Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rankiem Kuba wstał i ubrał się, po czym zszedł na parter i wszedł do salonu. 

Zdziwił się niezmiernie, gdy zauważył, że przed kominkiem leży czarny wilk, zwinięty w kłębek. Poczuł, że ktoś na niego wpadł i odwrócił się, widząc Leona, który patrzył na niego zmieszany.
- Coś się stało? - Spytał cicho zaspanym głosem. Kuba odsunął się, a wadera zajrzała do salonu. Gdy chłopak dostrzegł drzemiącego wilka rozchylił lekko usta. - Przecież położyłem go w pokoju na górze. - Szepnął jakby do siebie.
- Może było mu zimno? - Zasugerował Kuba. 
- Może... - Westchnął Leon i poszedł na górę. Chciał zabrać stamtąd tackę, którą zostawił poprzedniego dnia. 

Wszedł do pokoju i podszedł do szafki nocnej. Zerknął na talerz i lekko rozchylił usta. Zaraz jednak szok zastąpiła czysta furia. Miał ochotę po prostu zlać młodszego. Wiecie, dlaczego tak się zdenerwował? Jedzenie było nietknięte. Podobnie z herbatą, która nadal znajdowała się w kubku na stoliku. Nawet naczynia były w dokładnie tym samym miejscu i tej samej pozycji, w jakiej je zostawił. 

Wziął parę głębokich oddechów, żeby się uspokoić i gdy był pewny, że nic nie rozwali po drodze, złapał naczynia i zniósł je na dół, gdzie zastał swojego partnera i Bartka, którzy pili kawę i zawzięcie o czymś dyskutowali. Mało delikatnie położył tackę na blacie i odetchnął drżąco.
- Kotek, co się stało? - Spytał zmartwiony Kuba, odrywając się od dyskusji. 
- Zaniosłem Aronowi wczoraj coś do jedzenia i do picia, bo odkąd do nas trafił nie miał nic w ustach poza jedną szklanką wody, a ten nawet tego nie ruszył! - Zagrzmiał wściekły. - Nie byłbym taki wściekły, gdyby dalej leżał u siebie w łóżku, bo mogłoby być tak, że po prostu jeszcze się nie obudził, ale na litość boską! Przecież nikt go tu nie przyniósł, więc nie ma opcji, że ciągle spał i musiał zauważyć jedzenie. - Złapał oddech, bo był tak wściekły, że wyrzucał z siebie wszystko, co leżało mu na sercu bez jakiegokolwiek ładu. Zauważył, że Bartek chce coś powiedzieć. - Jeśli powiesz, że nie był głodny to oberwiesz. - Warknął, a jego oczy rozbłysły na czerwono. Bartek zamknął usta. 

W tym czasie Aron otworzył oczy i ziewnął cicho. Żołądek skręcał mu się z głodu, więc wstał, zakradł się do drzwi i wyszedł przez nie. Zadrżał lekko na zimny wiatr, który przeszył jego futro ale szybko się do tego przyzwyczaił i ruszył z nosem przy ziemi, w poszukiwaniu jakiegokolwiek jedzenia.

Ruszył szybkim krokiem, mimo że wiedział, iż może tak spłoszyć swój posiłek. Gdy wreszcie złapał trop usłyszał, jak jego brzuch daje o sobie znać i zdusił warkot. Przykucnął i zakradł się do krzewów. Widział ślicznego, pulchnego zająca. Oblizał się i przyczaił. Skoczył na zwierzątko i zabił je jednym kłapnięciem zębów. 
Nie bawił się w gryzienie, przełykał to, co wpadło mu do pyska. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był taki głodny. Nie mógł się opanować, po tym jak zjadł całe mięso wziął się za kości. 

Leon wszedł do salonu i stanął, zdziwiony. Miejsce obok kominka było puste. 
- Znowu go nie ma? - Westchnął zrezygnowany Kuba. Wadera skinęła głową.
- Weź mi powiedz, co ja robię źle... - Jęknął młodszy. - Naprawdę chcę, żeby było mu tutaj dobrze. - Dodał niemal płacząc. Drugi przygarnął go do siebie i mocno przytulił, delikatnie całując go w czubek głowy.
- Daj mu czas. - Poprosił Kuba. - Obiecuję, że jak się nie zmieni to z nim porozmawiam, dobrze? - Spytał i starł łzy, które spłynęły po policzkach jego partnerowi. Młodszy pokiwał głową i mocniej wtulił się w swojego faceta. 

Aron zaczaił się na małego jelenia, którego akurat zobaczył. Mimo tego, że zjadł całego królika, łącznie z kośćmi, to dalej był głodny.
Skoczył na zwierzę i wbił zęby w jego szyję. Gdy tylko wyczuł, że ciało wiotczeje, a krew przestaje pulsować rzucił się do jedzenia. 

Beta weszła do budynku, zamykając za sobą drzwi. Zmieniła się z powrotem w wilka i ruszyła do salonu, co jakiś czas odruchowo się oblizując.
- Wyjaśnisz nam wreszcie, gdzie ciągle wychodzisz? - Bartek zmierzył go spojrzeniem. Obok niego stali Kuba i Leon. Wilk pewnie wzruszyłby ramionami, gdyby mógł. Kuba zmarszczył nagle brwi. Zmienił się w wilka i podszedł do drugiego, po czym zaczął wąchać jego pysk.
- Krew. - Mruknął.
- Byłem na polowaniu. - Odparł jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Chodź, obiad jest. - Powiedział Leon.
- Mówiłem, że byłem na polowaniu. - Powtórzył chłopak. - Nie jestem głodny. - Dodał.
- Nawet mnie nie wkurwiaj. - Warknął Leon. - Masz iść do kuchni i coś zjeść, nie obchodzi mnie to, że nie jesteś głodny. - Dodał ostro. 
- Nie, bo się zrzygam i będzie szkoda tego, co już zjadłem. - Rzucił. 
- A można wiedzieć, co dokładnie? - Spytał Bartek.
- Złapałem tłustego królika i małego jelenia. - Wyjaśnił. - Dobra, to nie przeszkadzajcie sobie. - Rzucił i ziewnął. Podszedł do kominka i zwinął się w kłębek.
- Chodźcie. - Westchnął Kuba. Wyszli z salonu i udali się do kuchni, żeby zjeść.

Weszli do kuchni, gdzie reszta watahy siedziała i jadła obiad. Dzieci kończyły swoje porcje, rozmawiając z niektórymi członkami stada. Leon mimowolnie uśmiechnął się. Cała trójka usiadła wśród reszty i zabrała się za jedzenie swoich porcji.

Podczas posiłku między członkami stada rozmawiano na różne tematy.
- Chcecie dołączyć do watahy? - Spytał Kuba dzieci.
- Tak! - Odparły jednocześnie, na co alfa i jego partner uśmiechnęli się do siebie. Przywódca poczochrał Adama po włosach, na co ten zapiszczał i zaczął się śmiać. 
- Bardzo nas to cieszy. - Uśmiechnął się szeroko. 
- Chodźcie, zaprowadzę was do waszego nowego pokoju. - Powiedział Leon i wstał, a dzieci poszły w jego ślady. 

Zabrał je na górę, gdzie otworzył drzwi do wolnego pokoju. Chłopcy weszli do pomieszczenia i rozchylili usta. Otóż, gdy oni przez cały dzień bawili się w salonie, ogrodzie i w kuchni przy stole reszta watahy lekko przerobiła wolny pokój. Jego dwie ściany były pomalowane na pastelowy błękit, a drugie na granatowy. W dwóch rogach stały dwa łóżka, dwa biurka, a do tego szafa, drzwi do łazienki i garderoby, a oprócz tego półki i kartony z zabawkami, które Kuba znalazł na strychu. 
- Podoba się? - Spytał z uśmiechem Leon.
- Tak! - Krzyknęły dzieci.

***

Na końcu taki fluff ale co tam XD

Jak myślicie, czemu Aru tak unika jedzenia, które je wataha?

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro