6. W-Wampir?!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*pov. Dazai*

Wszedłem sobie do biura nie robiąc sobie nic z tego że się spóźniłem jednak nie doczekałem się ani odrobiny atencji co było dziwne zwłaszcza w przypadku Kunikidy który jak tylko się pojawię spóźniony to na mnie naskakuje wrzeszcząc i niekiedy bijąc. W pomieszczeniu w którym byłem nikogo nie było więc rozejżałem się po całej agencji i znalazłem ich w pokoju zebrań. Wszyscy pochylali się nad teczkami z chyba jakąś ciekawą sprawą.
- Sieeeeemanko wszystkim! O czym rozmawiacie? - niestety ten sposób również zawiódł. Podszedłem do Atsushiego i zacząłem czytać akta sprawy które miał przed sobą. To co mnie w nich zainteresowało to fragment o całkowitym odessaniu krwi z ciał ofiar. Zacząłem się zastanawiać czy to nie jest jakiś nowy sposób na samobójstwo. Wyciągnąłem rękę i przewróciłem kartkę zwracając na siebie uwagę białowłosego - o co w tym chodzi?
- więc... Jak widzisz ofiary tych ataków kończą całkowicie bez krwi... Niektóre z ciał zidentyfikowali jako niegroźni przestępcy, inni są w jakiś sposób połączeni z przestępczym świaktkiem. Kilku było zza, granicy inni z innego miasta. Niektórzy zostali zabici poprzez egzekucję ze strony mafi... Jednak nie możemy znaleźć sprawcy. Niestety Ranpo nie ma w tym momęcie nigdzie w okolicy bo wzioł sobie urlop... Masz może jakieś podejrzenia? - popatrzył na mnie podczas gdy ja się zastanawiałem czy mafii znudził się tradycyjny sposób egzekucji
- wszystkie ofiary mafi tak kończyły? - popatrzyłem na chłopca który chwilę się zastanowił
- nie... Tylko część. Nadal dość sporo ofiar jest znajdywana normalnie...
- czyli ktoś kolekcjonuje krew z przestępców i ofiar mafi? Ale po co... - zacząłem przeglądać fragmenty z sekcji - W niektórych przypadkach były dwie rany kłute na szyji?! Żartujecie sobie? Mamy tu w Yokohamie wampiry?!
- na to wygląda... - mruknoł Atsushi - możliwe że to jakiś użytkownik zdolności?
- Niewykluczone... - popatrzyłem na mapkę z miejscami znalezienia zwłok. Część z nich była na terenie mafi a inne gdzieś porozsypywane po mapce w losowych miejscach - możemy złapać napastnika jeśli się zaczaimy się na terenie mafi... Tam może uda się trafić akurat na jakąś egzekucję i może nasz trup będzie należał do tych odpowiadających wymogom naszego wampirzego koleszki... - na te słowa białowłosy wyraźnie się zkrzywił.
- czyli zaczaimy się na tę osobę na terenie mafi narażając się tym samym na atak z ich strony?
- Dokładnie tak ~ - odpowiedziałem z uśmiechem na co ten spochmurniał jeszcze bardziej
- to ja nigdzie nie idę... Muszę wypełnić te akta których ty nie wypełniłeś...
- hahaha ~ nie ma opcji. Tak się składa że takich już nie ma bo mi się poprostu nudziło więc je wypełniłem
- kim ty jesteś i co zrobiłeś z Dazaiem?!
- no już już ~ a teraz lecę po zezwolenie na tą misję i idziemy zabawić się w łowców wampirów! - i to mówiąc ruszyłem znaleźć dyrektora

*pov. Atsushi*

- nie bardzo podoba mi się ten entuzjazm...
- ej Dazai! - krzyknął Kunikida i zaczoł się rozglądać po pomieszczeniu - i gdzie ten błazen polazł?! Jeszcze przed chwilą go słyszałem!
- poszedł do dyrektora po pozwolenie na dość ryzykowną misję - powiedziałem skwaszony. Moja odpowiedź zdziwiła blondwłosego bo przez chwilę stał i nic nie mówił
- jaką misję?
- "polowanie na wampira"... Niech ktoś mnie zastąpi! Ja nie chcę na teren mafi! - no.... Nie tyle co nie chcę co boję się że będę musiał walczyć ze swoim chłopakiem bo on napewno nie ma zamiaru stracić pozorów tego że jesteśmy wrogami ale ja jestem beznadziejnym aktorem i poprostu nie dał bym rady...
- akcja na terenie mafi? Przecież tam będziemy narażeni na atak z ich strony... - mruknęła Yosano która się przysłuchiwała naszej rozmowie - napewno idę... Kto wie... Może z kilka razy zostaniecie poważnie ranni? - po jej ostatnim zdaniu przeszły mnie ciarki. Chwilę jeszcze podyskutowaliśmy a w tym czasie Dazai wrócił do pokoju zebrań z wyrokiem dla mnie będącym niekorzystnym
- Zbieraj się Atsushi~! Idziemy zapolować~ Oczywiście zabierasz się z nami Yosano bo przyda się nam też specjalista z dziedziny medycyny - na jego słowa czarnowłosa się uśmiechnęła i poszła po swoją torbę ze sprzętem.
- ... Za jakie grzechy... - szepnąłem sam do siebie i biorąc swoją torbę ruszyłem za samobójcą zastanawiając się czy on tam nie idzie tylko po to żeby nie spróbować dać się zabić temu wampirowi. Nie zdziwił bym się gdyby tak było zwłaszcza jeśli wampir okaże się wampirzycą...

*skip bo nie wiem jak opisać tę podróż*

*pov. Dazai*

Zaczailiśmy się w miejscu gdzie często mafia wykonywała egzekucje. Wspaniała cemna uliczka gdzie już od jakiegoś czasu leżał trup. Gdy już zaczynało mi się mocno nudzić, Atsushi już od jakiegoś czasu z zapałem z kimś pisał a Yosano z nudów zaczeła się bawić jednym ze swoich noży, nagle zobaczyłem jakąś zakapturzoną postać idącą w stronę ofiary. Gdy wampir był już nad ofiarą wyciągnoł jakąś strzykawkę i resztę sprzętu i zaczoł odprowadzać krew z tego typka. Spojżałem na resztę drużyny i cicho wstałem i ruszyłem w stronę zakapturzonej postaci a reszta podążyła za mną. Niestety musiałem zdradzić w jakiś sposób swoją obecność bo postać gwałtownie się odwróciła a moją uwagę przykuły czerwone oczy które były widoczne z pod kaptura tylko dlatego że świeciły. Lekko ale jednak świeciły. Przejechał wzrokiem po nas pokolei i zatrzymał się na mnie. Potem odłożył sprzęt i zaczoł uciekać w stronę z której przyszedł. Zaczeliśmy go gonić. Wybiegłem na prowadzenie i byłem najbliżej. Jako że znałem tutejsze tereny nie miałem problemu z domyśleniem się gdzie tamten pobiegł jednak po jakimś czasie Yosano i Atsushi zgubili nas gdzieś w tym labiryncie. Postanowiłem wykorzystać skrót o którym tylko ja wiedziałem. Gdy wampirzy koleszka się zatrzymał i rozejżał się, wtedy go złapałem tak że nie mógł uciec. Zaczoł się szarpać by się wyrwać. Poczułem drżenie jego ciała jakby był wystraszony. Szybko zdjołem mu kaptur i odsunołem się od niego w szoku. Pomimo tego że znam go już od dawna to jeszcze nigdy nie widziałem go w takim stanie. Wyglądał jak wystraszony kociak który zaraz miałby zaraz zostać zagryziony przez psa.
- Chuuya? - w końcu udało mi się cokolwiek z siebie wydusić. On tylko trzymał się za ramiona i spuścił głowę mocniej zaciskając ręce. Z jego zachowania mogłem wywnioskować że naprawde się bał. Nieustraszony Chuuya był przerażony. Niewiedziałem nawet co w takiej sytuacji mam zrobić więc niewiele myśląc poprostu go przytuliłem. Poczułem jak się jeszcze bardziej spioł ale po chwili lekko się rozluźnił ale dalej czułem jak się trząsł więc zaczołem go głaskać po głowie - dlaczego?
- nie miałem wyboru... Żeby przetrwać... A przez to że bałem się że zaatakuję kogoś na kim mi zależy to zaczołem robić zapasy krwi... - powiedział cicho chowając twarz w moje ramie
- jak to się stało że jesteś wampirem? - jakoś nigdy nie słyszałem o tego typu atakach ani nie zauważyłem żadnych zmian w jego zachowaniu więc zaczołem się zastanawiać jak to się stało
- od zawsze byłem... Odkąd zostałem połączony z Arahabakim... - no to mnie zdziwiło
- jak to? Przecież nigdy nie widziałem żebyś w jakikolwiek sposób zachowywał się inaczej... - ryży podniósł wzrok na mnie i popatrzył na mnie swoimi teraz szkarłatnymi oczami a potem odwrócił wzrok i przygryzł lekko wargę zastanawiając się chyba czy o czymś mi powiedzieć. Nie uszło też mojej uwadze to że jego kły były troche dłuższe niż u normalnych ludzi. Gdy zauważył że mu się przyglądam założył kaptur i się odwrócił
- jeśli chcesz wiedzieć to przyjdz dzisiaj do mnie do domu... Tam ci powiem... - odsunoł się ode mnie a potem ruszył w sobie znaną stronę zostawiając mnie z masą pytań na które w żaden sposób nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Ruszyłem w stronę z której przyszedłem i po chwili wpadłem na Yosano
- gdzie wampir?
- uciekł... A gdzie Atsushi?
- też uciekł... Gdy zgubiliśmy się totalnie dostał jakiegoś sms'a i poszedł sobie - wzruszyła ramionami
- tak poprostu postanowił się rozdzielić na terenie mafi? Na terenie na który tak bardzo nie chciał wchodzić?
- jak widać - wyciągnołem telefon i wybrałem numer do Atsushiego jednak ten nie odbierał
- cóż... Poszukajmy go!

*skip*

Zbliżałem się do mieszkania rudowłosego mafiozy. Gdy byłem już pod drzwiami nie wiele się zastanawiając poprostu wszedłem do mieszkania które było otwarte. Nie żeby to było dla mnie przeszkodą. Zdjołem buty i płasz i wszedłem do salonu gdzie zauważyłem małą sylwetkę mafijnego egzekutora trzymającego kieliszek wina
- naprawde powinieneś popracować nad swoim alkoholizmem... - poszedłem do kuchni wiedząc doskonale gdzie co jest i wziołem sobie własny kieliszek. Wróciłem do pokoju i usiadłem obok niego nalewając sobie wina z butelki czym wywołałem cień uśmiechu na jego twarzy
- nie będzie ci i tak smakować... - mruknoł i zaczoł mi się przyglądać gdy tymczasem ja zrobiłem minę oznaczającą że nie rozumiem o co mu chodzi i wziołem łyka. Poczułem metaliczny posmak krwi przez co się skrzywiłem i odstawiłem kieliszek na co niebieskooki cicho się zaśmiał - mówiłem że nie będzie ci smakować - wypił zawartość swojego kieliszka i go odstawił a potem przez chwilę patrzył się tępo w przestrzeń - nie powiesz nikomu?
- pod warunkiem że powiesz mi o co tu chodzi...
- co chcesz wiedzieć?
- jak udawało ci się utrzymać to w tajemnicy przez tak długi czas? - popatrzył na mniea potem odwrócił wzrok
- co jakiś czas kradłem twoją krew.... - patrzyłem na niego nie za bardzo rozumiejąc o co dokładnie mu chodziło. On widząc to wzioł głęboki wdech i odwrócił się w moją stronę - kiedy czułem że zbliża się głód zazwyczaj poprostu szedłem sobie polować... Jakkolwiek to nie brzmi... Ale raz gdy byłem już dosłownie na skraju i była możliwość że rzucę się na kogoś ty postanowiłeś się pociąć
- taaa pamiętam to... Opatrzyłeś mnie a potem chyba odpłynołem
- właśnie... A ja zostałem sam na sam ze sprzątaniem tego bałaganu którego narobiłeś... Nie pamiętam dokładnie co się stało dokładnie ale prawdopodobnie zaciołem się tym nożem co się ciołeś i w taki sposób "napiłem się" twojej krwi... Po tym nie miałem przez jakiś czas głodu więc połączyłem wszystko w całość i tak wyszło że co jakiś czas włamywałem się do ciebie i troche twojej krwi pobierałem... No a potem ty odszedłeś z mafi... Więc musiałem sobie zacząć radzić inaczej... W ostatnim czasie cały czas jestem na głodzie nie ważne ile krwi wypiję...
- więc dlatego teraz pojawiło się tyle zgłoszeń takich przypadków? - on tylko kiwnoł głową w odpowiedzi. Zaczołem się zastanawiać nad kolejnymi pytaniami - masz jeszcze jakieś moce? - pokręcił głową - jeśli wypijesz krew użytkownika jakiejś zdolności to jego moc na ciebie oddziałuje?
- raczej nie skoro twoja nie działała...
- jak to jest z tymi historiami o wampirach? Takie jak to że nie mają odbicia lub że boją się czosnku?
- tylko historyjki wymyślone przez kogoś... - sięgnął po mój kieliszek i zaczoł z niego powoli pić
- dlaczego nikomu o tym nie powiedziałeś? - ponownie się dzisiaj spioł. Przestał pić i patrzył się w szkarłatną ciecz
- nie chciałem by zaczeli na mnie eksperymentować... - przez chwilę byłem cicho a potem popatrzyłem mu w oczy
- a dlaczego nie powiedziałeś mi o tym? - popatrzył na mnie potem chyba chciał coś powiedzieć. W rezultacie spóścił wzrok
- bo się bałem jak zareagujesz... - mruknoł cicho chyba nie chcąc bym usłyszał
- mam jeszcze jedno pytanie... Dlaczego twoje oczy były czerwone? - złapałem go lekko za podbródek by przyjżeć się jego oczom przez co na jego policzki wstąpił lekki rumieniec po czym strącił moją rękę i odwrócił się
- to jeden z efektów głodu...
- możesz sam zmienić ich kolor?
- teoretycznie tak... Ale nie mam na to ochoty - próbował wstać jednak ja go złapałem za rękę i pociągnołem z powrotem na kanapę tak że teraz nad nim zawisłem. Mogłem bez problemu powiedzieć że coś przedemną ukrywał - C-CO TY ODWALASZ?! - krzyknoł ponownie robiąc się czerwony
- możesz mi powiedzieć Chuuya... Wiem że coś przede mną ukrywasz...
- ... - popatrzył na mnie chcąc już zparzeczyć ale widząc moją zdeterminowaną minę westchnoł zrezygnowany - z tego co zauważyłem zmieniają kolor przed tym jak chcę się napić od kogoś... To samo dzieje się z kłami...
- czyli żeby znowu je zobaczyć musiał bym poczekać lub zmusić cie byś wyssał od kogoś krew?
- teoretycznie tak... A po co ci to że je ponownie zobaczysz?
- bo ładnie wyglądałeś~ - ryży ponownie się zarumienił przez co moje serce mocniej zabiło bo teraz byłem pewien że rumieniec był spowodowany przez moje słowa
- zamknij się - mruknoł odwracając głowę
- hej Chuuya...
- hm? - spojżał na mnie kątem oka
- wiesz że możesz się napić mojej krwi kiedy chcesz...
- podobno nie lubisz bólu...
- dla kogoś tak pięknego jak ty warto pocierpieć~ - i ponownie jego twarz przyozdobił soczysty rumieniec
- Z-ZAMKNIJ SIĘ IDIOTO - zaśmiałem się na jego reakcję i usiadłem normalnie
- ne Chuuya?
- czego znowu?! - warknął siadając normalnie
- no weź, po co odrazu ta agresja?
- po to żeby głupi się pytał... - odparł naburmuszony
- no weź... - udałem urażonego ale po chwili postanowiłem wrócić do tematu który mi się nasówał na myśl od jakiegoś czasu - ej bo jak kogoś ugryziesz to ta osoba może stać się wampirem?
- hm? E... Nie wiem... Większość moich ofiar ro byli albo martwi albo poprostu wysysałem całkowicie krew... Nigdy to nie było na zasadzie że zostawiam taką osobę przy życiu...
- czyli mogło by tak być że zmienisz kogoś w wampira?
- myślę że to jest raczej związane z Arahabakim...
- w sumie to mam jeszcze pare pytań... Jesteś nieśmiertelny?
- czy to co sie dzieje podczas korupcji wygląda ci na nieśmiertelność?
- no nie... Dlaczego nie jesteś blady?
- to jeden z kolejnych wymysłów ludzi... W sumie to cała idea wampira jest wymyślona przez ludzi...
- co masz na myśli? - niebieskooki podciągnoł kolana pod brodę
- bardziej bym określił się jak krwiorzerczą bestię... Tak naprawdę ograniczam się do krwi by zachować resztki człowieczeństwa...
- to znaczy?
- to znaczy że normalnie gdybym był całkowicie na głodzie to mógłbym rozszarpać człowieka jak dzika bestia... - powiedział to szeptem a w jego oczach pojawiły się łzy. Ponownie niewiele myśląc przytuliłem go a on zaczął płakać. Przez chwilę tak siedzieliśmy. Chuuya płakał a ja głaskałem go po głowie by go uspokoić.
- to się kiedyś stało prawda? - on tylko zdołał pokiwać głową. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę aż starszy się odsunął i wytarł łzy.
- raz gdy byłem jeszcze młodszy i żyłem na ulicy... Nie byłem w stanie zorganizować niczego by zaspokoić głód. W końcu trafiłem na jakiegoś dzieciaka który był na skraju wycieńczenia... Nie panowałem nad swoim głodem... Potem chyba wpadłem w trans tak jak przy korupcji... Gdy się obudziłem ten dzieciak był martwy... Rozszarpany jakby zaatakowało go dzikie zwierze... A ja byłem cały w jego krwi... - znowu zaczoł płakać więc go ponownie przytuliłem. - nie chcę znowu do tego dopuścić...
- cii - otarłem jego łzy i pocałowałem w czoło. Potem zacząłem się lekko kołysać by go uspokoić. Gdy poczułem że jego oddech się uspokoił spojżałem na niego i stwierdziłem że rudowłosy zasnął. Uśmiechnąłem się widząc jego w miare spokojną twarz. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do jego sypialni. Położyłem go na łóżku i przykryłem a potem poszedłem do salonu i sprzątnąłem kieliszki i "wino" które tam zostały. Potem wróciłem do jego pokoju i usiadłem koło mojego rudego mafiozy. Głaskałem go po głowie jeszcze jakiś czas a potem sam się położyłem koło niego otulając go ramionami by nic mu się nie stało i tak zasnąłem.

*skip do rana*
*pov. Chuuya*

Obudziłem się próbując sobie przypomnieć co się stało. Głowa mnie bolała ale nie piłem tego byłem pewny. Gdy już w miare sobie przypomniałem co się wczoraj stało zacząłem się zastanawiać jakim cudem znalazłem się w łóżku. Gdy się całkowicie obudziłem poczułem ścisk w okolicach brzucha. Popatrzyłem tam i zobaczyłem obandażowaną rękę. Obróciłem się i zobaczyłem tego obandażowanego idiotę śpiącego sobie jak gdyby nigdy nic. Przyjżałem mu się uważnie. Wyglądał tak spokojnie że nie miałbym serca go budzić. Co za tym idzie nie mogłem wstać bo skubany miał solidny uścisk. Więc zrobiłem jedyne co mogłem czyli przytuliłem się do niego. Dosłownie po chwili poczułem na swojej głowie jego dłoń. Udawał że śpi. Moja twarz zrobiła się czerwona gdy popatrzyłem na jego teraz uśmiechniętą mordę
- N-NIE ŚPISZ?! - w odpowiedzi uzyskałem śmiech
- nie śpię już od dawna... jak się czujesz?
- he? A jak mam się niby czuć?
- oj no weź, nie bądź taki
- głowa mnie boli...
- nie dziwię się... nie widziałem cie jeszcze tyle płaczącego... dlaczego tłumisz w sobie te emocje? - pogłaskał mnie po głowie a ja bezmyślnie wtuliłem się w jego rękę. Zamknąłem oczy i tak leżeliśmy w ciszy aż brzuch tego idioty postanowił o sobie dać znać
- zrobię coś do jedzenia - powiedziałem i próbowałem wstać ale on mnie nie puścił
- nieee ~ chibi zostań jeszcze troche ~
- HĘ?! JA CI ZARAZ DAM CHIBI! - walnąłem go w głowę na co on zaczął  się śmiać
- no weź ~
- puść mnie Dazai! - ponownie próbowałem się wyrwać bezskutecznie. Kolejny raz walnąłem go w łeb a potem w ramie. On tylko ponownie się zaśmiał i usiadł razem ze mną
- no dobra... chodźmy coś zjeść - wreszcie postanowił mnie puścić. Wstaliśmy i poszliśmy do kuchni gdzie ja zacząłem robić coś do jedzenia a Dazai mi pomagał czyli kręcił się i mi przeszkadzał
- ne Chuuya?
- co?
- to że jesteś wampirem to znaczy że nie musisz jeść?
- nie... krew jest po to by zaspokoić głód besti... ale żeby przeżyć muszę normalnie się odżywiać... - jako że było już dość późno postanowiliśmy zrobić coś w stylu omletów na słono (bo ja nie wiem co mogli by innego wymyślić) więc ja robiłem ciasto a Dazai kroił pomidory, ser i szynkę. Gdy już miałem wylewać ciasto na patelnię Dazai musiał się zaciąć nożem. Złapałem rękę którą zranił i pociągnąłem pod kran a później opatrzyłem. Kiedy skończyłem Dazai złapał mnie za podbródek i zmusił do patrzenia w oczy
- znowu masz czerwone oczy...
- zrobiłeś to specjalnie prawda? - fuknąłem widząc ten jego denerwujący uśmiech
- może tak ~ tak jak mówiłem wczoraj możesz się napić... teraz nie musisz wykradać mojej krwi
- jesteś tego pewien?
- nawet jeśli to taka śmierć mi odpowiada~ - popatrzyłem na niego a w tym czasie on odwiązywał bandaże ze swojej szyji. Pochylił się lekko a ja niepewnie ugryzłem go i zacząłem wysysać krew. Po chwili przestałem i odsunąłem się wycierając usta ze ściekającej krwi. Chwilę po tym złapałem bandaże które Dazai zdjął i obwiązałem je ponownie wokój jego szyji.
- zadowolony? - zamiast odpowiedzi moje usta zostały złączone z tymi jego w krótkim pocałunku którego totalnie się nie spodziewałem. Gdy on się odsunął i wrócił do ktojenia składników do naszego późnego śniadania ja stałem nie dokońca wiedząc co się właśnie stało. Gdy to do mnie dotarło moja twarz stała się potwornie gorąca. Powoli wróciłem do wcześniej wykonywanej czynności unikając wzrokiem Dazaia. Gdy jedzenie było gotowe usiedliśmy przy stole i zjedliśmy w ciszy.
- Chuuya? - podszedł do mnie i stanął w niewielkiej odległości ode mnie
- hm? - postanowiłem w końcu na niego spojżeć
- kocham cie~ - pochylił się i pocałował mnie w czoło. Skończyło się to tym że ponownie oberwał po głowie. Mimo tego że czuję coś do niego to nie znaczy że może robić co mu się żywnie podoba

*******************************
3035 słów

Propo tego że krew Dazaia hamuje głód na dłużej niż inne... Tu jest coś w stylu bratnich dusz i poprostu działanie krwi Dazaia jest że tak powiem magiczne xD nie wiem jak to wytłumaczyć...
Jest to kolejny one shot z seri zaczełam w wakacje i kończę po dwóch miesiącach
Mam nadzieję że jest ok i że się podobało

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro