rozdział dziewiąty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To słaby pomysł.

Niall przewrócił oczami, poprawiając się na tylnym siedzeniu naszego ubera. Siedziałem obok niego, więc szturchnął mnie lekko kolanem. Westchnąłem cicho, obracając głowę i obserwując widok, przesuwającego się wraz z pędem samochodu, miasta.

- Musisz choć na moment przestać się zamartwiać. Parę drinków i jakiś przystojniak na pewno ci w tym pomogą - powiedział, uśmiechając się lekko i przebiegając palcami po włosach, przeglądając się w szybie.

Po rozmowie z Andrew wróciłem do mieszkania, opowiadając Niallowi co się stało. Sam wciąż byłem w szoku, jednocześnie będąc też wściekłym, że nie mogłem nic z tym zrobić. Mój przyjaciel stwierdził, że potrzebujemy chwili zapomnienia i jeden z naszych ulubionych klubów miał być na to świetnym miejscem.

W pewien sposób zazdrościłem mojemu przyjacielowi. Nie musiał przez to wszystko przechodzić, nikt go nie porwał, nie grożono mu śmiercią. Myślałem o tym i stwierdziłem, że musieli założyć, że ja za to wszystko odpowiadam a może że nawet zmusiłem Nialla do pomocy w kradzieży. Cóż, w pewien sposób rzeczywiście byłem za to odpowiedzialny, bo to był przecież mój pomysł, ale do niczego nie zmuszałem Horana.

Ale nie zamierzałem tego wyjaśniać. Jeżeli dzięki temu Niall był bezpieczny i nie cierpiał jak ja, to było to w porządku.

Poza tym, jak na razie wszystko się uspokoiło. Nie zapowiadało się na kolejne porwania czy groźby, jeżeli zignoruje się to coś co planował szef bandy, spłacając mój dług.

- Żeby przestać o tym myśleć, musiałbym się zalać w trupa - mruknąłem, wiedząc, że alkohol wcale nie rozwiąże moich problemów. Prawdopodobnie stworzy nowe, w postaci bólu głowy następnego dnia.

- Więc to zrób, będę miał na ciebie oko. Andrew też - powiedział, spoglądając przez ramię na szerokie tylne okno. Zmarszczyłem brwi, robiąc to samo i wzdychając na widok znajomego czarnego auta, które niecały metr dzieliło od wjechania naszemu uberowi do bagażnika. Usiadłem prosto, wlepiając wzrok w profil naszego kierowcy i zacisnąłem wargi. Powstrzymałem się od powiedzenia po raz kolejny jak beznadziejny jest to pomysł. Nie chciałem psuć Horanowi humoru.

Niebieskie shoty spłynęły w dół mojego przełyku zaledwie kwadrans później. Widziałem Andrew siedzącego dwa stoliki dalej wraz z tym drugim kolesiem, który niekiedy pilnował mnie i Nialla. Posłaliśmy im nawet drinki, ale szybko je zwrócili. Zaśmiałem się gorzko i sięgnąłem po drinka w wysokiej szklance, choć nie powinienem był mieszać różnych alkoholi jeżeli chciałem przetrwać chociaż część tego wieczoru.

Ale naprawdę chciałem choć na chwilę zapomnieć. Moje myśli od paru dni kręciły się wyłącznie wokół bruneta i jego szemranych spraw, w które z własnej głupoty zostałem wplątany.

Jak jednak miałem zapomnieć o tym przeklętym gangu, gdy jego członkowie siedzieli i wpatrywali się we mnie dwa metry dalej?

Niecałą godzinę później, podczas której piliśmy i rozmawialiśmy z Niallem o przystojniakach, których tu zobaczyliśmy, dziwnych strojach czy niesamowitych makijażach, niektórych osób, zamknąłem oczy, odchylając głowę i zaczynając poruszać się w rytm energicznej piosenki, gdy pod wpływem wypitego alkoholu poczułem nagłą chęć zniknięcia w tłumie ludzi. Wszystko było dobrze, złe myśli, wraz ze zdrowym rozsądkiem, zaczęły opuszczać moje ciało, gdy mimowolnie poruszałem się przez tańczących tuż obok mnnie ludzi. Czułem gorąc, dłonie obcych i powracający do mnie spokój. Oczywiście tylko chwilowy.

Alkohol krążący w moich żyłach, który uderzył we mnie z całą swoją siłą dopiero po jakimś czasie, sprawił, że z początku nie zwróciłem uwagi na dłonie, dość mocno ściskające moje biodra. Dopiero, gdy utrzymały się tam przez dłuższy czas, zdałem sobie sprawę, że ktoś tańczy tuż za moimi plecami.

Nie przeszkadzało mi to. Wielokrotnie już mężczyźni tak właśnie zaczynali mnie podrywać. A ja mogłem pozwolić sobie dziś na jednonocną przygodę. Zrobiłbym wszystko by choć na chwile zapomnieć o ciemnych oczach tamtego mężczyzny.

Mruknąłem zadowolony, czując czyjeś wargi na szyi i łaskoczący zarost. Przykryłem dłonie osoby za moimi plecami swoimi i odchyliłem lekko głowę, opierając ją na jego klatce piersiowej. Czułem się błogo, do momentu w którym nie obróciłem się w ramionach mężczyzny i nie poznałem kim on jest. Rozchyliłem wargi, zauważając dobrze mi już znane ciemne oczy. Brunet wygiął usta w rozbawionym uśmiechu, gdy cofnąłem się na dwa kroki, z obijającymi się wciąż o mnie tańczącymi ludźmi.

- Co ty tu robisz? - spytałem, choć nie byłem pewien, czy mądre było odzywać się do niego tak bezpośrednio - Czego ode mnie chcesz?

Cóż, alkohol, który w siebie wlałem wcale tu nie pomagał.

- Przyszedłem się zabawić, tak jak ty - powiedział nieznacznie uniesionym głosem, gdy chciał mieć pewność, że usłyszę go mimo głośnej muzyki.

Wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Chciałem wiedzieć czego ode mnie chce, jakie ma wobec mnie plany i o co mu tak właściwie chodzi. Jednak w tym momencie najbardziej chciałem by był jak najdalej ode mnie.

- Baw się z dala ode mnie - rzuciłem, zaczynając przepychać się między ludźmi, by zatrzymać się metr dalej, wciąż w granicach parkietu. Schowałem twarz w dłoniach, starając się uspokoić szybko bijące serce. Gdy uniosłem wzrok, widziałem, że wciąż stoi w tym samym miejscu, wpatrując się we mnie pomiędzy ludźmi. Zacisnąłem wargi i przepchnąłem się znów w jego stronę, popychając go - Zostaw mnie w spokoju! - wykrzyczałem, robiąc to ponownie - Nienawidzę cię, nienawidzę!

Złapał nagle za moje nadgarstki, unieruchamiając mi je i przyciągając gwałtownie do siebie. Moje serce zamarło, gdy spojrzał na mnie w dół, już bez uśmiechu. Patrzył mi w oczy, będąc niebezpiecznie blisko mnie.

- Wiem Harry - powiedział, a ja nawet gdybym mógł, nie ruszyłbym się nawet na milimetr - Wiem - mruknął, kiwając głową i puścił nagle jeden z moich nadgarstków, by ułożyć dłoń w dole moich pleców, by przycisnąć mnie do swojego ciała i wpił swoje wargi w moje.

Otworzyłem szeroko oczy, czując jego usta poruszające się na moich. Obróciłem głowę, przerywając pocałunek i wyszarpałem ręce z uścisku, by odepchnąć go i wybiec z tańczącego tłumu.

Idąc do wyjścia, kątem oka widziałem Nialla stojącego przy barze i flirtującego z jakimś mężczyzną. Wiedziałem, że sobie poradzi, więc szybko wyszedłem z klubu i wziąłem głęboki oddech, gdy tylko chłodne powietrze uderzyło w moją rozgrzaną skórę.

Na zewnątrz było zimno, a przynajmniej w porównaniu do atmosfery panującej w lokalu. Złapałem za kamienną poręcz i pokonałem powoli parę schodków, czując jak wszystko wokół wiruje przez wypity alkohol. Przymknąłem oczy i zacisnąłem mocniej palce na szorstkiej strukturze, chcąc utrzymać równowagę.

Powoli usiadłem na ostatnim stopniu i próbowałem wyrównać oddech, wbijając wzrok w rozgwieżdżone niebo.

On.. On mnie pocałował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro