26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Matt nadal się do mnie nie odzywał. To dziecinada. Pracowaliśmy ze sobą, więc nie było czasu na obrażanie się. Fortman chyba czekał, aż przyznam mu rację i powiem, że powinien rozwieść się z żoną. Nie zrobię tego. Nie pozwolę, żeby to małżeństwo rozpadło się przeze mnie.

Postanowiłam iść do niego po zebrany materiał do sprawy. Miałam nadzieję, że nie było u niego Amandy. Działa mi ostatnio na nerwy. Nie wiedziałam, czy kiedykolwiek się polubimy. Dziewczyna chyba wolała towarzystwo Roba. Wrócił miesiąc temu z kancelarii w Chicago. Nawet fajny z niego gość. Wolałam jego towarzystwo niż Johna.

– Potrzebuję akt do sprawy Marii Lancer. Sprawa sprzed roku. Znowu wniesiono akt oskarżenia.

– Ty? - Spojrzał na mnie zdziwiony.

Nie zamierzałam przyznać się przed nim, że sama się zgłosiłam do tej sprawy. Jednak na tę chwilę to był jedyny powód, żeby poprosić o pomoc akurat jego.

– Tak wyszło. - Wzruszyłam ramionami.

– Masz. - Podał mi akta, które akurat miał pod ręką.

I to wszystko. Skoro nadal nie miał ochoty ze mną rozmawiać, to ok. Nie będę się prosić o jego uwagę. Wyszłam, trzaskając drzwiami. Ten facet mnie wkurwiał i jeszcze musiałam zająć się tą głupią sprawą. To chyba mój najgorszy dzień w tym tygodniu, a mieliśmy dopiero wtorek. Może powinnam wziąć wolne?

Po pracy pojechałam prosto do swojego mieszkania. Nie zrobiłam zakupów, więc mogłam zapomnieć o obiedzie. Leżałam na kanapie, gapiąc się w sufit, dopóki ktoś nie zaczął pukać do drzwi. Pewnie rodzice postanowili złożyć mi wizytę. Ostatnio przestali dzwonić, bo ich nie upominałam, czas wrócić do starych zasad. Też potrzebowałam trochę spokoju.

Gdy otworzyłam drzwi, zdziwiłam się, widząc Matta u progu. Przyszedł do mojego mieszkania jak gdyby nigdy nic, po miesiącu unikania mnie. A jeszcze dziś w pracy nie chciał ze mną rozmawiać. Nie powinnam go wpuścić, ale byłam ciekawa, po co przyszedł.

– Co, jeśli nadal nie mam ochoty cię widzieć? – spytałam.

– Emily, o co ci chodzi? - Stanął przede mną.

Mnie? To ja się nie odzywałam przez miesiąc? Myślałam, że miał mnie dość. Próbowałam z nim rozmawiać, ale on robił sobie ze mnie żarty. Było mi przykro, że stałam się obiektem kpin w kancelarii. Oczywiście, to nie było nic złego. Koleżeńskie złośliwości, ale to Matt je zaczął.

– Mam dość chamskich żartów. Co między nami to ok, ale przez ciebie reszta podłapała.

Było tak od kilku dni. Wydawało się nawet zabawne, dopóki inni nie podłapali. Ich żarty były bardziej złośliwe niż Fortmana. Nie spodziewałam się takiej dziecinady po dorosłym facecie.

– Ale ty nie zostajesz im dłużna. Nie nagadują na ciebie. Nawet twierdzą, że to dobrze, że im odpyskowujesz.

Jeszcze tego brakowało, żebym zostawiła to bez odpowiedzi. Wtedy już w ogóle przestaliby mnie szanować.

– Przez ostatnie dni miałam wrażenie, że mną gardzisz, że zrobiłam coś źle. - Spojrzałam na niego. – A później przyszli nowi i nagle wszyscy gadali z nimi. Są dla ciebie lepsze. Rozmowy ze mną stały się koniecznością.

– Tak to odczułaś? - Patrzył na mnie.

Tak było.

– Tak to wyglądało.

– Przepraszam. - Podszedł do mnie.

– To trochę za mało. - Zarzuciłam mu ręce na szyję.

Za szybko odpuściłam. Musiałam być bardziej stanowcza, bo ten romans mnie zniszczy. Nie mogłam sobie pozwolić na taką porażkę.

– Co mam zrobić? - Uśmiechnął się.

– Przyszedłeś mnie bzyknąć, ale nie dziś. Minęło trochę czasu... Na przemyślenie tego.

– Rozmyśliłaś się? - Spojrzał mi w oczy.

Powinnam powiedzieć, że tak. Jednak to mijało się z prawdą. Nadal chciałam uprawiać z nim seks, ale nie powinno mieć to wpływu na jego małżeństwo.

– Nie, ale jeśli nie ja, to będzie inna, prawda? Na przykład Amanda?

– Przestań – oburzył się. – Nawet mi się nie podoba. Poza tym, o czym miałbym z nią rozmawiać? Mam już żonę, z którą nie rozmawiam.

– Właśnie.

Wracając do żony, powinien być teraz z nią.

– Emily, ona się nie liczy. Tak, jak chciałaś. Tylko ze względu na dzieci. - Objął mnie w talii.

Czyli się nie myliłam. Zostanie z żoną tylko po to, żeby nadal mnie bzykać. Wystarczający powód, żeby powiedzieć dość i zakończyć romans. Nie prowadził on do niczego dobrego poza seksem. Nasz seks był dobry, ale mogliśmy go mieć z kimś innym.

– Ty chciałeś.

– Ja chciałem rozwodu.

– Nie wpędzaj mnie w poczucie winy.

– Nie robię tego. - Pokręcił głową.

Próbował udowodnić mi, że był nieszczęśliwy w swoim małżeństwie. Jak miał spróbować je naprawić, skoro każdą wolną chwilę znowu będzie spędzać ze mną? Powinnam odesłać go do domu, ale brakowało mi go. Chciałam się nim nacieszyć, póki mogłam. Nie wiedziałam, ile jeszcze wytrzymam, zanim powiem mu, że zależało mi na nim. Musiałam to ukrywać, żeby nie zepsuć naszej przyjaźni.

Siedzieliśmy przytuleni do siebie na kanapie. Przez chwilę zapomniałam, że za kilka godzin znowu zostanę sama.

– I to ci wystarczy?

– Przytulanie się? - Spojrzał na mnie. – Tak. Z Tobą jest inaczej.

Inaczej? Co miał na myśli?

– Jak? - Zmarszczyłam brwi.

– Mogę powiedzieć ci wszystko. Nie obrażasz się. Jesteś, gdy chcę spędzać z tobą czas. Nie wiem. - Wzruszył ramionami. – Nie jestem najlepszy w takich gadkach.

Jak każdy facet, jakiego znałam. Od rozmów miało się przyjaciół, ale związek to nie tylko seks.

– Wolisz pieprzyć. - Zaśmiałam się.

Chciałam sprawdzić, ile wytrzyma bez seksu. To nie tak, że był niewyżyty. Zazwyczaj po prostu nie marnowaliśmy czasu na gadanie. Mieliśmy go za mało, ale teraz nie mógł liczyć na nic więcej poza rozmową.

– Ale jestem tu teraz z tobą. - Pocałował mnie w skroń. – I nie pieprzę – dodał rozbawiony.

– Bo tego nie chcę. - Spojrzałam na niego.

– Rozumiem.

Szanował moje zdanie zawsze. Nawet w kancelarii. Nie zdarzyło się jeszcze, żeby nie wziął pod uwagę tego, co miałam do powiedzenia. Nawet Ashley czasami ignorowała moje pomysły. Miałam wtedy wrażenie, że były beznadziejne. Matt nigdy nie dał mi tak o nich pomyśleć, gdy dzieliłam się nimi. Miałam czasami wrażenie, że z dogadywałam się z Fortmanem lepiej niż z Lou i Alice.

– Jesteś... Nieważne. - Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam całować. – Nie chodzi mi o seks.

– Będziemy się obściskiwać. - Położył dłonie na moich pośladkach i odwzajemnił mój pocałunek.

Jasne, już wiedziałam, że to skończy się seksem. Za późno. Już podjęłam decyzję, tylko on jeszcze o tym nie wiedział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro