67.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Facet przy garach i do tego zmywający naczynia. - Zaśmiałam się, podchodząc do niego. – Nita zasnęła.

Musiałam przeczytać jej jeszcze dwie bajki. Obawiałam się, że zasnę pierwsza, a nie mogłam zostawić swojego gościa samego.

– Ciężko było? - Spojrzał na mnie.

Jak zawsze. Do tej pory wychowywałam dziecko sama i dawałam sobie radę, ale już nie chciałam. Tym bardziej że Fortman zamierzał być obecny w życiu córki.

– Dziękuję. - Pocałowałam go.

Próbowałam w policzek, ale się odwrócił i trafiłam w usta. Nie dam mu odejść. Nie mogłam na to pozwolić. I zrobię wszystko, żeby znowu się we mnie zakochał. Żeby mi zaufał. Mogliśmy być szczęśliwi razem.

– Mamy cudowną córkę.

To prawda. Nita była kochana. Pewnie każda mama mówiła tak o swoim dziecku, ale miała do tego prawo. Nie wyobrażałam sobie już życia bez mojej córeczki.

– Kocham cię Matt. - Spojrzałam mu w oczy.

Nie spodziewał się tego. Ja też nie, ale nie mogłam dłużej udawać, że było inaczej. Zbyt długo pozwoliłam mu wierzyć, że nic do niego nie czułam. Sama przed sobą ukrywałam swoje uczucia tylko po to, żeby on mógł być szczęśliwy.

– Tak trudno było się do tego przyznać? - Objął mnie w talii i się uśmiechnął, a z moich oczy popłynęły pierwsze łzy. – Nie płacz.

Nic nie poradzę na to, że nie mogłam ich powstrzymać. Skrzywdziłam nie tylko siebie, ale Matta i nasze dziecko. Naprawię wszystko, tylko musiał mi na to pozwolić.

– Zmarnowałam dużo czasu. - Wytarłam łzy.

– Poradzimy sobie.

– Matt, przepraszam. - Wtuliłam się w niego, próbując się uspokoić.

– Wiesz, co jej powiedziałem? - Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. – Tak.

– Co tak? - Zmarszczyłam brwi, unosząc głowę, żeby na niego spojrzeć.

– Zadała mi pytanie, czy kocham jej mamusię. Nie mogłem odpowiedzieć inaczej.

– Bardzo mi ciebie brakowało. - Pocałowałam go.

Nie pozwolił, żebym przestała. Pogłębił pocałunek i przyciągnął mnie do siebie. Czułam się jak dawniej. Znowu mogłam być w jego ramionach i czuć jego usta na swoich. Może tym razem nam się uda. Chciałam spróbować. Przestać przejmować się co na nasz temat powiedzą inni. To moje życie i nikogo nie powinno interesować, z kim się zwiążę.

– Chciałabym... - Zerknęłam na niego niepewnie. – Może... Pomyślałam, że... Jeśli byś chciał... Chcę być z tobą.

– Emily – głaskał mnie po ramieniu – musimy ustalić pewne rzeczy. I nie chodzi o ciebie czy Nitę. Chłopcy nie wiedzą, że mają siostrę. Muszę porozmawiać z Sam i ustalić kontakty z dziećmi. Zależy mi na tobie, ale potrzebujemy czasu.

To oczywiste. Musiał wszystko przemyśleć i doskonale go rozumiałam. Poczekam. Skoro był w stanie mi wybaczyć, mogłam zaczekać. Bałam się trochę reakcji jego byłej żony. Nie chciałam, żeby przeze mnie utrudniała mu kontakty z synami. Na pewno się wścieknie, gdy dowie się, że Forman miał dziecko z inną.

– Rozumiem. - Pokiwałam głową.

Na razie wystarczyło, że Matt mnie nie odtrącił. Zresztą jakoś sobie poradzimy.

– Gdybyś nie uciekła, wszystko byłoby mniej skomplikowane i już dawno bylibyśmy razem. - Pocałował mnie.

Gdybym wtedy wiedziała, że ucieczka przyniesie więcej problemów... Podjęłam złą decyzję.

– Teraz już wiem, że skomplikowałam życie nie tylko sobie.

– Zrobiłabyś to drugi raz? - Przyjrzał mi się dokładnie.

Już nigdy bym mu nie uciekła. To było dziecinne. Problemy rozwiązywało się od razu, a nie pozwalało, żeby zawładnęły naszym życiem.

– Nie – odpowiedziałam szczerze.

– Nie zakochałabyś się we mnie? - Uśmiechnął się zadziornie.

Nie pomyślałam, że pytał o to. Nie żałowałam żadnej chwili spędzonej z nim.

– Nie. Matt, chodziło mi o...

– Wiem. - Zamknął mi usta pocałunkiem.

Objęłam go rękoma za szyję i nie przestawałam go całować. Brakowało mi tego. Chciałam się nim nacieszyć. Chwycił mnie za pośladki i posadził na blacie. Od razu objęłam go nogami w pasie. Poczułam jego usta na szyi i westchnęłam cicho. Pomogłam mu zdjąć podkoszulkę. Dotykałam jego umięśnionego brzucha. Musiał znajdować czas na ćwiczenie. Powoli odpinał guziki mojej koszuli. Żadnemu z nas się nie śpieszyło. Zbyt długo czekaliśmy, żeby móc się teraz sobą nacieszyć. Gdy zdjął ze mnie ubranie, przenieśliśmy się do sypialni. Opadłam na łóżko, ciągnąc za sobą Fortmana. Od razu przylgnął do mnie i zaczął całować. Miałam go tylko dla siebie tak, jak kiedyś. Tyle że tym razem mieliśmy dla siebie więcej czasu. Wiedziałam, że po seksie nie ucieknie, żeby wrócić do żony. Będziemy mogli poleżeć i udawać, że było dobrze. Chociaż przez chwilę.

– Emily? - Spojrzał na mnie. – Naprawdę tego chcesz?

–Tak. - Spojrzałam mu w oczy.

Nasza bielizna leżała na podłodze. Byłam pod nim naga. Czułam jego dłonie wędrujące po moim ciele i nie chciałam, że przerywał.

– To dobrze – uśmiechnął się – bo bardzo cię pragnę.

Wszedł we mnie delikatnie. Głaskałam go po głowie. Czułam, jak przyspieszał i starałam się dotrzymać mu kroku. Jego oddech łaskotał mnie w szyję. Z trudem powstrzymywałam jęki. Nie chciałam, żeby Nita się obudziła.

– Kocham cię – powiedział, z trudem łapiąc oddech. – Powiedz, że czujesz to samo.

On naprawdę mnie kochał, po tym, jak odebrałam mu wspólne chwile z córką. Nie naprawię tego nigdy. Powinien być w pierwszych miesiącach jej życia, a przynajmniej sam zdecydować czy chciał ze mną wychować swoją córeczkę.

– Kocham cię, Matt. - Pocałowałam go. – Kocham.

Pozwoliłam płynąć łzom.

– Nie płacz. - Otarł moje policzki.

– To ze szczęścia – uśmiechnęłam się lekko – że ze mną jesteś.

Nie wiedziałam, kiedy zasnęłam, ale gdy się przebudziłam, Matt spał wtulony we mnie. Nie ruszyłam się. Nigdy nie mogłam liczyć, że obudzę się w jego ramionach albo w nich zasnę. Tym facetem już zawsze będę musiała się dzielić, ale dopóki chodziło o dzieci, byłam w stanie to zrobić. Chłopcy potrzebowali ojca tak samo, jak Nita. Miałam nadzieję, że kiedyś poznają swoją siostrę i jej nie odtrącą. Jednak nie chciałam, żeby Matt zmuszał ich do przebywania w swoim towarzystwie. Nie musieli się lubić, ale powinni wiedzieć, że mieli rodzeństwo. Kiedyś będą mogli liczyć tylko na siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro