Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wzruszył ramionami w kurtce, ponieważ było całkowicie zimno.

Nie był za bardzo pewny, gdzie był Harry, za to wiedział, że zimowa pogoda sprawi, że zamarznie, nie ten przyjedzie.

Miesiące mijały powoli i to było drażliwe. Louis prawie płakał przed snem każdej nocy przez ostatnie 6 miesięcy i z Harrym było to samo. Rozmawiali każdego wieczoru. Harry przypomniał mu, że zbliżała się przerwa świąteczna, a to tylko sprawiało, że czas upływał wolniej.

Ale teraz, był tutaj.

Louis kochał uniwersytet. Kocham uczenie się i cieszył się, że w końcu ma przyjaciół. Byli oni znacznie starsi, jeden miał 23 lata, a drugi 28. Louis teraz czuł się z nimi jak w domu i zawsze trzymał się z nimi, kiedykolwiek robił sobie przerwę.

Harry również miał się dobrze w domu. Miał niespodziankę dla Louisa. Poważną niespodziankę. Zakończył swoją pracę społeczną i zapłacił swoją karę. Obecnie pracował w lokalnym salonie fryzjerskim i zamiatał włosy. Było to dobrze płatne, ale okropnie nudne. Chociaż nie miał nic przeciwko. Myślał tylko o Louisie, aby upłynął mu czas.

Louis trząsł się na zimowym wietrze. Przygryzł swoją wargę, nachuchał ciepłym powietrzem na swoje dłonie i je potarł. Miał swój worek marynarski przy nogach, mając pokusę na wyciągnięcie kolejnej kurtki. Ale natychmiastowo został wciągnięty w jego klatkę piersiową. Pachniał jak on.

Harry.

- Pochylasz się dla mnie, prawda?

- Gdzie ty byłeś do cholery?! Stoję tu od 20 minut, odmrażając sobie tyłek.

- Ochłoń trochę...

- Wystarczająco wymarzłem, dziękuję!

- Przepraszam kochanie. - Harry zaśmiał się. - Coś mnie zatrzymało.

- Co?

- Niespodzianka.

Louis jęknął. - Wiesz, że nienawidzę niespodzianek!

- I o to chodzi. - Harry przyciągnął do siebie Louisa, całując go ostrożnie. Odepchnął się z brwiami wystrzelonymi ku górze w szoku. - Jasna cholera, jesteś cały przemarznięty!

- C-cóż...

- No dalej. - Harry rozpiął swoją bluzę, pozwalając Louisowi wślizgnąć się pod nią. Harry był ciepły oraz komfortowy i było po prostu tak miło być ponownie w jego ramionach. Harry wziął jego worek, prowadząc go do samochodu. Louis wślizgnął się prosto na siedzenie, zwiększając ogrzewanie. Harry wskoczył i zaczął jechać w kierunku domu Louisa.

To było normalne dla Louisa, że pytał co to za niespodzianka, ale Harry nie zamierzał się poddać. Miał zaplanowaną kolację dla siebie i Louisa oraz wielkie wiadomości. Harry rozmawiał z Jay, ich dwójka dogaduję się teraz ze sobą o wiele lepiej. Zapraszała go wielokrotnie na obiad razem z Amelią. Była świetnym kompanem i było prawie tak jakby to Jay była mamą Harry'ego.

Przyjechali do domu i Louis był pełen zachwytu. Jego mama była przed drzwiami, a jego mała siostra przy jej boku. Wyskoczył z samochodu, prawie się potykając, kiedy zaatakował swoją mamę duszącym uściskiem. Zaśmiała się, całując czoło swojego dziecka i mamrocząc słowa miłości do jego ucha. Podszedł bliżej, biorąc swoją siostrę w ramiona oraz dając jej soczystego buziaka w policzek. Zachichotała razem z Louisem, przytulając go wokół szyi i mówiąc 'tęskniłam za tobą'.

Louis również bardzo za nimi tęsknił.

- Cóż - zaczęła jego mama. - W takim razie cię tu zostawiam.

Louis był zdezorientowany. - Idziesz sobie?

- Oczywiście. Mam na myśli, Harry zorganizo...

- Shhh - Harry uśmiechnął się za Louisem, zatykając jego uszy, poprzez nałożenie na nie swoich dłoni. Louis odwrócił się twarzą do Harry'ego z mały uśmiechem. Jay i Amelia odeszły bez żadnego słowa, Harry zaprowadził Louisa do wnętrza domu.

Louis mógł powiedzieć tylko jedną rzecz - jasna cholera. Miejsce było takie inne, wszędzie światełka, aby świętować sezon bożonarodzeniowy. Było ciemno, światełka na suficie, oświetlały ich drogę do góry. Na podłodze były płatki róż i brokat oraz Louis mógł coś usłyszeć. Muzykę.

- Harry? - Zapytał Louis tego, co go otaczał, czuł jego ramiona wokół swojej talii i głowę Harry'ego na swoim ramieniu. - Co to jest?

- Na górze, kochanie. Niespodzianki będą lepsze - powiedział Louisowi. Poszli oddzielnymi drogami. Louis pobiegł na górę, a Harry rzucił się nie wiadomo gdzie. Louis poszedł do swojego pokoju, otwierając z podekscytowaniem drzwi i widząc te same dekoracje po całym miejscu. Światełka na suficie, płatki róż po całej podłodze oraz na łóżku, oraz mały stolik w rogu z dwoma krzesłami.

Co.

- Usiądź - powiedział mu Harry. Louis odwrócił się ostro, przestraszony nagłym pojawieniem się Harry'ego. To tylko spowodowało kłopoty, kiedy dwa talerze spaghetti wylądowały na jego klatce piersiowej, psując jego wygląd.

- Kurwa! Harry!

- Cóż, jestem kolacją - zażartował, Louis przygryzł lekko swój policzek na zły żart. - Jest w porządku. Możemy zamówić pizzę lub coś.

- Nie nie, zrobiłeś to! Jezu, Harry tak bardzo przepraszam. - Harry wymusił czuły pocałunek, uciszając go. - Kurwa, tak bardzo przepraszam.

- Nie przepraszaj Lou - uspokoił go Harry. - Zamówię pizzę. Po prostu się zrelaksuj. Będę za chwilkę.

Harry poszedł szybko w dół schodów, aby zamówić pizzę pepperoni, a Louis usiadł na łóżku. Miał wyjęte polo dla Harry'ego, aby się przebrał, Harry wrócił z sosem od spaghetti na całej swojej białej koszulce. Louis rzucił mu polo, Harry przebrał się, sprawiając, że Louis polizał swoje wargi na ten widok.

- Tęskniłem za widzeniem tego, jak się przebierasz.

- Oh proszę, mieliśmy wystarczająco seksu przez Skype.

- To wciąż nie to samo. - Louis rozłożył się na materacu, wskazując na miejsce obok siebie, aby Harry do niego dołączył. Harry wskoczył na łóżko, sprawiając, że Louis spadł z niego prosto na podłogę. Harry zaczął prawie sikać ze śmiechu, wcale nie pomagając Louisowi, kiedy siadał, wpatrując się wściekle w Harry'ego.

Harry pocałował go, biorąc Louisa z jego obolałego stanu, wciągając go z powrotem na łóżku i przytulając się razem. Wielkie wieści nadchodziły, ale Harry nie wiedział jak to powiedzieć. Chciał, aby Louis był szczęśliwy a będzie tak tylko wtedy, kiedy Harry powie to w odpowiednim momencie.

- Louis - zaczął poważnym głosem. - Muszę ci coś powiedzieć.

- Czy to jest niespodzianka?

- T-tak. Tak jest.

- Cóż, co to jest? - Louis uśmiechnął się. Harry westchnął, przygryzając swoją wargę, kiedy uśmiech Louisa zaczął zanikać. - C-czekaj, czy to złe wieści?

- Przeprowadzam się, Louis.

- Co?

- Przeprowadzam się - wymamrotał Harry. - Nie będę w stanie widzieć cię w ferie w taki sposób. Nie będę w stanie spędzać tak małej ilości czasu z tobą. I nawet nie masz pojęcia... jak...

- Czekaj, gdzie się przeprowadzasz? Mogę to zrobić. Wciąż mogę to zrobić. Udało nam się to z tobą tutaj i mną w Oxfordzie. Możemy sprawić, że to zadziała! - Powiedział gorączkowo Louis. - Harry,proszę, nie mów, że twoja przeprowadzka to koniec.

- Nie masz pojęcia, jak bardzo jestem szczęśliwy, przeprowadzam się, Louis!

Louis myślał, że się przesłyszał. - Co?

- Tak. - Harry uśmiechnął się. - Przeprowadzam się i jestem kurewsko szczęśliwy.

- Czy ty właśnie próbujesz mnie zranić?! Czy ty...

- Hej, nigdy ci nie powiedziałem, gdzie się przeprowadzam, głupolu. - Harry uśmiechnął się, wyciągając list ze swojej kieszeni. - Czytaj.

- Co?

- Przeczytaj to - powiedział Harry, wpychając list do rąk Louisa. Louis wpatrywał się w niego z jedną brwią uniesioną, otwierając nerwowo list. Louis przeskanował to, sześć słów przyciągnęło twoją uwagę.

Twoje poddanie do Oxfordu zostało zaakceptowane.

- Harry?! - Krzyknął Louis. - Co?!

- Powtórzyłem parę egzaminów, potem zapytał o stypendium i cóż, dostałem się. - Harry zachichotał. - Mogę się przenieść, kiedy chcę, ale zaczynam zajęcia za 4 miesiące.

- O mój pieprzony boże! - Louis chciał go uderzyć. - Przestraszyłeś mnie na śmierć, ty mała kupo gówna. O mój boże, dostałeś się!

- Tak. - Harry zaśmiał się. - Więc, wystarczy pokój dla mnie w twoim akademiku?

- Oczywiście! Możemy mieć jeden pokój!

- Więc, zgaduję, że nie będę cię widział tak często, ponieważ będę cię widział przez cały czas. - Harry uśmiechnął się. - A skoro mogę, pojadę z tobą, kiedy ty będziesz wracał.

- Oh jasna cholera. - Louis zaczął płakać. Szczęście. Za dużo szczęścia. - Nie mogę w to uwierzyć.

- Szczęśliwy?

- Pytasz się mnie czy jestem szczęśliwy?! - Krzyknął Louis. - Do kurwy nędzy, tak! Jestem cholernie szczęśliwy. O boże obożeobożeoboże.

- Shh, kochanie, shh. - Harry uśmiechnął się. - Mówiłem ci, że wszystko będzie w porządku, prawda?

- Tak. - Louis zakopał swój nos w szyi swojego chłopaka, absolutnie zadowolony. Harry miał rację. Chłopak z zajęć z domowej ekonomii miał rację.

Harry wziął Louisa w swoje ramiona, przytulając go i mamrocząc czule do jego ucha. Wszystko się dobrze odwróciło. I wszystko od teraz, będzie w porządku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#larry