86.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

MATT


Pojechałem po chłopców, dając tym czas Emily, żeby spakowała ostatnie rzeczy na spokojnie, póki Nita jeszcze spała.

Sam wyglądała na zadowoloną, że będzie mogła wyjść na imprezę i nikt nie robił problemów, żeby zostać z dziećmi. Moi rodzice nie zawsze chcieli, a jej też nie palili się do spędzania z wnukami nocy. Zabawne, że chcieli mieć wnuki i mieli żal, że za mało ich odwiedzaliśmy, ale nie chcieli z nimi zostawać bez nas.

– Gotowi? - Spojrzałem na synów.

– Tak! – wrzasnęli.

Chyba byli zadowoleni. Miałem nadzieję, że jakoś dogadają się z Emily. Nie musieli jej lubić. Wystarczyło, że będą dla niej mili. Moja dziewczyna bardzo przejmowała się wizytą chłopców. Chciała, żeby spędzili miły weekend z nami. Najbardziej jej zależało, żeby spędzili jak najwięcej czasu ze mną.

– Sam, kiedy mam ich przywieźć?

– Zadzwonię do ciebie.

Wyglądało, jakby nawet nie przejęła się moją wizytą.

– Chciałbym wiedzieć.

– Aż tak ci zależy, żeby szybko odwieźć ich z powrotem? - Spojrzała na mnie.

– Nie to jest problemem. W poniedziałek pracuję.

Chciałbym tylko wiedzieć jak zaplanować dzień. Jeśli zostaną ze mną, będę musiał wziąć wolne. Ashley na pewno chciałaby wiedzieć o tym wcześniej. Na szczęście nie miałem zaplanowanej żadnej rozprawy. Spotkanie z klientem zawsze można było przełożyć.

– Zadzwonię, pasuje?

Nie zamierzałem z nią dyskutować. Zadzwonię w niedziele, gdy będziemy wracać do domu. Teraz zamierzałem zniknąć jej z oczu, bo miałem wrażenie, że tego właśnie chciała.

– Tak. - Westchnąłem.

Sam cały czas poganiała chłopców i się z nimi pożegnała.

– Zadzwonimy, mamo. - Liam się do niej przytulił.

– Będę czekać. - Uśmiechnęła się. – Po północy, zanim zaśniesz?

– Tak.

– Słuchajcie się taty. Paaa. - Pomachała im, gdy siedzieli już w aucie.

Nie wiedziałem, czemu moja była żona tak szybko chciała się mnie pozbyć. Może powinienem zostać chwilę, żeby zobaczyć, kogo się spodziewała? Nie to, żeby obchodziło mnie jej życie, ale powinienem wiedzieć, z kim się spotykała, ze względu na synów. Nie chciałem, żeby widywali się z jakimś idiotą, który związał się z ich matką. Nie, zanim go nie poznam albo chociaż się o nim dowiem. Może chłopcy zdradzą mi coś w drodze do domu. Jednak wątpiłem, żeby wydali, z kim spotykała się ich mama. Sam na pewno zabroniła im o tym mówić. Gdyby chciała, żebym wiedział, już dawno by się pochwaliła.

– Czy będzie z nami mama Nity? - spytał Lucas.

– Tak.

– Szkoda.

Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem. Nie miałem mu jednak tego za złe.

– Emily nie jest zła. Poza tym chyba jakoś to wytrzymacie, co? - Zerknąłem na nich w lusterku. – Nita była z nami na wakacjach i jakoś sobie poradziła.

Cieszyłem się wtedy, że Sam nie zachowywała się podle w stosunku do mojej córki. Bałem się, że nie będę mógł zostawić Nity z nią nawet na chwilę, ale moje obawy zniknęły, gdy przysłuchałem się ich rozmowie. I po mojej rozmowie z Sam. Mimo wściekłości na mnie nie zamierzała zrobić krzywdy dziecku.

– Wytrzymamy – odezwał się Liam. – Czy będziemy mogli grać, kiedy chcemy?

– Kiedy chcecie?

– Mama nam pozwala. - Wzruszył ramionami.

Świetnie, a to zawsze ja obrywałem, że dzieci za dużo czasu spędzały przed komputerem. Sam zawsze chciała, żebym wymyślał synom zabawy, a niestety nie zawsze miałem czas. Moja praca nie polegała tylko na odbębnieniu ośmiu godzin w kancelarii. Zdarzało się, że musiałem zabierać robotę do domu.

– Wzięliśmy swoje gry. - Pochwalił się.

– Super, ale wyjeżdżamy dziś do Chicago.

– Przecież masz laptopa.

– I co z tego? - Uniosłem brew.

– Tato. - Westchnął starszy. – Czy lecimy samolotem?

Chyba wiedziałem, do czego dążył.

– Nie.

– Właśnie, więc możemy wziąć laptopa – dokończył.

Cwaniaki. Myślałem, że po drodze czymś się zajmą, ale nie sądziłem, że zamierzali grać w gry. I co niby wtedy będzie robiła ich siostra?

Gdy zajechaliśmy pod budynek, dziewczyny już na nas czekały. Tak się umówiliśmy. Wcześniej spakowałem nasze walizki do bagażnika, żeby nie wchodzić już do mieszkania i nie marnować czasu. Nita uśmiechnęła się na mój widok. Mały śmieszek.

– Jak nastroje? - Emily zerknęła na chłopców, a następnie przeniosła wzrok na mnie.

Nie wiedziała, czego się spodziewać.

– Powinienem wskoczyć na górę po laptop, bo nie dadzą nam żyć.

– Zabrałam go ze sobą. - Uśmiechnęła się, wskazując swoją torbę.

– Naprawdę o tym pomyślałaś?

– Oczywiście. Chciałeś, żeby się zanudzili?

– Taki był plan.

Usadziłem Nitę w foteliku. Dobrze, że nie musiałem rozdzielać braci, bo by mi tego nie wybaczyli.

– Liam! - Ucieszyła się na ich widok. – Lukaś!

– Cześć – odpowiedzieli.

– Tata – spojrzała na mnie – jadą z nami! Mama, patź!

– Tak. - Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w czoło. – Was też ucałować?

– Nie – oburzył się młodszy.

– Ok.

Ruszyliśmy chwilę później. Emily nie próbowała zagadywać chłopców. Uznała, że jeśli będą chcieli z nią porozmawiać, sami to zrobią. Nie chciała im się narzucać. Zauważyłem jej ulgę, gdy patrzyła, jak bracia zajmowali się siostrą, mimo że nikt ich o to nie prosił. Mała pokazywała przez okno na wszystko, a oni mówili jej co to. Czasami powtarzała po nich. Nie prosili o laptop i nie zamierzałem im przypominać, ale Emily miała na ten temat inne zdanie.

– Mam laptop – odwróciła się do nich – gdybyście chcieli, powiedzcie.

W tej chwili miałem wrażenie, że próbowała im się przypodobać. Niepotrzebnie. Żaden się nie odezwał. Niedobrze.

– Powinniście być szczęśliwi. Ja nie zamierzałem go zabierać na nasz wyjazd.

– Bo chcesz, żebyśmy się nudzili. - Westchnął Lucas. – Już to mówiłeś.

– Podły jesteś – powiedziała cicho do mnie.

– A ty zbyt miła. - Uśmiechnąłem się.

Dojechaliśmy na wieczór. Nie zamierzaliśmy dziś nigdzie wychodzić. Jutro zabierzemy dzieci na spacer, pójdziemy na obiad i wrócimy do hotelu. Wiedziałem, że chłopcy nie zasną przed północą ani nawet chwilę po. Jednak tę jedną noc mogłem im darować. Spędzimy Sylwestra w pokoju hotelowym, z którego dzieci będą miały świetny widok na fajerwerki.

– Podarowałem nam odrobinę luksusu. - Spojrzałem na Emily, która rozglądała się po apartamencie. – Chyba nie myślałaś, że spędzimy weekend w jednym pokoju z trójką dzieci?

Bez przesady. Należało nam się trochę prywatności.

– Tak właśnie myślałam.

– Nie tym razem. - Pocałowałem ją.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro