Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nadal go nie ma? - Pytał Leon dziwnie wysokim głosem. Chłopak chodził w kółko wystraszony, co jakiś czas wyglądając za okno, jakby miał jeszcze nadzieję, że Czarny jakimś cudem wyskoczy z zarośli i wesoło potruchta do domu.
- Nie. - Odparł niemniej zmartwiony Kuba. Odetchnął drżąco i po krótkiej chwili podszedł do Leona, po czym dał mu szybkiego buziaka w czoło, i wyszedł z pomieszczenia.

- Bartek, idziemy. - Zarządził alfa, a beta od razu wstała i ruszyła za nim.
- Jak mu się coś stało, to zabiję każdego, kto go tknął. - Warknął chłopak.
- Zależy ci na nim, co? - Kuba chciał rozładować choć trochę atmosferę, ale na nic się to zdało, bo obydwaj byli tak spięci, że żadne kawały by nie pomogły.
- Oczywiście, że tak. - Warknął drugi, wychodząc przed budynek i zmieniając swoją formę. Od razu przyłożył nos do ziemi i już po chwili złapał trop. 
Ruszyli więc obok siebie, niemal biegnąc.

- Spokojnie, wdech i wydech, nic mu nie będzie. - Weronika próbowała uspokoić Leona za wszelką cenę, lecz na nic się to zdawało. Chłopak był tak zdenerwowany, że jego skóra była dosłownie biała, a oczy dwukrotnie rozszerzone. 
- A-ale co jak go porwali? A-albo za-zabili?! - Rzucał zlękniony, ledwie zauważalnie drżąc. - Jak mu się coś stanie, to nigdy sobie tego nie wybaczę! - Zapłakał cicho. 
- Spokojnie, przecież ten chłopak tak łatwo się nie da. - Westchnęła cicho i zerknęła za okno. Poczuła, że coś znajduje się na jej kolanach i odwróciła głowę, a po chwili zaczęła głaskać alfę po plecach. 
Nagle rozdzwonił się jej telefon. Kobieta sięgnęła po niego i odebrała, witając się. 
Po krótkiej rozmowie zerwała się na równe nogi, zrzucając Leona ze swoich ud i pobiegła na górę. Leon tak się zdziwił, że przestał płakać.
Chwilę siedział oszołomiony, a potem pobiegł za nią.

- Co się stało? - Wpadł zdyszany do pokoju i zauważył, jak kobieta szybko się pakuje, a po jej policzkach płyną łzy.
- Aleks miał wypadek. - Wyrzuciła z siebie i szybko biegając po pokoju wpychała do torby swoje rzeczy. Oczy Leona rozszerzyły się lekko.
- Nic mu nie jest? - Spytał cicho, owijając się ramionami i opierając biodrem o framugę drzwi. 
- N-nie wiem. - Jęknęła załamana, w panice rozglądając się po pokoju. 
- Uspokój się, wiem, że się martwisz ale nie możesz tak panikować. - Zaczął spokojnie, ale zamarł, gdy zobaczył uśmiech na twarzy kobiety.
- I kto to mówi, co? - Syknęła cicho przez zęby, a potem zgarnęła torbę i zaczęła gdzieś dzwonić, najpewniej do jakiegoś członka watahy, by po nią przyjechał. 

- KURWA!!! - Ryknął Bartek, gdy trop urwał się przy kępie chrzanu, rosnącego obok ścieżki, którą właśnie szli. - Kurwa, kurwa, kurwa! - Ryczał wściekły, chodząc w kółko. 
- Uspokój się, co się stało? - Dogonił go Kuba, lekko zdyszany. Bartek przez całą drogę niemal biegł, a alfa szybko przebierała łapami, żeby za nim nadążyć. 
- Co się kurwa stało?! - Ryknął ponownie, a jego oczu zalśniły bursztynowym kolorem. - Młody wytarzał się w chrzanie! - Wyjaśnił, nadal wkurwiony jak szerszeń. - Nigdy go kurwa nie znajdziemy! - Dodał wściekły. 
- Uspokój się, do cholery. - Warknął Kuba i wetchnął nos w chrzan. Powąchał liście, a potem uniósł łeb i kichnął. Zirytowany rozejrzał się na boki, a po chwili zaczął węszyć wokół roślin. 
- Daj spokój, to bez sensu. - Westchnął zrezygnowany Bartek. Złość szybko mu przeszła. - Wracamy... - Ponownie westchnął i zawrócił już, gdy zatrzymała go alfa.
- Nie. - Zdecydował. - Idziemy ścieżką, może jeszcze coś znajdziemy. - Dodał i pocieszająco poklepał przyjaciela ogonem po grzbiecie. - Chodź, zaraz się ściemni. - Rzucił jeszcze.
Bartek chwilę patrzył na kępę krzaków. Potem przytknął nos do ziemi i chwilę wdychał śliczny, delikatny zapach lasu, z domieszką czegoś na wzór morskiej bryzy, a potem smutno uniósł głowę i ruszył za alfą. Nie chciał zostawiać tego ślicznego zapachu za sobą. Spodobał mu się w chwili, gdy chłopak usiadł mu na kolanach. Od tego czasu tylko marzył, by móc go w siebie wtulić i zachwycać się tą wonią.   

Czarny jęknął cicho, gdy kolejna bolesna błyskawica przeszyła jego głowę, przynosząc ze sobą to cholerne, nieznośne piszczenie w uszach i dzwonienie w czaszce. 
Leżał na boku, zwinięty w kulkę, przykładając dłonie do głowy i zaciskając je na smoliście czarnych włosach. Odetchnął drżąco i zerknął przez niewielkie wejście. Powoli zapadał zmrok. Chyba może na chwilę się zdrzemnąć, prawda? Kaszlnął cicho i skulił się, mocniej naciągając na siebie bluzę. Już powietrze samo w sobie było dość chłodne, a to, że leżał teraz na gołej, lekko wilgotnej ziemi wcale nie poprawiało jego sytuacji. Miał tylko nadzieję, że bardziej się nie rozchoruje, bo wtedy by nie wytrzymał. Zamknął na chwilę oczy. Zaśnie tylko na chwilę, a zaraz potem wstanie i pójdzie się napić. Strasznie go suszyło. Chciało mu się też jeść, ale to była już inna sprawa. Ziewnął cicho, zwinął się w kłębek, opatulił bluzą i zasnął, zanim jeszcze zdążył o tym pomyśleć.

Leon patrzył jak czarne, duże auto podjeżdża pod ich dom, a następnie Weronika wsiada na miejsce pasażera, kładąc torbę na kolana. Pomachał do niej, a ona mu odmachała, choć w jej oczach widział strach i niepewność. No tak, Aleks. Musi pamiętać, żeby do niej później zadzwonić i zapytać, co u niego. 
Na razie miał jednak poważniejsze zmartwienia. Odetchnął i wrócił do budynku, gdzie zaczął przygotowywać kolację. Postawił na zwykłe kanapki, bo naprawdę nie miał sił wymyślać czegoś lepszego. Poza tym, było to proste i szybkie danie, a wiedział, że Kuba i Bartek wrócą zmordowani i będą potrzebowali się najeść. Miał tylko nadzieję, że wrócą z chłopakiem, bo powoli nie wyobrażał sobie watahy bez tego jego charakterku i wiecznych sprzeczek. Owszem, wkurzali się na siebie, ale Czarny był wyjątkowym dzieciakiem. Widział to w jego oczach. Granatowe jak nocne niebo, tak samo chłodne i niezwykłe. Czasem oba ciskały gromy w wadzące im osoby lub przedmioty, ale koniec końców były niesamowite.
Leon oparł się biodrem o blat i zerknął za okno, wprost na ciemną powłokę usianą gwiazdami. 
- Obyś się znalazł, chłopaku. - Mruknął do siebie. Chwilę jeszcze patrzył, lecz potem westchnął i wrócił do przygotowywania kolacji.    

***

Witam, witam!

Jak myślicie, co dalej?
Ciekawa jestem Waszych teorii :D

Jak się podobało?

Jeśli ktoś chciał rozdział, to podziękujcie mojemu programowi. Usiłowałam skopiować jedną rzecz z mojej innej pracy, a tu nagle powiadomienie o błędzie. I godzina psu w... Odwłok.
Przynajmniej nie miałam nic bardzo ważnego tam zrobionego, więc straty nie są aż tak duże. 
Mimo wszystko tak się wkurzyłam, że ze złości napisałam Wam rozdział XD

Do przeczytania,
- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro