rozdział dwudziesty dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Andrew nie był równie rozbawiony co Harry, gdy ten zaproponował mu by wpadł na kawę. Wręcz przeciwnie, odwożąc go do jego mieszkania, miał ochotę wjechać w drzewo.

Gdy tylko Liam przestał krzyczeć na niego przez telefon, że jak mógł dopuścić do tego, by Styles domyślił się, że nie mają pojęcia jak rozkodować zapiski Waterforda, kazał mu znów go pilnować.

Miał znów za zadanie obserwowanie każdego ruchu Harry'ego i mimo iż wcześniej sam to zaproponował, uznając to za ciekawą odskocznie od codziennych obowiązków w gangu, to teraz miał już tego dość. Uwielbiał godzinami grać w gry czy słuchać muzyki, ale teraz go to nudziło.

Poza tym, przecież było jasnym, że Harry nie zrobi nic głupiego. Był w tym już za głęboko by teraz pójść na policję czy sprzeciw stawić się Liamowi. Oczywiście w inny sposób niż jak zrobił to przed zaledwie kilkoma godzinami. Teraz dobrze wiedział, że Payne go nie skrzywdzi, bo potrzebuje tych informacji.

A jeszcze nie tak dawno Andrew cieszył się, że prawie zaczął normalnie sypiać w swoim własnym łóżku, a nie tym pieprzonym samochodzie.

Rozumiał, że Harry też nie bawił się najlepiej będąc w garści Payne'a, ale prawda jest taka, że to się nigdy nie skończy, a utrudnianie wszystkim życia nie sprawi, że będzie mu łatwiej to wszystko znieść. A wpychanie Andrew na minę i kazanie mu skonfrotować się z szefem z nawet krótką listą żądań, było właśnie utrudnianiem.

- No przestań, fajnie było. Jutro możemy skoczyć na McDonald's jeżeli chcesz. Ja nie mam żadnych planów - uśmiechnął się szeroko Harry, zanim złapałem za klamkę drzwi, by uchylić je i opuścić auto, gdy Andy musiał się naprawdę postarać żeby nie wyjść za nim i go nie skrzywdzić.

Lubił Stylesa, ale w tej chwili chciał go zamordować za to, że znów będzie musiał sypiać w aucie.

Widział jak jego szef parkuje pod budynkiem i naprawdę miał nadzieje, że ma ważniejsze rzeczy do roboty niż okazywanie swojego niezadowolenia Andrew. Ale czy tak naprawdę on był winny? Harry nie był idiotą, to była kwestia czasu, aż zorientowałby się jak kluczową rolę ma w tym wszystkim.

Na szczęście Payne obdarzył go wyłącznie krótkim spojrzeniem, tak samo jak pół godziny później, gdy wychodził z budynku. Odetchnął z ulgą, gdy jego szef odjechał. Andrew był odważny i był gotów zrobić wszystko, ale jeżeli już czegoś się bał, to właśnie gniewu Liama Payne'a. Nawet nie policji, która mogłaby go złapać za wszystkie przewinienia, a Liama, który wgniótłby go w ziemię za to, że dał się złapać.

Nie minęło nawet dziesięć minut, a z budynku wybiegł znajomy blondyn. Andrew poprawił się na swoim miejscu za kierownicą i odłożył konsolę do gier na półkę pod szybą auta i zmarszczył brwi.

Niall przystanął pod wejściem do budynku i schował twarz w dłoniach, tupiąc nagle nogą w złości. Andy przypatrywał się mu nierozumiejąc, ale gdy uchylił drzwi samochodu po swojej stronie, od razu usłyszał szloch chłopaka.

- Niall? Niall, co się stało? - spytał wysiadając z pojazdu i robiąc parę kroków w kierunku drobnego blondyna, ubranego wyłącznie w spodnie od piżamy w kratę i szarą koszulkę z krótkim rękawem. Mężczyzna pospiesznie zdjął z ramion jeansową kurtkę i założył ją na trzęsącego się od płaczu Horana.

Nie znali się zbyt dobrze, na pewno nie tak jak Andrew znał się z Harrym, jednak wiedział, że blondyn jest dobrą i delikatną osobą. Na której obsesje miał Zayn, więc nawet rozmawiając z nim narażał się na to, że jego współpracownik go zamorduje i potnie na kawałki.

Ale nie mógł go zignorować, szczególnie tego w jakim stanie był.

- Nie chcę tam wracać - wyszeptał nagle, unosząc wzrok na Andrew. Nie byli blisko, ale jak na razie jego nienawidził najmniej w tej całej sytuacji - Mam dość Harry'ego, dość Zayna i Liama.

Starszy wpatrywał się w zapłakane oczy Nialla, nie wiedząc co zrobić. Ułożył niepewnie dłoń na biodrze blondyna, na co ten uniósł wzrok, zagryzając mocno dolną wargę.

- Możemy.. Mogę cię zabrać do siebie. Moglibyśmy coś obejrzeć. I odwrócić twoje myśli od tego, cokolwiek się stało - powiedział Andrew, uśmiechając się niepewnie.

Chłopak wpatrywał się w niego chwilę, aż kiwnął głową, pozwalając poprowadzić się do samochodu blondyna, który dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie może zostawić Stylesa bez nadzoru. Postanowił więc w drodze do mieszkania zadzwonić do jego ze współpracowników i poprosić o przysługę i podjęcie się pilnowania Harry'ego na chociaż jedną noc.

Andrew ledwo zdążył zatrzasnąć drzwi po stronie kierowcy, gdy Niall pochylił się w jego stronę, przyciskając wargi do tych jego. Starszy sapnął zaskoczony, ale nie był w stanie przerwać pocałunku. Zatracił się na moment w tym jak miękkie i delikatne były usta przyjaciela Harry'ego. Całował tak zachłannie, że aż desperacko, jakby właśnie w ten sposób chciał oderwać swoje myśli od tamtych problemów.

Mężczyzna oddał pocałunek, gdy zdrowy rozsądek opuścił jego ciało, jednak kiedy poczuł drobną dłoń młodszego na swoim kroczu, lekko je masującą, odsunął się gwałtownie.

- Niall - wykrztusił, mrugając kilkukrotnie z oczami utkwionymi w buźce blondyna, który rozchylił wargi z mokrymi od łez policzkami - Ja.. Nie.. - oblizał niepewnie usta, szukając odpowiednich słów a jego żołądek zawiązał się w supeł, gdy poczuł na nich smak warg chłopaka. Teraz nie mógł dziwić się Zaynowi, że odbiło mu na punkcie Horana, gdy ten całował i wyglądał w ten sposób - Nigdy nie.. Ja nie jestem gejem Niall - wykrztusił w końcu - To znaczy, nigdy nie robiłem tego z mężczyzną - zagryzł znów dolną wargę, patrząc jak policzki młodszego pokrywają się rumieńcem i opuszcza głowę z zażenowania - Poza tym to okropny pomysł, jeżeli jesteś w takim stanie. Wiem, że jesteś smutny, zły i pewnie rozgoryczony, ale nawet gdybyśmy się przespali, nie rozwiązałoby to twoich problemów. I pewnie obaj później byśmy tego żałowali - powiedział, patrząc jak Niall kiwa słabo głową - Mam nadzieje, że teraz nie będzie niezręcznie, ale wciąż proponuje jakiś film albo rozmowę, jeżeli będziesz chciał opowiedzieć mi co tak cię zdenerwowało. Okej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro