4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Taehyung był całkiem pilnym studentem ekonomii.

Był.

Na początku, na pierwszym roku i może przez pierwszy tydzień. Potem wszystkiego mu się odechciało.

Obecnie niezmiernie cieszył się, że to jego ostatni rok na uczelni, w końcu będzie mógł dać sobie z tym spokój i być może znaleźć pracę w zawodzie, choć nie widział dla siebie świetlanej przyszłości. W domu kształcił się trochę w kierunku informatyki i prędzej w tej dziedzinie pokładał swoje nadzieje.

Dawał radę godzić studia zaoczne z pracą na pełny etat.

Dawał radę, dopóki nie zaczął symulować i brać zwolnień lekarskich z tytułu konieczności uświadomienia ludzkości o jedynej słusznej prawdzie na temat kurczaków.

Gdy stracił kolejną fuchę, Jimin powiedział mu, że nie ma opcji, że pomoże mu czegoś szukać, póki nie wyleczy się ze swoich absurdalnych poglądów. Taehyung szczerze się załamał, wierząc w słuszność swoich teorii. 

Zastanawiał się, kiedy dobra karma postanowi go odwiedzić i odmienić jego losy, w drodze do najbliższego McDonalda. Stosunkowo rzadko odwiedzał tę restaurację ze względu na serwowane tam potrawy z obecnością mięsa kur, ale uznał, że póki zamawia wegetariańskie produkty, może cieszyć się czystym sumieniem.

Gdy stanął już w kolejce, zdecydowany na zamówienie tylko i wyłącznie waniliowego szejka, kątem oka spostrzegł znajomą sylwetkę.

Mężczyzna siedział do niego tyłem, zwrócony w stronę okna. Może i Taehyung chciał wyzbyć się tej świadomości, ale na trzech wizytach zdążył już obczaić Jeona od stóp do głów i w życiu nie pomyliłby umięśnionych, opiętych czarną, przylegającą bluzką ramion, z innymi.

Przez chwilę wahał się z podejściem do chłopaka, nie wiedział, czy powinien przeszkadzać mu poza pracą. W końcu też miał swoje życie, pewnie jakieś hobby, znajomych. Nie mógł wiedzieć, czy Jeon tak naprawdę lubił go choć trochę, odkładając relację lekarz-pacjent na bok.

Postanowił dać na wstrzymanie, być może zaczepić go przy wyjściu, jeśli będzie okazja.

Kontynuował jednak zerkanie na stolik Jeona i w końcu w jego oku pojawiła się błyskawica.

Jungkook jadł nuggetsy z kurczaka.

A to była prowokacja, której Taehyung nie potrafił zignorować. Opuścił kolejkę i prędkim krokiem podążył do bruneta, z początku niczego nieświadomego. Dopiero gdy uniósł głowę i spostrzegł z kim ma do czynienia, uśmiechnął się szczerze i wystawił dłoń – nie tą, na której miał resztki tłuszczu z jedzenia.

— Taehyung, miło cię-

— J-jungkook, dlaczego to jesz? Dlaczego jesz kurze mięso?

Kilka osób z otaczających ich stolików zerknęło w ich stronę, a gdy spostrzegli napływające do oczu stojącego mężczyzny łzy, starali się tylko zerkać ukradkiem. Wymieniali między sobą szepty i chichoty.

Dobry boże, nie tego Jungkook oczekiwał, gdy w wieku dziesięciu lat zainteresował się psychologią i wymarzył sobie karierę terapeuty.

— Jungkook, nie dawaj się truć! Nie dawaj się oszukiwać! — Taehyung wyrwał mały kawałek kurczaka z dłoni terapeuty, który od parunastu sekund starał się go uciszyć, szepcząc i rozglądając się nerwowo.

Jeon wstał z krzesła i złapał Taehyunga za dziwnie drżącą dłoń, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Kim nadal wydawał się niespokojny, wpatrywał się raz w oczy zdezorientowanego Jeona, a raz zerkał na pudełko, w którym pozostały jeszcze cztery panierowane kawałki z sześciu.

Zdecydowanie niecodziennie widzi się coś takiego w fast foodach.

Choć Taehyung zdążył już wykrzyczeć swoją litanię na temat kurczaków, kosmosu, nieistniejących pierwiastków i nieświadomości społeczeństwa, Jeon nieustępliwie ciągnął go za sobą do wyjścia, pozostawiając nuggetsy same sobie na stoliku, łącznie z tym nadgryzionym, który Tae wyrzucił z dłoni szybciej, niż go chwycił.

Gdy jedna łza spłynęła już po policzku niespokojnego Taehyunga, psycholog otworzył zdalnie drzwi zaparkowanego tuż naprzeciw wejścia terenowego auta i polecił Kimowi zająć przednie miejsce pasażera, wciąż trzymając jego dłoń i zapewniając, że wszystko okej i żeby się nie denerwował.

Czym prędzej obszedł czarny, zdecydowanie nie za tani samochód dookoła, wsiadł za kierownicę i przeniósł wzrok znowu na czerwoną twarz Kima.

— Taehyung. Tae, spokojnie, już — gestykulował dłońmi, unosząc je i powoli opuszczając naprzeciw twarzy blondyna— nie denerwuj się, nie płacz.

Wzrok starszego z mężczyzn nadal błądził niespokojnie wkoło. To pierwszy raz, gdy organizm Kima zareagował aż tak szokująco na coś, z czym i tak musiał mieć do czynienia na co dzień. Mimo determinacji wiedział, że nie zmieni świata z dnia na dzień i nadal musiał znosić reklamy fast foodów i mijać na ulicach jedzących je ludzi.

— Taehyung, zapewniam cię, że nuggetsy z McDonalda mają z kurczakami wspólnego jeszcze mniej, niż ja z flamenco — Jungkook postarał się uśmiechnąć kojąco, pozwolił sobie też znów chwycić dłoń blondyna i umieścić między swoimi — a na dobrą sprawę, ja nawet nie orientuję się, co to flamenco.

Taehyung ciężko przełknął ślinę, nadal odrobinę się trzęsąc. Przypomniało mu się, jak McDonald's wygrał sprawę przeciw kobiecie oskarżającej ich o pozostawienie ości w rybnym burgerze, udowadniając jej, że nie ma w nim ryby. Coś więc w tym było.

— Już dobrze?

— Dobrze...

Starszy mężczyzna zarumienił się dość znacznie, gdy zorientował się że ich dłonie leżą jedną na drugiej. Natychmiast zabrał swoją i otarł nią łzy, jednocześnie czując niewyobrażalny wstyd przez zainicjowaną przez niego sytuację w restauracji.

— Przepraszam, nie wiem naprawdę co we mnie wstąpiło. Przecież chodzę do różnych knajp i widzę masę ludzi jedzących... K-kurczaki...

I tak naprawdę było. To naprawdę pierwszy raz, gdy Kim był blisko wpadnięcia w histerię wskutek ujrzenia kawałka kurczącego mięsa w czyichś ustach. Nawet wchodząc do maka poczuł obrzydzenie na widok wszystkich osób jedzących cokolwiek zawierającego to przeklęte mięso, ale dopiero ujrzenie Jeona obudziło w nim skrajne emocje.

— Spokojnie, widocznie może ci się tak zdarzać — Jungkook ponownie chwycił dłoń Taehyunga, o nieco ciemniejszym pigmencie niż jego, na co odpowiedziało mu jej wzdrygnięcie.

To, że jego lekarz pozwalał sobie na taki gest, nie było zupełnie komfortowe dla Kima. Tym bardziej, że nawet po prostu widząc go przed sobą i przebywając z nim w jednym pomieszczeniu, czuł odrobinę narastające napięcie. Fakt, że nie przyznawał tego przed samym sobą, był już odrębną sprawą i tematem tabu nawet w jego głowie.

— Cholera, ale mi głupio...

Jeon zachichotał.

— Ci ludzie niedługo o tym zapomną, nie przejmuj się. Jestem pewien, że ich zaintrygowałeś, nawet niekoniecznie w negatywny sposób.

Taehyung starał się uśmiechnąć, wciąż zawstydzony, gdy jego wzrok był wbity w ich złączone dłonie. Nie były splecione, ale swobodnie leżały jedna na drugiej. Być może nie powinno, ale serce biło mu jak szalone. Poprawił swoją pozycję na fotelu i odwrócił wzrok, gdy Jeon pogładził wierzch jego dłoni. 

Po tym zupełnie nagle położył ją na kierownicy, znów dezorientując starszego.

— Odwiozę cię do domu. Powiedz mi tylko, gdzie mieszkasz.

Spojrzenie Taehyunga zawędrowało gdzieś daleko, na krajobraz miasta późnym popołudniem, a jego usta wygięły się w ledwie zauważalną podkówkę, gdy przygryzł jedną z warg od środka.

— Chyba że nadal jesteś głodny. Możemy jechać gdzie indziej i coś zjeść.

Znów, absolutnie nie chciał tego przed sobą przyznać, ale w tej chwili wypad z Jeonem na jedzenie był szczytem jego marzeń. Kąciki ust znów wygięły się odrobinę w górę, gdy nieśmiało pokiwał, otrzymując równie drobny uśmiech w zamian.

—(a/n)—

Wiecie kto ma talent do oblewania egzaminu na prawo jazdy na OSTATNIM skrzyżowaniu?

Ja. Kurwa, ja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro