Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

https://youtu.be/Qkf-JVVqaKg

Następnego dnia wieczorem Kuba wszedł do pokoju, wcześniej lekko pukając w drzwi. Aru zerknął na niego przez ramię, szybko chowając pudełko z lekami. 
- Masz chwilę? - Spytał cicho alfa. Beta skinęła głową i wstała, ukradkiem sprawdzając, czy jej leki są bezpieczne. 
- Mhm. - Burknął młodszy. 
- Chodź. - Starszy uśmiechnął się do niego ciepło. Po chwili jednak przemyślał wszystko i usiadł na łóżku obok chłopaka. Cały czas patrząc mu w oczy, delikatnie złapał go za ręce. Gdy Aru nic nie zrobił, Kuba uśmiechnął się i odetchnął cicho.

- Posłuchaj mnie teraz uważnie, dobrze? - Poprosił cicho. Młody skinął głową. - Pewnie pamiętasz, że Bartek przyłapał cię na jedzeniu zwierzyny, tak? - Spytał, a drugi ponownie pokiwał głową. - Chciałem ci tylko powiedzieć, żebyś nie przejmował się jedzeniem. Możesz brać na co tylko masz ochotę i to tyczy się też tego, co przygotuje Leon. - Aru tylko przewrócił oczami. - Naprawdę się stara, więc mógłbyś mu pokazać, że to doceniasz między innymi jedząc to, co on przygotuje. Jesteś w naszym stadzie i czy ci się to podoba, czy nie, musisz ufać nam choć w niewielkim stopniu. Wataha bez zaufania rozsypuje się jak domek z kart. 
- Nie zgodziłem się, by być częścią waszej watahy. - Wtrącił cicho Aru, odwracając wzrok. - Zostałem tu ze względu na braci, nie chcę być częścią waszego stada. - Zerknął mu w oczy.

Kuba zagryzł wargę. Nie mógł wymyślić sposobu na przekonanie chłopaka, że wcale nie są tacy źli za jakich ich uważa. Bardzo chciał przekonać go do dołączenia, ale nie miał pojęcia jak tego dokonać. Chłopak był jak kostka rubika połączona z osłem. Był cholernie uparty, ale przy tym tak samo przebiegły co i tajemniczy. Był jedną, wielką, chodzącą zagadką, której nie dało się rozwiązać pstryknięciem palca. Alfa westchnęła. 
- Bardzo nam zależy na tym, żebyś dołączył. - Rzucił nagle Kuba. - Jesteś jedyną osobą, która z nami mieszka i oficjalnie nie jest w stadzie. - Dodał, na co drugi spojrzał na niego.
- Nie wyrażałem zgody na to, żeby moi bracia dołączyli do waszego stada. - Warknął cicho.
- Oni zrobili to za ciebie. - Westchnął starszy, mocniej ściskając trzymane dłonie. - Podoba im się tu, nie chcą stąd odchodzić. - Rzucił i patrzył, jak młodszy przygryza wargę i intensywnie się nad czymś zastanawia. - Jeśli ich kochasz, to chyba chcesz, żeby było im dobrze, tak? - Spytał cicho. - Nie wiem już, który raz ci to obiecuję, ale naprawdę będą tutaj bezpieczni. Aru, obiecuję, że ani tobie, ani im nic się z nami nie stanie. - Młody tylko westchnął. To wcale nie o stado chodziło. Chodziło o coś zupełnie innego, lecz on nie miał zamiaru im tego mówić. Gdyby wyjawił im swój sekret i powiedział co tak naprawdę zmusiło go do ucieczki założyłby się, że członkowie watahy już nigdy nie pozwoliliby mu wyjść dalej niż 100 metrów od domu lub przykuliby go łańcuchem, by nie uciekał.    

Wreszcie Kuba dał za wygraną i wyszedł z pomieszczenia, dając chłopakowi spokój. 

Wszedł do salonu, gdzie jak zawsze zastał część swojej watahy oraz dwójkę dzieci. Chłopcy budowali coś teraz z klocków. Kuba wpadł na pomysł.
Podszedł do dzieci i usiadł obok nich.
- Hej, słonka, jak się bawicie? - Spytał i zaśmiał się, gdy ci wepchnęli mu się na kolana. 
- Świetnie! - Rzucił młodszy, cicho się śmiejąc. 
- Mogę mieć do was prośbę? - Zadał kolejne pytanie i lekko połaskotał Adasia, na co ten zapiszczał. Drugi z braci zerknął na alfę, zaciekawiony. - Spróbujcie przekonać Arona, żeby na stałe do nas dołączył. Co wy na to? - Spytał lekko zdenerwowany. Naprawdę chciał wreszcie zakończyć ten bezsensowny, idiotyczny wręcz bój. Był alfą. Naprawdę dobrym alfą. Jego stadu niczego nie brakowało, wszyscy czuli się bezpieczni i doceniani. Nie rozumiał, dlaczego młodszy chłopak tak bardzo się przed tym broni. 

Nagle coś go uderzyło. Wiedział o tym wcześniej, lecz zupełnie wyleciało mu to z głowy. Przecież wszystko, co mówił i robił Aru wskazywało na to, że miał bardzo ciężką przeszłość. ,,Może to jakiś rodzaj traumy?", pomyślał Kuba, starając się usprawiedliwić czarnego. 
- Możemy spróbować. - Usłyszał ciche westchnięcie, które wyrwało go z zamyślenia. Zamrugał i zerknął w dół, dopiero wtedy przypominając sobie, że prosił dzieci o rozmowę z bratem. Wiedział, że zachowywał się jak zakochany nastolatek, który usiłuje wszelkimi sposobami (nawet tymi najgłupszymi) zdobyć swoją ukochaną, ale nie miał już sił ani pojęcia, co robić. Wreszcie doszedł do wniosku, że raczej sam sobie nie poradzi. Wyjął telefon i wybrał numer, a już po chwili rozmawiał z kimś, kto był w zasadzie ich ostatnią deską ratunku.

W tej samej chwili Aru leżał na łóżku i zastanawiał się nad swoją sytuacją. Nie chodziło jednak o to, jak dogada się z watahą, czy może go wyrzucą, rozdzielą z rodzeństwem... Jego obchodziły białe, niepozorne tabletki. Zastanawiał się, czy może już teraz ma iść zdobyć zapas czy może jednak zaczekać jeszcze, aż naprawdę zaczną mu się kończyć? 
Gdy był bez dachu nad głową sytuacja była banalnie prosta. Kołuje pieniądze, kupuje leki i żyje w spokoju. Lecz teraz, gdy nad każdym jego wyjściem czuwała wizja histerycznej kłótni nie mógł być taki pewien. A co jeśli Kuba lub, nie daj Boże, Leon znajdą te tabletki? Przecież oni go zabiją. 
Warknął, sfrustrowany i odwrócił się na drugi bok, lekko się kuląc, po czym westchnął. Znudziło mu się spanie na dywanie, a przecież nikt nie powiedział, że wilk nie może spać na łóżku. Aru dużo bardziej wolał miękkie, ciepłe futro niż jakąś ohydną, ludzką skórę. Uważał ludzi za słabych, prawie że bezużytecznych. Rzadko kiedy spotykał człowieka, który w jego oczach miał cokolwiek ciekawego do zaoferowania. Aru po prostu nie cierpiał ludzi, niezależnie od wieku, statusu, płci czy majątku. Wszystkich uważał za bezwartościowych, kłamliwych, po prostu okropnych.
Miał zresztą swoje powody.
Oczywiście, nikomu tego nie powiedział i raczej nikomu tego nie powie. Przecież Leon chyba by go udusił, gdyby się dowiedział jak wielu istot czarny po prostu nienawidzi. Zresztą nie tylko on. Dałby głowę, że duża część watahy nie mogłaby zrozumieć, jak w takim małym ciele może siedzieć tyle nienawiści. 

Niestety... 

On wiedział jak.      

***

Jak myślicie, co spotkało Arona w przeszłości?
Tylko proszę o konkretne odpowiedzi xD
Nie uznaję ,,Coś złego" lub ,,Nie wiem" ;) 

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro