Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uchiha Karasu opuściła katanę i odsunęła się od syna Kazekage. Pomogła mu wstać. 

-Dobrze to wykombinowałeś. - Mruknęła. - Udoskonal to co stworzyłeś, a będzie naprawdę silne. Podała mu butelkę zimnej wody. - Musisz poczuć jak te dwie techniki łączą się w jedną. Stają się jednością, dzięki czemu będziesz mógł używać je z dziecinną łatwością. Zamiast oczekiwać znowu ode mnie bym od razu szła na całość, powinieneś zobaczyć jak ty nie dajesz z siebie wszystkiego. Stoisz na granicy, której nie chcesz przekroczyć. To cię powstrzymuje. Zrób jeden krok poza tą granicą, a w tedy poczujesz, że naprawdę idziesz na przód. Pożuć ograniczenia i sam określ kiedy one mają się pojawić. To wszystko co się powstrzymuje, jest w twojej głowię. Nie ukrywam oczywiście, że robisz strasznie szybkie postępy, ale jak już mówiłam to siedzi w głowie. Z jakiegoś powodu, się obawiasz.

Wszystko to co powiedziała... Shinki oniemiał z wrażenia. Nie wiedział co odpowiedzieć. Co oczywiście nikt by nie rozpoznał po jego kamiennej mimice twarzy. Tutaj nie potrzebowała jednak odpowiedzi. Chciała dać chłopakowi do myślenia i pokazać mu w czym drzemie problem, którego nie może się pozbyć. Siła jaka była zawarta w jej słowach, zwykłych słowach, dały my bardzo do myślenia. W spokoju rozdział się na gorącym piasku i myślał. Jaki problem, jaką obawą się kierował.

-Nie chce stracić kontroli i skrzywdzić... - Zacisnął wargi. - Ważne dla mnie osoby. - Wyrzucił słowa, który umieściły się na końcu języka. Trudno było mu to powiedzieć. Nie  lubił wyżalać się z swoich emocji. Strasznie czuł się w tedy słaby.

-Straciłeś kiedyś kontrolę? - Na potwierdzenie skinął głową. Rozsiała się obok niego, nie przejmując się jasnymi i palącymi promieniami. - Aż tak się tym przyjmujesz? - Ponownie skinął głową. Westchnęła głośno. - Wypomina ci to ktoś? 

-Nie.

-To w czym problem?

-Ym, nie rozumiem. - Pytanie zbiło go z tropu. Nie wiedział co ma na myśli.

-Jeżeli nikt ci tego nie wypomina to nie widzę problemu w ponownym straceniu panowania. Osoby, które są ci bliskie to nie zrazi, co więcej one ci pomogą. To wszystko.  - Wstała otrzepując się z piasku. Zerknęła na słońce. Powinna się już zbierać. - Przemyśl to, a ja w tym czasie pójdę po potrzebne rzeczy i zmykam na pociąg.

Shinki gwałtownie odwrócił się do niej, ale Karasu już tam nie było. Pozostał tylko kusz unoszący się niedaleko niego. 

***

-Dziękuje. - Pokłoniła się.

Od razu kiedy weszła do biura, Kazekage miał w rękach przygotowany zapieczętowany zwój. Kage skinął głową. Oparł głowę na zaplecionych dłoniach.

-Mam nadzieje, że Shinki się nie naprzykrzał.

-Nie. - Kąciki ust nieznacznie poszły do góry. Szybko założyła maskę by czerwonowłosy nie zdołał tego zobaczyć, ale jak nic mignął mu ten widok w kąciku oka. - Ma Kazegake-sama zdolnego syna. - Przypomniało jej się, jak łaził za nią do domu i stworzyli wojnę na spojrzenie, by tylko zgodziła się go trenować. Oczywiście, że był natarczywy, ale to już nic nie znaczyło. O zgrozo, zdobyła ucznia. Niby to wiedziała, ale jeszcze ta dziwna myśl, że to jest złudzenie krążyło jej w głowię. Nikt by się tego nie spodziewał. Karasu sama była zafascynowana też, tym faktem. Uważała, że nie nadawała się na bycie nauczycielem. To duża i mimo wszystko bardzo odpowiedzialna posada. Uczysz kogoś i to od ciebie zależy czy potem przeżyje swoje dalsze kroki ku przyszłości. - A teraz jeśli czcigodny pozwoli, udam się na pociąg.

-Oczywiście. - Za zgodą opuściła pomieszczenie i skierowała się na swoją stację.

Prosto do Konohy. Po drodze zahaczyła o mieszkanie, które nawiedzała przez kilkanaście godzin by wziąć resztę rzeczy, a klucz tak jak zostało jej polecone, włożyła pod wycieraczkę. 
Nero rozsiadł się na ramieniu jak to miał w zwyczaju i zakrakał. Wszyscy osadnicy, których mijała spoglądali na nią, szeptając coś do siebie czy uśmiechając się. Szybko zniknęła mieszkańcom z oczu.

-I jak? - Stanęła przy uczniu... Strasznie dziwnie brzmiało to w jej głowie. Uczeń... Ona naprawdę ma ucznia. 

-Nijak. - Mruknął. Poklepała go po głowie.

Pociąg właśnie zatrzymywał się na stacji, a koła skrzypiały pod naporem hamulca wydając nieprzyjemny dźwięk. Karasu drgnęła niewidocznie.

-Do zobaczenia. - Westchnęła i wraz z Nero ruszyła do wagonu. Shinki skinął głową i do puki pociąg wraz z pasażerami w środku nie odjechał na następny przystanek nie ruszył się z miejsca. Do końca obserwował jak maszyna z każdą kolejną sekundą oddala się od wioski.

Czarnowłosa rozsiadła się wygodnie w przedziale. Usiadła przy oknie, a zbędny chwilowo bagaż położyła obok siebie. Nero zajął miejsce przed nią i razem zaczęli patrzeć przez okno. Karasu oparła głowę o przezroczystą powierzchnie. Napawała się przyjemnym chłodem bijącym od szkła. Słońce nie docierało do tego miejsce, co przyjęła z ulgą. Gorącego powietrza zniknęło, a klimat stał się umiarkowany. 

Z błogiego stanu i kojącej ciszy mimo woli Uchiha stała się senna, a powieki stawały się coraz ociężałe. Ostatnim ukradkiem spojrzała na Nero i zapadła w cichy i spokojny sen, o który w końcu doprosił się organizm. Zbuntowało się przez ponownym spaniem tylko trzech godzin, oczekiwało więcej. Chciało się raz a dobrze zregenerować by być gotowe na następne miesiące spania maksymalnego czasu 3-4 godzin.

***

Gęsta mleczna mgła spowiła las. Światło zniknęło, a ciemność i cienie wygrały walkę o dominacje. 

W nim zaś, biegła mała istotka gnała przed siebie by jak najszybciej dobiec do domu. Sapała zmęczona, a mimo to biegła dalej. Ciemne włoski które wcześniej były związane w końsko ogon, teraz puklami uciekały z pod gumki. Ubrania jak i  większość skóry było pokryta błotem pomieszanym z krwią... Świeżą krwią. W rączce trzymała zakrwawioną broń. Myśl nasuwała się jedna... Zabiła. 

Mimo wszystko dziewczyna nie przejęła się zabójstwem. Czułą się samotna. Nie chciała być sama, zawsze pragnęła by ktoś obok niej był, nawet jeśli by nic nie mówił, ważne by słuchał i rozumiał.  Tak teraz kiedy tylko oddaliła się od wioski - czego robić nie powinna, pod zakazem matki - napotkała dwójkę shinobi. Jeszcze nie kojarzyła co oznacza przekreślony emblemat wioski. Lecz rozpoznała żądze krwi. Udając miłych i niosących pomoc, tak naprawdę chcieli wbić nóż w plecy i pozbawić życia.

Wszystko w tedy wydawało się jasne. Lepiej samemu zabić niż dać się zabić. Zrozumiała... Kiedy udawała przerażoną i kiedy miała zostać nadziana na  ostrą broń, sama wykonała jako pierwsza ruch i zdołała swoich oponentów przechytrzyć i wgrać. 

Tak teraz brudna i zakrwawiona biegła do wioski w środku nocy. Matka najpierw będzie na nią wściekłą, by zaraz porwać ją w ramiona i zapłakać ze szczęścia, że wróciła cała i zdrowa. Z kilkoma różnicami.


Przekręciła główką napotykając błyszczące małe węgielki. Małe oczy kruka przypatrywały jej się uważnie. Uśmiechnęła się do ptaszyska i pogłaskała jego główkę. Kiedy tylko próbowała się oddalić od dwóch zabitych ciała, spostrzegła małego kruka, który nie mógł poruszać skrzydłem. Do tego jego jedna nóżka krwawiła. Chciała jakkolwiek zatamować już i tak zasychającą krew by zwierzę utraciło jej jak najmniej. Złapała małe nóżki skaleczoną wcześniej dłonią. Oderwała skrawek ubrania i owinęła nim nogę zwierzęcia. Samo stworzenie zakrakało głośno i poruszyło złamanym skrzydłem, które chciała dziewczynka ustabilizować. Czarny dziób poleśnie wbił się w młode ręce. 
Księżyc oświetlił dwie postacie jak i ich krew mieszającą się ze sobą. Krew błysnęła w blasku pełni i połączyła je w jedno a na małej nóżce i dłoni uformowały się znaki.
Księżyc oświetlił rzekę obok. Podeszła do niej i spojrzała na swoje odbicie w tafli. Jej oczy zmieniły kolor na czerwony z małą czarną kropelką. Wiedziała co to jest. Po zamruganiu, kolor zniknął, tak samo jak dziwne znaki na nóżce kruka i ręce dziewczynki. 

Wszystko co tamtego dnia się stało, odmieniło jej życie.

Znalazła przyjaciela.
Przebudziła sharingana.
Zabiła ludzi.
I zmieniła swój los jak i siebie.

***

Gwałtownie otworzyła oczy nabierając szybko dużą ilość powietrza. Zamrugała i spojrzała dookoła siebie. Nikt do wagonu się nie przysiadł, dalej przebywała tu tylko z Nero. Ptaszysko patrzyło na nią uważnie i zakrakało. 

-To nic... Tylko śniłam o naszym pierwszym spotkaniu, Nero. - Przygarnęła kruka do siebie i wtuliła się w jego małe ciałko. Przytulas został oczywiście odwzajemniony. 

Oboje pamiętając ten dzień do dziś. I to bardzo dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro