Sierociniec

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uwaga razem z tym rozdziałem rusza konto na instagramie gdzie będę wrzucać ciekawostki, smaczki i moje prace na temat tej ,,cudownej książki". Serdecznie zapraszam do obserwowania bo warto!!!! Nie martwcie sie konto jest prywatne.

Nazwa: black_queen_wt

4 maj 1998

Patrzyła obojętnie w strone śpiącego maleństwa. Nie przejmowała sie specjalnie kolejnymi dniami i tym jak je wychować. Z resztą jej zadaniem nie było wychowanie dziecka (bo to by było bez sensu) tylko musiała je chronić. Z zastanowieniem przyjrzała sie dziecku. Czarne kręcone włoski lekko odstawały od malutkiej główki, do tego kontrastująca z nimi mleczna karnacja dziecka i długie ciemne rzęsy. Jak kolwiek nie spojrzeć na nie to było piękne. Zawinięte w jasno szary kocyk i śpiące spokojnie.
-To duża odpowiedzialność-powiedziała starsza kobieta poprawiając swoje okulary- jesteś pewna tej decyzji?
-Nie je, nie trzeba przewijać, nie krzyczy, nie płacze i nie zabiera dużo czasu. Nie brzmi to bardzo ciężko
-Dobrze wiesz że to ogromna odpowiedzialność i nie możesz dopuścić aby ktokolwiek zobczył ją u ciebie lub wiedział gdzie jest
-Potrafie dopilować aby nikt nie znał mojej tożsamości więc nie będe mieć problemu z niemowlęciem. Z resztą kto jak kto ale akurat ja świetnie poradze sobie z tym......niezwykłym dzieckiem
-Nie wątpie w to kochana, jednak w odróżnieniu od ciebie o jej istnieniu wiedzą wszyscy
-Mam przysięgać że będę ją chronić nawet własnym życiem?
-Nie, wierze że własna siostra ochroni swoją siostre - Dziewczyna chwyciła zawiniątko i przyjrzała mu sie ponownie- podejmujesz tą odpowiedzialność do końca życia, wiesz o tym prawda? Ona sie nigdy nie obudzi
-Czyli podejmuje sie tej samej odpowiedzialności co każda starsza siostra. Poradze sobie.
Po tych słowach znikneła i pojawiła sie w przytólnym mieszkaniu z dala od ludzi. Rozwineła maleństwo z kocyka, przebrała je i położyła w kołysce. Uśmiechneła sie pod nosem jednak jej uwage przykuł drobny szczegół. Na lewym przedramieniu niemowlaka był czarny znak. Nie przejeła sie nim. Wyciągneła ręke w strone dwutygodniowego dziecka i lekko pogłaskała je po policzku, uśmiechając sie.
-Witaj w domu Oktawia

20 kwietnia 2006

-Dzisiaj nasza mała księżniczka świętuje ósme urodzinki!
-Uważaj Felix bo ci ktoś uwierzy że sie nią zajmowałeś
-A a a! Nie Felix tylko Richard! Zapomniałaś że dalej mamy używać przykrywki?
-Daj spokój Li, przecież nie każe ci do mnie wołać Semmylie a do małej Emma
-Angi, całe nasze życie to przykrywka
-Dlatego czasami nadal sie ciesze że maluch śpi. Z resztą strasznie mi jej szkoda-powiedziała dziewczyna patrząc na kołyske-za każdym razem gdy nadchodzą jej urodziny jest mi jej strasznie żal. Gdy siedze sama na tarasie wyobrażam sobie jak biega pomiędzy wszystkimi kwitnącymi kwiatami i cieszy sie tak bardzo że energia nosi ją po całym ogrodzie. Wyobrażam sobie jak zbiera pojedyńczo kwitnące stokrotki i niezapominajki a potem przychodzi aby upleść jej wianek. Gdy tak sobie siedze na tarsie w jej urodziny myśle o tym że gdyby nie spała to była by tu taka szczęśliwa, wolna i bezpieczna
-Jak tak na to patrzysz to też mi jej szkoda. Moge tylko wyobrażać sobie jak bardzo musisz sie źle czuć mieszkając tu samotnie. Gdybym był na twoim miejscu to nie potrafiłbym znieść myśli jak szczęśliwa ona mogłaby tu być i jak wiele towarzystwa by dostarczała. Jednak oboje wiemy że gdyby nie spała prawdopodobnie byłaby pod opieką największych strażników magicznego świata i nigdy byśmy jej nie zobaczyli
-Na jak długo zostaniesz?-zapytała przytulając sie do niego
-Najdłużej jak będe mógł- odpowiedział patrząc na kołyske-Myślisz że ona ma jakąś świadomość? Czy nas słyszy itp.? Było by ciekawie
Dziewczyna wstała wyciągneła niemowle w kołyski i usiadła obok swojego bliźniaka
-A więc Oktawiu, jeśli to słyszysz to wiedz że cie kochamy. Ja i Felix cie bardzo mocno kochamy. Jesteś naszym malutkim skarbem i cieszymy sie że znami jesteś. Gdybyś kiedykolwiek mogła sie obudzić to zobaczyłabyś tak piękny widok. Oh maleńka, każdy kwiat kwitnący w ogrodzie należałby do ciebie a zwierzęta mieszkające w pobliskim lesie kochałyby cie. Byłabyś najszczęśliwszym dzieckiem na ziemi, gdybyś tylko nie miała na nazwisko Riddle. Gdyby ono tak nie brzmiało to przysięgam ci że byłabyś szczęśliwa. Nasz mały aniołku jeśli kiedykolwiek sie obudzisz, nie ważne czy jutro czy za tysiąc lat, pamiętaj, cały świat jest do twojej dyspozycji ale nie niszcz go. To ty jesteś księżniczką i królową więc nigdy nie stawiaj kroku w złą strone jednak gdy już to zrobisz, nie wycofuj sie. Walcz jak najdzielniejsza wojowniczka i idź z podniesioną głową wiem że ty i tak naprawisz wszystkie błędy. W końcu to ciebie dotyczy czarna przepowiednia, a skoro twoje przeznaczenie prowadzi cie przez mrok i śmierć to idź tak aby cie nie zraniło i byś sie nie zgubiła bo wiemy że w końcu sie obudzisz i dopełnisz przeznaczenia. Pamiętaj Oktawia to ty jesteś Panią i to ty jesteś księżniczką. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin.
-Jak na urodziny własnej siostry to przeszłaś samą siebie. Jeśli cie słyszała to napewno już cie pokochała za troske i opieke
-Mała Oktawia- ucałowała ją w czoło-bądź dzielna, czekamy na ciebie.

2 maj 2006

Wtuliła sie w chłopaka by pożegnać sie z nim.
-Kocham cie Angi więc pilnuj małej Awi i siebie
-Też cie kocham braciszku więc nie zapominaj mnie odwiedzać
-Jasne okruszku, przyjade na wakacje
Gdy jednak mieli sie już żegnać całkowicie i wracać do swoich codzienności przeszkodził im płacz
-Słyszysz to?-zapytał chłopak
-Oktawia?-odpowiedziała niepewnie
Wbiegli do domu aby stanąć przed kołyską i dowiedzieć sie z kąd pochodzi hałas.
-Nie wierze.....
-Obudziła sie
Dziewczyna zaśmiała sie i ze łzami w oczach podniosła płaczące niemowle. Chłopak nadal patrzył zaskoczony
-Myślałem że zgodnie z czarną przepowiednią ona obudzi sie po 20 latach snu a tu takie zaskoczenie
-Cicho Felix, całe osiem lat czekałam aż wreszcie sie obudzi
-Trzeba będzie to zgłosić McGonagal
-Posłuchaj mnie. Oni zabiorą nam Oktawie jeśli dowiedzą sie że sje obudziła. Musimy z tąd uciekać.
-Gdzie?
-Jak najdalej
-Ludzie nie pomyślą że to dziwne że trójka rodzeństwa w tym jedno to niemowle podróżują po świecie?
-Uh dobra więc od dzisiaj jesteś moim meżem a to nasza córka. Pasuje?
-Pfff
-Musimy sie prędko spakować. Zabierz moje i swoje rzeczy a ja ogarne Oktawie
I w ten sposób po niecałej godzinie trójka rodzeństwa uciekła samochodem daleko w strony mugoli. Jedyne co im nie sprzyjało to armia czarodzieji ścigających ich i nazwisko które teoretycznie nosił każdy z nich, mianowicie Riddle.

26 lipca 2006

-Odpowiada ci tutaj?-zapytał znudzony trwającą prawie trzy miesiące ucieczką. Przez ten czas uciekali głębiej w świat i szukali mieszkania.
-Idealnie-odpowiedziała radośnie-załatwiłam nam już to mieszkanie. Będzie małe ale przytulne
Wyszli z samochodu trzymając Oktawie na rękach. Te niecałe trzy miesiące nauczyły je jak nic innego życia. Opieka nad trzymiesięczniakiem wcale nie była prosta. Gdy już namęczyli sie z ogarnieciem i rozpakowaniem rzeczy w mieszkaniu postanowili przejść sie po okolicy.
-Dzień dobry!-zawołał wesoły głos za raz po tym jak otwarli drzwi by wyjść-Jestem Miranda i widze że zostaliśmy sąsiadami! Tak sie ciesze! Dawno tu nikt nie mieszkał i byłam strasznie samotna ale teraz! Haha! Nawet będzie jakieś dziecko!
-Cześć-powiedziała niepewnie Angelina- Jestem Semmylie, to mój mąż Richard i nasza córka Emma
-Oh jak wspaniale! Wygladacie bardzo młodo, ile macie lat?
-Ja mam 32 i moja żona tak samo a nasza córka niedawno skończyła trzy miesiące
-Ale ekstra! Ja mam 21 i chciałabym wyglądać jak wy w waszym wieku, naprawde wyglądacie na 17 lat!
-Ty również wyglądasz bardzo młodo
-Dzięki! A teraz nie przeszkadzam bo chyba gdzieś idziecie! Narazie!
Zamkneła drzwi sprawiając że nareszcie zapanowała cisza. Rodzeństwo spojrzało sie na siebie
-No nienormalna jakaś
-Totalnie

23 listopad 2006

-Mam pewne obawy-powiedziała Angelna-już trzeci raz w tym miesiącu musiałeś wracać ze spaceru bo podejrzani czarodzieje kręcili sie niedaleko
-Co moge poradzić? Mam obawy że nas rozgryźli. Boje sie że przyjdą po Oktawie
-Chyba musimy znowu uciekać
Gdy już mieli podjąć tą decyzje ktoś im przerwał
-Nie musicie
-Profesor McGonagal! Jak nas pani znalazła?-zapytała dziewczyna trzymając na rękach Oktawie
-Wcale nie było z tym problemu, wiedziałam że tu jesteście już od lipca
-Jednak pozwoliła nam pani zostać z Oktawią. Dlaczego?
-Bo jesteście w jakimś stopniu rodziną i chciałam aby Oktawia sie w takiej wychowała. Jednak przez narażenie waszej tożsamoście ona nie jest już z wami bezpieczna
-Nie oddamy jej-powiedziała szybko Angelina
-Wiem że chcecie ją chronić jednak wasza opieka nie zapewnia jej już bezpieczeństwa
-To co teraz? Oddacie ją byle komu?
-Jej ciotka bardzo starała sie o opieke nad nią jednak opiekuje się ona obecnie chłopcem więc niemożemy jej oddać w samotne wychowanie dwójki dzieci
-No to gdzie chcecie dać Oktawie? Nie pozwolimy wam by ją skrzywdzić
-Niestety ale czy wam sie to podoba czy nie Oktawia trafi do mugolskiego domu dziecka
-Pani profesor musi być inne wyjście!-krzyknął Felix a Angelina zalała sie łzami
-Prosze...możemy przynajmniej spędzić te święta razem?-zapytała zrozpaczona dziewczyna
-Przykro mi panno Havenrade to zbyt niebezpieczne, jednak będziecie mogli spędzić wigilie razem. To tyle co moge zrobić.
-A wiadomo kto się nią zaopiekuje?
-Przez pierwsze pięć lat zaufana czarownica pracująca tam, potem opieka domu. Dostaniecie zdjęcia dziewczynki co pół roku i możecie zobczyć ją co rok w dniu jej urodzin.
-Dziękujemy-szepneła cicho zrozpaczona Anglelina a jej brat otaczał ją ramieniem
-Nim jednak odejde musze was prosić o coś jeszcze. Wiem jak bardzo jest to bolesne jednak prosze abyście sie rozdzielili i nie mieszkali blisko siebie. Byście żyli tak jak jeszcze dziewięć lat temu.
Patrzyli na siebie smutni. Przytulili się by po chwili oderwać od siebie i teleportować się na dwa różne kontynenty. McGonagal pokiwała smutno głową.
-Byli by świetną rodziną

24 grudnia 2011

Uśmiechneła sie lekko patrząc na dużego misia. Jej kręcone włoski sięgały jej już za łopatki a czarne świecące oczy połyskiwały w lekkim świetle. Usiadła wygodnie o ile w ogóle można wygodnie usiąść na tak twardym łóżku i wtuliła sie w pluszaka. To był jej prezęt na tegoroczną gwiazdke. Nie zastanawiała sie od kogo on jest tylko cieszyła sie że jest. Uśmiechneła sie i ostrożnie zeszła z łóżka. Jej pokój był malutki jednak kochała go całym sercem i od kąd pamięta to właśnie w nim mieszka. Miał on może z 4 metry kwadratowe z czego nie całe 2 zajmowało jej łóżko. W pokoju miała jeszcze komode i sporej wielkości parapet z ogromnym starym oknem. Ściany były szare a na podłodze znajdowały sie grube ciemne panele. Do jej pokoju prowadziły ciemne drewniane drzwi które ledwo sie zamykały. Na przeciwko jej pokoju znajdowała sie męska toaleta obok której była damska. Prysznice znajdowały sie w innym korytarzu. Jej pokój mieścił sie na końcu korytarza na lewo i jako jedyna w całym sierocińcu miała pokój sama. Inne dzieci zawsze wesoło bawiły sie ze sobą a tylko ta pięciolatka siedziała i samotnie oglądała książeczki lub udawała że jest księżniczką. Każde z nich było dla niej w jakiś sposób obce i nie przepadała spędzać z nimi czas.
Dziewczynka wyszła z pokoju i usiadła na jednej z kanap w głównym holu. Jej największym marzeniem było zostać zabraną z tąd. Za każdym razem gdy ktokolwiek otwierał drzwi sierocińca ona z nadzieją patrzyła w tamtą strone. Tym razem drzwi ponownie sie otworzyły. Do holu weszła wysoka kobieta z krótkimi blond włosami i zielonymi oczami. Oktawia pogodnie uśmiechneła sie do kobiety jednak ona tylko spojrzała na nia smutno i z lekkim przerażeniem i odeszła dalej. Dziewczynka wiedząc że nie uda jej sie i tym razem zostać adoptowaną ruszyła wolnym i zmęczonym krokiem do pokoju. Gdy po godzinie wyszła z niego z powrotem jej oczą ponownie ukazała sie kobieta w blond włosach. Zdziwienie jednak ogarneło Oktawie gdy zobaczyła że owa kobieta nie zabrała ze sobą żadnego dziecka.
Westchneła lekko a na jej westchenie odpowiedział śmiech
-Chyba nie spodziewałaś sie skarbie że każda osoba tu wchodząca ma zamiar adoptować dziecko-zapytała pogodnie pani Fegina. Oktawia również uśmiechneła sie pogodnie
-Jak ktoś tu wchodzi to mam nadzieje że wreszcie mnie z tąd zabierze
-Wiem słoneczko ale nie przejmój sie, kiedyś nadejdzie czas na ciebie. W końcu jesteś wyjątkowa. A tak właściwie to przyniosłam ci nowe książeczki
-Dziękuje-odpowiedziała dziewczynka-a przyniosłaby mi pani kiedyś jakąś nową zabawke?
-Oczywiście ptysiu. A teraz zmykaj do siebie

13 czerwca 2013

Dziewczynka usiadła na kanapie w holu i jak to miała w zwyczaju wyczekiwała jakiś nowych ludzi. Tym razem zobaczyła rodzine. Kobieta, mężczyzna i trójka dzieci. Każde z nich było zupełnie inne. Tym razem jednak ponownie nie została ona nawet wzięta pod uwage do adopcji.
-Prosze prosze prosze czy to nie panna Riddle? Co robi tutaj zagubiona 7 latka?-zapytał jeden z chłopców którzy otoczyli ją grupką. Każda z otaczających nią osób była przynajmniej dwa lata starsza od dziewczynki.
-Zostawcie mnie-powiedziała cicho spuszczając głowe
-Zostawcie mnie-powiedział piskliwie ten sam chłopak co wcześniej i zaśmiał sie głośno- chyba nie myślisz że taki odmieniec jak ty może w ogóle myśleć o tym że ktoś go przygarnie
Dziewczynka opuściła jeszcze niżej głowe i skuliła sie lekko. Ktoś z otaciającej ją grupki szturchną jej ramie. Zaśmiali sie.
-No co? Już nie jesteś taka wygadana? Bo mi całkiem przypadkiem obiło sie o uczy że dużo opowiadasz swojej opiekunce. Niestety coś wspominałaś też o nas....
-Nie powiedziałam o was słowa-przyznała cicho. Nie kłamała a nawet jeśli odezwała sie w temacie chłopakow to zrobiła to nie świadomie. Nigdy nie starała sie podpaść komuś bo widziała jak bardzo niebezpieczni są niektórzy a już w szeczególności oni.
-Wiesz....no coś mi sie nie wydaje!-ktoś pociągnął ją za ręke i dziewczyna spadła z kanapy na której siedziała-mów! Brakło ci języka!? Co o nas powiedziałaś?!
-Nic- wyszeptała spanikowana. Bała sie jak nigdy wcześniej. Nic jak do tąd nie przeraziło ją jak ta rozmowa. Siedziała skulona na ziemi obok kanapy i lekko trzęsła sie ze strachu
-Dobrze wiemy że coś powiedziałaś! Co?! Dzisiaj ukarali jednego z naszych a to ty o wszystkim ciągle paplasz z tą opiekunką i z nikim innym więc mów co jej powiedziałaś- milczała dalej ze strachu- jak sie za raz nie odezwiesz to na prawde mocno zapamiętasz ten dzień
-Naprawde nic jej o was nie powiedziałam-wyjęczała przestraszona. Zza rogu wyszła jedna z opiekunek domu.
-Jeszcze sie przekonamy-powiedział i kopnął dziewczynke a ta pisneła cicho-buzia na kłudke łachmaniaro
-Ej co robicie!? Wynocha!-krzykneła kobieta idąca w ich strone. Podeszła do dziewczynki i nachyliła sie nad nią-co z tobą? Co ci zrobili?
-Nic. Naprawde nic mi nie jest-powiedziała cicho i ruszyła do swojego pokoju. Gdy tylko weszła spojrzała na swoje mocno obolałe biodro. Na jej drobnym ciele pojawił sie ogromny fioletowy siniak. Usiadła na parapecie i rozpłakała sie. Pierwszy raz w życiu dziewczynka bała sie tak bardzo. Nie długo po tym jak dziewczynka sie uspokoiła do jej pokoju weszła pani Fegina
-Słyszałam co sie stało skarbie, wszystko w porządku? O co im chodziło?
-O nic-odpowiedziała- nic mi nie jest
-Coś ci zrobili? Powiec kochanie
-Naprawde w porządku
-A co z twoją nogą? Kulejesz
-Emm...potknełam sie?
-Powiedzmy że ci wierze-powiedziała mimo że doskonale wiedziała jaka jest prawda- musze wyjechać teraz na jakiś dłuższy czas
-Dlaczego?-przeraziła sie
-Potrzebują mnie na chwile w jakimś innym domu dziecka, powinnam wrócić za nie cały rok
-Tak długo?-zapytała zrozpaczona
-Minie szybko, zobaczysz-powiedziała i nachyliła sie by pocałować dziewczynke w czoło. Niestety przy okazji dotkneła jej biodra i siedmiolatka odskoczyła na bok z grymasem bólu na twarzy. Kobieta nie zastanawiając sie podniosła odrobine bluzke dziewczynki a jej oczą ukazał sie ogromny siniak. Posmutniała i pogłaskała dziewczynke po głowie-moja biedna, trzymaj sie malutka
Wyszła z pokoju zostawiając oktawie samą.

Następny dzień okazał sie jeszcze mniej przyjemny bo gdy tylko zjadła śniadanie to zauważyła wściekłe spojrzenia kierowane w jej strone z grupy chłopców. Oktawia dobrze wiedziała że to sie dobrze nie skończy bo mimo że nie powiedziała ani słowa o tym co sie stało to opiekunki sie domyśliły. Jękneła pod nosem i odniosła tacke po śniadaniu
-Porozmawiamy sobie potem-powiedział chłopak który znalazł sie za jej plecami. Tego dnia Oktawia pierwszy raz wracała do pokoju z grupą dziewczynek. Bała sie. Każdy z chłopaków miał przynajmniej 10 lat i był 2 razy większy i silniejszy od niej. Na czele ich stał on. Nie znała jego imienia jednak to on ją zranił najbardziej i jego najbardziej sie bała. Tylko on mówił gdy ją atakowali i tylko on atakował tak mocno. Ona była tylko drobną malutką i chudą siedmiolatką która teraz siedziała przerażona w swoim pokoju.  Patrzyła przez okno na wielkie miasto będące za nim. Żadko bywała na dworze. Z resztą do okoła sierocińca nie było gdzie sie bawić lub gdzie chodzić. Jedyne co otaczało sierociniec to mały plac służący jako parking. Dziewczynka westchneła i podskoczyła aż ze strachu gdy drzwi z hukiem sie otworzyły. Na jej nieszczęście w drzwiach pojawiła sie trójka chłopaków w tym znowu On.
-Witam ponownie! Dzień 2! Wszyscy dostaliśmy szlaban i nie możemy nigdzie wyjść! A czyja to wina? No pomyślmy....chyba....chymmm to twoja wina! Mam dziwne wrażenie że dzisiaj zostaniesz bez kolacji bo będziemy musieli sobie porozmawiać o twoim zachowaniu. A spróbuj nie wyjść z pokoju to po ciebie przyjdziemy. Rozumiemy sie?!
-T..tak-powiadziała cicho
-Powiec słowo tym sprzątaczką to obiecuje że przyjdziemy dwa razy, jasne?!
-Tak
-No to do wieczora-zaśmiali sie i wyszli a Oktawia rozpłakała sie na nowo. Naprawde nie chciała mieć jakiegokolwiek kontaktu z tymi ludźmi. Bała sie ich. Tego dnia poszła na obiad rozglądając sie bacznie. Jednak nie została zaczepiona przez żadnego z chłopców. Długo zastanawiała sie czy iść na kolacje. Naprawde chciała wyjść z pokoju jednak strach ogarnął jej ciało i postanowiła sie schować. Weszła w małą szczeline między łóżkiem, ścianą i komodą. Trzęsła sie lekko. Schowała twarz w kolana i rozmyślała nad tym jak najgorzej może na tym wyjść i w tedy coś do niej doszło. Przecierz oni pobiją ją mocniej bo sie nie posłuchała. Strach ogarnął ją trzy razy bardziej i rozwarzała wyjście z kryjówki i grzeczne pójście na kolacje jednak zdała sobie sprawe że kolacja za chwile sie kończy. Chwile po tym drzwi ponownie otwarły sie z hukiem i do pokoju weszła grupa wściekłych chłopców
-Wyłaź! Nie było cie na kolacji więc wyłaź! Już! To może ci tak buźki nie obijemy!-jednak dla dziewczynki nie brzmiało to zbyt wiarygodnie-naprawde! Tylko porozmawiamy! Nie uderzymy cie tak mocno!- i jakkolwiek dziewczynka nie ufała tym słową wstała zdradzając swoją kryjówke. Nie chciała ich bardziej denerwować mimo że wiedziała że i tak nie odpuszczą
-Żartowałem-zaśmiał sie i machnął ręką w jej strone. Czterech chłopców chwyciło ją za ręce i siłą wytargało z pokoju. Szybszym krokiem przebegli korytarz jednak dalej Oktawia nie szła ale była ciągnięta. Na jej nieszczęście nim sie obiejrzała została wciągnięta do męskiej łazienki i rzucona pod ściane. Siedziała cich skulona i ze spuszczoną głową. Chłopak kucnął i chwycił jej twarz. Podniósł ją tak żeby Oktawia wstała i spoliczkował sprawiając że upadła na kolana. Łzy zebrały sie w oczach dziewczynki. Następnie kopnął ja w rzebra. Oktawia pisneła z bólu i rozpłakała sie
-Pozwolił ci ktoś płakać?!-zapytał sie podnosząc jej głowe za włosy. Oktawia starała sie uspokoić najbardziej jak potrafiła jednak dalej płakała. Chłopak wymierzył jej kolejne uderzenie.
-To było za gadanie o nas opiekunce
Ktoś zatkał usta dziewczynki a dwie inne osoby kopneły ją z całej siły w ręke. Dało sie słyszeć zagłuszony krzyk. Potem jeszcze On dodatkowo kopnął dziewczynke w ręke a ona znowu krzykneła. Głośno szlochała i płakała.
-A to za nieposłuszeństwo, mam nadzieje że nasza jutrzejsza rozmowa odbędzie sie w milszym klimacie-zaśmiał sie pod nosem- spadłaś ze schodów jasne?
Oktawia pokiwała głową dalej nie potrafiąc sie opanować
-Grzeczna dziewczynka, teraz idź siadaj na schody a ktoś pójdzie po opiekunke, tylko bez wykrętów, i wytrzyj se buźke
Dziewczynka chwiejnie podeszła do lustra i spojrzała w swoje odbicie. Na jej twarzy pojawiło sie jeszcze większe przerażenie. Jej oko było lekko sine, policzek cały czerwony i pulsował bólem, rozcięta warga i cała zapłakana twarz. Dziewczynka ochlapała twarz wodą, nie urzywając przy tym prawej ręki która bolała niemiłosiernie.  Wytarła buzie i ruszyła chwiejnie w strone schodów gdy stała na szczycie i robiła już pierwszy krok by z nich zejść chłopak który stał za nią powiedział (a stał za nią Ten chłopak)
-To tak dla realistyczności- i zepchnął ją ze schodów. Dziewczyna potrurlała sie w dół i poczuła nowe urazy i łzy w oczach. Nie słyszała jak jakiś chłopak wołał pomoc. Słyszała tylko swój płytki oddech. Zobaczyła biegnącą w jej strone opiekunke i zemdlała.
Obudziła sie w swoim pokoju z kilkoma plastrami na lewej ręce i nogach i gipsem na prawej. Jękneła cicho i łzy kolejny raz poleciały po jej policzkach. Jednak nie mogła być świadoma że małym lustrem w jej pokoju stoją dwie osoby i płaczą podobnie jak ona. Dwie osoby staly tam i wpatrzone w małą szybke przyglądały sie poturbowanej Oktawi. Tego dnia cała trójka znienawidziła ten sierociniec jednak każdy z nich wiedział że nic nie da sie już zrobić i że nikt na razie nie zabierze z tąd dziewczynki.

26 maj 2015

Przez ostanie dwa lata Oktawia liczyła że w końcu pojawi sie jej dobrze znana opiekunka, jednak pani Fegina odwiedziła ją może 2 razy cały czas przpraszając że jej nie było. Jednak te 2 lata w cale nie były proste dla dziewczynki, dzień w dzień była terroryzowana przez grupe starszych od niej chłopaków. Dziewczynka ledwo skończyła 9 lat a na swoim koncie miała tak wiele urazów i nie tylko tych fizycznych że prawie żaden dorosły nie mógłby pochwalić sie taką kartoteką. Oktawia z resztą przywykła do zadawanych jej ciosów i różnych wyzwisk rzucanych w jej strone. Nigdy nie brała wyzwisk do siebie jednak po 2 latach różnych nieprzyjemnych słów oznajmujących jej kim jest i gdzie jest jej miejsce przyswoiła sobie te wiadomości. Była potworem. Odmieńcem który nie pasował do tego świata. Nie była dziewczynką a monstrum które już dawno powinno zginąć. Jak kolwiek śmiesznie by to nie zabrzmiało to ta dziewięciolatka popadła w depresje. Nic nie sprawiało jej radości. Nienawidziła wychodzenia z pokoju i rozmowy z kimkolwiek. Nie chciała wstawać rano a gdy ktokolwiek pytał sie jej dlaczego to odpowiadała że jest potworem nie godnym chodzenia po tym świecie. Była dzieckiem i nie bardzo rozumiała pojęcia samobójstwo jednak gdyby była tak może 2 lata starsza. Może w tedy jej historia nie byłaby znana światu a ona już teraz biegała by beztrosko po świecie jako duch. Nawet grupa chłopców patrząc na jej stan zazwyczaj sie z niej tylko śmiała. Z resztą Oktawia była karana i bita w tedy gdy zrobiła lub nie zrobiła czegoś. Poznała też imie swojego oprawcy. Dominik. Teraz był wyższy od niej o ponad głowe i mimo że on w cale nie był gruby to Oktawia przy nim była jak chucherko.
Ten dzień nie zaczynał sie inaczej niż inne. Oktawia powoli otworzyła swoje podpuchnięte i zmęczone od płaczu oczy. Jak co dzień zobaczyła swój szary pokój. Jak co dzień rozważała czy na pewno powinna wstać. Była rannym ptaszkiem więc nigdy nie było tak by dziewczynka spóźniała sie na śniadanie. W nocy budziły ją koszmary a za dnia koszmary stawały sie rzeczywistością.
Usiadła i spojrzała przez okno. Szare niebo przepuszczało pojedyńcze promienie słońca. Dochodziła 7. Oktawia wstała ubrała sie i wyszła z pokoju by odbyć poranną toalete. Gdy już była gotowa wolno szła na jadalnie. Po drodze doszło do niej kilka śmiechów. Nie zwracała uwagi i szła dalej. Usiadła sama. Po zjedzonym śniadaniu wróciła do pokoju usiadła na parapecie i zaczeła rysować. Nie całe pół roku temu odkryła że ma do tego talent. Rysowanie pozwalało odciąć sie jej od świata. Jednak nie mineło 15 minut a do jej drzwi zapukała jedna z opiekunek.
-Oktawia pewna pani chce z tobą porozmawiać-powiedziała kobieta i wpuściła do pokoju wysoką brunetke. Kobieta była ubrana w obcisłą czarną spódnice i białą koszule. Miała krótkie włosy i rzucające sie dwukolowore oczy. Patrzyła smutno i jak gdyby tęskno na dziewczynke.
-Cześć, jestem Selena. Słyszałam że masz na imie Oktawia
-Po co pani przyszła-zapytała prosto z mostu siedając na przeciwko kobiety
-Porozmawiać kochanie
-Chcesz mnie adoptować?-zapytała i wzbudziła w sobie ostatnią iskre nadzieji-Będe bardzo grzeczna-powiedziała desperacko jednak w końcu załamał jej sie głos- prosze zabierz mnie z tąd
Rozpacz dziewczynki dało sie zobaczyć z daleka
-Przykro mi kochanie-powiedziała kobieta a w jej oczach pojawiły sie łzy-nie stety nie moge cie adoptować
Zgasła ostatnia nadzieja. Dosłownie chwile temu iskrzące sie oczy dziewczynki teraz zgasły i pojawiło sie w nich to samo zmęczenie
-Powiesz mi coś o tym miejscu?
Oktawia zaśmiała sie pochmurnie
-To piekło-powiedziała czując że w oczach pojawiają sie jej łzy- piekło
Kobieta odwróciła głowe by Oktawia nie zauwarzyła łez spływających po jej policzkach. Płakała bo nie wiedziała gdzie jest jej malutka Oktawia którą poprzysięgła chronić
-A jakie jest twoje marzenie-powiedziała z entuzjazmem
-Nie mam marzeń-odpowiedziała cicho
-No to gdzie byś chciała pojechać?
-Do domu-przyznała jeszcze ciszej-gdzieś gdzie ktoś mnie pokocha
-Chciałabyś iść do kina? Lub na jakiś plac zabaw? Może do jakiegoś ogrodu lub na zakupy?
-A gdzie jest ogród?-zapytała. Oktawia z jakiegoś powodu lubiła kwiaty a tym razem może nawet mogła je narysować. Zawsze pani Fegina podlewała kwiaty a Oktawia chętnie jej towarzyszyła.
-Kawałek drogi z tąd-uśmiechneła sie przyjaźnie-możesz ze mną jechać jednak wieczorem musisz tu wrócić
-A są tam kwiaty?-zapytała chicho patrząc na lekko uschniętą roślinke stojącą na komodzie. Kiedyś była małym kwiatem.
-Jest tam cała łąka, jest też las- w oczach dziewczynki pojawiła sie radosna iskierka jednak była ona niemal nie zauwarzalna
-Jedźmy tam, prosze-przyznała. Chwile potem siedziała w aucie kobiety. Nie zastanawiała sie kim jest ani dlaczego jest. Gdy po paru godzinach jazdy wreszcie staneła pod małym drewnianym domem na jej ustach po raz pierwszy od dawna pojawił sie uśmiech. Całą droge obserwowała widoki a teraz gdy stała przed domkiem czuła że tu jest jej miejsce.
-Rozmawiałam z opieką i odwioze ci jutro na wieczór-powiedziała kobieta. Uśmiech Oktawi poszeżył sie i dziewczynka pobiegła na polane między różnokolorowe kwiaty. Kobieta staneła na tarasie i zaśmiała sie pod nosem. Właśnie spełniło sie jej marzenie. Tego dnia Oktawia pierwszy raz jadła tak smaczny posiłek i pierwszy raz spała w tak wygodnym łóżku. Wesoło biegała po łąkach i spacerowała po lasach. Zachowywała sie tak jak gdyby wydarzenia z domu dziecka nigdy sie nie pojawiły w jej życiu. Była tak szczęśliwa jak nigdy. Była w doskonałym chumorze. Pierwszy raz widziała tak doskonale gwiazdy i pierwszy raz widziała zachód i wschód słońca tak dobrze. Gdy wieczorem wracała do ośrodka starała sie kożystać z podróży jak najbardziej i oglądała każdy mijany widok tak dokładnie jak tylko mogła. Gdy wysiadły przed sierocińcem kobieta poszła odprowadzić Oktawie
-Dziękuje-powiedziała dziewięciolatka przytulając sie do kobiety
-Nie ma za co mała-zaśmiała sie-nie daj im sie-powiedziała i pocałowała dziewczynke w czoło i wyszła. Oktawia miała mętlik w głowie czy aby na pewno nie zna tej kobiety i czy przypadkiem nie powiedziała jej czegoś za dużo o jej ,,znajomych" z domu dziecka jednak gdy stwierdziła że nie powiedziała na nich złego słowa położyła sie spać w swoim nie wygodnym łóżku. Wróciła do szarej rutyny. Wróciła do ,,normalności". Jednak w jej głowie pozostały dwie myśli: dlaczego ta kobieta tak sie zachowywała i czy cokolwiek sie zmieni od jutra. Jednak zdecydowanie mogła stwierdzić że to był jej najszczęśliwszy dzień życia.

1 sierpnia 2016

Siedziała spokojnie w jednym z okien znajdujących sie w dużej sali. Ostatni rok był dla niej ciężki a słowo samobójstwo co raz bardziej obijało sie jej o uszy. Znała swoje miejsce w świecie i wiedziała że jest nikim. Przynajmniej w jej mniemaniu. Była zwykłym potworem. Do tego nic nie wartym. Załamała sie troche a resztki nadzieji pozostawione w jej sercu prawie do końca znikneły. Była zmęczona. Na dziesiąte urodziny dostała węża który zajmował teraz najwyższe miejsce u siebie w pokoju. Nawet jego traktowała lepiej niż siebie. Uznawała go za lepszego bo on miał dom. Nim jednak skończyła 10 lat w okół niej zaczeły sie dziać dziwne żeczy. W tedy potraktowała sie surowo. Poddała sie całkowicie i stwierdziła że naprawde musi być jakimś potworem. Zza ściany dużej sali która była przeciwieństwem jej maleńkiego pokoju usłyszała kawałek dosyć głośnej rozmowy. Po chwili drzwi sie otwarły
-Oktawio masz gościa-powiedziała pani Fegina która od dobrych 2 miesięcy starała sie wspierać dziewczynke. Oktawia  szybko odwróciła głowe by zobaczyć kto to jednak po chwili z powrotem wpatrzyła sie w okno. Starsza kobieta z okularami i w szpiczastym kapeluszu.
-Jak mniemam mam przyjemność z Oktawią-powiedziała spokojnie w strone dziewczynki. Jednak jej nie bardzo sopodobały sie te słowa
-Nie nazwałabym tego przyjemnością-odpowiedziała dalej wpatrzona w okno
-Troche o tobie słyszałam-przyznała starsza kobieta na co Oktawia zaśmiała sie bez emocji
-Czyli nie musze sie przedstawiać
Kobieta pokiwała zawiedziona głową
-Chce cie z tąd zabrać-przyznała i od razu w jej głowie pojawiła sie myśl jak zareaguje dziewczynka
-Adopcja? Wie pani co robi?-zapytała bo od kąd dziwne sytuacje działy sie w jej życiu i od kąd co raz więcej słyszała o swoich rodzicach nie była pewna czy naprawde dobrym pomysłem było adoptowanie jej.
-Nie, nie adopcja. Chce cie zabrać do szkoły-odpowiedziała
-

Internat?
-Nie, Hogwart-na te słowa Oktawia wstrzymała wdech. Znała nazwe tej szkoły. Odwróciła twarz w strone kobiety jednak po chwili zrozumiała że to głupi pomysł bo na twarzy starszej pani malowało sie przerażenie. Logiczne. Kobieta musiała znać jej rodziców a skoro z opowiadań słyszała że jest podobna do ojca i matki...
-Przepraszam, czasami zapominam.że jestem podobna do matki i ojca
-Nie to nie twoja wina po prostu yyy...
-Po prostu walczyła pani z moimi rodzicami a oni zgjneli wiec ciężko pani zobaczyć we mnie inną osobe niż właśnie ich, i wogule ciężko pani przyjąć to że mogli by żyć bo ktoś podobny do nich stoi przed panią. Zgadłam?-zapytała smutno
-Chyba tak-usłyszała odpowiedź. Nie do końca wiedziała co zrobili jej rodzice jednak wiedziała że byli bardzo znanymi i złymi czarodziejami
-Czy to dobry pomysł brać mnie do Hogwartu? Czy nie jestem zbyt podobna do rodziców?-zapytała ze swoją małą świadomością o świecie. Spojrzała na koniete która zastanowila sie i sie zaśmiała
--Komu sie będzie coś niepodobało niemusi chodzić do hogwartu. Jesteś na tyle mądra żeby to zrozumieć.
Dziewczynka wstała i pobiegła do pokoju. Wreszcie miała mieć dom. Zapakowała swoje żeczy i pożegnała sie z wężem bo jak sama do tego doszła to była wężousta. Wybiegła z pokoju rzucając ostatnie spojrzenie na sierociniec. Nie chciała już nigdy tu wrócić. Nie do tego piekła.

Omg! Ale mnie i siebie rozwijacie! Mam już ponad 18 tyś wyświetleń! Rozwalacie system. A to jest teraz serio najdłuższy rozdział jaki w życiu pisałam. On ma 5000 słów! To dla mnie rekord serio.

Długość rozdziału i otawrcie tego instagrama troche opuzniło publikacje rozdziału ale mam nadzieje że sie podoba.

Wchodźcie na instagrama!!!! Pierwsze rysunki i ciekawostki już są!!!!
black_queen_wt


Aha i jeśli masz jakieś pytanie do bohaterów to je zadaj! Jak każdy zada 1 pytanie to nowy rozdział jeszcze w ciągu wakcji!!!!

Oktawia

Voldek

Bellatrix

Pani Fegina

Angelina

Felix

McGonagal

Albus

Scorp

Sara

Dominika Ola Wiktoria

Harry

Heriona Ron

Ginny

I inne xd

Piszcie bo jeszcze przez wakacje mam czas na książke a potem może być ciężko^^^^^

Kocham was❤wasza Teksia❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro