Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kuba, chodź na chwilę. - Rzucił Bartek zaraz po wejściu do budynku. Przywódca podszedł do niego, a gdy znaleźli się sam na sam beta zaczęła mówić.
- Widziałem, jak Aron męczył jakąś sarnę. Była martwa, ale rozrywał ją na strzępy jakby wcześniej wymordowała mu całą rodzinę. Wiem, że obiecałem, że go przyprowadzę, ale bałem się do niego podejść. - Chłopak spuścił lekko wzrok, zawstydzony swoim zachowaniem. Poczuł na ramieniu dłoń przyjaciela, przez którą lekko się uśmiechnął. - Zacząłem wracać, a nagle ten skoczył na mnie i powiedział, że mnie widział. Potem rzucił, że nie wróci na noc. - Bartek postanowił przemilczeć swoje fantazje odnośnie przytulania i miziania czarnego. Uznał, że może zostawić to dla siebie. - I zanim się zorientowałem już go nie było. - Skoczył cicho. 
- Zaczekamy aż wróci i wtedy go przyciśniemy. - Postanowił przywódca, a beta skinęła głową. 
Usłyszeli wołanie Leona na obiad i udali się do dużej kuchni. Usiedli przy stole, przy okazji rozmawiając z niektórymi członkami watahy i oczywiście z Adrianem, i Adamem, bo te dzieci były tak niesamowicie rozczulające, że nie dało się nie zamienić z nimi choćby słowa. 

- Niech zgadnę, znowu go nie ma? - Zaczął zrezygnowany Leon, zasiadając do stołu obok swojego partnera. Kuba kiwnął głową i cmoknął drugiego.
- Nie martw się, kiedyś nam się uda... - Westchnął, gładząc palcem dłoń swojej miłości. 
- Mam nadzieję, że masz rację. - Mruknął młodszy i wziął się za jedzenie, co minimalnie podniosło go na duchu. Danie wyjątkowo mu wyszło.

Do wieczora nie działo się nic niezwykłego. Leon siedział z Kubą w salonie, na dywanie i bawił się z dziećmi. A reszta watahy pałętała się po domu. Bartek spał smacznie, zwinięty na kanapie i przykryty kocem, który akurat miał pod ręką. 
- No dobra, szkraby. - Zaczął Leon, patrząc na zegarek. - Bartek już śpi, a mi i Kubie też oczy się już zamykają. Szybko się wykąpiecie i do łóżek, tak? - Spytał czule ich do siebie tuląc. Uwielbiał dzieci, a te dwa maluchy tutaj były niezmiernie rozczulające.
- Okej! - Odparli chórem chłopcy, po czym zmienili się w dwa, puchate szczeniaczki i pobiegli na górę.
- Uważajcie na schodach! - Rzucił za nimi, po czym szybko pozbierał zabawki i sam poszedł do ich pokoju, żeby ich przypilnować podczas kąpieli. 

W tym samym czasie Kuba ułożył ostatnie owoce w czekoladzie w misce, po czym zgarnął jeszcze wino i dwa kieliszki. Tej nocy miał zamiar porozpieszczać swojego malucha i przy okazji przeprosić go za uszkodzenie jego ślicznego ciałka. Zerknął na tackę i uśmiechnął się, zadowolony. Na czarnej, drewnianej tacy znajdowała się miska z owocami w białej czekoladzie, ciastka z nadzieniem, same owoce, małe, rumiane rogaliki, szklanki z sokiem owocowym, chrupiące tosty z dżemem i cały talerz pachnących naleśników. Oprócz jedzenia na tacce znajdowały się też miski z dżemem, serkiem, miodem oraz białą i mleczną czekoladą, żeby można było zamoczyć w czymś rogaliki. Poza tym, na tacy lśniło pudełko czekoladek oraz ładna, biała róża, przyjemnie kontrastująca z kolorowymi owocami oraz czarną tacką i ciemną porcelaną. 
Uśmiechnął się do siebie, zadowolony, po czym zgarnął wszystko i zaniósł na górę. Odłożył tackę na szafkę nocną i zajął się przygotowywaniem pokoju. Miał wszystko przyszykowane i wyczyszczone, a jedzenie zajmowało dużo dłużej, więc musiał najpierw je przyrządzić. 
Przebrał pościel w ich najlepsze, czarne, satynowe poszewki, po czym rozsypał na łóżku płatki róż, małe, białe piórka i kawałki brokatowych wstążeczek, to samo robiąc z podłogą. Na łóżku ułożył duże, miękkie poduszki. Na środku materaca położył tacę, po czym skoczył do łazienki, gdzie szybko się umył i przebrał. Miał na sobie obcisłe, czarne spodnie i do tego koszulę. Wiedział, że Leon wariował gdy widział go w takim stroju. A on wariował, gdy widział, jak jego słodkie kochanie się do niego klei i błaga o jego uwagę. Uśmiechnął się do swoich myśli i narzucił na siebie szlafrok. Wyszedł z łazienki, po czym zgarnął mały pilocik i zapalił światełka przeciągnięte po suficie i ścianach, tworzące ładny efekt wodospadu. Tak, jego wataha była obrzydliwie bogata, czego jednak nie było po nich widać. Mieli jedno, wspólne konto, do którego każdy dorzucał połowę tego, co zarobił, natomiast druga połowa lądowała na prywatnych kontach. Oczywiście, nie mieli zwykłych prac. Każdy robił to, w czym był po prostu dobry. Ale o tym może kiedy indziej.

Leon pomógł wytrzeć się chłopcom i ubrał ich, po czym położył każdego do łóżka, czule ich tuląc i całując w głowy na dobranoc. Dzieci zasnęły wtulone w swoje maskotki. Adaś miał słodkiego, puchatego, czarnego kotka z żółtymi oczkami, a Adrian białego, dużego pieska o niebieskich oczach. Wadera uśmiechnęła się, po czym zasłoniła im zasłony w pokoju, żeby ci mogli pospać. Wychodząc zderzył się z Kubą, który złapał go w pasie i zachłannie pocałował, zamykając drzwi do pokoju dzieci. 

- A to za co? - Spytał młodszy, gdy już się od siebie oderwali. 
- A tak bez okazji. - Rzucił Kuba z uśmiechem i podniósł swojego partnera, ruszając z nim do ich sypialni, przy okazji ciągle obdarzając jego twarz lub szyję pocałunkami. 
- Kubuś, boli mnie jeszcze po wczoraj. - Jęknął młodszy.
- Shh, zrobię tak, żeby nie bolało. - Mruknął alfa i wszedł do ich sypialni. - Zamknij oczka, koteczku. - Rzucił zmysłowo i postawił chłopaka na ziemi. Zrzucił szlafrok i położył go na krześle, które ułożył tak, żeby nie było widać ubrania. - Nie podglądaj. - Mruknął cicho i odwrócił młodszego, po czym przylgnął do niego, całując go lekko w kark. Złapał go za ręce i powoli odsunął je od jego ślicznej buźki, a potem usłyszał głośny, zachwycony pisk.

Alfa otworzył oczy i uśmiechnął się, na widok słodkiego chłopaczka wtulonego w niego. ,,Tak, wczorajszy wieczór był istną bajką...", pomyślał i westchnął z uśmiechem. Po zobaczeniu niespodzianki jego kochanie rzuciło mu się w ramiona i zaczęło go całować, w kółko powtarzając ,,Kocham cię" i ,,Jesteś najlepszy". Po tym jak zjedli włączyli sobie film na telewizorze i zasnęli, wtuleni w siebie nawzajem. Kuba uśmiechnął się. Wczorajszy wieczór zdecydowanie był udany. Westchnął i wstał, pozwalając swojej miłości jeszcze pospać. Zerknął na zegar i zdziwił się, gdy zauważył, że jest lekko po 4 nad ranem. Zgarnął naczynia i ruszył do kuchni.

Kuba usłyszał ciche zamknięcie drzwi i zerwał się na równe nogi, po czym ruszył do drzwi wejściowych, lecz to, co tam zobaczył przebiło jego najśmielsze oczekiwania.   

***

Wybaczcie za Polsat na końcu XD

Wiem, że na początku rozdziału jest już piosenka, ale dosłownie przed chwilą znalazłam takie oto cudo:

https://youtu.be/tdN7sA5d7-k

Jest tu ktoś, kto poza mną uwielbia Assassin's Creed? 

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro