Mieszkanie.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie ma sensu opisywać szkoły. Jest to bowiem nudne wydarzenie, w którym każdy brał kiedyś udział. Przerwy, mimo iż są nieco ciekawsze, nadal nie wzbudzają mojego zainteresowania. Powiedziałabym raczej, że jestem jedyną osobą w klasie, która woli lekcje od przerw. Bo na lekcji i tak wszyscy są usadzeni tak jak nauczyciele chcą, CZASEM nikt nie gada itd itp. A na przerwach jestem odludkiem. Dosłownie i w przenośni.

Tak więc, po tym jak zręcznie ominęłam szkołę, zamierzam przejść do tego co zdarzyło się później - a właściwie tego, co dzieje się teraz.

Po wyjściu kieruję się na przystanek autobusowy. Tym razem nie jadę do domu. Jadę do Kuby, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Nie podoba mi się, ani nic z tych rzeczy, ale zawsze jakiś kumpel. No i zgadnijcie drodzy państwo, kogo widzę wsiadającego do mojego autobusu. No proszę, pytanie za 100 punktów. Otóż, właśnie do autobusu wsiada nie kto inny jak Piotrek. Tak, ten sam który mnie wkurzał w autobusie. Ten sam, który potem oberwał. Ten sam, który w szkole rzucił moim plecakiem, a potem śmiał się, kiedy zbierałam zniszczone rzeczy. Ten sam, który śmiał się równie szyderczo gdy rozbił moją NIESTETY szklaną butelkę z wodą. Oczywiście, próbując nadrobić straty, zaczęłam zbierać szkło, które pokaleczyło mi ręce. No dobra, sama je pokaleczyłam, ale szkłem.

Rzucam okiem na rozkład. No nie, następny autobus za pół godziny. Wsiadam więc. Po wejściu modlę się, by Piotrek mnie nie zauważył, ale niestety, moje marzenia legły w gruzach. Już widzę głupkowaty uśmieszek, już widzę to idiotyczne spojerzenie i widzę, jak ten właśnie imbacymbadebil zbliża się powoli w moją stronę. Przypuszczam, że nie zamierza mnie przeprosić.

- Gdzie ty jedziesz, Słonko? - pyta z tym swoim debilnym uśmieszkiem.
- Odwal się, zanim będzie za późno - odpowiadam.
 - Ooo, za późno na co? Co ty niby mi morzesz zrobić? Co?
 - Raz już dzisiaj oberwałeś. Zamierzasz dostać drugi? Nie polecam.
 - J a się ciebie nie boję - mówi - Słuchaj, Mańka. Jesteś tak idiotycznym i żałosnym kujonem, że już po samym twoim widoku, mam ochotę cię sprać.
 - To czemu tego nie zrobisz? Przecież jestem mała, słaba i idiotyczna. Raczej nie będę się bronić. Ale też nie upadnę. Za to twój honor - owszem. Bicie mniejszych i słabszych raczej nie wiąże się ze zbyt wielką odwagą.

Po wygłoszeniu tej mądrości ludowej wysiadłam z autobusu. Ciekawe, czy pan Piotr coś w ogóle zrozumiał. Przypuszczam, że jego mózg nadal przetwarza informacje.

Zbliżam się już do bloku, w którym najprawdopodobniej mieszka Kuba. Wchodzę na piąte piętro i szukam mieszkania numer piętnaście. Jest. Ale coś się nie zgadza. Nie byłam tu nigdy wcześniej, ale i tak wiem, że coś się nie zgadza. Chwilę tak stoję na progu i zastanawiam się. Tak! Już wiem! Drzwi są uchylone. Kto normalny, mieszkając w centrum miasta zostawia otwarte drzwi?

Zastanawiam się moment nad tym faktem. Teraz czuję się, jak w serialu lub filmie kryminalnym. Przecież ci wszyscy bandyci zawsze zostawiają uchylone drzwi po tym jak włamują się do mieszkań.

W tym coś musi być. A teraz iście Szekspirowskie zagadnienie.

Wejść, czy nie wejść? Oto jest pytanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro