~ Tom, jak sądzę ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Stałam na peronie pomiędzy numerem 10 i 9, bezradnie wpatrzona w metalową barierkę.

Według Dumbledore'a powinnam w nią wbiec, gdyż jest to swojego rodzaju portal, ale nie wiem...

Mój zdrowy rozsądek, którego zazwyczaj się trzymam, podpowiada mi, że uderzenie głową w metal nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale... mam tylko dziesięć minut do odjazdu mojego pociągu.

Westchnęłam.

,,Głową muru nie przebijesz.'' - szeptał rozsądek.

,,Ale jeżeli wszystko inne zawodzi, trzeba spróbować i tej metody."

No i pobiegłam. Zamknęłam oczy, a gdy je ponownie otworzyłam byłam już na peronie 9 i 3/4. Tu było cudownie, magicznie...

Usłyszałam gwizd i wskoczyłam szybko do pociągu Express Londyn-Hogwart. Ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu przedziału. Przeszłam kawałek i uchyliłam drzwi, ale nie było już dla mnie miejsca. Za to, gdy otworzyłam kolejne drzwi, zobaczyłam jedynie jakiegoś platynowego blondyna.

- Hejka, mogę się dosiąść? - zapytałam, ciepło się uśmiechając.

Chłopiec zlustrował mnie pogardliwym wzrokiem.

- Nie.

- Nie?

- Nie.

- Czemu? - zapytałam zdziwiona, w końcu był tu sam.

- Tu miejsca są już zajęte - odparł wymijająco i odwrócił wzrok.

Patrzyłam na niego przez chwilę.

- Przez kogo? - wydusiłam w końcu.

- Nadal tu jesteś? - wywarczał wstając. - Zakładam, że pierwszoroczna szlama.

- Szlama?

- Osoba gorsza, o brudnej krwi z rodzicami mugolami. - Jego postawa była dumna, arogancka, a głos w dalszym ciągu pogardliwy.

Zmarszczyłam brwi i z mojej twarzy zniknęły wszelkie oznaki dezorientacji czy pogodności.

- Och?

Przez jedną cudowną chwilę mogłam oglądać przestraszonego i zdziwionego chłopca. Jednak zaraz te emocje zniknęły, a chłopiec chciał rozwiać jakieś wątpliwości:

- Jak się nazywasz?

- Rozet - odparłam nadal zła. - Rozet Riddle.

Blondyn gwałtownie wciągnął powietrze, a jego postawa z dumnej i aroganckiej zmieniła się na bardziej potulną, uległą.

- Przepraszam - powiedział chłopak. - Tom cię wysłał? Jesteś jego siostrą?

Przechyliłam głowę na bok z iście kocią płynnością, co znowu wywołało zdziwienie na twarzy chłopca, ale było tam też zrozumienie.

- Nie znam żadnego Toma - przyznałam, zanim zdołałam to powstrzymać. - I jestem jedynaczką.

Teraz chłopiec wyraźnie zgłupiał, jednak z pomocą przyszedł mu jakiś brunet.

- Cześć, Abraxas - rzucił chłopak. - Kto to?

- Alphart - zaczął rzeczowo blondyn. - Znasz te wszystkie drzewa genealogiczne na pamięć, tak?

- Tak, a co? - zapytał.

- Znasz jeszcze jakiegoś Riddle'a oprócz Toma? - zapytał.

- Ty jesteś Riddle?! - zdziwił się brunet.

- Kto jest Riddle? - zapytał szatyn o kręconych włosach.

- Ona.

- To niemożliwe! - zawołał.

- Co jest niemożliwe? - kolejny głos. Tym razem należący do jakiegoś chłopca o czarnych włosach i haczykowatym nosie.

- To jest Riddle - wytłumaczył Abraxas.

- Co? - zdziwił się. - Tom nic nie mówił...

- O czym wam nic nie mówiłem? - usłyszałam władczy głos, który był dziwnie znajomy...

Wszyscy odwróciliśmy się, żeby spojrzeć na Toma, jak sądzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro