Rozdział 44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

No cóż, niestety trzeba wrócić do watahy ;-;

Uwierzcie, ja też nie chcę (chyba tak samo jak sam Czarny) ale trzeba ;-;

Gdy beta otworzyła oczy, jego chłopaka już nie było. Westchnął, zrezygnowany i wstał z łóżka.

Umył się i ubrał, po czym poszedł do pokoju Czarnego. Uniósł dłoń i lekko zapukał. Gdy odpowiedziała mu cisza, wszedł do pomieszczenia. Tradycyjnie, było puste. Już nawet nie powinien się tym zdziwić. 
Zapach panujący w pokoju był dość stary, więc oznaczałoby to, że chłopak zniknął kilka godzin temu. Bartek miał tylko nadzieję, że nic mu się nie stało.

- Co tu robisz? - Dobiegł go spokojny głos zza pleców. Odwrócił się i zobaczył Czarnego. Ale chłopak wyglądał... Inaczej. 
Jego oczy lśniły szczęściem jak dwie latarnie. Bartek zaczął zastanawiać się, co takiego robił Czarny, że jest taki szczęśliwy. Westchnął i wtedy poczuł jego zapach.
Chłopak dosłownie śmierdział papierosami, alkoholem, potem i krwią. Nienawidził tego połączenia. A co gorsze chłopak śmierdział seksem. I JAKIMŚ FACETEM
Poczuł, jak jego wilk przejmuje nad nim kontrolę i zawył, wściekły. Jego oczy w momencie zapłonęły gniewem, a zęby lekko wydłużyły się. 
- Co ci się dzieje? - Spytał beznamiętnie chłopak, w dalszym ciągu stojąc w drzwiach. Bartek złapał go mocno za rękę i rzucił na łóżko. Nogą zamknął drzwi i dopadł do nich, tylko po to, żeby je zakluczyć. W dalszym ciągu cicho powarkując zaczął podchodzić do łóżka, na którym leżał lekko oszołomiony chłopak. 

Znalazł się nad nim i bez przerwy cicho powarkując obniżył się na rękach. Jego wilk nakazał przejechać mu nosem po szyi chłopaka, więc tak też uczynił. Wyczuł ten cholerny zapach seksu i tamtego chuja, który ośmielił się tknąć jego Przeznaczonego.
- Bartek, debilu, ogarnij się. - Warknął na niego Czarny. - Co ty kurwa robisz?! - Dodał dziwnie wysokim głosem, gdy poczuł, jak druga beta rzuca się mu na szyję i zaczyna ją z zapałem wylizywać i co jakiś czas podgryzać. Skurwiel używał do tego kłów wilka, więc jak chłopak mu nie przerwie, to istnieje dość duże ryzyko blizn i poważnych ran. 
- Zamknij się! - Zawarczał starszy. Złapał go za nadgarstki i przycisnął je do materaca koło jego głowy. Jedno kolano miał obok biodra chłopaka, a drugie między jego nogami. Potarł jego krocze i usłyszał stłumiony jęk. Poczuł, jak resztka samokontroli się z niego ulatnia. Złapał jego nadgarstki w jedną dłoń. Drugą rękę przeniósł na jego koszulkę, którą zaczął z zapałem rozrywać, pomagając sobie zębami. Och, jak Czarny się cieszył, że postanowił nie nosić prezentu od Marcina. Chyba zabiłby Bartka, gdyby rozszarpał jego nową ulubioną koszulkę. 
Bartek zobaczył malinki, które młodszy miał na całym ciele. I których na pewno mu nie zrobił. Wściekł się jeszcze bardziej. Kto ośmielił się położyć łapy na jego słodkim, kochanym Czarnym?! Zaczął z zapałem lizać lekko blednące już malinki. Miał w tym niezłą zabawę, nie powie, że nie, ale jego wilk skupiał się na tym, żeby jego zapach znalazł się na każdym skrawku tego kochanego ciałka. Miał cholerną ochotę zmazać ten smród obcego faceta i przykryć go swoim zapachem, żeby każdy idiota wiedział, że chłopak należy do niego. 
- Przestań! - Miauknął chłopak, lekko wilgotnym głosem. Na ten ton Bartek lekko przetrzeźwiał. Odsunął głowę, w dalszym ciągu trzymając chłopaka w stalowym uścisku i poczuł, jak nowa fala furii zaczyna go zalewać. Chłopak na całym ciele miał zadrapania i siniaki. Najgorszy był chyba ten na brzuchu. Ciągnął się od jego lewego biodra i talii, aż do prawego boku, kończąc się przy dolnej granicy żeber. Miał też sporo siniaków na piersi oraz rękach. Siniaków, które Bartek bezmyślnie uciskał, sprawiając, że jeszcze bardziej bolały. 
Na usta cisnęły mu się przeprosiny, lecz był tak zaślepiony furią, że nie mógł wydusić z siebie słowa.
Ostrożnie wyciągnął drżącą dłoń i delikatnie przejechał nią po tym paskudnym siniaku na brzuchu chłopaka. Łzy zatańczyły mu w oczach. Chłopak skrzywił się z bólu.
- Puść mnie wreszcie! - Wydarł się. - I nie dotykaj mnie! To boli! - Bartek od razu posłusznie odsunął dłoń. Zamiast jednak puścić swojego Przeznaczonego, wychylił się odrobinę i zgarnął apteczkę z szafki nocnej. - NIE! - Zaprotestował chłopak, widząc co drugi trzyma w dłoniach. Zaczął się szarpać, chcąc się wyrwać. - Nie dotkniesz mnie! - Oznajmił stanowczo. Bartek poczuł jeszcze większą złość. On chciał mu pomóc, do cholery!
Zniżył się, by mu to powiedzieć, lecz gdy wyczuł, że na ciałku jego Przeznaczonego dalej można wyczuć zapach tamtego skurwiela, dawna złość i rządza powróciły.
Lizał go po brzuchu i klatce piersiowej, nie zwracając zbytnio uwagi na swojego kociaka, który starał mu się wyrwać. 
- Bartek, ty skurwielu, przestań! - Zawył młodszy. Poczuł język, który znalazł się na jego klatce piersiowej i powoli sunął sobie w górę, przejeżdżając mu po szyi, aż po czubek brody. Przypomniał sobie, jak Kamil robił mu dokładnie to samo. Wtedy to było przyjemne... Ale teraz? 

- Nienawidzę cię. - Wyszeptał wściekły, gdy Bartek przywiązywał mu ręce do ramy łóżka. 
- A ja cię kocham. - Mruknął mu mężczyzna.
- KOCHASZ MNIE?! - Zawył Czarny. - PATRZ NA SIEBIE! PATRZ, CO MI ROBISZ! - Darł się dalej. - A TERAZ SIĘ KURWA ZASTANÓW, CZY NAPRAWDĘ MNIE KOCHASZ! - Zawył, wściekły.
Bartek na jego słowa jakby oprzytomniał. Usiadł mu na biodrach i obrzucił spojrzeniem swojego związanego Przeznaczonego, jego szyję, poranioną przez wilcze kły i siniaki, którymi obiecał się zająć, ale przez ten cały czas jedynie mocniej się podkoloryzowały.
- Nienawidzisz mnie. - Syknął chłopak przez zęby. - Tak samo, jak ja ciebie. - Dodał. - Musimy jakoś zerwać tą Więź. - Zakończył.
A Bartek... Bartek pierwszy raz naprawdę poczuł, że Czarny może mieć rację. 
- Aru, ja-
- Rozwiąż mnie. - Przerwał mu młodszy.
- Nie. - Oznajmił poważnie.
- Nie? - Chłopak uniósł brew.
- Nie. - Powtórzył starszy. Zszedł z niego i usiadł obok. Otworzył apteczkę, wyjął z niej maść i wycisnął sobie odrobinę na dłoń. Najpierw rozsmarował ją na tym paskudnym siniaku. Wciąż nie wiedział, co mogło wywołać takie obrażenia. Miał tylko nadzieję, że chłopak nie ma uszkodzonych żadnych ważnych organów. 
- Kto ci to zrobił? - Spytał lekko smutnym głosem. Czarny krzywił się, gdy tylko Bartek choć musnął jego zasinioną skórę.
- Ja. - Odwarknął mu młodszy, zagryzając wargę z bólu. Poniekąd nie kłamał.
- Ty? - Spytał zdziwiony. Jak? Czym? I przede wszystkim: Dlaczego?
- Tak, kurwa. Ja. - Warknął i syknął cicho.
- Ale dlaczego? - Spytał lekko zszokowany. - Dlaczego to sobie zrobiłeś? - Zapytał cicho, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po siniaku.
- Chcesz wiedzieć czemu? - Warknął młodszy. Bartek pokiwał głową. - Popatrz w lustro. - Warknął.

***

Wolicie jak Czarny i Bartek żyją w zgodzie, czy jak się kłócą?

Ja wolę jak Bartek siedzi u siebie w pokoju, a Czarny liże się z Kamilem xD

Do przeczytania,

- HareHeart     

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro