styczeń pt. 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hej hej, na początku chcę tylko powiedzieć, że zaczęłam nowe fanfiction z universum HP i pewnie zainteresuje Was, że pojawi się tam drarry. Jeśli jesteście ciekawi, zapraszam na pierwszy rozdział - 'I blame the Weasleys' już na moim profilu.

A teraz... enjoy!

***

Draco był pod wrażeniem tajnego przejścia, jakie pokazał mu Potter. Przede wszystkim nigdy nie sądził, że Harry może łamać zasady w ten sposób, dla własnych korzyści, ale nie mógł zaprzeczyć, że było to coś, co mu się spodobało. W tamtym momencie, kiedy szli przez ciemność, a ich kroki i oddechy odbijały się echem, Dracon uświadomił sobie, jak bardzo nigdy nie znał Harry'ego. 

Kiedy obaj wyszli przez klapę w podłodze w magazynie Miodowego Królestwa, pedantyczna strona Draco, kazała mu wytrzepać płaszcz z kurzu. Sam Malfoy nie zwrócił na to uwagi, ale jego towarzysz dostrzegł ten drobny gest i nie mógł nie uśmiechnąć się z tego powodu. Taka zwykła, codzienna czynność, która chociaż trochę przypominała normalność w życiu Draco, bardzo się liczyła. Oznaczała, że blondyn czymkolwiek się przejmuje, nawet podświadomie.

Obaj ostrożnie i najciszej, jak tylko mogli, wymknęli się z piwnicy, a potem również z samego sklepu, w którym było tylko kilku klientów, którzy w śnieżycę odważyli się wyjść z domu.

Na zewnątrz panował ogromny ziąb i wiatr wiał tak silnie, że nastolatkom trudno było poruszać się w przeciwnym kierunku. Musieli osłaniać twarze, bo małe, kłujące śnieżki uderzały w ich policzki.

Kiedy jednak w końcu dotarli do Trzech Mioteł, poczuli przyjemne ciepło. Nosy szczypały ich z zimna i dopiero po chwili przyzwyczaiły się do panującego w pomieszczeniu ciepła. 

Zamówili po kuflu kremowego piwa, a następnie zajęli stolik najbliżej kominka. Oboje potrzebowali rozgrzać swoje zmarznięte organizmy. 

Draco upił kilka zachłannych łyków, przez które szybko zaczęło kręcić mu się w głowie. Może gdyby zjadł cokolwiek tego dnia... ale on nie mógł nawet patrzeć na jedzenie, nie mówiąc już o przełknięciu czegokolwiek. Jeśli natomiast o Harry'ego chodziło, on trzymał się lepiej. 

- Jak natrafiłeś na to przejście? - zaciekawił się Malfoy, odsunąwszy od siebie piwo.

Nie chciał się upić, nie po to tu przyszedł. Już dawno obiecał sobie, że nie będzie topić smutków w alkoholu.

Gryfon przez chwilę wahał się, czy powinien zdradzać Draconowi swoją tajemnicę o Mapie Huncwotów. Stary Draco z pewnością wykorzystałby tę informację dla siebie, jednak ten chłopiec, z którym teraz siedział przy stole zdawał się być całkiem inną osobą, a Harry postanowił zaryzykować.

- W trzeciej klasie Fred i George dali mi mapę, na której są wszystkie tajne przejścia.

Blondyn pokiwał głową ze zrozumieniem i niekrytym uznaniem, po czym odwrócił wzrok w stronę kominka i przez chwile po prostu przyglądał się, jak płomienie pożerają drewno.

- Fajnie jest mieć przyjaciół? - szepnął, bardziej w przestrzeń niż do samego Harry'ego. Zanim jednak Potter zdążył zareagować, Draco znowu odwrócił się w jego stronę. - Miałem przyjaciół, całkiem niedawno, ale sam odsunąłem się od nich, odtrąciłem troskę, którą mi zaoferowali.

- Ja też czasami sprzeczam się z moimi przyjaciółmi - przypomniał brunet, a jego głos miał taką kojącą, ciepłą barwę. - Ale jeśli to była prawdziwa przyjaźń, to z pewnością wszystko wróci do normy za jakiś czas.

Draco prychnął cicho, kręcąc głową i zaciskając wargi tak mocno, że pobielały.

- W moim życiu już nigdy nic nie będzie tak, jak było kiedyś, Harry - powiedział z niespotykaną od dawna stanowczością.

Gryfona, na dźwięk jego imienia, przeszły ciarki. Malfoy zawsze zwracał się do niego wyłącznie po nazwisku. 

- Przykro mi, Draco - zapewnił, uśmiechając się pocieszająco. - Jeśli chciałbyś pogadać... To ja i tak wiem, co się stało. Wiem też, jak się czujesz.

- Ty masz chociaż dokąd wrócić na wakacje - zaczął blondyn, po czym pociągnął długiego łyka kremowego piwa. - A ja nie mam nikogo ani niczego. Moja matka nie żyje i nie mam pojęcia, kto jest moim prawdziwym ojcem, natomiast mężczyzna, którego przez lata nazywałem tatą, nawet nie chce pamiętać o moim istnieniu. Mógłbym zwrócić się do Bellatrix, ale nie chcę mieć nic wspólnego z jej facetem.

- A druga siostra twojej mamy? - podsunął nieśmiało Harry. - Może ona byłaby w stanie ci pomóc?

- Andromeda? - Draco zmarszczył brwi, jakby zastanawiał się nad tym rozwiązaniem. - Zapomniałem o niej, matka nigdy nie pozwalała mi o niej wspominać. Szczerze mówiąc, myślę, że za bardzo bolało ją, że sama nie może utrzymywać z nią kontaktu. Nie mam pojęcia, co się z nią teraz dzieje. Chyba ma córkę, tak słyszałem.

- Ma - zgodził się Harry, który z niewiadomego powodu czuł się trochę głupio z wiedzą, którą miał, mimo że w ogóle nie dotyczyło to jego osoby. - Nimfadora. Spotyka się z profesorem Lupinem. Jeśli chcesz... mogę pomóc ci się z nimi skontaktować.

Draco milczał przez chwilę, wpatrzony w niemal pustą salę. Kobieta za barem przecierała blat raz po raz, chyba szukając sobie zajęcia. 

- Przemyślę to - zadecydował wreszcie Dracon tym paskudnie nieobecnym głosem. - Wiesz, przez całe życie rodzina powtarzała mi, że czystość krwi to najważniejsza cecha u czarodziei i chociaż teraz wiem, że to nieprawda, nie tak łatwo jest zmienić lata przyzwyczajeń. Staram się, ale potrzebuję czasu.

- Rozumiem - zapewnił Potter, potakując skinieniem głowy. - Gdybyś się zdecydował, daj znać.

- Dziękuję. Nigdy nie sądziłem, że kiedyś będę tak z tobą rozmawiał, a teraz jesteś jedyną osobą, z którą w ogóle jestem w stanie zamienić kilka słów.

Harry uśmiechnął się i przyłapał się na tym, że przychodzi mu to naturalnie. Zaskoczyło go to, tak samo jak świadomość, że tak dobrze spędza mu się czas z Draco.

- Kiedy w pierwszej klasie nie podałem ci ręki - zaczął wspominać Gryfon, niezręcznie przeciągając sylaby. - Przepraszam za to. Nie chciałem dać ci szansy i było to głupie, skreślać cię na podstawie półgodzinnej znajomości i kilku plotek.

Malfoy machnął ręką lekceważąco, jakby chciał dać Harry'emu do zrozumienia, że teraz nie ma to najmniejszego znaczenia. 

- Daj spokój, wszyscy nauczyliśmy się czegoś od tamtego czasu.

Potter pomyślał, że Dracon ma sporo racji. Oni wszyscy zmienili się przez te lata, z ich dwójką na czele. Przede wszystkim, obaj dorośli do tego, by sobie wybaczyć i dostrzec cechy, jakich nie widzieli nigdy wcześniej. 

Gryfon miał dziwne przeczucie, że to jedno wspólne wyjście sprawi, że coś jeszcze się zmieni, na chwilę obecną nie był jednak w stanie stwierdzić, co takiego.

***

Jeśli liczyliście już teraz na wielkie love story, to przykro mi, że Was zawiodłam. Chcę jednak, żeby ta relacja rozwinęła się realistycznie, stopniowo. Dajcie im (oraz mi hah) czas <3/

btw thats my birthday, trochę mi przykro, bo to koniec bycia nastolatką, duuuh. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro