1. Pijany czy może zaczął ćpać ?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słysząc za sobą szuranie krzeseł, ruszyłem na korytarz. Wiedziałem że została jeszcze tylko ostatnia lekcja i postanowiłem nie szukać już blondyna Luka i farbowanego na brąz wraz z blondem Erika. Śmieszyła mnie zawsze jego czupryna, bo wyglądał przekomicznie, choć on sam dobrze o tym widział. 

Wraz z nachodzącą chęć na moje kochane papieroski, zacząłem iść w stronę tak zwanego boiska, choć to wcale nie wyglądało jak boisko, ale mniejsza z tym. Już w połowie drogi sięgałem do mojej czarnej zapinanej bluzy, aby wyciągnąć szluga, ale jak zawsze ktoś musiał mi przerwać - irytujące.

- James - usłyszałem za sobą - choć do mojego gabinetu.

- Nic nie zrobiłem! - prawie krzyknąłem. Jakie to wszystko irytujące! nawet nie można zapalić. Przewróciłem oczami, widząc wzrok profesora Philipsa.

- To zajmie tylko chwilkę - powiedział, gdy już zmierzaliśmy do jego gabinetu.

- Wolałbym żeby Pan mnie odesłał do pokoju - sarknąłem nie chcąc iść na lekcje matematyki.

- Z tego co wiem to masz lekcje - powiedział na co tylko wzruszyłem ramionami - zapraszam - otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił do środka. Wszedłem i od razu usiadłem.

- Nic nie zrobiłem - powtórzyłem i spojrzałem na mężczyznę.

- Ale ja nie mówię że coś zrobiłeś - zaczął siadając przy biurku. Tak dobrze znałem to pomieszczenie. Bywało się tu i tam, gdy się tu trafiło - Chodzi o twój pokój.

- Z tego co wiem to nie muszę go sprzątać - powiedziałem nie wiedząc o co chodzi - chyba Pan mnie tu nie wołał bo mam sprzątać!?- zapytałem oburzony i wkurzony.

- Nie, nie absolutnie - zaczął machać w geście obronnym - to twoja sprawa, ale chodzi o twojego współlokatora - Aha? pijany czy  może zaczął ćpać? 

- Emm? - spojrzałem na niego jak na debila - nie mam współlokatora - odparłem nie rozumiejąc człowieka przede mną.

- Ależ ja to doskonale wiem - powiedział kładąc ręce na stoliku przed nami i złączył dłonie - chodzi o twojego nowego współ...- stop!

- Nie chcę - odparłem od razu - Jakoś ciągle byłem sam i było dobrze - zacząłem.

- Nic na to nie poradzę. Tylko ty masz wolny pokój i teraz mam dla Ciebie propozycję, która jest nie do odrzucenia. Musisz coś wybrać - mówił.

- Po pierwsze nic nie muszę, a po drugie wolę spać na korytarzu niż z kimkolwiek - skrzyżowałem ręce i oparłem się o krzesło.

- Jak zawsze uparty - pokręcił z uśmiechem głową. Wkurzające - Wiesz dobrze jakie zasady tu panują - powiedział - musisz się przystosować. Jeszcze dwa lata i stąd wyjdziesz.

- Mhmm - mruknąłem tylko patrząc na niego wyczekująco. 

- Będziesz miał współlokatora na sto procent, więc się nie wywiniesz - zaczął mówić patrząc wprost na mnie - wiesz też że mamy nowego ucznia Michaela - oznajmił i nie widząc żadnej reakcji z mojej strony mówił dalej - albo on, albo Maksymilian.

- Jak miło - usiadłem wygodniej - daliście mi wybór - westchnąłem.

- No więc? - zapytał - jeśli chcesz to przemyśleć to przyjdź po lekcji.

- Maks - powiedziałem od razu - przecież on jest w pokoju z Sebastianem.

- Tak, ale dajemy Ci wybór. Jak wybierzesz Maksa to nowy idzie do Sebastiana - wyjaśnił - a jeśli Michaela to nic się nie zmienia.

- Ten nowy jest jakiś - zamilkłem w zamyśleniu - cichy? zawsze jak był nowy to się rzucał i w ogóle no i jeszcze przenieśli go z jedynki - czy ja powiedziałem to na głos? 

- Widzę że chyba wybierasz Michaela co? - zapytał  śmiejąc się lekko.

Jest cichy i nie będzie przeszkadzać - pomyślałem - Obojętnie mi - wzruszyłem ramionami, choć dobrze wiedziałem że jak Maks przyjdzie do mojego pokoju to się pozabijamy. Myślę że nie chciałby skończyć jak mój poprzedni kolega z pokoju - uśmiechnąłem się na tą myśl.

- Czyli Michael - powiedział i zaczął coś zapisywać w swoich papierach a ja już skierowałem się do wyjścia - lekcja już trwa dobre pięć minut. Możesz iść do pokoju uszykuj miejsce dla nowego - oznajmił a ja stanąłem i odwróciłem się w jego stronę.

- Mam jeszcze mu szykować? - zapytałem z kpiną - może jeszcze frytki do tego? - zirytowany powiedziałem.

- A i nie pal tyle - powiedział jakbym tego wcześniejszego nie mówił.

- Jeszcze jedno - powiedziałem odwracając się do mężczyzny - dlaczego nie powiedział Pan wcześniej? I skoro jeszcze nie ma pokoju to gdzie zostawił rzeczy? Zawsze byliśmy powiadamiani o nowych - zacząłem pytać z czystej ciekawości.

- To wyjątkowa sytuacja - oznajmił nawet na mnie nie patrząc.

- Najwygodniej - powiedziałem i szczerze sam nie wiem czego się po nim spodziewałem, że zapytałem. Jest to Philips i pracuje tu parę dobrych lat. Zawsze dotrzymuje tajemnic i wie tu wszystko o wszystkich, chyba że ktoś mu czegoś nie mówił tak jak ja. Skrótem mówiąc gościu jest psychologiem i zastępcą dyrka. 

Wyszedłem trzaskając lekko drzwiami. Fajne, spoko, zajebiście że mogę iść do pokoju. Jeden plus ale teraz nie dość że będę miał jakiegoś gościa w pokoju to jeszcze mam niby sprzątać? Co to, to nie! 

Na korytarzu było pusto. Nie zdziwiło mnie to, bo są lekcje. Szedłem powoli do mojego pałacu. No własnie... za godzinę nie będzie już tylko mój - westchnąłem idąc z rękoma w moich czarnych dżinsach. Na samą myśl o tym, że idę tam i będę musiał ogarnąć mój syf, odechciało mi się wszystkiego. Nawet palić już mi się nie chciało. Podążałem w stronę wyjścia ze "szkoły", aby przejść do budynku obok, gdzie był internat a wraz z nim mój pokój, gdy nagle znów tego dnia usłyszałem swoje imię.

- James - odwróciłem się przez ramię, tym samym napotykając brunetkę z mojej klasy. Z tego co pamiętam to Stella  - czemu nie jesteś na matmie? - zapytała na co wzruszyłem ramionami.

- Mógłbym zapytać Cię o to samo - odpowiedziałem i znów ruszyłem przed siebie.

- Byłam u Philipsa - powiedziała na co zmarszczyłem brwi, lecz tego nie widziała - ale nie o tym teraz - momentalnie była obok mnie - robimy dzisiaj imprezkę. Billi powiedział że zaprasza wszystkich i będzie zabaw... - przyłożyłem jej palec do ust.

- Za dużo mówisz - nadal nie zmieniałem pozycji - nie ładnie tak kłamać - powiedziałem po czym odwróciłem się z zamiarem odejścia.

- Mam nadzieje że wpadniesz! pokój 203! - powiedziała  po chwili ciszy i już jej nie było.

Stella jest to dziewczyna której nigdy nie zrozumiem i raczej nie chce rozumieć. Brunetka o zielonych oczach. Nie powiem, ładna jest, ale nie mój typ. Od niecałego roku przyczepiła się do mnie i lata i gada. Ostatnimi czasy nie widziałem jej, nie żebym narzekał, wręcz przeciwnie. Nareszcie mogłem od niej odpocząć, ale znów się zaczęło. Nigdy jej nie lubiłem i dawały jej co do tego pewność różne sytuacje, lecz jak to baba jak się uweźmie to nie odpuści. 

Przechodząc do Billa. Jest to chłopak, który zawsze robi imprezki. Sam osobiście byłem u niego z trzy razy i nie było źle, ale dziś nie mam ochoty nigdzie chodzić. Chcę odpocząć od wszystkich i wszystkiego, jednak moja głowa była zapełniona myślą "dlaczego Stella kłamała z tym że była u Philipsa? " ale szybko tą myśl odrzuciłem nie chcąc zaprzątać sobie głowy jakimiś bzdurami. 

Po chwili byłem już przy moim lokum, które znajdowało się na trzecim piętrze. Wyciągnąłem klucz z mojej bluzy po czym wsadziłem go do drzwi. Spojrzałem na napis na drzwiach "305" i wszedłem do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Gdy się wchodziło od razu w oczy wpadały dwa okna na przeciwko. Przy lewym rogu było moje jakże piękne łoże. Obok było biurko, z którego i tak mało co korzystałem. Przy obu oknach były wielkie parapety, które kochałem. Zawsze wieczorami się siada z książką w ręku, albo czasami bez i się siedzi w ciszy. Aż się rozmarzyłem. W prawym rogu także było łóżko, tylko że było bez pościeli i innych dupereli. Na całej podłodze, no dobra na 3/4 podłogi znajdował się wielki szary dywan, który był miękki, czego skutkiem było że praktycznie zawsze chodzę tu na boso. Oczywiście na suficie żyrandol no i nie mogło zabraknąć wielkich dwóch szaf. Każda była obok łóżka. Pokój był tak jakby podzielony na dwie części, więc jak nie będzie wchodził na moją część to każdy będzie zadowolony. Na środku jakiś stolik z kanapą i inne rzeczy, w które jest ozdobiony każdy zwykły pokój dla nastolatków.

Podszedłem do łóżka. Usiadłem i oparłem się z tyłu o ścianę. Westchnąłem na samą myśl, że zaraz muszę ruszyć dupsko i ogarnąć ten syf bo mianowicie na dywanie leżą moje ciuchy. Na łóżku nowego moje torby na trening i inne. Nie wspominając już o łazience. Na samą myśl zerwałem się z łóżka i ruszyłem do pomieszczenia, które jak się wchodziło do pokoju, było po lewej stronie. Może z trzy metry od mojego łóżka i zaraz obok szafy. Najgorsze jest to że ściany od łazienki do pokoju są cienkie, czego skutkiem jest, że jak leżę to wszystko słyszę. Skąd wiem ? Miałem już jednego współlokatora i nie skończyło to się dla niego dobrze. Oczywiście dostałem ujemne punkty za pobicie, ale to szczegół. Chociaż ujemne punkty a nie koza czy przeniesienie do Szóstki. 

Otworzyłem drzwi łazienki i zamarłem. Na koszu leżał stos mojej bielizny, na toalecie mokre ręczniki a zlew zamienił się miejscami z koszem na śmieci. Dopiero teraz zauważyłem w jakim stanie znajduje się moje lokum i do jakiego stanu je doprowadziłem. Nie czekając ani chwili dłużej zacząłem sprzątać. Podszedłem do kosza, który był po prawej stronie, obok zlewu. Wziąłem brudne ciuchy i wrzuciłem do środka pralki, która natomiast była za mną. Jak to coś się włączało ? - zapytałem samego siebie w myślach i nie chcąc tracić czasu zostawiłem je tak w środku. Następnie podszedłem do ubikacji i wziąłem mokre ręczniki. Powiesiłem je na grzejnik, który był ciepły. No i na końcu zlew. Po około piętnastu minutach uporałem się z tym czymś. Nie mogłem go domyć tym płynem. Westchnąłem i przetarłem czoło. 

- Męczące to - mruknąłem sam do siebie, po czym spłukałem jeszcze prysznic. Spojrzałem z rogu na łazienkę. Jak dla mnie jest ideolo. Uśmiechnąłem się do siebie z powodu mojego wyczynu. Ostatnio kiedy robiłem takie porządki to było....dawno. Zamknąłem za sobą drzwi od pomieszczenia i wszedłem do pokoju. Teraz czas na sypialnie - pomyślałem i pościeliłem jakoś swoje łóżko. Ściągnąłem swoje torby z łóżka mojego współlokatora i widząc na nim czystą, nieużywaną pościel, pościeliłem mu łóżko. Powinien być wdzięczny - pomyślałem i podchodząc do swojego łóżka wraz z torbami w ręku rzuciłem się na nie. Torby leżały na ziemi a ja na łóżku. Zostały jeszcze ciuchy na dywanie, ale już nie chciało mi się wstawać więc leżałem z głową w poduszce.

Nie minęło nawet pięć minut, a po pokoju rozniósł się dźwięk pukania do drzwi wejściowych. Nie chciało mi się wstać więc niech wejdzie sam, ale i tak ma plus za to że chociaż zapukał. Leżem już tak i czekałem. dwie minuty...trzy...pięć. Ugh ! dostanie w łeb pacan głupi - wstałem z łóżka już wkurzony i otworzyłem na oścież drzwi.

- Nie umiesz otworzyć?! - warknąłem w stronę..dziewczyny?

- Nie wiedziałam czy mogę, ale teraz będę już wchodzić - powiedziała i uśmiechnęła się.

- Myślałem, że to ktoś inny - nie będę obwijał w bawełnę - mam nowego do pokoju - wyjaśniłem widząc ciekawską minę brunetki.

- Aaaa z tym nowym? Jak on tam miał? - zamyśliła się a ja oparłem się za ten czas o próg ściany - Michael! - krzyknęła na co podskoczyłem.

- Nie krzycz tak - warknąłem - głowa mnie boli - skłamałem.

- Nic Ci nie jest ? - zapytała ale zgromiłem ją wzrokiem.

- Po co tu przyszłaś ? - zapytałem ziewając.

- Chciałam się upewnić czy będziesz u Billa - zaczęła - zaczyna się o 22.00 jak zawsze - powiedziała wniebowzięta na co przewróciłem oczami.

- Słuchaj mnie - stanąłem przed nią krzyżując ręce na piersi. Chociaż od niej jestem wyższy. Może o niecałe pięć centymetrów, ale jednak! - nie idę na żadną imprezę, bo nie mam ochoty - powiedziałem - dotarło czy przeliterować? - zapytałem i nie czekając na odpowiedź wszedłem do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Nie obchodziło mnie to że zatrzasnąłem jej drzwi przed nosem. Po drodze do łóżka wziąłem ciuchy z dywanu i wrzuciłem do szafy. W jednym momencie usłyszałem jak drzwi się otwierają.

- Czyli przeliterować - warknąłem po czym odwróciłem się w stronę osoby. Nie zobaczyłem jednak brunetki a bruneta o imieniu Michael.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro