Łzy szczęścia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zaczynał sie właśnie poniedziałkowy ranek.  Wstałam z łóżka i ruszyłam w strone łazienki. Umyłam sie, przebrałam i uczesałam. Wyszłam z pokoju zrobić sobie moje ukochane tosty. Nadole w pokoju obok kuchni siedziała mama czesząc swoje włosy
-Hej kotku- powiedziała radośnie
-Już nieśpisz? Jest 6 za 10 minut
-Jestem podobnie jak ty rannym ptaszkiem
-A tata?
-Jeszcze śpi ale pewnie za chwile wstanie
-Oki- powiedziałam i zrobiłam sobie tosty. Powoli jadłam moje śniadanie kiedy do jadalni wszedł ojciec
-Dzień dobry- powiedział
-Cześć
-Już na nogach?
-Jak zawsze- odpowiedziałam z uśmiechem. Nigdy niemiałam problemów ze wstawaniem nawet jeśli kładłam sie spać bardzo późno.
-Czego dzisiaj sie ucze?
-Eliksirów- powiedziała matka ostatecznie poprawiając swoje włosy
-Dokładniej?
-Zobaczysz dziecko
Eh. Denerwujące. Spojrzałam na zegarek.
-Jest 6.50. Może pouczymy sie od 7.30?
-Jasne, w tym czasie będzie idealnie jeżeli będziesz czytać książkę o eliksirach
-Mamo....przecież ja dobrze znam większość eliksirów
-W takim razie może eliksir żywej śmierci albo felix felicis?
Wstrzymałam oddech....ojej....
-Mamo ale to bardzo trudne eliksiry!
-Niekrzycz bo ja umiem głośniej! Skoro doskonale znasz eliksiry to poradzisz sobie i z tymi
-Ale mamo....
-Żadnych ale! Już do pokoju sie uczyć
-Jasne- jęknełam i poszłam do pokoju

Dochodziła godzina 9. Właśnie kończyłam eliksir żywej śmierci.
-Iiiiii????- zapytała kobieta siedząca na fotelu
-Chyba skończyłam...
-Zaraz zobaczymy....wrzuć do niego to piórko-powiedziała i wskazała jedno z malutkich piórek które lerzały na stole. Zrobiłam to o co prosiła
-Doskonale!- krzykneła kobieta- idealny eliksir! Wiedziałam że ci sie uda
Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Niepoczułam pocałunku. Byli duchami więc jak miałam to poczuć?
Tak bym chciała by byli już normalni.
-Chodź skarbie, pora cie przygotować do naszego powrotu
Poszłam posłusznie za tatą. Nareszcie.

Perspektywa Albusa
-Można zrobić cokolwiek by Oktawia wróciła do Hogwartu?
-Można by ją z powrotem wcielić do Emmy....ale niewiem czy to dobry pomysł....
-Prosze...pani profesor. Ona jest dobra tylko ten znak. To przez niego....
-Wiem....ale niewiem czy będe w stanie coś zrobić....
-Niech pani coś zrobi prosze!
-Postaram sie...

Usiadłem na swoim miejscu. Zaraz obok mnie usiadł Scorpius a z drugiej strony Dominika. Patrzyłem z nadzieją na naszą dyrektorke.
-Zanim rozpoczniemy ten obiad, chciałabym powiedzieć kilka słów. Na pewno po ostatnich wydarzeniach zastanawiacie sie co będzie działo sie z Oktawią a także co dzieje sie z emmą. Oktawia.....no cóż po ostatnich wydarzeniach dziewczyna uciekła i jak narazie niezobaczymy jej w szkole. Nastomiast jeśli chodzi o Emme to dziewczyna bardzo zachorowała. Obecnie jest w śpiączce ale mamy nadzieje że niebawem do nas dołączy
Po sali przeszedł szept. Oby nic niepodejrzewali. McGonagal była tak przekonująca że prawie ja jej uwierzyłem. Szybko zjadłem i odrazu pobiegłem do dormitorium. Całe szczęście Scorp musiał iść jeszcze na rozmowe z profesorem Gnaymem. Chłopak ma chodzić na dodatkowe zajęcia. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 17. Gdzie jest Venus. Jak na zawołanie przedemną pojawił sie wąż
-Cześć Venus- powiedziałem. Ta tylko zasyczała radośnie i popełzła w strone wyjścia. Szedłem za nią aż do opuszczonej damskiej toalety
-No chyba sobie żartujesz!- powiedziałem. Jednak tak jak sie spodziewałem wąż nic nieodsyczał tylko wślizgnął sie do łazienki. Uchyliłem delikatnie drzwi i poszedłem za wężem. Ona tylko posyczała w strone umywalek poczym jedna z nich obniżyła sie a moim oczą ukazała sie ogromna dziura.
-I że ja mam tam wskoczyć?- zapytałem węża. Ten tylko ruszył w strone dziury. Skoczyłem zaraz za nim. Jechałem przez długi tunel na koniec wpadając do małego saloniku z wieloma przejściami. Wszedłem do tego do którego poszła Venus. Po chwili moim oczą ukazał sie duży pokój z drzwiami jak do sejfu na jego końcu. Venus otworzyła drzwi. To co było za nimi przebiło moje wszelkie oczekiwania. Długi korytarz pełen węży po jego bokach....wszystko było poprostu niesamowite. Na końcu stała ona....w długiej czarnej sukience. Stała tyłem. Ruszyłem w jej strone biegiem. Odwróciła sie a ja wpadłem w jej ramiona. Obydwoje płakaliśmy ze szczęscia. Nareszcie bylismy razem. Nareszcie. Nagle na twarzy dziewczyny pojawił sie grymas bólu
-Oktawia co z tobą?!
Dziewczyna nic nieodpowiedziała tylko upadła z bólu na kolana. W pewnym momęcie delikatnie sie uśmiechneła i spojrzała na mnie
-Poznaj moich rodziców Albus- spojrzałem na nią przerażony. Tuż za dziewczyną zaczeły pojawiać sie postacie- to jest moja mama Bellatix a to jest mój tata....
-Voldemort!-powiedział donośny głos z końca sali- Albus odsuń sie natychmiast!
-Tata?!
Odsunołem sie od klęczącej dziewczyny dobre 5 metrów i usłyczałem wężowaty głos dochodzący zza Oktawi
-Prosze prosze prosze....toż to sam Harry Potter nas dzisiaj zaszczycił, zobacz Bello
Schowałem sie za jednym z posągów węży
-Przepraszam Albus ale taka była cena za zobaczenie ciebie- szepneła słabo Oktawia a z jej oczu poleciały łzy. Nigdy niewyglądała na tak słabą jak teraz. Boże....co z nią zrobili rodzice

CDN

KONIEC.....

Żarcik.....heh.....
No dobra a tak serio to wszystkim wam życze spóźnionych wesołych świąt. Dziękuje wam za aktywność i dziękuje za to że jesteście. Z okazji nowego roku chce wam zrobić prezęt. Możecie napisać pytanie do każdej z postaci z tej książki a ja obiecuje że na każde pytanie będzie odpowiedź. Myśle że bohaterowie z chęcią odpowiedzą na dręczące was pytania....nawet te najgłupsze.... piszcie bo jestem ciekawa co wam siedzi w głowach

Wasza Teksia❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro