamy gościa. - Gemma weszła do pomieszczenia, a tuż za nią Anne. Spojrzała najpierw na Louisa, a potem na Harry'ego i z pewnością mogła dostrzec, że coś było nie tak. - Przeszkodziłam w czymś? - Zapytała.

- Nie, nie - odpowiedział szybko Harry. - Dobrze, że jesteś, jedzenie jest prawie gotowe. - Harry wziął talerz z tacos i położył go na stole. Następnie wziął po talerzu dla każdego i je rozłożył. - I co miałaś na myśli, mówiąc 'mamy' gościa? Też jesteś gościem. - Harry uniósł na nią brew, kiedy usiadł obok Louisa, a na przeciwko Gemmy.

- Cóż, mój mały braciszku. Gdyby tak na to spojrzeć, to również jesteś gościem w tym domu. - Gemma uśmiechnęła się do niego.

- Kupiłem ten dom! - Prychnął oburzony Harry.

- Ale kupiłeś go dla mamy - kontynuowała Gemma.

- Dobra, wystarczy - powiedziała Anne, a potem odwróciła się do Louisa. - Pomyślałbyś, że dorośli i zakończyli te dziecięce przekomarzania - udała westchnięcie, a Louis zachichotał.

- Więc, Louis. Nie widziałam cię od czasu zerwania - powiedziała Gemma z dużym uśmiechem na twarzy. - Co sprowadza cię z powrotem?

- Naprawdę, Gemma - warknął Harry. Louis otworzył usta, nie spodziewając się tego. Chociaż wiedział, że była zdolna do zrobienia czegoś takiego. - Dorośnij do kurwy nędzy.

- Bez przeklinania w moim domu, Harry. A ty porzuć ten temat Gemma - powiedziała Anne lekko poirytowana. - Louis jest gościem, a wasza dwójka ma się zachowywać - dodała stanowczo.

- Zgaduję, że na to zasłużyłem - odpowiedział Louis, wzruszając ramionami. - Właściwie to jestem tutaj, aby Harry podpisał papiery rozwodowe.

- Och, tak, najwyższa pora. Nigdy go nie lubiłam - prychnęła Gemma. - Czy to nie dziwne, że to ty pomagasz Harry'emu w rozwodzie? - Zadrwiła.

- Możesz przestać? - Brunet zmarszczył twarz na nią. - Sprawiasz, że jest to jeszcze bardziej niekomfortowe.

- Już się tak nie irytuj, braciszku. Tylko się droczyłam - wzruszyła ramionami.

- To nie rób tego - powiedział Harry.

- Cóż, to była miła kolacja - powiedziała sarkastycznie Anne. - Przepraszam Louis, że musiałeś być tego świadkiem.

- Nie martw się o mnie - odpowiedział Louis i spojrzał na Gemmę. - Szczerze mówiąc, zapomniałem jak to było.

- Straciłeś swój żargon, chłopaku. - Gemma mrugnęła do Louisa. - Tęskniłam za naszym przekomarzaniem się. Harry nigdy nie potrafi odpowiedzieć. To pewnie dlatego, bo rzucił szkołę w młodym wieku. - Obydwoje zaśmiali się, a Harry jęknął. Gemma zawsze nazywała Louisa 'chłopakiem'.

To był jej sposób, aby drażnić Harry'ego, ale teraz Louis nie jest już chłopakiem Harry'ego. Nie byli parą od wielu lat, więc nie powinna tego mówić. Louis ma chłopaka. Harry musi sobie to przypominać, ponieważ kolacja wyglądała zbyt podobnie do tych, które miały miejsce kiedyś.

- Dobra, wychodzimy - stwierdziła Anne i zarówno ona jak i Gemma wstały. Anne wyszła, ale Gemma zatrzymała się na chwilę.

- Bądźcie grzeczni. Nie róbcie niczego czego ja bym nie zrobiła. - Gemma mrugnęła do nich i wyszła.

- Zabiję ją kiedyś, przysięgam - powiedział Harry, kiedy wstał, by włożyć naczynia do zlewu.

- Mówiłeś to zbyt wiele razy, by ktokolwiek ci uwierzył, Harry - zaśmiał się Louis. - Zapomniałem jaka była. Wzięła mnie dzisiaj z zaskoczenia, następnym razem będę przygotowany - powiedział Louis bez przemyślenia.

Poczuli ciężar tego, gdy to wypowiedział. - Następnym razem, co? - Harry uniósł na niego brew. - Już się wpraszasz? - Uśmiechnął się do Louisa i dodał. - Po prostu powiedz mi, kiedy żebym mógł zrobić coś do jedzenia.

- Och, zamknij się - jęknął Louis i pokręcił głową. Harry śmiał się z niego.

- Nie, ale poważnie, zawsze jesteś tutaj mile widziany. - Harry spojrzał na niego z błyskiem w oczach. - Nic się w tym temacie nie zmieniło.

- Dzięki, Harry. - Brunet był zmieszany. Za co mu dziękował? Co takiego Harry powiedział? A może chodziło o kolację? Albo o coś innego. - Fajny plaster swoją drogą. Chciałem powiedzieć ci wcześniej, ale nie miałem okazji podczas oskarżeń Gemmy.

Harry uśmiechnął się i spojrzał na swój palec. - Tak jest, prawda? - Harry uniósł swoją dłoń, więc Louis mógł ją zobaczyć, a potem potrząsnął palcami. - Dobrze będzie wyglądać z moimi pierścionkami - zachichotał.

- Jestem pewien, że tak. - Louis uśmiechnął się i skinął głową.

Harry załadował zmywarkę i zaczął sprzątać kuchnię. Cisza w pomieszczeniu nie była niezręczna. Harry i Louis wydawali się zagubić w własnych myślach.

- Harry, moglibyśmy, umm, porozmawiać? - Louis przerwał ciszę. Harry spojrzał na niego i zauważył, że Louis był nieco spięty. - Mam na myśli, widzę cię codziennie odkąd wszedłeś do mojego gabinetu i myślę, że powinniśmy oczyścić atmosferę między nami. Możemy udawać, że wszystko jest w porządku, ale głęboko wiemy, że to nieprawda.

Będąc szczerym Harry się tego obawiał. Wiedział, że powinni porozmawiać o tym co się wydarzyło 10 lat temu, ale chciał to odwlec na tak długo jak tylko się da. Nie wiedział czy jest gotowy na tą rozmowę. Ta rozmowa sprawiłaby, że na zawsze zamknęliby ten rozdział w swoim życiu. A Harry nie wiedział czy tego chciał.

- Nie widzieliśmy się wczoraj - powiedział Harry. Próbował kupić sobie trochę czasu, aby uspokoić oddech. Aby przygotować się na to co może nadejść.

- Harry - powiedział Louis. Kiedy Harry nie odpowiedział, westchnął i dodał. - Nie musieliśmy się wczoraj spotykać, ale i tak wydawałeś się być wszędzie. Jak, oglądaliśmy wczoraj z Chadem film wojenny, a ty siedziałeś na piasku w uniformie. - Louis pokręcił na to głową. - Mam na myśli, wiedziałem, że grałeś w filmie, ale nie wiedziałem, w którym.

Harry odwrócił się, by spojrzeć na Louisa. Nigdy nie myślał o tym, że Louis nigdy wcześniej nie słuchał jego piosenek ani nie widział jego filmu. Wiedział, że nie rozmawiali, ale Harry sądził, że Louis był chociaż trochę ciekawy tego co się dzieje u bruneta.

- Podobał ci się? - Harry oparł się o ladę i skrzyżował ramiona. Próbował nie czuć rozczarowania.

- Film? - Zapytał Louis. Kiedy Harry skinął głową, odpowiedział szczerze. - Tak, był naprawdę dobry. Chociaż nie wiedziałem, że potrafisz grać - uniósł swoją brew i uśmiechnął się do Harry'ego.

- Sam też nie wiedziałem - odpowiedział Harry, wzruszając ramionami. - Chociaż to była świetna okazja, więc uznałem, że warto dać temu szansę.

- Szkoda by było gdybyś pozwolił tej okazji się zmarnować - powiedział Louis. - Dobrze sobie poradziłeś. - A po chwili dodał. - Najdziwniejsza część miała miejsce wtedy, kiedy mój chłopak nazwał cię 'gorącym'. Nie zrozum mnie źle, oczywiście, że taki jesteś, ale zważając na sytuację to było cóż, niezręczne.

Harry nie wiedział czy czuł radość, ponieważ Louis uznał go za gorącego czy raczej gorycz przez to, że wspomniał swojego chłopaka. Znowu. Harry czuł jakby ktoś rzucił mu w twarz fakt, że Louis był zajęty. Nie podobało mu się to, że cały czas mu o tym przypominano. Harry prychnął na to.

- Więc, możemy porozmawiać? - Zapytał Louis. - Mam jeszcze chwilę, zanim będę musiał wracać i naprawdę chciałbym oczyścić atmosferę między nami. Myślę, że jestem ci winny przeprosiny i wyjaśnienia - uśmiechnął się smutno do Harry'ego. Louis miał błysk nadziei w swoich oczach i ten wygląd szczeniaczka, który sprawiał, że brunet zgadzał się na wszystko. Tak było wtedy i tak jest nadal.

- Dobrze - zgodził się Harry. - Ale muszę iść najpierw do toalety. Możesz nam przygotować herbatę w tym czasie.

- Pewnie - odpowiedział Louis, a Harry mógł dostrzec ulgę w jego oczach. Brunet wyszedł z pomieszczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro