rozdział trzydziesty ósmy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie ma rodziny, znajomych, domu.. Po tym wszystkim nie ma już nic - wyszeptałem, wpatrując się w kartkę papieru, na której zapisałem informacje o Avery, które znalazłem na karcie Waterforda. Liam stał przy ścianie, opierając się o nią.

Był tak cichy od kiedy wsiadłem do jego auta parę godzin temu, że czułem się w jego obecności niekomfortowo. Wiedziałem, że między nami nie będzie jak wcześniej, po tym wszystkim co zaszło i póki sobie tego nie wyjaśnimy, jednak brakowało mi jego podejścia, jego głosu..

Avery od prawie pół godziny spała w pokoju gościnnym, w którym wcześniej spałem ja. Liam podał jej uspokajające leki, by nie miała problemu z zaśnięciem, mimo iż sama twierdziła, że pierwszy raz od dłuższego czasu będzie spała w normalnym łóżku, więc zaśnie pewnie w sekundę.

Jednak dla nas to, że mieliśmy pewność, że śpi, było okazją do rozmowy. Nie chciałem by słyszała jak rozważamy z Liamem co z nią teraz zrobić jakby była szczeniaczkiem znalezionym w kartonie na chodniku.

- Waterford zaproponował Reidowi, że pozbędzie się problemu krążącej wokół niego studenki, która była bliska zdemaskowania go, poprzez porwanie i zamknięcie jej na odludziu i karmienie co trzy dni? Skurwysyn - prychnął brunet, odzywając się pierwszy raz od dłuższego czasu.

Gdy Avery opowiadała nam o tym, że co parę dni przychodził do niej jeden mężczyzna z jedzeniem i wodą, wpatrywał się w nią bez słowa. Niekiedy dostawała też gazetę, by jednocześnie nie postradała zmysłów, ale by była też świadoma, że nikt już o niej nie pamięta i jej nie szuka. Była inteligenta, więc zawsze odkładała coś na czarną godzinę, wolała przegłodzić się dwa wieczory, by odłożyć i ukryć jedzenie. Dzięki temu przetrwała, gdy prawie trzy tygodnie temu tamten człowiek przestał przychodzić, po tym jak przestał dostawać pieniądze od martwego już Waterforda.

- Mógł ją zabić, ale chciał mieć pewność, że Reid będzie się pilnował. Gdyby zrobił coś co nie spodobałoby się Waterfordowi, ten mógłby uwolnić dziewczynę i opublikować zebrane przez nią informacje. Zrobił kopię wszystkich zapisków Avery, również są na tej karcie - wymamrotałem, podciągając nogi pod siebie i krzyżując je na kanapie, na której siedziałem.

Odłożyłem kartkę na stolik i przesunąłem dłonią po twarzy. Byłem wykończony, za oknem zaczynało już świtać, a ja nie spałem już ponad dobę. Zanim dotarłem do informacji o Avery na karcie, tłumaczyłem ją dla Liama cały dzień. Stwierdziłem, że nie chcę już tego dłużej ciągnąć i dam mu po prostu to czego chce.

- Skoro była tyle czasu sama, nikt nie sprawdza czy ona żyje. Joseph postawił wszystko na jedną kartę, wtajemniczając w to tylko jedną osobę, co w sumie było też mądrym posunięciem - Payne mamrotał pod nosem, analizując wszystko, a ja ostatkami sił, starałem się skupić swoje myśli na jego słowach - Czyli nikt nie wie, że ją uwolniliśmy. I nie może się dowiedzieć, jeżeli chcemy trzymać Reida w garści. A warto, żeby czegoś się bał, jest bezlitosnym kutasem - mruknął, a ja zmarszczyłem brwi na to określenie, z ust kogoś, kto dwie doby temu skatował mężczyznę tylko po to, by udowodnić mi, że nie powinienem się już stawiać.

- Czyli go znasz? - spytałem, zanim zdążyłem się powstrzymać, bo było to naprawdę bez znaczenia. Choć przynajmniej znałem odpowiedzieć na to pytanie.

- Jeżeli nie chcemy żeby się dowiedział, absolutnie nikt nie może się dowiedzieć, że Avery nie jest już pod kluczem. Czyli nie możemy zawiadomić policji.

- Ona i tak nikogo nie ma, Liam. Nie chcę mówić za nią, ale to chyba już bez znaczenia. Chociaż..

- Powinna się cieszyć, że nie jest już zamknięta.

- I cieszy się. Dziękowała nam wielokrotnie - przypomniałem mu, naciągając na dłonie rękawy bluzki z długim rękawem, którą miałem na sobie. Było mi zimno od kiedy oddałem Avery bluzę jeszcze zanim ją tu przywieźliśmy, ale nie chciałem prosić Liama o coś do założenia. I tak miałem już u niego zbyt wiele długów - I ja też ci dziękuję - powiedziałem cicho, opuszczając wzrok na swoje dłonie, splecione razem. Czułem na sobie wzrok mężczyzny, na pewno pytający, dlatego rozchyliłem wargi biorąc mały oddech - Za to, że zareagowałeś i pomogłeś jej, zawiozłeś mnie tam i pozwoliłeś jej tu spać, zrobiłeś dzisiaj tyle rzeczy.. - mówiłem, nie odrywając oczu od swoich palcy, które ściskałem nerwowo - Nie jesteś złym człowiekiem. To znaczy.. robisz mnóstwo gównianych rzeczy, ale wiem, że w środku jesteś dobry. Gdybyś nie był, olałbyś tą sprawę i nie pojechał tam ze mną, bo na pewno nie zrobiłeś tego dla mnie. Tylko dlatego, że wiedziałeś, że niewinnej osobie dzieje się krzywda i że trzeba jej pomóc.

Kiedy uniosłem w końcu wzrok, Liam wciąż stał bez ruchu, wpatrując się we mnie z zaciśniętymi wargami. Nie odpowiedział, a ja tak bardzo chciałem wiedzieć o czym teraz myśli. O naszej rozmowie parę godzin temu? O sytuacji z Avery a może tym, co zaszło między nami? Tak bardzo chciałem by myślał o tym ostatnim, by rozważał rozmowę na ten temat, by..

- Pozwolę jej tu zostać parę dni - powiedział w końcu, a we mnie coś się zapadło, gdy zdałem sobie sprawę, że zignorował całą moją wypowiedź. Zacisnąłem wargi, starając się nie zwracając uwagi na ból w klatce piersiowej, który towarzyszył mi ilekroć byłem blisko Payne'a lub myślałem o nim czy nas.

- A co potem? - wyszeptałem - Sam powiedziałeś, że nie mogą się dowiedzieć, że jest wolna.

- Nie jestem niańką Harry, a to nie jest hotel - warknął, a ja chciałem spytać czemu nagle udaje, że go to wszystko nie obchodzi i że potrafi być twardy. Wiedziałem, że taki jest, nie musiał mi tego udowadniać ani wyznaczać granic.

- Jeżeli wciąż jest tak dobra w śledztwach i szukaniu informacji, może ci się przydać - rzuciłem bez zastanowienia - Najwyraźniej nie bez powodu Reid się jej przestraszył. Może mogłaby szukać informacji dla ciebie, dla twojego gangu..

- Dlaczego starasz się ją w to wszystko wciągnąć na siłę?

- I tak jest już tego częścią. Pytanie teraz, po której stronie będzie Liam - potrząsnąłem głową - Skoro nikogo ani nic nie ma, równie dobrze może pracować dla ciebie. A wiem, że jeżeli będzie częścią twojego gangu, zadbasz o nią. Wiem, że dbasz o swoich ludzi - powiedziałem, spoglądając mu znów w oczy, pamiętając rozmowy z Andrew o tym, że Payne pomagał członkom swojego gangu. Wielu wyciągnął z kłopotów czy gdy byli w gorszym stanie - Daj jej szansę.

- Musiałaby sama tego chcieć Harry, nie możesz za nią decydować - warknął.

- Porozmawiam z nią - wyszeptałem - Ale nie chcę dawać jej nadziei na nowe życie, jeżeli ty miałbyś mieć coś przeciwko..

Liam westchnął głośno i przymknął na moment oczy.

- Jasne, jeżeli wciąż jest tak dobra w zdobywaniu informacji i dowodów, to będzie mogła dla mnie pracować - mruknął w końcu, a ja uśmiechnąłem się lekko. Wstałem powoli z kanapy, czując jak całe moje ciało jest zdrętwiałe. Nagle przypomniałem sobie dlaczego i dzięki czemu tu tak właściwie dziś jestem. Spojrzałem na Payne'a z zaciśniętymi wargami - Potrzebuję jeszcze dnia lub dwóch na to, by w pełni przetłumaczyć informację na karcie. Mam już część, ale nie zdążę do wieczora - powiedziałem cicho, odwracając wzrok od jego ciemnych oczu, wlepionych we mnie.

- Dwa dni.

Kiwnąłem głową i podziękowałem cicho, okrążając kanapę by ruszyć do wyjścia z salonu. Chciałem już wrócić do domu, położyć się do łóżka, choć mimo iż byłem zmęczony, pewnie nie będę w stanie zasnąć, pogrążony w myślach o Payne'ie i tym wszystkim.

Przystanąłem jednak zanim zdążyłem przekroczyć próg salonu Liama, zerknąłem na niego z dłońmi zaciśniętymi w pięści, ściskając materiał bluzki.

- Nie wiem co planujesz ze mną zrobić, gdy w końcu dostaniesz notatki Waterforda, ale.. - wziąłem krótki, drżący oddech - Proszę nie krzywdź Nialla ani moich bliskich. Wiem, że nie mogę prosić cię byś mi to obiecał, ale nikt inny prócz mnie nie powinien płacić za to co się stało - powiedziałem, wpatrując się w niego, stojącego zaledwie parę kroków ode mnie - Czy ty.. - rozchyliłem wargi, a w oczach znów poczułem łzy. Cholera, nigdy tak dużo nie płakałem jak od kiedy go poznałem. Czułem, że mogę przekroczyć jakąś granicę, znów go zdenerwować, ale musiałem wiedzieć żeby już nie robić sobie głupich nadziei - Naprawdę nic do mnie nie czujesz? Nigdy nic nie poczułeś? - spytałem cicho, a gdy wyłącznie patrzył na mnie, poczułem jak łzy spływając po moich policzkach - Proszę, powiedz coś. Cokolwiek. Że mnie nienawidzisz, że naprawdę nigdy nic między nami nie było, że-

Liam w dwóch krokach pokonał dzielącą nas odległość i złapał moją twarz w swoje wytatuowane dłonie, przyciskając wargi do tych moich. Zacisnąłem powieki rozchylając ust, oddając pocałunek i zaciskając dłonie na bokach jego umięśnionego ciała. Zatrząsł mną płacz, gdy jedna z dłoni Liama z mojego policzka przesunęła się na kark, a drugą ułożył na moich plecach, przyciskając mnie do siebie w zachłannym pocałunku.

Zajęczałem cicho w jego wargi, w końcu przerywając pocałunek by złapać oddech. Opuściłem głowę, a Liam przytulił mnie mocno do siebie. Nie byłem w stanie powstrzymać płaczu, szlochałem przez parę minut w ramionach mężczyzny, którego powinienem nienawidzić, a wychodzi na to, że nie potrafiłem bez niego żyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro