18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przetrwałem odwyk. Cholerne cztery tygodnie bez dragów i kontaktu z ludźmi. Nie chciałem spotkań z rodziną, mimo że Vienna chciała przyjechać. Rozmawialiśmy tylko raz przez telefon. Przecież i tak była na bieżąco z moimi postępami. Lekarze ją informowali. Najgorsze były pierwsze dni. Nie poznawałem siebie. Wdałem się nawet w bójkę z jednym z ochroniarzy. Miałem nadzieje, że wywalą mnie z ośrodka. Wtedy na pewno poszedłbym się naćpać do Waltera. Niestety nikt mnie nie wywalił i zdychałem, aż w nocy dostałem jakieś leki na uspokojenie. Później było lepiej. Nawet terapia okazała się znośna. Powinienem być z siebie dumny. Jednak nie czułem nic. Przez całe dwa tygodnie myślałem tylko o Lolicie. Na niczym innym nie mogłem się skupić. Powinienem dowiedzieć się, gdzie ją pochowano. Co na to jej rodzice? Nawet nie znałem tych ludzi. Dziewczyna o tym nie rozmawiała. Jednak nie chciałem gadać z Walterem o tym, co się stało. Nienawidziłem go. Dostarczał dziewczynie dragi. Chociaż nie on jeden. Zdobyłaby je wszędzie. Najbardziej wkurwiło mnie jego zachowanie tamtego cholernego dnia. Myślał tylko o sobie. Nie chciał mieć problemów. Najlepiej było pozbyć się ciała i udawać, że Lolita nigdy nie istniała. Czy po raz pierwszy ktoś stracił życie u niego na imprezie? Wcześniej w ogóle się nad tym nie zastanawiałem.

Pod ośrodek podjechała Vienna. Oczywiście moim samochodem. Zmarszczyłem brwi, gdy zobaczyłem swojego Dodge Charger w paskudnym rażącym fioletowym kolorze, z którego uśmiechała się siostra. Chyba chciała mi zrobić na złość, bo sam nie mogłem go prowadzić, a ona na co dzień jeździła swoim volkswagenem. Wcale mnie nie dziwiło, że po mnie przyjechała. Doskonale wiedziała, kiedy miałem wyjść z ośrodka. Pewnie myślała, że pojadę stąd prosto na imprezę. Szczerze mówiąc, nie miałem ochoty. Nie dzisiaj. Musiałem odpocząć. Pierwsze dnie w ośrodku były koszmarne. Wątpiłem, że przetrwam. Odstawienie narkotyków okazało się trudniejsze, niż myślałem. Kiedyś wydawało mi się, że mogłem z nich rezygnować, kiedy zechcę. Nigdy nie chciałem tutaj wracać. Chociaż nie byłem pewien, czy wytrwam bez imprez. Wcale nie musiałem brać, żeby dobrze się bawić. Poza tym nadal mogłem pić alkohol. Z tym jeszcze nie miałem problemu. Wolałem nie wspominać siostrze o tym, że nie zrezygnuję z alkoholu i towarzystwa. Przecież w Miami nie miałem żadnych znajomych poza ćpunami. Mogłem trzymać się z Johnsonem i Ellie oraz liczyć, że dołączy do nas Poppy. Rudowłosa nie musiała z niczego rezygnować, a ja nie miałem prawa jej zabronić imprezować. Chociaż miałem nadzieję, że nie ćpała.

– Boisz się, że zwieję? - Spojrzałem na siostrę, kładąc dłoń na masce Dodge.

Szkoda, że nie mogłem go prowadzić. Zastanawiałem się, czy kiedyś jeszcze siądę za kierownicę jakiegokolwiek auta. Powinienem się cieszyć, że Vienna się mną zainteresowała. Wcale nie musiała przyjechać. Miała swoje obowiązki w firmie. Wolałbym, żeby nie zaniedbywała pracy. Jednak gdyby nie ona, stoczyłbym się. Upadłbym na dno i nie wiedział do kogo wyciągnąć rękę. Nikogo nie chciałem o nic prosić. Nikt z moich znajomych nie był w stanie mi pomóc. Chociaż w ogóle nie oczekiwałem żadnej pomocy. Niby po co, skoro uważałem, że nie miałem żadnego problemu. Lubiłem swoje życie w amoku narkotykowym. Nie wiedziałem, jak przetrwam codzienność bez dragów, ale miałem jeszcze alkohol. Dzisiaj jednak potrzebowałem odpoczynku. W ośrodku nawet nie mogłem się wyspać. Mieliśmy zorganizowaną każdą godzinę. Nie chciałem się z nikim zaprzyjaźniać. Zrobiłem aferę piętnastolatce, która wyzwała mnie od egoistycznego ćpuna, bo uprzedziłem ją, jak skończy. Wkurwiłem się, gdy zaczęła opowiadać swoją historię. Zapomniałem tylko, że nie była Lolitą. Zostałem wtedy wywalony z sali, gdzie odbywało się spotkanie. Musiałem gadać z psychologiem o swoim zachowaniu. Oczywiście nie przeprosiłem tamtej dziewczyny.

– Tak. Wsiadaj. Rodzice czekają.

Co? Chyba sobie żartowała. Nie miałem ochoty na rozmowę z nimi. Przecież nie przywitają mnie z otwartymi ramionami. Zaczną swoje pretensje. Pewnie wspomną o tym, że przynosiłem im wstyd, ale wcale nie chodziło o mnie. Wolałbym wrócić do swojego mieszkania i coś zmienić. Myślałem o tym dzisiaj od samego rana. Zacznę od wyrzucenia wszystkich rzeczy z pokoju. Nie byłem sentymentalny, więc chętnie pozbędę się nawet pamiątek, jeśli jakieś zalegały. Kupię nowe meble. Pomaluję ściany albo nakleję tapetę. Zajmę się czymś, żeby przestać myśleć o Lolicie. Musiałem coś robić inaczej zwariuję. Za dużo roztrząsałem spraw podczas odwyków. Mierzyłem się ze swoimi demonami, z rzeczami, o których nie zdawałem sobie sprawy. Jednak nie znalazłem konkretnego powodu, który zmusił mnie do ćpania. Zwyczajnie chodziło o zabawę. Czy ktoś złamał mi serce? Nie, zazwyczaj ja to robiłem. Chociaż miałem wyrzuty sumienia, że niektórym dziewczynom zmarnowałem życie. Chciałbym przeprosić.

– Musimy? - Zająłem miejsce pasażera.

Zamknąłem oczy i oparłem się wygodnie na siedzeniu. Dlaczego siostra uznała, że dobrym pomysłem będzie zabrać mnie do rodziców? Byłem przekonany, że żadne z nas nie miało ochoty na to spotkanie. Vienna mogła przede mną przyznać, że wolałaby być gdzie indziej. Zrozumiałbym ją jak nikt inny. Nie byłem rodzinny. Wolałem imprezy i samotność. Dwa przeciwne stany, które nawiedzały mnie dość często. Nikt z ludzi od Waltera nigdy nie wnikał, gdzie się podziewałem, gdy nie pojawiałem się na imprezach. Miałem spokój, kiedy potrzebowałem. Poza tym mogłem spędzać czas w piwnicy z Lolitą. To dlatego nikt nas tam nie szukał. Poza Walterem wątpiłem, żeby któryś z kumpli wiedział, że tam przebywaliśmy. Chodziło o prywatność. Mieliśmy jej zbyt wiele. Nie potrafiłem wymazać dziewczyny z pamięci ani pogodzić się z jej śmiercią. Nigdy nie byłem w stanie jej chronić. Miałbym mniejsze wyrzuty sumienia, gdyby zmarła w innym towarzystwie. Czy w ogóle wtedy dowiedziałbym się, że nie żyła? Uznałbym, że zniknęła i nie chciała mieć już ze mną nic wspólnego, a mimo wszystko ciągle bym na nią czekał. To chyba gorsze, bo przecież nie szukałbym Lolity po całych stanach. Nawet nie wiem, gdzie przebywała, gdy nie byliśmy razem.

– Niestety. - Wątpiłem, żeby była niezadowolona. – Radziłabym ci też zajrzeć do firmy.

O nie. Nie było mowy, żebym po spotkaniu z rodzicami pojechał do biura. Wizyta w ich domu była dla mnie wystarczająco męcząca, żeby jeszcze przeglądać dokumenty. Vienna próbowała za bardzo zająć mój dzień, ale nie musiała się martwić. Nie miałem ochoty ani siły na żadne wyjście na imprezę. Zamierzałem odpuścić. Przynajmniej na jakiś czas. Poza tym pragnąłem wykąpać się we własnej łazience, gdzie zawsze czułem się komfortowo. Marzyłem o tym przez cztery tygodnie. Nie zapomniałem również o niewygodnym łóżku, na którym musiałem spać. Jakby w ośrodku uznali, że narkomani nie zasłużyli na żadne luksusy. Dobrze, że z nikim nie dzieliłem pokoju. Jednak mogło chodzić o to, żebyśmy się nie buntowali. Były momenty, kiedy byłem rozbawiony sytuacjami na odwyku. Dwie ostatnie noce nawet położyłem się na podłodze, bo uznałem, że będzie mi tam lepiej. Nie było, ale uznałem, że drugą noc wolałem nie wracać do łóżka. Z samego rana byłem już spakowany i gotowy do opuszczenia ośrodka.

– Na pewno nie dzisiaj. - Ponownie przymknąłem powieki i udawałem, że już nic nie słyszałem.

Resztę drogi przemierzyliśmy w ciszy. Cieszyłem się, że Vienna nie namawiała mnie do rozmowy, na którą nie miałem ochoty. Zapewne chciała dowiedzieć się, jak było w ośrodku, ale nie chciałem o tym gadać. Wolałem zapomnieć, że w ogóle tam byłem. Jednak będzie ciężko, bo musiałem zrealizować plan po wyjściu. Dostałem listę. Musiałem pojawić się również dwa razy w miesiącu na spotkaniach ze swoim opiekunem. Nieco lepsze to niż jakaś grupa wsparcia, ale niezbyt byłem zadowolony. Przygotowywałem się mentalnie na spotkanie z rodzicami. Ile musiałem poświęcić im czasu? Oby szybko sobie odpuścili. Może wystarczyła kłótnia. Chętnie ich do tego sprowokuję. Nie chciałem z nimi gadać o firmie. Nie dziś. Wystarczyłoby, gdyby nie wciągnęli mnie do swojej rozmowy. Jednak zbyt dobrze znałem naszych rodziców. Będą gadać i liczyć, że odpowiem na ich pytania albo zacznę zachwycać się kolejnymi zdjęciami z wakacji, na które pojechali. Nie zapytałem siostry o wyjazd rodziców. Chyba nie chciałem wiedzieć, że mogli zmienić swoje plany przez mój pobyt w ośrodku odwykowym.

Zawahałem się przez chwilę przed wejściem do domu. Nigdy nie mogłem powiedzieć, że to moje miejsce. Nie mieszkałem tutaj nawet przez chwilę. Moim domem był ten w Arizonie, który sprzedaliśmy w dzień wyprowadzki. Jak wspomniałem wcześniej, nie byłem sentymentalny. Nie żałowałem. Miami było jedynym miejsce, gdzie czułem się dobrze. Szedłem do salonu za Vienną. Przywitała się z rodzicami, gdy ja zająłem miejsce w fotelu. Wolałem się nie odzywać. Rodzice nawet mnie o to nie upomnieli. Byli w świetnych humorach. Wiedziałem dlaczego. Matka pierdoliła coś o wakacjach od momentu, gdy nas zauważyła. Potrzebowała publiki. Jakby w ogóle interesowało mnie, gdzie się wybierała. Nie miałem ochoty jej słuchać. Chciałem spać. W ogóle nie przejęła się moim powrotem. Czemu mnie to dziwiło? Przecież wiedziała, gdzie byłem przez ostatnie cztery tygodnie. Siostra nie ukrywałaby przed rodzicami mojego pobytu na odwyku narkotykowym.

– Udało mu się – odezwała się w końcu Vienna.

Chociaż nie wiedziałem, po co. Wcale nie przeszkadzało mi, że nikt nie zawracał sobie mną głowy. Mogła pozwolić matce trajkotać dalej. Przynajmniej nie wkurzała się, że ją ignorowałem i nie wciągała mnie w rozmowę. Tylko ojciec mi się przyglądał. Jednak nic nie mówił. Może nie wiedział, czy powinien się odezwać. Liczyłem, że za godzinę wrócę do siebie i odpocznę. Nie byłem w stanie poświęcić rodzicom więcej czasu. Chyba to zrozumieją. Spędziłem zbyt dużo czasu poza domem. Swoim mieszkaniem. Potrzebowałem spokoju. Starałem się siedzieć cicho i udawać, że nikogo obok mnie nie było. Łatwiej byłoby, gdybym się znieczulił. Barek ojca był dobrze zaopatrzony. Zerknąłem w tamtą stronę. Wystarczyło tylko tam wstać i nalać sobie whiskey. Może tata zrobiłby to samo i uciszyłby Vienne, która próbowałaby mnie powstrzymać. Chociaż dragi byłby lepsze. Zadziałałyby szybciej. Nadal myślałem o narkotykach. To nie minie. Potrzeba było więcej czasu. Czasami mogłem zwątpić i ruszyć do Waltera po zaopatrzenie. Czy będzie wtedy przy mnie Vienna, żeby mnie powstrzymać? Czy w takim momencie powinienem dzwonić do swojego opiekuna? Obawiałem się, że gdy zechcę sięgnąć po narkotyki, nikt mnie nie powstrzyma.

– I co? Mamy mu gratulować? - Ojciec spojrzał na nią oburzony, że śmiała przerwać gadanie jego żony.

Wkurzył mnie. Nie chodziło o to, że mnie lekceważył, ale o to, jak traktował Vienne. Była jego córką! Nie miał prawa się na niej wyżywać. Powinien okazać jej szacunek, chociażby za samo to, że zajmowała się firmą. Inaczej musiałby pracować w jakiejś beznadziejnej firmie i zarabiać na sukcesy innych. Matka wcale nie była lepsza. W ogóle nie zamierzała stanąć po stronie córki. Jasne, że ojciec nie musiał mi gratulować. Wcale tego nie potrzebowałem. Tak samo, jak nie potrzebowałem być tutaj. Nasze rodzinne spotkania męczyły mnie od zawsze. Po co matka z ojcem na siłę zmuszali nas do spędzania razem czasu, skoro nie przejmowali się naszym losem? Mogli organizować spotkania dla przyjaciół, o ile jakiś mieli i im chwalić się wszystkimi swoimi wycieczkami. Może byliby lepszą publiką. Czemu Vienna nie potrafiła zrozumieć, że nigdy nie będziemy idealną rodziną i czemu oczekiwała, że tacy będziemy? Nie zamierzałem brać udziału w tym cyrku. Wcale nie zależało mi na dobrych kontaktach z matką ani z ojcem. Nigdy o to nie dbałem. Właśnie dlatego nie zamieszkałem z nimi, mimo że w ich domu było wystarczająco miejsca dla mnie i siostry. Nie sądziłem, że kiedyś to przyznam, ale Vienna była o wiele lepszą współlokatorką niż rodzice.

– Tak.

Po co stawała w mojej obronie? Nie oczekiwałem tego. Zdanie ojca nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Nigdy nie traktowałem go jak autorytet. Wyszedłem bez słowa. To bez sensu. Rodzice byli zapatrzeni w siebie i nic do nich nie docierało. Chciałbym umieć, jak oni ignorować otoczenie. Wtedy nie przejąłbym się śmiercią Lolity i tym, ż Poppy mogła skończyć tak samo. Zbyt często o tym myślałem. Przejmowałem się dziewczyną. Nie wiedziałem, dlaczego jej los był dla mnie ważny. Może, dlatego że wprowadziłem ją do domu Waltera i czułem się odpowiedzialny. Przetarłem twarz dłonią. Nie chciałem myśleć o swojej przyjaciółce. Nie w tej chwili. Miałem inne zmartwienia na głowie, a ona była dużą dziewczynką i dawała sobie doskonale radę beze mnie. Zwłaszcza że nie przyszła sprawdzić, co się ze mną działo. Nie wiedziałem, czy dzwoniła. Nadal nie kupiłem nowego telefonu, ale Vienna na pewno wspomniałaby o wizycie Poppy.

Czekałem na siostrę w aucie. Sam nie mogłem kierować, czego akurat teraz bardzo żałowałem. Głównie dlatego, że dwa lata temu zabrali mi prawko za jazdę po pijaku. Kluczyki, alkohol i zwariowani znajomi to najgorsze połączenie. Miałem szczęście, że nie spowodowałem wypadku. Do tej pory nie odebrałem dokumentu, ale może to i lepiej. Przynajmniej nie popełniłem drugi raz tej samej głupoty, a ludzie na drogach byli bezpieczni. Nie chciałem powiększać statystyk wypadków po pijanemu. Przynajmniej jednego wariata na ulicach mniej. Poza tym Vienna zabrała mój samochód. Uznała, że przynajmniej nie wpadnę na głupi pomysł, żeby kierować bez prawka. Miała rację. Od tamtej pory nie wiedziałem swojego Dodge. Nie jeździła nim. Przynajmniej nie widziałem jej za kierownicą swojego samochodu. Dzisiaj był wyjątek. Nie wiedziałem, czemu to zrobiła. Podejrzewałem, że chciała zrobić mi na złość. Doskonale wiedziała, jak bardzo cieszyłem się, wybierając kolor swojego pierwszego auta. Chociaż mogłem być wtedy naćpany albo pijany. Na trzeźwo nie wybrałbym rażącego fioletu. Za bardzo wyróżniałem się na drogach i ryzykowałem częste kontrole policyjne.

– Nie tłumacz ich – powiedziałem, gdy Vienna zajęła miejsce kierowcy.

– Myślałam, że będzie inaczej.

Żartowała sobie. Doskonale znaliśmy swoich rodziców. Poza tym samo to, że siostra nie została dłużej, o czymś świadczyło. Czyżby pokłóciła się z ojcem? Vienna nie dawała się wyprowadzić z równowagi rodzicom. Zazwyczaj ze spokojem znosiła każdą ich uwagę, co mnie doprowadzało do szału. Odkąd otworzyliśmy firmę, nie interesowało ich nic poza zagranicznymi wyjazdami. Rozumiałem, że chcieli korzystać z tego, że w końcu mieli kasę na spełnienie swoich marzeń. Nie o to miałem do nich pretensje. Mogli jeździć, gdzie chcieli. Jednak zapominali, że firma to również obowiązki. Poza tym dorosłe dzieci czasami też mogły potrzebować ich pomocy. Wykazanie zainteresowania nami nie mogło być wielkim wyczynem. Jednak obawiałem się, że matka z ojcem odcinali się od nas. Chcieli, żebyśmy spędzali z nimi czas, gdy oni mieli na to ochotę. Nasze zdanie w ogóle się nie liczyła. Czemu Vienna ciągle starała się o zainteresowanie rodziców? Radziła sobie dobrze bez nich.

– Nigdy nie będzie.

Po powrocie do mieszkania od razu zasnąłem. Musiałem odespać ostatnie dnie. Czułem się zmęczony. Pobyt w ośrodku wcale nie był wczasami. Nienawidziłem, że obcy ludzie wypełniali każdą godzinę mojego dnia. Jedyny plus, że mniej miewałem koszmary. Oczywiście Lolita śniła mi się cały czas. Wątpiłem, żeby przestała mnie nawiedzać. Może to kara za to, że nie udzieliłem jej pomocy. Nie byłem w stanie tego naprawić. Jednak głównie była zadowolona i uśmiechnięta. Taką chciałem ją zapamiętać. W ośrodku dostawałem tabletki, gdy miałem problem z zaśnięciem. Były to ziołowe gówna. Niewiele pomagały, ale mogłem traktować je jako zamiennik dragów. Wmawiałem sobie, że były dobre i dawały haj. Bez sensu, bo nie czułem się po nich ani trochę lepiej. Może trochę wyciszony. Teraz musiałem sobie radzić bez tabletek. W mieszkaniu nie było nic. Vienna wyrzuciła nawet leki przeciwbólowe. Sprawdziłem. Przygotowała się na mój powrót. Zastanawiałem się, czy wyrzuciła również alkohol. Przecież nie doszliśmy do dyskusji o tym, że miałem z nim problem.

Następnego dnia za radą Vienny skontrolowałem papiery w firmie. I tak czekałem na meble, które mieli przewieźć dopiero wieczorem. Wybrałem większe łóżko, dwa fotele, nową szafę oraz biurko. Pomyślałem również o małej komodzie. Chociaż nie wiedziałem, po co mi biurko. Niewiele spędzałem czasu na jakiś papierkowych robotach, żebym go potrzebował. Kupiłem też telewizor, żebym nie musiał przesiadywać w salonie i unikać siostry. Uznałem, że z braku zajęcia zrobię remont w swoim pokoju. Na szczęście w dokumentacji firmy wszystko się zgadzało. Pracownicy dawali sobie radę. Zapewne Vienna dobrze ich pilnowała. Nadawała się do tego. Nie musiałem się o nic martwić. I ona też nie, ale nie poinformuję o niczym rodziców. Sami powinni sprawdzać dokumenty na bieżąco. Jeśli dowiedzą się, że ktoś robił to za nich, odpuszczą sobie na dobre. Nie mogłem do tego dopuścić.

– Wszystko jest ok – uspokoiłem siostrę – według mnie. Skonsultuj to z adwokatem.

Lepiej, jeśli jeszcze na to zerknie nasz prawnik. Zwróci uwagę na więcej szczegółów. W tym miesiącu będziemy musieli zapłacić więcej za jego usługi. Na szczęście był wart zainwestowania dodatkowych pieniędzy. Zwłaszcza że podpytywałem go, jak zmniejszyć udziały rodziców w firmie bez ich zgody. Gdybym im o tym powiedział, od razu by protestowali. Wykorzystam każdy możliwy sposób, żeby ratować przed nimi firmę. Lepiej, żeby nie dawali mi powodów do odcięcia ich od naszego biznesu. Mogłem zaufać adwokatowi. Był lojalny wobec mnie, bo wiedział, że mógł robić ze mną interesy. Mimo swojej nieodpowiedzialności potrafiłem dopilnować w firmie wiele rzeczy. Musiałem, bo inaczej stracę wszystko. Odnosiłem wrażenie, że najbardziej tylko mi i Viennie zależało na naszym biznesie. Chociaż to rodzice czerpali z niego najwięcej korzyści. Wolałem o tym nie myśleć, bo tylko się wkurwiałem.

– Myślałam, że mi pomożesz. - Spojrzała na mnie.

– Zrobiłem to.

Czego jeszcze oczekiwała? Wbrew pozorom nie znałem się na wszystkim. Mogłem przejrzeć dokumenty i zlecić adwokatowi zrobienie tego dokładnie, żeby upewnić się, że nie mieliśmy kłopotów. On się wszystkim zajmie. Sam byłem w stanie sprawdzić tylko dokładność dokumentów i brak podpisów. Nic więcej nie wyłapałem. Przynajmniej sekretarka rodziców pilnowała wszystkich najważniejszych terminów i informowała mnie, gdy matka albo ojciec ich nie dotrzymywali. Nie powiedziała im o tym, bo jej się podobałem. To jedyny raz, kiedy wykorzystywałem naiwność dziewczyny i nie obiecywałem jej nic w zamian. Musiałem mieć, przecież czas na działanie. Rodzice w ogóle nie informowali mnie o swoich planach. Chociaż moja siostra była ze wszystkim na bieżąco. Głównie dlatego, że na co dzień przebywała w firmie. Miała oko na każdego pracownika. Od razu powiedziałaby mi, gdyby ktoś nadużył jej zaufanie.

– Co teraz zrobisz?

Zapomniałem, że Vienna nadal chciała mnie kontrolować. Nie odpuści, nawet gdy przekona się, że naprawdę nie sięgnę już nigdy po żadne narkotyki. Nie była naiwna. Wiedziała, że czterotygodniowy odwyk mnie nie uleczył na dobre. Jakże bym śmiał tak pomyśleć? Poza tym chyba podejrzewała, że wrócę do klubów. Miałem to w planach. Za jakiś czas. Jeszcze nie byłem gotowy. Musiałem zająć się Poppy. Chociaż jeszcze się z nią nie skontaktowałem. Napisałem do Ellie wiadomość z laptopa. Dowiedziałem, że Rudowłosej nic nie było i że nadal bawiła się świetnie. Na razie ta informacja musiała mi wystarczyć. Po wyjściu z biura zamierzałem kupić telefon. Musiałem mieć kontakt ze światem. Poza tym zastanawiałem się, czy Poppy próbowała się ze mną kontaktować. Miałem nadzieję, że tak. Zastanawiałem się, czy ktoś z moich znajomych wiedział już, co stało się z Lolitą.

– Wrócę do mieszkania. - Spojrzałem na zegarek. – Mam coś do zrobienia.

– Spieszysz się. - Zmarszczyła brwi.

Nie ufała mi. Rozumiałem to. Jednak nie zamierzałem jej uspokoić. Trochę bawiło mnie, że będzie zastanawiać się, czy wyszedłem na imprezę. Nie potrafiłem się zmienić z dnia na dzień. Vienna, przecież była przyzwyczajona do mojego zachowania. Po powrocie do mieszkania przekona się, co robiłem przez cały dzień. Może wtedy trochę mi odpuści. Chociaż nie powinienem na to liczyć. Nadal byłem ćpunem, który w każdej chwili mógł wrócić do nałogu. Na odwyku usłyszałem, że ćpun i alkoholik nigdy nie zostaną wyleczeni. Uzależnienie to choroba, na którą nie było lekarstwa. Jedyne, co było w stanie nas uleczyć to silna wolna. Chociaż nie można było przewidzieć długotrwałego efektu. Głównie przez wydarzenia w naszym życiu, które powodowały stres. To one pchały nas w używki. Mimo że cały czas upierałem się, że w moim przypadku było inaczej. Żadne traumatyczne wydarzenie ani stres nie pchnęły mnie w narkotyki. Może ciekawość.

– Tak.

– Carter. - Złapała mnie za ramię.

– Nie martw się.

Nie mogłem z nią zostać. Co niby miałem robić w firmie do czasu, aż skończy pracę? Przed cztery tygodnie byłem ciągle kontrolowany. Czułem się jak w więzieniu. Potrzebowałem pobyć sam. We własnej przestrzeni. Nawet godzina samotności była dla mnie bardzo ważna. Nie potrafiłem jednak jej tego wytłumaczyć. Jutro może porozmawiam z siostrą i opowiem jej o odwyku. Jeśli w ogóle będzie chciała tego słuchać. Może interesowało ją tylko to, że odbyłem odwyk. Jednak wtedy by mi w końcu odpuściła, a nie zrobiła tego. Nadal była czujna.

– Nie chcę nawalić kolejny raz. - Patrzyła mi w oczy.

Zabolało, że mimo wszystko obwiniała się o mój upadek. Żałowałem, że powiedziałem cokolwiek, co sprawiło, że uznała, że to przez nią miałem problem. Użyłem okropnych słów. Moje uzależnienie nie miało nic wspólnego z Vienną. Naprawdę. Moja siostra zrobiła dla mnie wiele dobrego. Niestety nie umiałem jej podziękować. Może kiedyś powiem Viennie wszystko, co czułem i że bardzo doceniałem to, że cały czas była przy mnie. Tylko czy moje słowa będą miały jakiekolwiek znaczenie? Nigdy nie byłem szczery z siostrą. Idealnym rodzeństwem nikt by nas nie nazwał. Jednak ona była jedyną osobą z naszej rodziny, z którą chciałbym poprawić kontakt. Może kiedyś mi się to uda.

– Nie ty nawaliłaś. - Objąłem ją ramieniem. – Nic złego się nie stanie, Vienna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro