Rozdział 42

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przygotować coś do wytarcia łez ze śmiechu. Motto dzisiejszego rozdziału to: 

KARMA (i ironia) TO SUKA :D

- A może powiedziałbyś, czemu wróciłeś? - Zaczął Aleks. - Myśleliśmy, że już cię tu nie zobaczymy. - Dodał. Zapytany westchnął. 
- Laska mnie rzuciła. Nie miała pojęcia, że walczyłem na ringu. Nie chciałem jej odstraszyć, bo wydawała się cholernie wrażliwa i delikatna, czaicie? - Reszta skinęła głowami. - Chciałem znaleźć jakąś pracę, bo naprawdę się w niej zabujałem. Miałem w planach zabrać ją na jakiś romantyczny wyjazd tylko we dwoje. A ta mi nagle uznała, że nie jestem zbyt męski i powinienem zacząć karierę boksera, agenta albo jakiegoś policjanta, a nie bawić się w szukanie pracy, żeby jej dogadzać. Potem zwyzywała mnie jeszcze od pizd, złamasów, słabeuszy i pantoflarzów, trzasnęła drzwiami i tyle ją widziałem. - Przyznał z lekkim wstydem. Reszta milczała przez chwilę. A potem parsknęła śmiechem. Nie był to jednak śmiech, by obrazić Riley'ego. Bardziej rozbawiła ich ironia sytuacji. 

- Błagam cię, powiedz, że ona przyszła tu przez kompletny przypadek i zobaczyła jak się tłuczemy. - Poprosił Aru, przecierając lekko załzawione ze śmiechu oczy.
- Jeszcze kurwa lepiej! - Rzucił Riley. Jego oczy zalśniły jak dwa księżyce. - Ma jakiegoś nowego gacha, nie? - Zaczął opierając łokcie o kolana i lekko się pochylając. Reszta poszła w jego ślady. - I ona od razu powiedziała mu, co ją kręci. Opowiedziała mu też o mnie. Że jestem słaby, nie umiem się bić i tak dalej, i tym podobne... On sam wygląda jak patyczak. Do tego kurwa z okularkami jak denka od butelek i jakiś prawnik czy inny księgowy. I on kurwa zabrał ją na ten cały performance, co się tam odjebał! - Machnął dłonią w stronę ringu. Pozostali ponownie ryknęli śmiechem. Aż kieliszki stojące na stole zadrżały nieznacznie. 

- O kurwa! - Sapnął Aru, łapiąc oddech. - I co dalej?! - Zapytał autentycznie zaciekawiony. 
Na jego pytanie Riley tylko uśmiechnął się tajemniczo. Odblokował telefon i pokazał im listę połączeń.
- Ło kurwa, 94 i jedzie dalej! - Rzucił z lekkim podziwem Aleks. Telefon znowu zaczął wibrować. 
- Takiego, kurwa, wała! - Zarechotał zachwycony Riley i ponownie wyłączył urządzenie. Reszta też się zaśmiała. 

- A teraz patrzcie na to! - Rzucił, gdy już jako tako się ogarnęli. Wyjął tablet. - Na początku tego nie zauważyłem, bo byłem zbyt zajęty okładaniem cię, ale po walce i jak już w miarę doszedłem do siebie, to dotarło do mnie, że laska siedziała dokładnie na przeciwko kamery. - Uśmiechnął się, a reszta znowu parsknęła śmiechem.
- Pierdolisz! - Rzucił Czarny, łapiąc się za obolały już ze śmiechu brzuch. 
- Ta? - Riley uniósł brew. - To patrz! - Pokazał im powiększone nagranie. Kamery w klubie były naprawdę porządne, więc z szerokimi bananami na mordkach patrzyli, jak z zachwyceniem ogląda walkę Czarnego z blondynkiem. - Mój ulubiony moment. - Szepnął jeszcze, a po sekundzie usłyszeli głos Riley'ego. Dziewczyna wyglądała jakby zobaczyła ducha. Aru przyglądał się jej z tak wielką satysfakcją, że nie umiałby ubrać jej w słowa. Laska otworzyła usta tak szeroko, jakby była u dentysty. 
- Ty, bo jej zawiasy wylecą. - Zażartował Aleks i ponownie parsknęli śmiechem, w dalszym ciągu obserwując, jak dziewczyna zszokowana przysłuchuje się pełnym napięcia szeptom o "powrocie" Riley'ego. 
W takim samym szoku przesiedziała ,,Rymy", lecz potem...
- Ten moment jest kurwa piękny. - Rzucił z wzruszeniem wojownik, cicho pociągając nosem. Moment, w którym Riley i Czarny zaczęli walczyć. 

Miny laski dosłownie nie dało się opisać słowami. Choćbym siedziała nad tym do usranej śmierci, nie byłabym w stanie znaleźć słów, które opisałyby mimikę twarzy kobiety. 
Czarny, Marcin, Aleks i Riley jak na komendę znowu ryknęli śmiechem. Kładli się po podłodze ze śmiechu. I to dosłownie, bo Czarny zaczął rzucać się po kanapie, a po chwili wylądował na podłodze, w dalszym ciągu wyjąc ze śmiechu.

- Czarny, wracaj tu! Patrz teraz! - Rzucił Riley i wciągnął chłopaka na kanapę. 
- Ja już nie chcę. - Wysapał zmachany chłopak. Łzy lały się po jego twarzy ze śmiechu, a chichot wciąż wzbierał w jego gardle. Ochroniarz i recepcjonista też byli w podobnym stanie.
- Patrz! - Polecił starszy. Moment, w którym prawie wygrał z Czarnym. Mina dziewczyny była jeszcze bardziej zszokowana, zachwycona i przede wszystkim, o wiele, WIELE bardziej komiczna. 
- Riley, ty skurwysynie! - Zawył Czarny i znowu zaczął wyć ze śmiechu. Jego ciało go za to znienawidzi, ale widząc minę kobiety po prostu nie był w stanie się powstrzymać. Aleks też już ledwo się trzymał. Również był cały spłakany ze śmiechu. 
- I co teraz zrobisz? - Spytał lekko spokojniejszy od pozostałej dwójki, Marcin.
- Powiem jej, że wracam na ring. - Oznajmił poważnie. 
- Zajebisty pomysł! - Zaśmiał się Czarny. - Masz jakąś alternatywę? Wiesz, tak na wszelki wypadek. - Dodał.
- Powiem jej, że jestem gejem. Efekt będzie ten sam. - Zarechotał. Trójka przyjaciół ponownie ryknęła śmiechem. Byli dość solidnie podchmieleni, ale nawet na trzeźwo bawiłaby ich ta cała sytuacja. 
- Albo możesz powiedzieć, że chciała boksera, to ma. Możesz dodać, że jej nowy na pewno świetnie boksuje książki. - Zarechotał Aru. 
- ZAJEBISTE! - Poparł go Aleks, śmiejąc się do rozpuku.
- Wiesz, ja sobie gdzieś to jednak zapiszę. - I Riley zaczął się śmiać.

I właśnie w takiej atmosferze przesiedzieli cały wieczór, do późnej nocy. Rechotali, opowiadali sobie kawały, chlali, palili i oczywiście co rusz wspominali byłą Riley'ego. Facet przysiągł im, że wróci na ring i już nigdy go nie porzuci, nawet za cenę miłości. Po czym skrzywił się i dodał, że w życiu to tak naprawdę kochał go chyba tylko ring. Oczywiście sprawił tym, że kolejny rechot rozniósł się po pomieszczeniu.
Najpierw odpadł Marcin. Twierdził, że jutro musi być na nogach, bo musi coś załatwić. A imprezy w towarzystwie dwóch zajebistych wojowników, jednego goryla i jednego recepcjonisty zawsze sprawiały, że panowie trzeźwieli co najmniej dwa dni. Czarny jeszcze raz podziękował za koszulkę (przy okazji chwaląc się nią przed chłopakami), po czym pożegnał się z przyjacielem.
Następnie, ku zdziwieniu Czarnego, zwinął się Riley. Facet mówił, że musi sprawdzić co z bratem. Obiecał, że użyje tekstu przyjaciela z ringu i ze szczegółami przekaże im, co zrobi jego była, gdy go usłyszy. Z Czarnym objęli się w mocnym, męskim uścisku i poklepali się lekko po plecach na pożegnanie.
Na końcu odpadła pozostała dwójka. Jednogłośnie stwierdzili, że bez Riley'go opowiadającego o swojej byłej i Marcina to już nie to samo. Wyszli przed klub, gdzie pogadali jeszcze chwilę. Czarny zarzucił na ramiona plecak. Był przyjemnie ciężki od znajdującej się w nim skrzyneczki z pieniędzmi. 
- Ależ to był zajebisty wieczór. - Skomentował Aleks i westchnął. - Wróć szybko, ring będzie tęsknił. - Powiedział jeszcze z lekką nutką smutku w głosie. Aru poczuł się tak, jakby żegnali się na zawsze. Za każdym razem miał takie wrażenie. Och, jak on go nienawidził.
Objął goryla i klepnął lekko w ramię.
- Wrócę. - Obiecał. - A ty obiecaj mi, że będziesz co noc strzegł tego wejścia, żebyś mógł zgarnąć mnie na papieroska przed walką. - Poprosił i jeszcze raz uścisnął przyjaciela.
- Obiecuję, Czarny. - Mruknął cicho. 

Odsunęli się od siebie. 
- Trzymaj się... - Westchnął Aleks, lekko smutnym głosem. 
- Mordo moja, głowa do góry, łapy do przodu, kutas przed siebie i leć podbijać świat. - Zarechotali jeszcze raz. 
- Cześć. - Zaśmiał się ochroniarz.
- Do zobaczenia. - Westchnął Czarny. ,,Mam nadzieję...", dodał w myślach.

***

Ponad 1100 słów :)
Nawet nie macie pojęcia jak zajebiście pisało mi się ten rozdział :D
Uwielbiam, gdy karma i ironia dają o sobie znać! I to jeszcze w tak pięknym stylu :>

Mam takie pytanie:
Też uważacie, że ten rozdział był tak epicki, czy jednak był przeciętny, a to ja się ekscytuję bez powodu?

Do przeczytania,

- HareHeart

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro