Cisza przed burzą

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Polecam włączyć klimatyczną muzyczke^
Perspektywa Albusa
Patrzyłem jak duży ruch panujący w domu powoli sie uspokaja. Właściwie na chwile obecną mogłem powiedzieć że było dziwnie cicho. Wszedłem do pokoju i spojrzałem na Scorpiego który spał. Jego mama wczoraj urodziła i pojawiły sie jakieś komplikacje a teraz z nią słabo. Felisja była najsłodszym dzieciakiem jakie wiedziałem ostatnio. Taka mała i taka niewinna. Ostatnio też co raz gorzej z ciążą mojej mamy bo i ona niebawem będzie sie chylić ku końcowi. Zostało już nie wiele miesięcy a mama ostatnio jest pochłonięta stresem o nasze życie. Nikomu nie podoba sie ta cała zbliżająca sie wojna jednak nic już na to nie poradzimy. Szkoda mi było naprawde wszystkiego. Żałowałem że Weronika i Kail którzy rozumieją co sie dzieje będą musieli żyć w tych czasach. Szkoda mi też siebie i moich przyjaciół. Ledwo doszliśmy do połowy pierwszego roku w Hogwarcie a już nasza nauka została przerwana. Obecnie z powodów bezpieczeństwa nawet nieletni czarodzieje mogą korzystać z zaklęć poza szkołą jednak większość tego nie praktykuje bo mieszka w świecie mugoli a tam łatwo o zauważenie. Teraz z powodu stanu wojennego w całym magiczym świecie oczekiwany jest atak na którąś z większych placówek jednak nie możemy tak cały czas. Niedługo wszyscy wrócą do Hogwartu i będą liczyć że nic sie nie stanie. Ale chyba wszyscy wiedzą że to kłamstwo. Oktawia zaatakuje. Nie wiem jak to wszystko mogło potoczyć sie tak szybko, pamiętam jakby wczoraj jak ta czarnowłosa zasiadła na krzesełku a gdy ją przydzielono ze śmiechem usiadła między mną a Scorpiusem. To wszystko wydaje sie teraz takie nie realne i mimo że wiem co ona teraz robi, do tego znam jej obecny styl życia jakoś tak w środku mnie jest uczucie że ona dalej zna dobro. Że ono gdzieś tam w środku mniej jest. Czuje że gdybym tylko mógł z nią dłużej porozmawiać to ona naprawde mogłaby stać sie tą małą Oktawią. Tą za którą tęsknie. Wiem że nic by nie wypaliło z naszego związku bo ona po prostu była starsza odemnie a ja oszukiwałem sie mając nadzieje na przyszłość z nią. Zabawne. Ona była dorosła a ja miałem 11 lat. Kilka miesięcy mineło a ja już moge powiedzieć że chyba miałem nie równo pod sufitem żeby z nią chodzić. Ale kto by sie w tamtym momęcie spodziewał że ona już jest dorosła i ma 19 lat życia za sobą.

Po głowie chodzą mi momęty w których nie zdawałem sobie sprawy jakie nieszczęście ona przynosi. Chwile w których omal nie zginąłem tylko po to by wiedzieć co z nią jest. Kto przy zdrowych zmysłach wchodzi do komnaty tajemnic na pierwszym roku? Byłem nieźle walnięty. A teraz? Teraz przyszła żeczywistość. Wojna. Co chwile jakiś niewinny mugol lub czarodziej umiera. A umiera dlatego że Oktawia nigdy nie przytuliła swoich rodziców naprawde. Nigdy ich nie dotkneła. Nawet gdy teoretycznie wydawali się ludźmi przywróconymi dzięki niej do życia ich dotyk był pusty. Odczuwalny ale pusty. Mówiła mi to. Mówiła jak jej bardzo tego brakuje. A gdyby chociaż raz jako dziecko przytuliła rodziców, gdyby chociaż raz poczuła że jest dla kogoś ważna....nie była by tą osobą którą jest. Tym potworem. Ciągle gdzieś w głębi duszy wiedziałem że ona jest dobra. Potrzebowałem tylko małego drobiazgu. Potwierdzenia. Przynajmniej takiego małego. Bo wiem że moja Oktawia gdzieś jeszcze żyje. Gdzieś pod warstwą obojętności tego potwora jest Oktawia. Oktawia która płakała mówiąc żebym nie podchodził bo może mi zrobić krzywde. Oktawia która z tym jej błyskiem w oku tańczyła ze mną na balu. Ta mała przestraszona Oktawia. Wiem że gdzieś tam jest.

Otworzyłem drzwi i powoli wyszedłem na korytarz. Słysząc płacz powoli ruszyłem w strone drzwi. Niespodziewanie wyszedł zza nich tata ze smutną miną a ja wiedziałem że to nie będą dobre wieści
-Mama Scorpiego, ciocia Astoria zmarła. Ja nie wiem co moge ci powiedzieć Albus, to były jakieś komplikacje. Rozi już tam jest. Powiesz Scorpiemu?- powiedział i nie czekając na odpowiedź poszedł dalej kręcąc głową. Nie zostało mi nic innego jak powiedzieć Scorpiusowi. Ostatnio tracimy co raz więcej naszych przyjaciół. Wróciłem do sypialni i spojrzałem na przyjaciela który zaczynał sie przebudzać
-Scorp-zacząłem podchodząc do łóżka a on leniwie przeciągnął sie. Jeszcze nic nie wie- po porodzie jak wiesz były jakieś komplikacje i twoja mama zmarła
Milczenie było odpowiedzią jakiej sie spodziewałem. Potem były łzy. Niedowierzanie. A potem, mogłem już tylko patrzeć jak wujek, rozi i scorp płaczą przy łóżku na którym lerzała ciocia. Jak mała mel siedzi obok na dywanie nie wiedząc co sie dzieje i słuchać głośnego płaczu felisji.
Jak mogłem sie w tamtym momęcie wiedzieć że niebawem to ja będe płakać?


Perspektywa Oktawi
Patrzyłam na obraz stojący w mojej sypialni. To było zdjęcie rodziców ze mną na rękach. Nie przeszkadzał mi on jednak ja wolałabym jakieś nowocześniejsze uwiecznienie mojej rodziny. Wyszłam z pokoju i powoli przeniosłam sie w strone pokoju Ellie. Ta mała zapowiadała sie bardzo obiecująco i jak na tak małą osobe jest w niej masa magii. Co z resztą mnie niepokoi bo to dziwne. Ja jestem jednym z takich nie licznych przypadków, Filpharmony, Tommy i może jeszcze kilka innych czarowników na całym świecie. To jest niesamowite bo ja bym mogła policzyć na palcach dwóch rąk wszystkie takie osoby które kiedykolwiek istniały a ona zdecydowanie nie pasuje do tej grupy. W niej są osoby z jakiś połączeń genetycznych albo te grające ważną role w świecie magii. A Ellie? Ona jest wężousta co by oznaczało że jest dziedziczką Salazara Slytherina czyli należy do mojej rodziny, jednak ja szukałam jej we wszystkich drzewach genealogicznych jakie są dla rodziny Riddle jednak nigdzie nie ma wspomniane o niej. A to jest jeszcze dziwniejsze.
Na chwile obecną czekaliśmy z atakiem i z wojną. Dlaczego? Czekamy aż wszyscy wycofają swoje pozycje bojowe i zostaną z obawiami że kiedyś zaatakujemy. Nie żebym obawiała sie że przegram i nieporadze sobie z ich wojskami ale poprostu im bardziej oni będą przygotowani tym więcej moich podwładnych zginie a mi sie jakoś nie widzi szukania setek tysięcy nowych sług bo im więcej ich mam tym szybciej zwerbuje kolejnych. Po pewnym czasie wojska Aurorów zrezygnują, to samo z ministerstwem i z Hogwartem. Są ze mną takie tłumy jakich nawet mój ojciec nie miał więc gdy zaatakujemy to wszystko i w tym samym czasie żeby sie nie spodziewali i niewiedzieli gdzie iść. W dniu ataku, rankiem zaatakujemy ministerstwo, wszycy pobiegną tam by je chronić a my w południe zaatakujemy Hogwart, chwile za nim pójdą wszystkie inne szkoły magi i czarodziejstwa na świecie. Wieczorem mniejsze wojska pójdą atakować duże stowarzyszenia czarodziei które sprzeciwiają sie mi. Wszyscy będą pod moją władzą.
Licze również że Ellie, Mike i Aisha sprawdzą sie na polu bitwy. O rodzeństwo sie nie martwie bo wiem że będą w swoim żywiole jednak Ellie zastanawia mnie jak nikt inny.
Otworzyłam drzwi do jej sypialni by zobaczyć jak śpi owinięta we wszystkie możliwe kołdry co wyglądało dosyć komicznie wiedząc jak drobna jest dziewczynka a jak puchate są kołdry. Pokręciłam głową bo dochodziła już 10 a ona dalej spała. Ja nie rozumiem jak ona jest w stanie tyle spać. Co do niej przyjde to albo śpi albo rysuje. A jak nie ma jej w pokoju to je lub ćwiczy zaklęcia, z czego akurat jestem dumna. Ona naprawde mimo wieku zapowiada sie na świetną czarownice. Podeszłam do łóżka i poruszyłam kołdrą na co odpowiedziało mi mruknięcie i para zielonych oczu patrzących w moją strone
-Śniadanie i ćwiczyć-powiedziałam zgarniając jej włosy z twarzy. Dziewczynka coś tam jescze pomruczała pod nosem co było dosyć denerwujące a następnie poszła na śniadanie oczywiście zapominając sie przebrać w coś innego niż piżama. W tej swojej dziecinności była strasznie irytująca jednak niestety musiałam przyznać że im dłużej z nią przebywałam tym bardziej miękło mi serce. Doprowadzało mnie to do wściekłości jednak czasem gdy tak na nią patrzyłam widziałam siebie pare lat temu. Wiedziałam że im więcej czasu z nią spędzam tym bardziej sie przywiązuje. Nie pokocham jej bo to raczej nie możliwe ale wiedziałam że jak ja zabiją to mi jej zabraknie. Chciałam właściwie kogoś kto mógłby byc moim potomkiem i gdy ja coś załatwiam ono załatwiało by cos dla mnie. Jednak kiedy powiedziałam Ellie że nie będe jej matką troche sie zdystansowała. Teraz już jej prawie przeszło jednak dalej gdzieś w głowie ma to żeby sie nie przywiązywać. To chyba miało działać obustronie no ale zapóźno.

Stałam w sali obserwując jak Ellie rzuca zaklęcia. Znała już chyba wszystkie podstawowe i większość tych złych. Tym razem miała za zadanie rzucić Avadą w ściane jednak zaklęcie odbiło sie od ściany i uderzyło prosto we mnie. Zabawne. Uderzyła we mnie avada. Ellie odwróciła sie przerażona w moją strone, natomiast ja przymknełam powieki starając sie nie przewrócić. Zachwiałam sie troche i powoli osunełam sie na ściane. Normalne avady nie robią na mnie wrażenia ale ta była jakaś wyjątkowo silna. Wziełam głęboki wdech i zamrógałam kilka razy. No nie dość że męczą mnie wspomnienia które ostatnio to chyba planują moją egzekucję w męczarniach to jeszcze ta mała chce mnie definitywnie osłabić a żeby było śmieszniej wszystko to dzieje sie niedługo przed wojną którą to ja mam zamiar rozpętać. Wspaniale. Odetchnełam i spojrzałam na Ellie która naprawde wyglądała na przerażoną i była bliska płaczu. Nagle wbiegła we mnie przytulając sie i coś tam przepraszając a ja aż wzdrygnełam sie czując jak mała przytula sie do moich nóg. Delikatnie położyłam ręce na jej plecach nadal lekko sie krzywiąc. To nie było raczej nic emocjonalnego, bynajmniej nie dla mnie. Gdy już sie odczepiła odemnie z moją małą pomocą, powiedziałam żebyśmy poszyły na góre na obiad na co ona przytakneła. Potem był razczej spokony obiad, nic ciekawego. Spojrzałam na Ellie wiedząc że już zapóźno żeby sie jej pozbyć i że sie przywiązałam do niej. Gdy obiad dobiegł końca postanowiłam coś zmienić w mojej sypialni. Zwołałam wszystkich najbliższych czyli ciotki, rodzeństwo i ellie. Jakiś tam malarz namalował nas jednak ten obraz nie przypadł mni specjalnie nie do gustu. Obie ciotki nie pasowały specjalnie do tego młodego towarzystwa, rodzeństwo było takie wyróżniające sie i do tego wszyskiego dorzucona mała która wyglądała jak z choinki i ja. Gdy wyszli już prawie wszyscy zabrałam Ellie w moją strone.  Chciałam typowo rodzinny obraz i miałam wrażenie że ona jest w nim potrzebna. Machnełam różczką zmieniając jej sukienke na zwykłą ciemno szarą. Staneła krok przedemną a ja położyłam dłoń na jej ramie. W tamtym momęcie nienawidziłam sie za to jak bardzo przywiązałam sie do niej.

Kolejny raz patrzyłam na jej ćwiczenia. Starała sie. Była zafascynowana tym wszysykim jak nikt inny.
-Pani, wybacz że przeszkadzam ale przyszły informacje od szpiegów że od przyszłego tygodnia uczniowie wracają do Hogwartu- powiedziała Aisha opierając sie o framóge drzwi. Pokiwałam głową myśląc o tym że powoli zaczniemy wojne. Zaatakujemy jak kilkanaście lat temu. Przyjrzałam sie Ellie i aż zamrógałam żeby sie upewnić że to co widze to nie zwidy.
-Ellie oddaj różczke-powiedziałam chcąc sprawdzić czy to prawda. Dziewczynka zmróżyła oczy po czym posłusznie oddała różczke
-A teraz Ellie spróbuj rzucić twgo nieszczęsnego patronusa- powiedziałam przyglądając sie jej dłonią. Dziewczynka definitywnie uznała to za znak że ma zabrać różczke jednak ja pokręciłam głową- bez różczki kochanie
Mała wydała sie dosyć zaskoczona jednak postanowiła spróbować
-Expecto Patronum- powiedziała a niebieskie światło zgromadziło sie w okół jej rąk. Dziwne stworzenie popodskakiwało w okół niej i zniknęło. Niepotrzebowała różczki. Wręcz przeciwnie poradziła sobie bez niej lepiej.
-Niesamowite-powiedziała Aisha- bez różczki tak trudne zaklęcie?
-Aisha podejdź na chwile-powiedziałam a gdy dziewczyna sie schyliła szepnełam ciche obliviate. Potem ona zamrógała spojrzała na mnie
-Co ja tu robie?
-Powiedziałaś mi przed chwilą o powrocie dzieci do Hogwartu
-A no tak-powiedziała dygając i wyszła zostawiając mnie z dziwnie patrzącą Ellie
-Dlaczego nie chcesz by to pamiętała?-zapytała przechylając głowe. Zawsze tak robiła gdy sie nad czymś zastanawiała
-Niezaprzątaj sobie tym swojej główki kochanie i lepiej nikomu nie wspominaj o tym co zrobiłaś, chodź-powiedziałam wyciągając ręke w jej strone. Mała chwyciła ją i ruszyłyśmy do jej pokoju
-Zbliża sie wojna Ellie, a gdy ją wygramy to będe żądziła światem. Gdy podrośniesz podziele sie z tobą tą możliwością-powiedziałam kładąc sie obok niej- jesteś wyjątkowa Ellie, jestes potężną czarownicą a będziesz jeszcze potęrzniejszą, jest w tobie to coś kochanie. Nie wiem z kąd pochodzisz ale musze sie dowidzieć bo skoro jesteś wężousta to pochodzisz z mojego rodu
Dziewczynka odwróciła głowe w moją strone
-Dlaczego taka jesteś? Powiedziałaś że nie chcesz być moją mamą a zachowujesz sie jak ona, dlaczego?
Zacisnełam usta. Zauważyła.
-Nie moge sie nazywać twoją mamą, nie kocham cie, ale musze przyznać że sie przywiązałąm. Wiem że należysz do mojej rodziny, ale nie z rodowodu, po prostu tu i teraz do niej należysz, Ellie kochanie nie moge ci obiecać że cie pokocham bo ja chyba nawet nie potrafie tego robić
-To ja cie naucze!-przerwała mi a ja ponuro sie zaśmiałam
-Ellie nie moge ci obiecać miłości ale moge ci obiecać opieke, nauke i ochrone. Jesteś dla mnie ważna a nadchodzą nowe czasy. Chce byś mi towarzyszyła. Nie jako wspólnik ale jako Ellie a może nawet w przyszłości moja córka. Nie chce ci dawać nadziei El. Przysięgam ci moją opieke Ellie.

Ruszyłam wściekła czując że moje plany sie krzyżują
-Macie mi zabić całą rodzine Potter
-Oczywiście Pani
-Chce zniszczyć ich. Ze staraniami podejdźcie do śmierci Jamesa Pottera, jego chce widzieć martwego na pewno. Nie zabijajcie Albusa-spojrzeli na mnue dziwnie- nim sie zajme osobiście


Pararara. I koniec kolejnego rozdziału. Zbliżamy sie wielkimi krokami do finału. Przepraszam za te braki rozdziałów ale jakoś nie umiem sie ostatnio skupić. Jesteście niesamowici bo dobiliście już 24tys wyświetleń a za chwile 25tys. Kocham was i dziękuje że dalej ze mną jesteście❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro