Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czarny włączył radio, na którym leciała piękna melodia.
-Mogę prosić Panią do tańca?-zapytał się Janek.
-Nie potrafię tańczyć-oznajmiłam.
-Ja również nie umiem-powiedział Janek i spojrzał sie na mnie.
-Dobrze-zgodziłam się. Czarny zaczął prowadzić mnie, jak to w tańcu zawsze jest. Czułam się wspaniale. Kiedy skończyła się muzyka stanęliśmy jeszcze bliżej siebie.-Dziękuję Ci za ten taniec.
-Ja również Ci dziękuję-Janek uśmiechnął się.
Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższy czas.
-Muszę...-zaczęłam.-Obiad. Tak, obiad muszę zrobić.
-Racja-odeszliśmy od siebie.-Pomogę Ci.
-Dziękuję-powiedziałam i przygotowałam garnek.
-Jaka jest twoja ulubiona książka, jaką przeczytałaś?-zapytał się Czarny.
-Hmmm. Zadałeś mi trudne pytanie-oznajmiłam.-Myślę, że "Kamienie na szaniec". A twoja?
-Chyba "Chłopcy z Placu Broni"-odpowiedział Czarny.
Po chwili cała czwórka weszła do domu.
-No nareszcie-powiedziałam.-Obiad już gotowy.
-Przynajmniej wszyscy spędzili w dwójkę poranek-zaśmiała się Mary.
-Czarny, a Ty już sobie krzywdę zrobiłeś?!-zdziwiła się Hala.
-Przewróciłem się na prostej drodze-zaśmiał się Czarny.-Usiądźcie już do stołu. Zaraz przyniesiemy wam obiad.
Czarny podszedł do mnie z talerzem. Nałożyłam ziemniaki, które potem polałam sosem.
-Monia, a jak twoja ręka?-zapytał się Czarny.
-W ogóle mnie nie boli-odpowiedziałam i poszliśmy jeść obiad.
-Mam ważną wiadomość dla chłopców. Jutro jedziemy na pierwszą akcję dywersyjną. Idziemy uwolnić więźniów jadących do obozu zagłady-oznajmił Arek.
-Co?!-zdziwiły się dziewczyny.
-Nic nam nie będzie-uspokoił dziewczyny Arek.-Nasz generał Kamiński wyśle z nami jeszcze innych chłopców z harcerstwa.
-Ale dla nas najważniejsze jest wasze zdrowie-oznajmiłam.
-Monia na rację-powiedziała Hala.
-Boimy się o Was-dopowiedziała Mary.
-A my o Was też będziemy się bać. Zostawimy Was samych w Warszawie-powiedział Ignacy.
-Ale kontakt będziemy ze sobą utrzymywać-oznajmił Czarny.
Po obiedzie chłopcy rozpoczęli przygotowania. Całe popołudnie minęło bardzo szybko. Później zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka.
-Boże, spraw, aby chłopcy wrócili cali z tej akcji. Tak bardzo boję się o nich. Błagam, nie chcę, aby cierpieli...-powiedziałam i zasnęłam.
Obudziłam się wcześnie rano. Założyłam bluzkę i spódniczkę do kolan. Włosy ułożyłam w delikatny kok i poszłam do kuchni. Śniadanie przygotowywał już Czarny.
-Dzień dobry Monia-przywitał się Czarny.
-Dzień dobry Janku-dopowiedziałam.
-Jak Ty ślicznie wyglądasz-zauważył Czarny.
-Dziękuję-powiedziałam.
Rozłożyliśmy talerze i zrobiliśmy herbatę. Z pokoi wyszła reszta naszej grupy.
-Dzień dobry-powiedzieli.
-Witajcie. Siadajcie do stołu-powiedziałam.
-Śniadanie już gotowe-dopowiedział Czarny.
Po raz pierwszy jedliśmy w ciszy. Niektórzy wyglądali jakby chcieli coś powiedzieć, ale nie uczynili tego. Nasz lider postanowił przerwać ciszę.
-Chłopcy, musimy już iść-oznajmił Arek i spojrzał się na Ignacego i Czarnego.
-Już idziemy-odpowiedzieli chłopcy.
Wyszliśmy z domu. Podprowadziliśmy naszych bohaterów na przystanek autobusowy. Okazało się, że za piętnaście minut autobus odjeżdża. Czarny podszedł do mnie i spojrzał się w moje oczy.
-Wróć cały i zdrowy-powiedziałam.-Obiecaj mi to...
-Obiecuję-oznajmił Czarny.-Ale Ty też mi obiecaj.
-Obiecuję...-powiedziałam i przytuliliśmy się do siebie.
-Jesteś moją najwspanialszą przyjaciółką-powiedział Czarny.
-A ty moim najlepszym przyjacielem-oznajmiłam.
-Chłopcy idziemy!-krzyknął Arek.
Arek, Czarny i Ignacy weszli do autobusu. Pomachałyśmy im na pożegnanie, a później wróciłyśmy do domu. Usiadłyśmy na krześle przy stole w kuchni. Spojrzałam się na zegar, który znajdował się na przeciwko mnie. Była już trzynasta.
-Dziewczyny, zrobię obiad-oznajmiłam.
-Pomożemy Ci-powiedziała Mary.
-Nie trzeba-powiedziałam.-Nie powinniśmy być załamane i smutne z powodu wyjazdu chłopców. Musimy być silne.
-Masz rację-powiedziała Mary.
-Oni wrócą... Cali i zdrowi-oznajmiła Hala.
-Tak-potwierdziłam.
Zrobiłyśmy obiad i zasiadłyśmy do stołu. Milczałyśmy. Nagle zadzwonił telefon. Wstałam i odebrałam połączenie.
-Z tej strony Lider-zaczął nasz generał.-Chłopcy już pojechali?
-Tak-odpowiedziałam.
-Dobrze. Mam dla was zadanie. Musicie wywiesić flagi Polski-oznajmił generał.
-A co z panem Mesejem?-zapytałam.
-Wymyśliliście już coś?-zapytał się generał.
-Myśleliśmy o plakacie-zaczęłam.-Napiszemy na nim, że sprzedaje drewno na opał.
-Co ma to wspólnego z nim?!-zdziwił się Lider.
-Papier na zdjęcia jest z drewna. Niemieckie lub rosyjskie zdjęcia są na opał-oznajmiłam.
-Super pomysł, ale wytłumaczcie jakimś prostym sposobem o co chodzi-powiedział generał.
-Dobrze-powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
-Chłopcy dzwonili?-zapytała się Mary.
-Są już na miejscu?-dopytała się Hala.
-Niestety to nie oni-powiedziałam.-Lider dzwonił. Chce abyśmy zrobili dwie akcje. Pierwsza dotycząca tego plakatu z panem Mesejm, a druga polegająca na wywieszeniu biało-czerwonych flag.
-Super!-uśmiechnęła się Mary.
-Pójdę do sklepu po materiały-powiedziałam.
-A my posprzątamy tutaj-oznajmiła Hala.
Założyłam kurtkę i wyszłam z domu. Szłam powoli. Rozglądałam się czasami. Tak radził Czarny.
-W czasie wojny trzeba rozglądać się przez cały czas. Powinniśmy być czujni-przypomniałam sobie słowa Czarnego.
-I tak też zrobię-pomyślałam.
Weszłam do pierwszego sklepu, jaki znalazłam, z materiałami.
-Dzień dobry-powiedziałam i ustawiłam się w kolejce.
Przede mną stała jakaś pani. Kupowała sukienkę.
-Zna pani tego pana Meseja?-zapytała się kobieta.
-Tak-odpowiedziała sprzedawczyni.
-Jakieś dzieciaki wybiły mu szybę. Myślę, że jego teoria jest wspaniała-oznajmiła kobieta.
-Jaka teoria?-zapytała się sprzedawczyni.
-Pan Mesej głosi, że dla Polski byłoby lepiej, gdyby wojna skończyła się. Rosja i Niemcy podzielą się naszą ziemią-odpowiedziała kobieta.
Zakaszlałam, a kobiety popatrzyły się na mnie. Najbardziej sprzedawczyni. Przyglądała mi się przez chwilę. Kobieta wzięła sukienkę i wyszła.
-Ja Ciebie skądś kojarzę-powiedziała sprzedawczyni.
-Wątpię-oznajmiłam.
-Jesteś członkinią Ruchu Oporu. To ten co wysadził pociąg z bronią-powiedziała sprzedawczyni.
-Jedyny jaki znam Ruch Oporu to z filmu "Gwiezdne Wojny"-odpowiedziałam bez żadnego wyrazu twarzy.
-Co podać?-zapytała się, po chwili, sprzedawczyni.
-Po pięć metrów tego białego i czerwonego materiału-odpowiedziałam.
-Po co Ci młoda damo?-zapytała się sprzedawczyni.
-Na mój ślub-skłamałam.-Chcę uszyć z tego białą suknię, a z czerwonych dla...
-Super-przerwała mi zdanie sprzedawczyni.-Za to wszystko osiemdziesiąt pięć złotych.
-Proszę-dałam jej pieniądze i wyszłam.
Do jej sklepu wszedł Niemiec. Spojrzał się na mnie i podszedł do sprzedawczyni. Jak najszybciej tylko umiałam wróciłam do domu. Usiadłam na krześle i zaczęłam szyć flagi.
-Monia, już jesteś-powiedziała Hala.-Coś się stało?
-Chyba nic...-odpowiedziałam.
-Więc coś się stało-oznajmiła Hala i usiadła obok mnie.-Monia, powiedz co się stało...
-Ten sklep na przeciwko nas z materiałami-zaczęłam.-Ta pani, ona nas widziała podczas akcji z wysadzeniem torów... Pamięta mnie, ale udałam głupią.
-Monia, nie przejmuj się tym. Podczas wojny każdy będzie podejrzewał innego o coś-oznajmiła Hala.
-Wydaje mi się, że ta teoria Meseja będzie miała szerokie zastosowanie-powiedziałam.
-Jaka teoria?-zdziwiła się Hala.
-Pan Mesej głosi, że dla Polski byłoby lepiej, gdyby wojna skończyła się, a Rosja i Niemcy podzielą się wtedy naszą ziemią-odpowiedziałam.
-Nie możemy do tego dopuścić-powiedziała Hala.-Pomogę Ci.
-I ja też-oznajmiła Mary.
Uśmiechnęłam się do nich. Wzięłyśmy się do roboty. Pod wieczór skończyłyśmy szycie. Ciszę przerwał dzwonek telefonu. Podskoczyłyśmy ze strachu. Podeszłam i odebrałam połączenie.
-Halo?-zapytałam.
-Monia, jesteśmy już na miejscu-powiedział Arek.-Uwolniliśmy już około dwudziestu ludzi.
-Jak na początek to chyba dobrze-powiedziałam.-Chcesz Halę do telefonu?
-Jeśli mogę...-powiedział Arek.
-Hala, Arek do Ciebie-oznajmiłam i podałam jej słuchawkę.
-Arku, mój ukochany. Co u Ciebie?-dopytywała się Hala.
Poszłam do kuchni. Chciałam pomóc Mary w robieniu kolacji.
-Mary, Ignacy!-krzyknęła po chwili Hala i podała jej telefon.-Monia, coś Ci pomóc? Monia, Monia!
-Przepraszam-powiedziałam, kiedy uświadomiłam sobie, że Hala mówi coś do mnie.-Zamyśliłam się.
-O Czarnym?-zapytała się Hala.
-Ale co o Czarnym?-zdziwiłam się.
-Myślisz o nim i nie umiesz doczekać się rozmowy?-zapytała się Hala.
-Jesteśmy przyjaciółmi i nic więcej-powiedziałam.
-Ale patrzycie się na siebie tak pięknie. Wasze oczy aż lśnią...-oznajmiła Hala.
-Monia!-krzyknęła Mary i podała mi telefon.
-Monia?-upewnił się Czarny.
-Czarny...-powiedziałam.
-Monia, uważajcie na siebie. Ta nasza pierwsza akcja-zaczął Czarny.-Niestety kilka osób nas widziało...
-Wiem-powiedziałam.
-Skad wiesz?-zapytał się Czarny.
-Lider zlecił nam dwie akcje. Pierwsza przeciwko panu Mesejowi, a druga polegająca na wywieszeniu flag Polski-wytłumaczyłam.-Poszłam dzisiaj po materiały. Sprzedawczyni w sklepie powiedziała, że poznaje mnie. Uważała, że należę do Ruchu Oporu. Zaprzeczyłam...
-Ale nic się tobie nie stało?-upewnił się Czarny.
-Nic. Ale oni nas widzieli. Do tego prawie każdy Polak wierzy w teorię Meseja i ma, jaby to nazwać, sojusz z Niemcami-dopowiedziałam, a z moich oczu spłynęły łzy.
-Nie możemy na to pozwolić-oznajmił Czarny.
-Uważajcie na siebie i wracajcie jak najszybciej-powiedziałam.
-Postaramy się-oznajmił Czarny.-Zosiu, muszę już kończyć.
-Do zobaczenia Janku-powiedziałam i odłożyłam telefon.
-Monia, złe wieści?-zapytała się Hala.-Płakałaś?
-Nic się nie stało. Ja, ja po prostu boję się o chłopców-odpowiedziałam.
-Nic im nie będzie-oznajmiła Hala.-Uwierz w to. Chodźmy zjeść kolację.
______________________________________
Źródło zdjęcia:
https://zszywka.pl/p/rudy-i-monia--8356486.html

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro