Zwodniczy wygląd chłopca- Johnny x Reader

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Biegłam szerokimi korytarzami szkoły, do której całkiem przypadkowo przepisałam się w połowie semestru zimowego, będąc już spóźnioną i szukając gabinetu dyrektora.

Po ciszy, którą przerwałam stukotem moich botków wiedziałam, że trwają już lekcje i wydawać by się mogło, że powinnam być zestresowana albo winna tym spóźnieniem.
Acz przeciwnie, byłam zirytowana zmuszeniem mnie do załatwiania jakichś zjebanych papierków, czym i tak powinna była zająć się moja matka.
Jeszcze większe zirytowanie pomieszane ze zdziwieniem przytrafiło mi się, gdy w niekonwencjonalny sposób poznałam pierwszego ucznia tego przybytku łez, zmarnowanych ambicji i stłamszonej kreatywności.

Właściwie po jaką cholerę ten zjebany blondyn napatoczył się na moją drogę?!

— Nie umiesz łazić?— spytałam, podnosząc głowę i widząc w tym swój pierwszy błąd.

Naprawdę nie uśmiechało mi się klęczenie na kolanach przy kutasie jakiegoś marnego bad boy'a, szczerzącego się ironicznie z wyższością jak gdyby był królem świata.

W czasie gdy wstawałam na nogi, chłopak wciąż się patrzył, nic nie mówiąc. No tak, tacy chłopcy są zbyt fajni by mówić w obecności plebsu.

— Nie, nic się nie stało, że wpadłaś we mnie z siłą czołgu.— rzucił po chwili lustrowania mnie wzrokiem.

Tak się będziemy bawić?

— Można by pomyśleć, że takie mięśnie stanowią niezłą ochronę.— powiedziałam z taką samą ironią w głosie.

— Nie tylko te mam duże.— rzucił w odpowiedzi z pół-uśmiechem.

Boże, niech się okaże, że to sen.

— Tak? A ja myślałam, że pompując te bice, rekompensujesz sobie odwrotną proporcjonalność tam w dolnej części.— stwierdziłam wrednie.

— Jednak się zapatrzyłaś.— stwierdził ze zbyt pewnym siebie uśmiechem.

Z racji, że wolałam szybko znaleźć odpowiedni gabinet, postanowiłam zakończyć tę jakże wysoce kulturalną rozmowę.

— Chciałabym tak tu postać i debatować dalej o chłopcach mających większe mięśnie niż ilość ich szarych komórek, ale czas mnie goni.— powiedziałam już całkiem neutralnym głosem, chcąc przejść obok chłopaka.

Jednak zatrzymał mnie słowami:

— Nie widziałem cię tu wcześniej. Powiedz mi chociaż jak masz na imię.

Spojrzałam prosto w jego oczy, przybliżając się. Byliśmy praktycznie równi wzrostem, choć u mnie zasługą był wysoki obcas.

— Nic dziwnego. Twoje ego może przesłaniać ci patrzenie na kogokolwiek spoza twojej ligi.— powiedziałam cicho, dmuchając w jego grzywkę, która opadła mu na oczy.

Zanim odeszłam, blondyn złapał mnie za ramiona, przytrzymując w miejscu i odparł z irytacją:

— Wydaję ci się, że możesz oceniać to kim jestem, po kilku sekundowej sprzeczce i wyglądzie?— uniósł brew, gdy zakończył.

Punkt dla niego, ale zróbmy dobrą minę do złej gry.

— Więc mówisz, że nie zaoferowałbyś mi podwiezienia swoim samochodem i przejścia na tylne siedzenia?— spytałam, pół żartując.

Blondyn uśmiechnął się, ale coś sztucznie i odpowiedział:

— Taa, masz mnie. Totalnie zamierzałem to zrobić.—prychnął.

Zaśmiałam się w odpowiedzi i poruszyłam trochę barkami, na co chłopak w końcu mnie puścił.

— [Twoje imię]— szepnęłam, z ustami blisko jego ucha.

Po czym się odsunęłam i mrugnęłam w jego kierunku, natychmiast znikając z miejsca tego dramatu.

Istotnie nie lubiłam takiego typu mężczyzn, ale... kto zakazałby mi odrobiny zabawy?

|||||||||

— Dobrze, jeszcze podpis tutaj.— pedagog wskazała mi miejsce na papierze, które przyozdobiłam nieczytelną parafką.

— Zaczynam zajęcia od jutra, tak?— nie wiedziałam o czym by tu popierdolić a stanie w ciszy było jeszcze gorsze.

— W rzeczy samej. Jednak żebyś się oswoiła ze szkołą, poproszę ucznia by cię oprowadził.

— Rozumiem.— gdy odpowiedziałam, nauczycielka zadzwoniła gdzieś telefonem, leżącym na biurku.

Z całej rozmowy, zrozumiałe dla mnie było tylko jedno.

—... tak, tak Jenkins, przekażę. Powiedz mi, John Lawrence jest dzisiaj na twojej lekcji? To wspaniale, zabiorę ci go za chwilę.

Babka wyszła, zostawiając mnie samą, a ja zastanawiałam się jakiego kujona tu sprowadzi żeby mnie niańczył.
Bo to zawsze musi być pupilek nauczycieli, no nie ma opcji.

Po niespełna 10 minutach kobieta wróciła a za nią, do pokoju wkroczył wcześniej spotkany chłopak.

No, świetnie...

Patrząc w jego stronę i widząc ten irytujący uśmiech oraz specyficzne spojrzenie wiedziałam, że nastąpi mój koniec.
Wyszczerz z jego zbyt przystojnej twarzy nie schodził ani na sekundę, zmuszając mnie do zastanawiania się nad tym, co on kombinuje.

No bo błagam. Nie mogliście uwierzyć w tę ładną twarz i minę niewiniątka.

Obserwowałam chwilę zarys mięśni pod jego opinającą koszulką, czyżby wyrwano go właśnie z lekcji wychowania fizycznego?

Nie [twoje imię], uspokój się. Żadnych więcej chłopców. Żadnych problemów.

Tak o to, zaczęły się moje kłopoty.

_________
Nie wnikajmy w tendencyjność tego dzieła.
Chciałam tylko powiedzieć, że możecie składać zamówienia na shota z dowolną postacią albo sytuacją/zdarzeniem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro