Rozdział 27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wtorek

Po szkole znowu szliśmy do krainy dusz. Tym razem chłopak nie sprzeciwiał się zbytnio, właściwie wydawał się całkowicie spokojny. Jedynie od czasu do czasu rzucał jakimś wrednym komentarzem, ale i tak puszczałam to mimo uszu. Kiedy doszliśmy do z pozoru zwykłej ściany, gimnazjalista pochylił się nade mną i skupił na moich ruchach. Usiadłam pod tym samym drzewem co poprzedniego dnia. Czarnowłosy natomiast stał nade mną z zdenerwowaną miną.

-Więc będziesz tu tak siedziała i miał w dupie to co robię, kiedy robię i jak robię ?

-Dokładnie tak, idź się pobaw z nimfami i spróbuj niczego nie zepsuć. -Wysyczał kilka przekleństw pod nosem i usiadł po drugiej stronie drzewa, nie widziałam go, ale cały czas słyszałam ciche przekleństwa- Nie musisz tu siedzieć.

-Ale będę !

-Podobno piszesz poprawkę z chemii. Dyrektor nie jest tym zachwycony.

-A co cię to obchodzi !? Po prostu daj mi spokój, a najlepiej się do mnie nie odzywaj !

Zachowanie chłopaka było coraz bardziej irytujące, ale zgodnie z jego życzeniem postanowiłam się nie odzywać. Zamiast tego skupiłam się na powiadomieniu od Maxa.

Max Blue: Jesteś na mnie jeszcze zła ?

Angela Hunter: To ty byłeś obrażony ...

Max Blue: Na pewno nie !

Angela Hunter: Max, nie udawaj.

Max Blue: No dobra ! To ja byłem zły ... Przepraszam ! Zadowolona ?

Angela Hunter: Powiedzmy. Chciałeś czegoś konkretnego ?

Max Blue: Stęskniłem się 😥

Angela Hunter: Acha.

Max Blue: No Angi ! To poważne ! I poszedłem z tą dziewczyną ...

Angela Hunter: Rozumiem. Jest skończoną wariatką ?

Max Blue: Tak ! Po tym jak mnie opieprzyłaś stwierdziłem, że dam jej szanse, ale teraz będę miał traumę do końca życia ! To co ona wymyśliła było okropne !

Angela Hunter: ???

Max Blue: Pojechaliśmy do hodowli szczurów !

Angela Hunter: To faktycznie tragedia ...

Max Blue: Angi !!! Wiesz, że panicznie boję się szczurów !

Angela Hunter: Jestem tego świadoma. Wiesz, że macie szczury na strychu i piwnicy ?

Max Blue: Co !? I one łażą po moim domu !?

Angela Hunter: Właśnie to podejrzewam.

Max Blue: Idę do sklepu po trutkę !

Chłopak wylogował się, więc schowałam telefon do kieszeni. Mieliśmy jeszcze dużo czasu, a nie miałam niczego do roboty. Podniosłam się z miejsca i bez odpowiadania na pytania i krzyki Lucasa zagłębiłam się w lesie. Jezioro, przy którym wczoraj siedział Lucas, stało się moim dzisiejszym azylem. Trzy nimfy, które śmiały się z niewiadomych rzeczy, od razu podpłynęły do brzegu.

Uśmiechnęłam się delikatnie, wyciągając rękę do pięknych istot, które delikatnie zaczęły sunąć po niej palcami. Lubiłam ich delikatny, a jednocześnie nie pewny dotyk. Działał kojąco. Znały mnie tyle lat, ale zawsze ciekawił je możliwość dotknięcia moje skóry. Nie przeszkadzało mi, że ich mokre palce zostawiały krople wody na mojej skórze. Pozwalałam im również pokrywać całe moje ramię wodą, co prawda moczyło to ubrania, ale leczyło rany, a ślad po demonie z czeskiego domu, dawał mi się we znaki. Na początku czułam pieczenie i palący ból w okolicach rany, ale szybko zmienił się on w ulgę. Rana została uleczona. Nimfy znowu zaśmiały się radośnie, ale niespodziewanie uciekły i schowały się za dużym kamieniem.

-Skończyłeś zadanie ?

-A co cie to obchodzi !?

-Nie krzycz tak.

Duknęłam patrząc na wystraszone kobiety.

-Bo !? Co mi zrobisz !?

Przeniosłam wzrok na chłopaka, był jak zwykle zdenerwowany.

-Straszysz je.

Zaskoczony spojrzał na chowające się nimfy, widząc przestraszone duchy spokorniał. Westchnął dość głośno i usiadł kawałek ode mnie.

-Czym one są ?

-Nimfami.

-I co robią ? Pomagają walczyć z demonami ?

Co za głupie pytanie ...

-Raczej nie są skoro do przemocy.

-Więc po prostu są ?

-Mniej więcej tak wygląda ich żywot. Po prostu są.

Powtórzyłam jego słowa, Lucas był zaskoczony tym, że nie nimfy rzekomo w niczym nie pomagały, ale wolałam mu nie mówić o zdolnościach leczniczych. Nimfy pomagają tylko ludziom, których uznają za godnych. Lepiej żeby się chłopak zbytnio nie zapędzał.

~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro