Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Co tu się wyrabia? - Dzisiejszego dnia odczuwała wahania nastroju. Po przymusowym urlopie była zła i trzymała żal do siebie. W jakimś stopniu poprawił jej humor dokuczaniu młodszym podrostka, a polepszył się jeszcze bardziej po zjedzeniu dango. Wracając do domu z Nero w ramionach nie spodziewała się zastać zburzonego domu. Nikogo w nim już nie było, a obok zaczęły rozstawiać się prace remontowe. To była tylko część góry lodowej, który miał spaść na jej głowę. Chcąc wyjaśnień popytała i dowiedziała się, że jej rodzina przez zniszczony dom przeniosła się gdzie indziej. Na szczęście otrzymała informacje gdzie musiała się udać. Tak więc powolnym spacerkiem udała się do nowego domu. Miała nadzieje, że nic z jej rzeczy nie poszło do kosza.

Dotarła pod wskazany adres i jak gdyby ciągle była u siebie a nie w nowym domu, weszła do środka. Pierwsze co wyczuła to kogoś silnego. Dorównywał sile tylko jednej znanej jej osobie. Czakrę znała, znała i była do niej chłodno nastawiona. Ściągnęła obuwie w specjalnie do tego stworzonym miejscu, czyli dosłownie na wejściu. Mały kwadracik gdzie potem przed nim zaczynał się próg by wejść w głąb domy na boso lub w obuwiu do tego przeznaczonym. I dalej z Nero w ramionach kierowała się do miejsca, gdzie domownicy przebywają. Brwi zetknęły się ze sobą kiedy zobaczyła matkę, siostrę i... ojca. Prychnęła głośno, zwracając tym samym wszystkich uwagę na jej osobę.

-One-san! Wróciłaś! - Sarada z uśmiechem i w podskokach znalazła się przy siostrze. - Patrz! Papa wrócił! - Jej uśmiech się poszerzył.

-Widzę właśnie. - Skrzywiła twarz by zaraz zmienić ją na kamienną.

-Zjesz z nami? - Sakura Uchiha właśnie podawała jedzenie na stole.

-Nie, jadłam w domu Temari-san.

-Ach, rozumiem. To chociaż usiądź z nami.

-Tylko się przebiorę. Nie widzi mi się być w stroju "roboczym".

-ANBU? - Wyraźnie wypowiedziane słowo padło z ust Sasuke Uchiha. Kiedy Karasu ostatni raz słyszała jego głos? Nie pamiętała, może nawet nigdy. Mimo, że kilka razy go widziała, to nie pamiętała by cokolwiek przy niej mówił. Już zdążyła po kim odziedziczyła małomówność.

-Po latach wszystko się zmienia. - Nic nie znaczące zdanie dla innych. Sakura i Sarada może nie zrozumiały głębi zdania, jednak zmieniona twarz nawet na ułamek sekundy powiedziały Karasu wszystko. Uśmiechnęła się tylko złośliwie. Znaczenie nawet go nie musnęło, a wbiło się głęboko w jego głowę. Nie była jej potrzebny, stracił szansę na bycie ojcem już lata temu. A teraz to wszystko przepadło bezpowrotnie.

Nie oczekiwała od niego nic, nie potrzebowała go. Był tylko nic nieznaczącym dodatkiem. Zrozumiał go dobitnie. Znalazł ukryte w ukrytym. Mimo, że rozumiała jego znikome przebywanie w wiosce to i tak zapamiętałą to i trzyma w sobie. Jednak i chciał się postarać coś zmienić, nawet minimalnymi krokami. Był mile zaskoczony (chodź nie pokazywał tego po sobie), widząc ją taką silną. Od Naruto dużo słyszał o jej osiągnięciach i kruku, który właśnie budził się z drzemki.

Nero widząc, że jest wśród "rodziny" pognał na stół przed domownikami skacząc jak sarenka po całym stole. Oczywiście, że chciał w tej chwili uwagi. Poszukiwał atencji, uwielbiał być chwalony za wszystko. Sasuke skanował go ze spokojem by zaraz kiwnąć głową na przywitanie. Kruk skłonił się delikatnie oddając witający gest. Sakura pogłaskała go po głowie i dała miseczkę z wodą, w której od razu zanurzył dziób. Sarada uradowana zaczęła się z nim bawić, bo nawodnieniu. To jedyne zwierzę jakie miało wstęp do domu. Pani domu, nie chciała zwierząt, ale Nero był tutaj już po fakcie dokonanym i nie miała nic do gadania.

Karasu w ciszy poszła do swojego pokoju... Szybko się wróciła z znakiem zapytania nad głową. Nie znała rozmieszczenia mieszkania, więc musiała o wszystko zapytać. Dostając swoją odpowiedź skierowała się do swojego małego azylu. O dziwo został tak zremontowany jak miała wcześniej i wyglądem przypominał jej poprzedni. Ciemnoszare ściany, dębowa podłoga i zwykłe meble o czarnej barwie. Żaden kurz na nich nie osadzał. Wchodząc głębiej do niego, można było wyczuć środki czyszczące. Otwarła szeroko okno by chodź trochę świeżego powietrza wpadło do środka. Żadnych ozdób czy pamiątek na wierzchu nie było. Ładnie poukładane książki i zawoje na półkach wszystko zapychały. Dodatkowa szafa na broń oraz swoje ubrania, biurko na której był sprzęt elektroniczny, z którego i tak rzadko korzystała. Łóżko pościelone w rodu pokoju przy ostatniej wolnej ścianie. Dywan pośrodku oraz jeszcze przy łóżku mały stolik nocny z lampką. Wydawało jej się, że bardziej meble ze starego domu zostały przeniesione i patrząc na wszystko dokładniejszym okiem, była już pewna że jej pokój wręcz został przeniesiony. Odpowiadało jej to. Nie musiała odzyskiwać pewnych rzeczy po nocach.

Podeszła do sporego drewna i otworzyła szafę z ubraniami. Od razu wybrała luźne czarne dresy i tak samo luźną koszulkę w barwie czerwieni. Spojrzała w lustro będące drzwiami zamykające pogląd na odzież. Wyglądała strasznie dziwnie. Czuła się bezbronna w takim wydaniu. Ciągle misje, broń przy sobie, a teraz? Pokręciła głową i rozpuściła włosy przeczesując je palcami. Były już długie, ale nie przeszkadzało jej to.

Chciała wyjść z pokoju, ale musiała się cofnąć i wtargnąć do szafy numer dwa o wiele większą od drugiej. Wyciągała rękę po katanę. Opuszki był tak blisko jej dotknięcia... Cofnęła rękę. Znowu pokręciła głową. Miał zrobić sobie wolne...

-Gdybyś wzięła katanę, Hokage mógłby to uznać, że nie wykonujesz jego poleceń... Nie wolno tak! Tego by nie wybaczył.

-Tego by nie wybaczył? - Szepnęła do siebie. Ma rację. Zawiódłby się na niej, nie mogła do tego dopuścić. Zagryzła wargę i szybkim krokiem wyszła z pokoju, a drzwi trzasnęły o framugę.

-Nie trzaskaj drzwiami. - Na wstępie matka ją upomniała.

-Przeciąg. - Zawsze można to zwalić i na to. Chodź jakby nie patrzeć być mogło by tak być, skoro na oścież otwarła okno.

-Kiedy ja ostatnio widziałam cię w takim wydaniu?- Zamyślona Sarada spojrzała na nią przekręcając na bok głowę. - Hmmm, nawet nie pamiętam. Ciągle byłaś na misjach. - Wyczuła pretensje w głosie. Nie chciała by więź, która ich łączyła, pękła.

-Mam teraz dla ciebie cały tydzień.

-Czyli przyjdziesz na mój egzamin? - Ucieszyła się.

-Egzamin?

-Sarada kończy szkołę i zaraz będzie geninem.- Sakura uśmiechnęła się dumni do młodszej córki, na co ta wyszczerzyła zęby.

-To jak?

-Przyjdę. - Odpowiedziała. Nero w podskokach znalazł się przy niej by wtulić się w szyję i tak pozostać. - A ty co? Na śmierć zostałeś wymęczony? - Zakrakał w odpowiedzi. - Czyli tak.

-Zapomniałam spytać. Jak misja?

-Nie mogę powiedzieć.

-Czemu?

-Ściśle tajne. - Ucięła.

-No weź!

-...Ty lepiej powiedz mi dlaczego nasz dom został zniszczony.

-...Cóż, to długa historia - niezręczna mina wystąpiła na twarzy a ręka sama zagościła na karku.

-Mamy czas - rzuciła ostentacyjnie, patrząc na siostrę a ta tylko kiwnęła głową i przełknęła gulę w gardle.

Kiedy tylko Karasu słuchała uważnie historii, gdzie Sarada starała się omijać niektóre fakty co nie uszło jej uwadze i zaraz kazała dodać pominięte wątki. Młodsza zawstydzona czerwieniła się na twarzy i coraz częściej peszyła, aż nie odetchnęła z ulgą na zakończenie historii, a Karasu i nawet Nero patrzyli na nią z uniesioną jedną brwią (u kruka to wyglądało jakby szerzej otworzył oczy i miał wyłupiaste zaskoczone oczy). Starsza siostra nie chciała dręczyć krewną już tym tematem więc zmieniła temat by oszczędzić większego wstydu.

Sakura miała pozytywne myśli. Jakby widziała stare czasy kiedy Sarada i Karasu gadały ze sobą codziennie kiedy tylko miały chwilę, czyli działo się to przy posiłkach jak dzisiaj, chodź jedna z nich nie jadła. Młodsza córka jak zawsze uśmiechała się do siostry i opowiadała swoje spędzone całe dnie z znajomymi i jak ogólnie minął jej czas, za to starsza słuchała ze spokojem wraz z śpiącym Nero, głaskała go po piórkach. Czasami coś od siebie wtrącała. Z uśmiechem oparła policzek o rękę i obserwowała. Sasuke poszedł w jej ślady. Na chwile coś błogiego przeszło przez jego serce. Ciepło rozlało się, a krew szybciej zaczęła się toczyć w żyłach. Dokładnie jak kiedyś...

W Saradzie widział siebie za dzieciaka, za nim... no właśnie zanim stało się to. Za to Karasu... Nawet różne oczy nie mogły zaćmić jego umysłu. Widział w niej Itachiego, swojego starszego brata.

Jednak ta ciepła chwila minęła tak szybko jak się pojawiła. To była przeszłość, jeszcze nie był czas by do niej wracać. Jeszcze nie teraz.

Mimo wszystko dzisiejszy dzień zakończył się spokojnie i można nawet uznać, że w przyjemnej atmosferze. Rozmowy toczyły się do wieczora. Można było przysiąc, że więź się zacieśniła...

Czarnowłosa nastolatka siedziała na parapecie obserwując nocne niebo pełne gwiazd i jednego wielkiego księżyca oświetlającego jej sylwetkę. Na brzuchu spoczywał czarny jak smoła ptak. Delikatnie przejeżdżała opuszkami po delikatnych piórach. Chłodny wiatr dostał się do pokoju plątając się przy damskiej sylwetce. Nie zwróciła na to uwagi. Głucha cisza był wszystkim co potrzebowała. Chciała znowu zasiąść do zwojów, ale powstrzymała się. Do tego nie mogła spać, to nie była jeszcze ta pora. Jeszcze kilka godzin. Powoli zaglądała w każdy zakamarek ciemności jaki zagościł w konosze. Światła w innych domach zaczynały gasnąć. U niej też było, tylko z tą różnicą, że sen jeszcze nie zagościł na jej powiekach. Odchyliła głowę bardziej do tyłu opierając ją o ramę okna.

-Czy cokolwiek się zmieniło?- Głos zachichotał rozbawiony.

-Nie. - Głos parsknął głośniejszym śmiechem, iście usatysfakcjonowanym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro