/9/Czuję się tak cholernie żałośnie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ludzie mówią, że stajesz się dorosłym, kiedy zdasz prawo jazdy, upijesz się na imprezie, zaczniesz na siebie zarabiać, będziesz odpowiedzialny, wyprowadzisz się, zakochasz się na poważnie i w ogóle. Zrobiłem kilka z tych rzeczy. Mianowicie: prawko, upijanie się, zarabianie na siebie i zakochanie. Cały czas, jednak, czułem się, jak niedoświadczony bachor. Jakbym dopiero ponzawał nowy świat. Pełen fałszywych ludzi, krzywd i niesprawiedliwości. Oczywiście medal ma dwie strony, gdzie na jednej są te najokropniejsze rzeczy,a na drugiej: piękne i kochane. Tylko, co, jak ktoś nie potrafi odwrócić medalu i patrzy tylko na tą złą stronę. Wpatruję się w nią, doskonale wiedząc, co ta kryje.

Przez pół życia widziałem jedną stronę medalu: dobrą, piękną, pełną jednoroźców i kwiatków, kiedy jednak trofeum odwrócono, nie wiedziałem, gdzie jestem, co robię i jak się tu znalazłem. Ponzawałem na nowo zło naszego świata i w ogóle się mi ono nie podobało.

Oczywiście były momenty, kiedy patrzyłem na cienki bok nagrody. Gdy było: tak sobie. Ani źle, ani dobrze. Było po prostu zwyczajnie. Były również chwile, gdy medal powoli obracał się, widziałem już kika rzeczy z tej złej strony, drobiazgi, ale szczęście wracało. Teraz, patrzę tylko na te okropności i zastanaiwam się, jak mam obrócić medal. Czuję, jakbym nie miał rąk. Próbował to zrobić nogami, ale i te, również, zniknęły. Na końcu zostają usta, które są sklejone, niewidzialnym klejem lub zszyte niewidoczną nicią, a ja próbuję krzyczeć, upadając na samo dno tego całego gówna. 

Nie pamiętam, jak stałem się taki poetycki. Kiedyś po prostu myślałem prosto. Zło to zło, a dobro to dobro. Jednak, gdy teraz mam czas i nie robię nic, widzę, co się dzieje, i wszystko próbuję zamienić na coś pięknego. Fałszywe piękno. Bo fałszywe piękno, to nie piękno. to cholerne kłamstwo. 

  Miałem dwie zwrotki dla Mike'a. Może nie były jakieś super, ale jak na moje możliwości to wyczyn godny wdrapania się na Mount Everest. Dokładnie, tak. Czułem się zmęczony przez wymyślenie tego tekstu, jakbym wspinał się tysiące kilometrów w górę. Z każdej strony coraz mniej powietrza, a ja sam idę i próbuję pokonać słabości. Brawo dla mnie, bo usypiam. 

- Luke! Co ty tam robisz? Kolacja! - krzyknął Ben. 

Przewróciłem oczami, bo nie miałem ochoty patrzeć na ojca. To on odszedł od nas i teraz wrócił bez wytłumaczenia czy słowa "Przepraszam", które mógłby wypowiedzieć do mnie. Bo to ja, jako ten dzieciak widziałem w nim swojego bohatera, kogoś kim chciałbym stać się w przyszłości. 

- Już idę! 

Zszedłem powoli na dół. Stół był nakryty, a wokół siedziała moja rodzina. Bez słowa usiadłem na wolnym miejscu i zająłem się jedzeniem. Chociaż nic nie przechodziło mi przez gardło, bo myślałem o Michaelu. Mogłem poznać go wcześniej, kiedy byłem sprawnijeszy. Wtedy nie byłbym z Madison, nie wyszedłbym ze stołówki i nadal grał w tenisa.

- Ben, słyszeliśmy, że znalazłeś sobie dziewczynę. - odezwała się mama, a ja wytrzeszczyłem oczy. Mój brat? Dziewczynę?

- Emm, no tak, ale narazie nic nie mogę wam zdradzić, bo mam zamiar ją przyprowadzić w sobotę na tego grilla, którego wyprawiacie z państem Irwinów. - nagle zakrztusiłem się napojem. Zacząłem kaszleś i wycierać sok w rękaw czarnej bluzy.

- Wszystko w porządku, synku? - odezwała się matka, kiwnąłem tylko głową. Nie zwróciłem uwagi nawet na to, jak się do mnie zwróciła. Moi rodzice znają Irwinów?! Skąd? Jak? A może to nie Ashton? Niemożliwe! - Państwo Irwin mają syna trochę starszego od ciebie, Luke, ma na imię Ashton. - o kurde blaszka. 

- Mhm, okej. 

Zapadła chwila cisza, którą przerwał Ben:

-A ty Luke? - spojrzałem na niego. - Masz jakąś dziewczynę, którą nie chcesz z nami zapoznać? - omiotłem wszystkich leniwym spojrzeniem. 

-Nie ma żadnej dziewczyny. - odparłem.

-No dawaj, młody, musi być. - szturchnął mnie. 

-Nie ma. - ścisnąłem mocniej szklankę.

-Na pewno? - poruszył dwuznacznie brwiami.

-Nie ma do cholery żadnej dziewczyny, bo jestem, kurwa, gejem! - krzyknąłem, wstając.

Zapadła cisza. 

///



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro