1.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Miesiąc temu zakończyłam pracę w bibliotece szkolnej. Może i chciałabym zostać na stałe, ale nie dostałam takiej możliwości. Byłam tam tylko na zastępstwo. Pracowałam na pół etatu, żeby sobie dorobić. Oczywiście rodzice nie mieli problemu z płaceniem za studia, ale nie musieli mnie utrzymywać. W każde wakacje podejmowałam jakąś pracę. Trafiałam nawet prace biurowe na zastępstwo, gdzie mogłam nabrać doświadczenia, gdyby nie udało mi się pracować w zawodzie. Chyba świadomie szukałam wyjścia awaryjnego, żeby nie zostać prawnikiem.

Dwa dni temu odbyłam kolejną rozmowę kwalifikacyjną w tym miesiącu. Nie byłam przekonana do pracy w kancelarii, ale nie mogłam siedzieć ciągle na utrzymaniu rodziców. Miałam dwadzieścia cztery lata i czas najwyższy się wyprowadzić. Po ukończeniu szkoły średniej zdecydowałam się na studia prawnicze, które wybrali dla mnie rodzice. Do zostania prawnikiem pozostało mi podejście do egzaminu.

Stone&Law założyła Ashley Stone dziesięć lat temu wraz ze swoim przyjacielem. Udało im się rozkręcić biznes i po pięciu latach znaleźli się na liście dziesięciu najlepszych kancelarii adwokackich w Stanach. Teraz mieli trzy oddziały w Illinois. Nie ukrywałam, że praca tam była dla mnie prawie wymarzona. Chciałabym zostać prawnikiem, ale do tej pory nie miałam, gdzie nabyć doświadczenia. Ukończyłam studia, ale nie podjęłam pracy w wymarzonym zawodzie. Teraz będę tylko pracownikiem administracyjnym. No, przynajmniej na początku, dopóki nie pokażę, że potrafiłam coś więcej i nie ukończę egzaminu adwokackiego. Musiałam się wiele nauczyć, jeśli chciałam być dobra i zostać w tej pracy.

Za dziesięć minut powinnam wyjść z domu, bo spóźnię się na autobus. Jednak miałam szczęście, brat wczoraj wrócił z uczelni i zostanie na cały tydzień, więc odwiezie mnie do pracy. Jacob był młodszy ode mnie, ale zachowywał się, jakby był moim starszym bratem. Chyba zapomniał już, jak się nim zawsze opiekowałam. Wkurzało mnie to, ale ostatnio widywaliśmy się tylko w weekendy, więc jakoś wytrzymywałam jego złośliwości i nadopiekuńczość.

Rodzicom nie przeszkadzało moje towarzystwo i mogłabym się w ogóle nie wyprowadzać. Jednak czasami człowiek potrzebował swobody, wolności, którą w naszym domu często trudno uzyskać. Wiedziałam, że rodzice chcieli dobrze, ale nie zawsze się dogadywaliśmy i wykańczały mnie ciągłe kłótnie z samego rana, kiedy jeszcze nie kontaktowałam, co się wokół mnie działo. Nikt wtedy nie powinien się do mnie odzywać. Nie mogłam zostawić swoich rzeczy na chwilę, bo zaraz komuś przeszkadzały. Ciągłe pretensje, że czegoś akurat nie zrobiłam, też nie były miłe. Jednak mogłam polegać na mojej rodzinie, gdy potrzebowałam pomocy lub wsparcia. Jak do tej pory mnie nie zawiedli i miałam nadzieję, że to się nigdy nie stanie.

– Mamo, gdzie są moje czarne szpilki?! – krzyczałam ze swojego pokoju.

Cholera, szukałam ich od dwudziestu minut, a byłam pewna, że schowałam je gdzieś do szafy. Ostatnio je widziałam. Niestety w moim pokoju panował bałagan i ciężko tam cokolwiek znaleźć. W weekend posprzątam. W tygodniu nigdy mi się nie chciało albo nie miałam na to czasu. Rzucałam ubrania, gdzie popadnie, a później hurtem wrzucałam je do prania.

– Tutaj. - Podała mi buty. – Po każdej imprezie zostawiasz je, gdzie popadnie.

Ostatnia impreza, na jakiej byłam, to osiemnastka kuzynki. Jakieś trzy miesiące temu. Moi znajomi wyprowadzili się z Evanston zaraz po zakończeniu szkoły. Wyjechaliśmy do Chicago razem. Tyle że ja wolałam wrócić do rodzinnego miasta. Nie wiedziałam w sumie, co mnie tutaj trzymało, skoro w większym mieście miałam więcej perspektyw. Kiedyś powiedziałabym, że wróciłam dla chłopaka, ale okazał się dupkiem. Miałam nadzieję, że nie będziemy często widywać. Najlepiej, żebyśmy nie widywali się w ogóle. Do tej pory udało mi się go unikać i miałam nadzieję, że tak pozostanie, jak najdłużej.

– Dziękuję. - Uśmiechnęłam się.

– Nie za elegancko?

– Nie wiem, jaki obowiązuje Dress Code. - Wzruszyłam ramionami. – Dzisiaj podpatrzę.

Szczerze mówiąc, nie wiedziałam, jak powinnam się ubrać. Nie chcąc ryzykować nieodpowiednim strojem, założyłam białą koszulę, którą wciągnęłam w granatową spódnicę za kolano. Jeżeli okaże się zbyt oficjalnie, jutro założę jeansy.

Zima się kończyła i miałam nadzieję, że śnieg stopnieje za kilka dni. Miałam dość owijania się grubym szalikiem i zakładania czapek, od których elektryzowały się włosy. I miałam dość noszenia kozaków. Nie lubiłam ich, skracały moje i tak już krótkie nogi. Podziwiałam dziewczyny, które chadzały w cienkich, rozpiętych płaszczykach i szpileczkach. Ze mnie był straszny zmarzluch, żeby pozwolić sobie na taki ubiór zimą.

– Cieszę się, że cię przyjęli.

– A ja mam mieszane uczucia. - Włożyłam buty.

Do dziś nie wiedziałam, czy Stone&Law było miejscem, gdzie chciałam spędzić większość swojego czasu. Razem ze mną do pracy przyjęto jeszcze trzy osoby. Zostaliśmy przyjęci na okres próbny. Zapewne będziemy pracować w sekretariacie. Przynajmniej na początku. Pamiętałam, że Ashley na rozmowie kwalifikacyjnej mówiła, że potrzebowali pomocy i wysłała kilku pracowników do kancelarii w Chicago.

Rok temu byłam na praktykach u radcy prawnego, który specjalizował się w ubezpieczeniach społecznych. Facet był znudzony swoją pracą i niechętnie dzielił się ze mną swoją wiedzą. Szczerze mówiąc, nie nauczyłam się tam niczego pożytecznego. Byłam najmłodszym pracownikiem, ale czułam się dobrze między ludźmi w tamtejszym biurze. Starałam się, bo myślałam, że dostanę pracę. Jednak okazało się, że przed końcem moich praktyk zgłosił się brat sekretarki, który potrzebował pracy bardziej ode mnie. Akurat! Miałam nadzieję, że w Stone&Law uda mi się zagrzać miejsce na dłużej, a najlepiej na stałe. Jeśli nie, chyba znowu będę musiała wyjechać, żeby znaleźć pracę, która będzie mi odpowiadać.

– Zmykaj już, bo się spóźnisz i nie zrobisz dobrego pierwszego wrażenia.

Nie zależało mi na tym, ale powinnam już wyjść.

Jacob czekał na mnie przed domem. Mój brat do egzaminu na prawo jazdy podchodził osiem razy. Ja swój zdałam za drugim, ale to on był uznawany za lepszego kierowcę, dlatego jemu rodzice postanowili kupić samochód. Na swój będę musiała niestety zarobić sama. No, to oby nie wywalili mnie z pracy przed pierwszą wypłatą, bo nigdy nie kupię samochodu ani nie będzie mnie stać na własne mieszkanie. Czasami wolałabym nadal się uczyć i nie musieć przejmować się przyszłością. Nie rozumiałam, czemu tak bardzo pragnęłam być dorosła.

– Bujaj się, Emily! - Usłyszałam zniecierpliwiony głos brata.

– Idę! – krzyknęłam, wychodząc z domu.

Podobno to mi się śpieszyło. Zajrzałam jeszcze do torby, upewniając się, że zabrałam wszystko, czego potrzebowałam.

– Słyszałem, że pracuje tam wielu facetów. - Spojrzał na mnie, gdy zapinałam pas.

I co z tego? To chyba normalne, że faceci też pracowali. Mieliśmy równouprawnienie. Wiedziałam, że mój brat już wyrobił sobie zdanie na temat mojego miejsca pracy. Przecież zawsze wszystko wiedział lepiej ode mnie.

– To prawda.

– Kilku z nich jest zboczonych. - Odpalił samochód.

Już żałowałam, że nie zdecydowałam się jechać autobusem.

– A skąd ty to wiesz? - Odwróciłam się w jego stronę.

Jeszcze nie zdążyłam poznać ludzi, z którymi będę pracować, a mój brat miał do nich jakieś uprzedzenia. Pewnie znowu naczytał się głupot na forum, gdzie rozpisywali się frustraci, którzy nie dostali pracy w Stone&Law. Przeczytałam trochę o kancelarii przed rozmową kwalifikacyjną i zajrzałam również na stronę z opiniami o pracodawcy. Było ich wiele, a większość narzekała na dużo pracy, przerzucanie obowiązków z pracownika na pracownika i zostawanie po godzinach. Widziałam również wypowiedzi na temat pracowników, ale ich nie czytałam. Nie lubiłam wyrabiać sobie opinii o kimś, zanim go poznam, sugerując się zdaniem innych.

– Czytałem trochę o nich, w porównaniu do ciebie.

Miałam go za to pochwalić? Niech zajmie się sobą, dupek. A może powinnam wspomnieć mu o jego byłej dziewczynie, która chciała go wrobić w dzieciaka? Laska bzyknęła się z kimś na boku, zrobił jej dzieciaka i myślała, że mój brat będzie na niego płacił. Szkoda, że miała opinię kurwy i nikt jej nie uwierzył. Żal mi też mojego brata, że stracił dwa lata z nią, zanim przejrzał na oczy. No, ale za głupotę się płaci.

– Nie musisz się chwalić, że umiesz czytać. Może teraz jakaś literatura? Jacob, będę z nimi pracować. - Westchnęłam.

– Właśnie, dlatego cię ostrzegam. - Zerknął na mnie.

Byłam dorosła i powinnam mu przypomnieć, że byłam starsza. Albo powinnam zacząć wpieprzać się w jego życie. Ciekawe, czy byłoby mu miło?

– Aha, wiesz jeszcze coś więcej na temat mojej pracy?

– Dobra, już się zamykam – odpowiedział zrezygnowany.

– Świetnie – odburknęłam.

Przez resztę drogi nie odezwałam się do niego słowem. Nienawidziłam, gdy ktoś wtrącał się w moje życie i próbował mi mówić, co miałam robić albo jak się zachowywać, jakbym sama tego nie wiedziała.

Pod kancelarią wysiadłam, trzaskając drzwiami. Wkurzona, nie zauważyłam, że prawie wpadłam na jakiegoś faceta. Mignął mi przed oczami. Zauważyłam tylko, jak wbiegał do budynku. Może to któryś z pracowników, którego niedługo poznam. Czułam, że pierwszy dzień pracy nie będzie należał do udanych i mogłam za to podziękować mojemu kochanemu braciszkowi. Po wejściu do budynku zerknęłam jeszcze, czy odjechał.

Ashley przedstawiła mnie kilku pracownikom, którzy byli już w pracy i zaprowadziła do pokoju, który będę dzieliła z Alice, Louisą i Tomem. Będziemy obsługiwać sekretariat i pomagać pracownikom, do czasu, aż z Chicago nie wrócą nasze poprzedniczki. Później każdy z nas zostanie przydzielony do pracy, do której nada się najlepiej. Jeżeli sprawdzę się w sekretariacie, utknę tam na stałe, a tego bym nie chciała.

Zajęłam wolne miejsce przy oknie.

– Jestem Alice – przedstawiła się brunetka – a to Tom i Louisa.

– Cześć, Emily jestem. - Uśmiechnęłam się do nich.

O ile Alice wydawała mi się miła, nie mogłam powiedzieć tego o tamtej dwójce. Czułam, że oni zdążyli się ze sobą dogadać, zanim tutaj dotarłam i niechętnie wpuszczą mnie do swojego grona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro