Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I tak oto rozpoczęła się długa i ciężka podróż Natsumi. Zdawała sobie z tego sprawę, że łatwo na pewno nie będzie. W końcu Daisuke przez tyle lat z całą pewnością się zmienił. A kto wie czy w ogóle będzie chciał w jakikolwiek sposób współpracować z dziewczyną. Tym jednak nie należało się na razie przejmować. Wpierw trzeba będzie się tam znaleźć. 

Samolot stał już na lotnisku i rozgrzewał silniki gotując się do lotu. Natsumi i jej ojciec zdążyli w samą porę. Niby do Cortalu lecieć miało raptem 5 osób, jednak nawet w takiej sytuacji wszystko musiało być zrobione na czas. Pan  Raimon szybko uporał się z formalnościami w kasie biletowej i czym prędzej udał się do odpowiedniej bramki. Kontrola była błyskawiczna i zaraz mogli wsiadać do samolotu. Z racji tego, że pan Raimon jest tu bardzo znaną postacią, pozwolili mu odprowadzić córkę do samolotu. Wiele mu swego czasu zawdzięczali. Pora spłacić dług zaciągnięty lata temu. 

- No dobrze córciu, wiesz wszystko co i jak?- zaczął mężczyzna przytulając dziewczynę.- Tylko pamiętaj, nikomu nie mów w jakiej sprawie tam jedziesz. Dopiero na miejscu masz pytać o konkretne imię i nazwisko. Czy to jasne?

- Tak tato.- odparła brązowowłosa uśmiechając się do taty.- Nie martw się, nie jestem już małym dzieckiem. Będę do ciebie dzwonić jak tylko czegoś się dowiem. 

- Liczę na to skarbie. No, pora na ciebie.- silniki samolotu zaczęły szybciej pracować co oznaczało, że zaraz startuje. Natsumi pożegnała się raz jeszcze z tatą i szybko skierowała swoje kroki do samolotu. Weszła na pokład, zerknęła na bilet aby upewnić się że nie pomyli przypadkowo miejsca i usiadła w miękkim fotelu. Maszyna kilka razy szarpnęła aż wreszcie zaczęła rozpędzać się po pasie startowym. Chwilę później szybowali już w powietrzu.

Dopiero teraz Natsumi mogła się nieco wyluzować. Lot miał trwać co prawda kilka godzin i nie było powodu, aby się czymkolwiek przejmować, jednak mimo tego dziewczyna była dość spięta. W głowie kotłowało się jej od pytań a na dodatek nie miała jeszcze pomysłu jak ma znaleźć dziadka Endou. Co jeśli zmienił imię? Jedno jest pewne. Trzeba znaleźć boisko. Tam na pewno ktoś będzie coś wiedział. Daisuke z pewnością nie zrezygnował z ukochanego sportu i dalej pewnie ma coś z nim wspólnego. A to już brzmi jak jakiś plan. 

Pozostali pasażerowie stwierdzili, że nie ma sensu bezczynnie siedzieć i wpatrywać się w srebrzysty księżyc za oknem więc poszli spać. Natsumi powinna zrobić to samo, jednak nie mogła nawet na chwilę zmrużyć oka. Miała gonitwę myśli, która wcale a wcale jej nie pomagała. 

- Czy to wszystko faktycznie ma jakiś sens? A co będzie jeśli Daisuke na prawdę nie żyje? Jadę tu na daremno? No cóż, muszę brać pod uwagę różne scenariusze. Mam jednak nadzieję, że czegoś się chociaż dowiem....

******

Godzina 10:00. Samolot wylądował szczęśliwie jeszcze w nocnych godzinach. Cortal jak mówi przewodnik to piękna i magiczna kraina Afryki. Natsumi przekonała się o tym jeszcze w nocy kiedy to zabierała swoje bagaże z lotniska. Taksówką dostała się do pobliskiego hotelu więc miała szansę zobaczyć jakiś fragment przyrody tego zakątka. Dziewczyna obudziła się w swoim pokoju. Przez otwarte okno wpadały ciepłe promienie słoneczne. Dzień znów zapowiadał się na parny. Brązowowłosa przeciągnęła się na swoim posłaniu i poszła do łazienki nieco się ogarnąć. Hotel, w którym zatrzymała się , został zamówiony przez pana Raimona z polecenia jego najlepszego przyjaciela, który swego czasu często podróżował. Z pieniędzmi nie ma żadnego problemu. Toteż tata dziewczyny może je spokojnie przelać na konto hotelu. Trzeba przyznać, że to było bardzo wygodne. 

Gdy tylko nastolatka przygotowała się do drogi, wyszła z pokoju i ruszyła na poszukiwania dziadka Endou. Postanowiła najpierw popytać dorosłych a potem dopiero dzieci. Może ktoś coś o nim słyszał? Któż to może wiedzieć. Zaczepiała ludzi na mieście. Nie było to jednak takie typowe miasto. Bardziej osada. Ludzie byli tutaj uśmiechnięci i bardzo uprzejmi. Niestety nikt nie słyszał o takim człowieku jak legendarny piłkarz. Dzieci niestety też nie miały za bardzo jak pomóc Natsumi. Grały co prawda w piłkę ale same dla siebie. Czysta przyjemność. Żaden dorosły się nimi nie interesował. A więc to będzie trudniejsze niż mogłoby się wydawać. 

Powoli dziewczyna traciła nadzieje. W ciągu jednego dnia zeszła z 6 pobliskich miasteczek- osad i nikt nie słyszał o jakimś tajemniczym trenerze. Wiedzieli by gdyby ktoś taki się pojawił. A może po prostu nie chcą ujawnić jego miejsca pobytu? Albo faktycznie go nie widzieli. Ciężko było jednogłośnie cokolwiek powiedzieć. 

- Dobrze, bardzo  pani dziękuję.- odparła smutna już Natsumi, której nadzieja umierała z każdą chwilą. Ludzie zastanawiali się jak mogą jej pomóc, jednak byli bezsilni. W końcu coś się zmieniło. Do dziewczyny podszedł jakiś mały chłopiec. Ubrany był podobnie do swoich rówieśników. Wyróżniała go jedna rzecz- trzymał piłkę do nogi. Natsumi zmierzyła go wzrokiem i uśmiechnęła się do niego. - Cześć kochanie. Coś się stało? Zgubiłeś się?- rzuciła uroczo nastolatka kucając przed dzieckiem. Chłopiec chwilę się jej przyglądał aż nagle odezwał się słodkim głosikiem.

- Szuka pani kogoś?- brązowowłosa pokiwała głową. 

- Zgadza się. Szukam takiego pana, który kocha piłkę nożną. Był kiedyś trenerem Japonii. 

- Na prawdę? 

- Tak. Był wspaniałym człowiekiem. Niestety miał wypadek i ledwo uszedł  życiem.

- To okropne...

- Tak. Ale ostatnio okazało się, że przeżył ten incydent i opuścił kraj. Ślady wskazywały na to, że przyjechał właśnie tutaj. Niestety za nic w świecie nie mogę go znaleźć. Może już go tu nie ma....

- Nie wiem czy to pomocne ale my również mamy drużynę. Mamy trenera, który nas szkoli i jest najlepszym człowiekiem na świecie. Kiedyś coś wspominał, że trenował inną drużynę ale to było bardzo dawno temu. Może jego pani zapyta? Jeśli osoba, którą pan szuka tu była lub jest, na pewno będzie wiedział.

I to jest to na co cały dzień czekała Natsumi. Może to nie być Daisuke ale może wie coś na ten temat. Trzeba to było niezwłocznie sprawdzić. Mały wydawał się mówić prawdę. Nie miałby powodu, aby kłamać lub wprowadzać w błąd. Pozostało się więc dowiedzieć, gdzie ten trener znajduje się w obecnej chwili. 

- Wiesz, bardzo mi teraz pomogłeś.- przyznała Natsumi i wyprostowała się.- A wiesz może gdzie on jest?- chłopiec pokiwał głową.

- Zaprowadzę cię tam. To kawałek drogi ale szybko nam minie czas. Jakiś czas  temu wykupił ziemię i zrobił w lesie boisko do piłki nożnej. Tam trenuje swoją drużynę. Z całą pewnością jest właśnie tam. Chodźmy lepiej. 

*******

Droga do tajemnego boiska faktycznie nie była taka znowu łatwa do przejścia. Tutejsze owady i rośliny dawały o sobie znać na każdym kroku. Mimo wszystko czas płynął dość szybko i tak jak mały chłopiec mówił, po pewnym czasie dotarli na miejsce. Jest tak jak sobie to wyobrażała. Boisko znajdowało się w lekkim zagłębieniu a dookoła znajdował się gęsty las. Tylko po jednej stronie znajdowała się otwarta przestrzeń a zaraz po niej była już linia brzegowa. Miejsce przepiękne. Nikomu by nie przyszło do głowy wchodzić głęboko w las w poszukiwaniu boiska. Dość strategiczny punkt. Natsumi rozejrzała się raz jeszcze upajając się pięknem tego krajobrazu, by po chwili spojrzeć w dół. Tam dostrzegła całą drużynę piłkarską. Mieli na sobie morsko- czarno- żółte stroje jakby faktycznie stanowili swego rodzaju drużyną. Spodziewała się raczej przypadkowych dzieciaków a nie prawdziwej 11. Na ławce rezerwowej siedział człowiek ubrany w zieloną kurtkę, czarne spodnie i czerwoną czapkę na głowie. Był tyłem do dziewczyny i dawał jakieś wskazówki chłopakowi, który właśnie do niego podszedł. Z całą pewnością był to bramkarz. Niebiesko-biało-czerwony strój odznaczał się od reszty. Dziewczyna już z daleka mogła to powiedzieć. Endou tak samo wyróżniał się pośród drużyny. Tu było identycznie. 

- To tutaj. Przepraszam, ale ja już będę leciał. Jakby pani nie wiedziała jak wrócić, z pewnością któryś z chłopaków pani pomoże.- chłopak pożegnał się jak należy i czym prędzej popędził w kierunku domu. Przed dziewczyną teraz najcięższa część całej tej eskapady. Nic więcej nie mówiąc powolnym krokiem ruszyła w kierunku ławki rezerwowych. Zajęła miejsce obok trenera i przyglądała się treningowi drużyny.

- Czekasz może na kogoś?- odezwał się mężczyzna w czapce patrząc w dalszym ciągu na swoich podopiecznych. Natsumi zaskoczona spojrzała na mężczyznę. Nie wiedziała przez chwilę co powinna odpowiedzieć. Dopiero po chwili oprzytomniała i odparła. 

- W zasadzie to szukam kogoś.- wyznała wstając z miejsca. Wyciągnęła dłoń w kierunku trenera i uroczo się uśmiechnęła.- Jestem Raimon Natsumi. Miło pana poznać.- mężczyzna z niewiadomych powodów wzdrygnął się. Spojrzał na nastolatkę. Miał na oczach okulary przeciwsłoneczne więc ciężko było powiedzieć w jakim jest wieku. Zmierzył ją wzrokiem i uśmiechnął się. 

- Wzajemnie. Też miło cię poznać. Kogo szukasz? Może mógłbym ci pomóc. 

- W zasadzie to nie wiem czy pan będzie o takiej osobie wiedział. Szukam.... Jakby to powiedzieć. Dziadka mojego przyjaciela. Zaginął spory czas temu i ostatnio znaleźliśmy kilka wskazówek, które mówiły że przeżył pewien incydent i wyjechał z kraju. Prawdopodobnie właśnie tutaj. Niestety wszystkich kogo pytam odpowiadają, że nie mają pojęcia o kim jest mowa. Jeden chłopiec powiedział, że może pan wiedziałby gdzie znajduje się dziadek mojego przyjaciela. Jeśli nie to dalej będę musiała szukać.- tajemniczy mężczyzna bacznie obserwował dziewczynę jakby starał sobie coś przypomnieć. Westchnął i odpowiedział.

- Szukasz ducha.- Natsumi zamrugała oczami.

- Kogo?

- Ducha. Człowiek, którego szukasz jest już duchem.

- Znaczy, że nie żyje?

- Że co?! Nie, to znaczy, że jest już tylko wspomnieniem. Szukasz pewnie wielkiego Endou Daisuke. 

- Tak! O niego właśnie mi chodzi! Przeleciałam taki szmat drogi z Japonii, aby go wreszcie odnaleźć i sprowadzić do domu. 

- To wykluczone. Ten człowiek to przeszłość.

- Skąd pan to wie? 

- Bo to ja właśnie jestem Endou Daisuke.

*******

- Chwila, bo zaraz nic nie będę rozumieć. To znaczy, że pan już nie chce mieć nic wspólnego z Japonią?- Natsumi nie wierzyła własnym uszom. Ten człowiek uciekł tu, aby o wszystkim zapomnieć i zacząć nowe życie. Robi dalej to co kocha, jednak nie na taką skalę co kiedyś. 

- Dokładnie moja droga. Wiem dlaczego tutaj jesteś. Pewnie znalazłaś list, który dawno temu napisałem do mojej córki. Ale od dawna już się tym nie zajmuję. Dużo straciłem ścigając tego człowieka. I tak na prawdę na marne. Bo i tak zniknął jak za każdym razem. Stwierdziłem, że to jak gonienie dmuchawca na wietrze. Bezsensu. Tak więc zająłem się tym co kocham i na nowo ułożyłem sobie życie. Upozorowałem śmierć, by nie narażać rodziny. Teraz przynajmniej nic im nie grozi i mogą żyć w spokoju. A ja cóż, też sobie radzę. 

- A nie tęskni pan za rodziną?- dociekała nastolatka. Trener wlepił wzrok w bramkarza. Nic nie mówił tylko bacznie obserwował jego ruchy.

- Wiesz co. Może i tęsknie za nimi. W końcu tam jest mój wnuk i córka. Ale tu też mam rodzinę. Ci wszyscy chłopcy.- mówiąc to wskazał na całą 11.- Są moimi dziećmi o których dbam i ich szkolę. Chce spełnić ich marzenia. Dlatego dokładam wszelkich starań do  tego, aby dostali się na szczyt i byli reprezentacją Afryki w piłce nożnej. Są już prawie na miejscu. Kluczem jest bramkarz.- tu wskazał na chłopaka, który właśnie obronił niemal 4 strzały na raz. Dziewczyna dopiero teraz dokładniej mu się przyjrzała. W jednym momencie serce zabiło jej mocniej. Zamiast niego widziała przez chwilę Mamoru. Zupełnie nie mogła zrozumieć tego zjawiska.- Rococo Urupa. To najlepszy bramkarz jakiego w życiu widziałem. Zatrzyma każdy strzał a jest szkolony od dziecka. Sam nadzorowałem jego treningi. Jestem z niego najbardziej dumny. Ciężko pracował na to i jest kapitanem.- wszystkie jego słowa pokrywały się z opisem jego wnuka. Dlaczego byli aż tak do siebie podobni?

- Endou taż taki jest.- przyznała Natsumi po chwili. Daisuke spojrzał na nią ciekawsko.- Jest taki sam jak pan opisał. Gra teraz jako bramkarz reprezentacji Japonii. 

- Do prawdy? A to ci niespodzianka.- zaśmiał się mężczyzna.- Tego się nie spodziewałem. Musi być więc na prawdę dobry.

- I jest. Ćwiczył zawsze tak jak pan mówi. Zostawił pan mu swoje tajne zeszyty i teraz jest na prawdę świetny. Gdyby pan go zobaczył w akcji...

- Chętnie go zobaczę. W takim razie i ja zgłoszę moich do turnieju FFI. Dawno już złożyłem papiery ale nie potwierdzałem. Teraz to zrobię. Chcę sprawdzić Mamoru. Czy jest tak jak mówisz. 

- Zamierzasz z nim walczyć?

- A i owszem. 

- Do zgłoszenia trzeba mieć menadżera całego zespołu. Inaczej nie będzie przyjęcia. 

- W takim razie zostajesz nową menadżerką Małego Giganta. 

*******

Jeśli chodzi o nazwę tej miejscowości to przepraszam jeśli jest błąd. Znalazłam kilka wersji nazwy i nie wiem, która jest poprawna. Także nie przejmujcie się tym a bardzo. I tak każdy wie o co chodzi. :)  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro