Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstałam z krzesła i poszłam do kuchni. Nalałam wodę do czajnika i przygotowałam szklankę. Podczas gdy woda się gotowała, nie potrafiłam przestać myśleć o Janku. Chyba coś do niego czuję...
Kiedy woda zagotowała się, zrobiłam herbatę i zaniosłam ją Jankowi.
-Proszę-powiedziałam i podałam mu szklankę.
-Dziękuję-powiedział Czarny i zrobił łyk.-Ale dobra...
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi na słowa Janka. Tak bardzo chciałabym mu powiedzieć, że go kocham. Ale czy on czuje to samo co ja?
Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Przyszli Hala, Maty, Arek i Ignacy.
-Plakaty rozwieszone-powiedziała Hala.
-Ja już padam z nóg-oznajmiła Mary.
-Czarny, jak się czujesz?-zapytał się Arek, kiedy wszedł do pokoju Janka.
-Dobrze-odpowiedział.-Monia potrafi doprowadzić każdego do życia.
-Janku, to Twoja zasługa. Nie poddajesz się i walczysz do końca-oznajmiłam.
Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
-Otworzę!-krzyknęła Hala.-Monia, coś do Ciebie!
-Co?!-zdziwiłam się.-List od rodziców lub brata?-pomyślałam.
Podeszłam do Hali. Dziewczyna podała mi kwiaty. Spojrzałam się na nią pytająco.
-Monia ma swoje wielbiciela!-krzyknęła Hala.-Tu masz jeszcze liścik. Może miłosny...
Otworzyłam liścik i zauważyłam Janka stojącego w drzwiach. Udałam, że go nie widzę. Przeczytałam zawartość. Kwiaty i list od Misia.
-Kto do Ciebie napisał?-zapytała się Hala.
-Miś-odpowiedziałam żałując słów.
-Masz miłosnego wielbiciela-oznajmiła z uśmiechem Mary.-Umówcie się...
-Nigdy-odpowiedziałam i poszłam do kuchni włożyć kwiaty do wazonu.
Położyłam je w kuchni na parapecie.
-Janku-powiedziałam, kiedy zobaczyłam Czarnego.-Połóż się... Musisz odpoczywać.
-Czuję się wspaniale-odpowiedział Czarny.
-Obecałeś, że nic się tobie nie stanie-oznajmiłam i przytuliłam się do niego.-Janku, boję się o Ciebie...
Janek uśmiechnął się do mnie i pocałował we włosy.
-Nic mi nie będzie-odpowiedział Czarny.-Usiądę w pokoju.
-Więc chodźmy tam-powiedziałam, a Czarny delitanie mnie objął.
Doszliśmy do reszty i dołączyliśmy się do ich rozmowy.
-Mesej nie wygra z nami-powiedział Arek.
-Plakaty przeciwko niemu dadzą nam przewagę, prawda?-zapytała się Hala i oparła głowę o ramię Arka.
-Na pewno-oznajmił Arek.
-Zapomniałam wam powiedzieć-oznajmiła Mary.-Miś przychodzi dzisiaj do nas na kolację.
Oparłam głowę o ramię Czarnego.
-Dziewczyny, chodźmy coś przygotować-powiedziała Hala.
Wstałam z krzesła i poszłam do kuchni. Zrobiłyśmy makaron oraz upiekłyśmy ciasteczka. Następnie przebrałyśmy się i przystroiłyśmy stół. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Pewnie to Miś. Monia, chcesz otworzyć mu drzwi?-powiedziała Mary.
-Nie-odpowiedziałam.-Janku, usiądź. Powinieneś odpoczywać.
-Monia, nic mi nie jest-oznajmił Czarny i objął mnie.
-Witajcie-przywitał się Miś.-Moniu, dostałaś niespodziankę ode mnie dzisiaj?
-Nie wiem z jakiej okazji-powiedziałam.
-Nie każdego dnia na drodze spotyka się taką piękność jak Ty-odpowiedział Miś.
Spojrzałam się na niego i poszłam do kuchni. Wzięłam dzbanek z sokiem i wróciłam do pokoju. Zauważyłam Janka trzymającego się rany. Położyłam sok na stole i podeszłam do niego.
-Janku, dobrze się czujesz?-zapytałam.
-Nic mi nie jest. To noramlne-odpowiedział Czarny i usiedliśmy do stołu.
-Zapomniałbym-zaczął Miś.-Czarny, tutaj masz receptę na maść i lek, dzięki którym poczujesz się lepiej.
-Jutro z samego rana pójdę kupić-oznajmiłam.
-Pójdę z tobą-powiedział Miś.-Ja też czegoś potrzebuję. Zgódź się...
-Dobrze-powiedziałam.
-Jak się czujesz Czarny?-zapytał się Miś.
-Dobrze-odpowiedział Czarny.
-A jak wam poszła ta sprawa przeciwko Mesejowi?-zapytał się Miś.
-Dobrze-odpowiedział Arek.
-Jesteście jedyną grupą, w której są dziewczyny. Rzadko która chce dołączyć do Grup Szturmowych-zauważył Miś.
-Masz rację. Przez wszystkie wojny jakie były, to właśnie w trzeciej nasze trzy dziewczyny zdobyły się na taki krok-oznajmił Igancy.
-Ale przynajmniej są wspaniałe w tym co robią. Potrafią to-dopowiedział Czarny.-Nie są takie jak inne 'dziewczyny księżniczki'-pochwalił nas Czarny i objął mnie.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Nie boisz się, że Niemcy lub Rosjanie podłożą Ci bombę?-zapytała się Mary.
-Nie-odpowiedział Miś.
-Nie boisz się być sam?-dopytała się Hala.
-Mam swoich pomocników-oznajmił Miś.-Ale brakuje mi jakiejś pięknej dziewczyny, która będzie spędzała ze mną czas po pracy-skończył swoją wypowiedź Miś i spojrzał się na mnie.
-Wiele osób rannych trafiło do Ciebie podczas wojny?-przerwał ciszę Ignacy.
-Z sześciu-odpowiedział Miś.-Z czego dwójka nie żyje. Reszta osób trafiła do innych szpitali. Stamtąd nie wiem ile było rannych.
Ponownie nastała cisza. Czasami było słychać uderzenia sztućców o talerz. Modliłam się, aby wybiła już godzina siedemnasta. Spojrzałam na zegar.
-Nareszcie-pomyślałam.
-Już siedemnsta-powiedział Miś.-Pójdę już. Zaraz godzina policyjna.
Pomogłam Czarnemu wstać.
-Do zobaczenia-powiedział Miś.-Do jutra Monia.
-Do jutra-powiedziałam z delikatnym uśmiechem.
Miś wyszedł z domu. Zaprowadziłam Janka do pokoju i przyniosłam mu wodę.
-Wypij wodę i kladź się spać-powiedziałam.
-Monia-zaczął Czarny.-Dziękuję Ci za pomoc.
Uśmiechnęłam sie do niego.
-Dobranoc-oznajmiłam.
-Dobranoc-powiedział Czarny, a ja wyszłam z jego pokoju.
-Hala, Mary, przełożę to na inny talerz-oznajmiłam wskazując na ciastko.
-Pewnie-powiedziała Hala.
-Monia, widziałaś jak Miś patrzył się na Ciebie?-zapytała się Mary.-Zakochał się w tobie!
-Mary, wydawało Ci się-powiedziałam.
-Nie, nie wydawało mi się-oznajmiła Mary.
-Sztućce są juz umyte?-zapytałam.
-Tak-odpowiedziała Hala.-Monia, ale Mary ma rację. Miś się w tobie zakochał.
-Nie przesadzajmy-powiedziałam.
-O czym nasze piękności rozmawiają?-zapytał się Arek i przytulił Halę.
-O niczym ciekawym-powiedziałam.
Arek spojrzał się na nas ze zdziwieniem. Pocałował Halę, a ona uśmiechnęła się do niego i pocałowała go.
-Skończone-oznajmiła po chwili Mary.-Dobranoc.
-Dobranoc-odpowiedzieliśmy jej i rozeszliśmy się do pokoi.
Kolejnego dnia wstałam wcześniej. Jak zawsze umyłam się i przebrałam. Następnie poszłam do kuchni przygotować śniadanie. Na stół położyłam chleb, ser, szynkę i dżem. Rozłożyłam talerze i sztućce, a zaraz potem nalałam do czajnika wodę na herbatę. Po chwili z pokoju wyszedł Czarny.
-Dzień dobry-przywitał się Czarny.
-Cześć-powiedziałam.-Siadaj do stołu. Zaraz zrobię ciepłą herbatę.
-Pomogę Ci-zaproponował Czarny.
-Lepiej odpoczywaj-oznajmiłam.-Musisz jak najszybciej wyzdrowieć.
Spojrzałam się na Janka. Tak bardzo chciałabym spędzać tylko z nim czas, przytulić się do niego i usnąć w jego ramionach...
-Naleję wodę do szklanek-powiedział Czarny.
-Dobrze-powiedziałam.-Jak się czujesz? Nie boli aż tak bardzo?
-Czuję się dobrze-odpowiedział Czarny.-Nie martw się.
Janek odłożył czajnik. Stanęliśmy na przeciwko siebie. Czarny przytulił mnie. Nie miałam nic przeciwko.
-Monia, coś się stało?-zapytał się Czarny.
-Martwię się o rodziców i brata. Z bratem rozmawiałam, a do rodziców wysłałam list. Mam nadzieję, ze dotarł do nich-odpowiedziałam.
-Cześć-przerwała naszą rozmowę Mary, kiedy weszła do kuchni.
-Cześć-odpowiedzieliśmy.
Za Mary przyszła reszta naszej grupy. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Później umyłam naczynia i wyszłam z domu. Przed nim czekał już Miś.
-Cześć-powiedział Miś.
-Cześć-odpowiedziałam.

______________________________________
Jak minie spotkanie Zosi i młodego lekarza?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro