Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Brązowowłosa stała zaskoczona, wpatrując się w oblicze swojego przyjaciela, nie wierząc własnym uszom.

Czy chłopak mówił serio?

Czy jest na nią zły?

Przecież przeprosiła...

Takie myśli wędrowały po umyśle próżnej dziewczyny, wierzącej, że jego słowo może wszystko naprawić.

-A-ale ja przecież przeprosiłam... - powiedziała lekko drżącym głosem, nie wiedząc już co ma począć.

Izuku zmarszczył zmieszany brwi. Nie chodziło o to, że niechciał aby to dziewczyna go przytuliła, a o sam kontakt fizyczny.

Nie miał przed nim wstrętu, ale jedynie kilka osób mogło go przytulić. Tak postanowił, nie chciał już nigdy przeżyć tego co kiedyś, a napewno nie pozwoli się znów pojmać, porwać, zgwałcić czy jakkolwiek ktoś by to nazywał.

W tym momencie postanowił sobie jedną rzecz:

Już nigdy nie pozwoli sobie na słabość, ani na bezsilność.

Nie będę siedział bezczynnie czekając, coś złego znowu się stanie.

Nie będzie siedział bezczynnie czekając na ratunek. Już nigdy, od tamtego momentu choćby nie wiem co, będzie próbował.

Jeśli go znów uwięzią, będzie walczył do ostatniego oddechu.

Do ostatniej kropli krwi.

-------------------------------------------------------------------------

Kilka następnych minut minęło w ciszy, aż w końcu odezwała się matka zielonowłosego.

-Nie ma sensu stać tak na mrozie, chodźcie do domu - położyła dłoń na ramieniu syna i wskazała ręką w kierunku ich dawnego domu - zresztą, chętnie poznam twojego chłopaka - mrunęła do syna uśmiechają się jednoznacząco, na co ten oblał się lekkim rumieńcem.

Po chwili znajdowali się już w przyjemnie ciepłej jadalni, gdzie na ogniu grzały się już dania których zapach przypominał chłopakowi o dawnych i spokojnych porankach i wieczorach przy ognisku.

Midoriya uśmiechnął się na przyjemne wspomnienia i spojżał w kierunku Bakugo, który przyglądał się mu z fascynacją w oczach. Siedzieli obok siebie, więc gdy ich wzrok się spotkał dzieliło ich tylko kilka centymetrów.

-Musze na chwilkę wyjść, zaraz wrócę - powiedziała matka niższego, w pośpiechu wychodząc z pomieszczenia.

Książę i jego ukochany, wciąż wpatrywał się sobie w oczy, nie będąc pewnymi czy powinni coś zrobić.

Wiatr uderzał lekko w okno, a deszcz wygrywał melodię na dachu małego domku. Ognisko strzelało cicho, a ich nosy stykały się delikatnie.

Żaden nie wiedział czy może to zrobić, ale zarazem obaj tego chcieli. Cicha, przyjemna atmosfera i bliskość rozgrzanych ciał nie dawała parze spokoju, aż w końcu, w bardzo delikatny i subtelny sposób jakby niepewni, zbliżyli się do siebie i zetknęli swoje usta w spokojnym choć dynamicznym tańcu.

Temperatura nagle wzrosła, a ich oddechy stały się nierówne.

Bakugo położył dłoń na talii zielonowłosego przyciągając go do siebie, no co ten pisnął cicho. Nie odrywali od siebie swoich ust, bojąc się, ze gdy to się stanie jeden z nich ucieknie z obrzydzeniem i niechęcią wymalowaną na twarzy.

Po chwili w ustach zielonowłosego znalazło się coś ciepłego, penetrując wnętrze jego ust. Rozpoczął się Taniec dwóch mięśni walczących o dominację, którą oczywiście wygrał blondyn.

W oczach Izuku zebrało się kilka łez, spowodowanych tępym bólem płuc, którym zaczęło brakować tlenu.

Po chwili oderwali się od siebie, a ich szybkie oddechy rozbrzmiewały w ciszy. Katsuki jednak nie czekał, aż się one uspokoją, tylko zbliżył się do szyi chłopaka powoli całując każdy skrawek wystającej spod ubrań skóry.

Izuku drżał pod ciepłymi i pełnymi ustami blondwłosego księcia, a spomiędzy jego warg co jakiś czas wydobywały się ciche sapnięcia.

-Od dawna chciałem to zrobić, Deku- szepnął Katsuki do ucha piegowatego chłopaka, wywołując dreszcze które przebiegły po jego kręgosłupie. Po chwili na rozgrzanym policzku Midoryi znalazła się lekko szorstka dłoń Katsukiego, który starł z niego łzę, która powoli spływała tworząc mokrą ścieżkę.

-K-kacchan - szepnął w odpowiedzi chłopak, zbliżając się do wyższego pragnąc jego bliskości.

Nie chciał, aby blondyn poprostu był, nie chciał też niczego wielkiego tylko...

Chciał, aby ten spał koło niego i aby każdego rana, mógł budzi się przy ciepłym ciele ukochanego.

Ich miłość nie była wielce romantyczna, jak w bajkach dla dzieci. Nie była wypełniona słodkimi słówkami, czy gestemi.

Wręcz przeciwnie, było w niej wiele dynamiki i niepewności targającej ich sercami.

Nie wiedzieli czy to co do siebie czują było dobrą rzeczą, czy też najgorszym z ich pomysłów. Nie chcieli jednak powstrzymywać tego śmiesznego uczucia w ich brzuchach, które kojarzyło im się ze stadem ptaków próbujących się wydostać na zewnątrz pod postacią pożądania.

Nie wiedzieli co z tego wyniknie, ale chcieli spróbować.

Ich usta spotkały się jeszcze na chwilę, tylko po to, aby zostać rozdzielone przez powoli otwierające się drzwi przez które przeszła matka "Deku".

-O już prawie gotowe! - powiedziała sprawdzając zawartość garnka, po czym odwróciła się do chłopców- Izuku, wszystko dobrze? Jesteś strasznie czerwony...

Podeszła do niego i dotknęło czoła, chcąc sprawdzić mu temperaturę.

-Nie masz gorączki - szepnęła - No cóż, może jesteś przemęczony, zjedz i idź spać- kobieta uśmiechnęła się miło.

Izuku natomiast odwrócił się oskarżycielsko do blondyna, starając się strącić jego dłoń ze swojego uda, która nieustannie poruszała się w górę i dół, wywołując rumieniec na jego policzkach.

Kacchan uśmiechnął się chytrze, nachylając do ucha Deku.

-Spokojnie, bo jeszcze zobaczy - zielonowłosy odrazu przestał się wiercić, uznając, że puki chłopak nie zrobi niczego złego, pozwoli mu na trzymanie reki na swoim udzie.

Po chwili przed ich nosami wylądowały talerze pełne jedzenia, tylko po to, aby wszystko co się na nich znajdowało zniknęło w zatrważającym tępię przy miłej rozmowie.

Przez całą kolację blondyn trzymał dłoń na pokrytym materiałem ciele Izuku, nie robiąc nic co by się mu nie podobało. Jego dłoń poprostu tam leżała delikatnie jeżdząc po materiale wywołując przyjemne dreszcze na ciele zielonowłosego.

Było to coś innego, przyjemnego, choć dla Deku, intymnego.

Gdy skończyli posiłek, razem z blondynem u boku ruszyli do jego pokoju, aby tam spędzić tą piękną i deszczową noc. Przebrali się, co jakiś czas zerkając w swoim kierunku, aby po chwili bez słowa położyć się razem na łóżku wtulając w siebie i wdychając przyjemny zapach lawendy unoszący się w powietrzu.

Wtedy Izuku szepnął coś, co z jakiegoś powodu wydało mu się bardzo ważne. Nie wiedział czemu, ale czuł, że Bakugo musi to wiedzieć.

-Za dwa dni pełnia...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro