Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dementor

Młody chłopak o kruczoczarnych włosach i zielonych oczach stał na dworcu King' s Cross pomiędzy peronem 9 i 10. Czekał tam na rudowłosą dziewczynkę, którą poznał całkiem niedawno. Obiecał jej, że będzie na nią czekać i miał zamiar dochować danego słowa. Jednak nie był na tym dworcu sam, a pociąg nie będzie na nich czekał wiecznie.

- Błagam tylko pięć minut. - próbował przekonać rodziców swojego przyjaciela z którymi przyjechał na dworzec. - Ona nie wie, jak się tam dostać, ma tylko jedenaście lat.

- Harry, kochanie o kim ty mówisz? - spytała go zdziwiona i jednocześnie zmartwiona Pani Weasley.

- O Lily. - odparł jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie. - Spotkałem ją trzy tygodnie temu w Dziurawym Kotle. Była razem z profesor McGonagall na zakupach szkolnych. Obiecałem jej wtedy, że na nią poczekam.

- Harry, jeśli była z profesor McGonagall to ona na pewno jej powiedziała, jak się dostać na ten peron. Może ona czeka na Ciebie po drugiej stronie. - zasugerował Artur Weasley.

- Tylko dwie minuty, jak nie przyjdzie to pójdziemy. - poprosił Harry. Wspólnie przeczekali kolejne minut, a gdy nikt się nie po pojawił postanowili już iść.

- Chodźmy, bo się spóźnimy. - powiedziała Molly. Harry miał zamiar ruszyć razem z resztą, kiedy w oczy rzuciły mu się rude włosy małej dziewczynki, która stała kilka metrów przed nim.

- Lily! - zawołał w stronę owej dziewczynki. Evans szybko zmierzała w ich kierunku. Kiedy dotarła do nich można było zobaczyć na jej policzkach czerwone wypieki, które tylko dodawała jej uroku.

- Przepraszam bardzo! Razem z opiekunką spóźniłyśmy się na pociąg. Musiałyśmy czekać na następny. - próbowała się wytłumaczyć.

- Nic się nie stało, ale teraz musimy szybko przejść na peron. Zaraz 11. Chodź. - Gryfon pociągnął dziewczynkę i jej wózek w stronę barierki. Przez chwilę Lily myślała, że się rozbiją, jednak szybko zmieniła zdanie kiedy pojawili się w miejscu pełnym ludzi. Znaleźli się na peronie 9 i 3/4 przy którym stała czerwona lokomotywa z napisem Ekspres Hogwart. Niestety nie miała okazji się lepiej rozejrzeć, bo została pociągnięta w stronę pociągu. Harry wziął jej kufer, a rudzielec, który był najprawdopodobniej w jego wieku zabrał Hermesa i Kiarę. Wsiedli do pociągu w chwili, gdy ten ruszał.

- Uff... - westchnął z ulgą rudzielec. - Mało brakowało, a byśmy nie zdążyli i była by powtórka z zeszłego roku.

- Tylko już nie macie latającego samochodu. - stwierdziła dziewczyna z burzą loków na głowie.

- Lily. - zwrócił się do niej Harry. - Chce Ci przedstawić moich przyjaciół. To jest Ron. - wskazał na rudego chłopca z masą piegów na twarzy. - Jest moim najlepszym przyjacielem. A to jest Hermiona. To najmądrzejsza dziewczyna na naszym roku i moja przyjaciółka. Wszyscy jesteśmy w Gryffindorze.

- Cześć. - przywitali się z nią.

- Cześć, Lily. - po szybkim zapoznaniu zauważyli, że od przeszło 5 minut stoją, jak kołki na korytarzu. Wszyscy czworo ruszyli poszukać wolnego przedziału. Niestety nie było to takie proste. Jak na złość wszystkie wagony były pełne. Jednak udało im się znaleźć przedział, który był prawie pusty.

- Może tutaj? - zapytała Hermiona. - Tu są jeszcze wolne miejsca.

Weszli do przedziału, w którym znajdował się tylko jeden mężczyzna. Był to dość ciekawy widok, ponieważ w ekspresie do Hogwartu oprócz pani z wózkiem nigdy nie jeździł nikt dorosły.

- Jak myślicie, kto to jest? - spytał Ron.

- To profesor Remus J. Lupin. - odpowiedziała mu Hermiona.

- Jak to jest, że ty zawsze wszystko wiesz? - spytał chłopak.

- Walizka jest podpisana. - odparła patrząc na niego, jak na idiotę.

- Czego będzie uczył? - zapytała ciekawa Lily.

- Jest tylko jeden wolny wakat. Obrona przed Czarną Magią. - zaczął tłumaczyć Potter. - Co roku mamy innego nauczyciela od tego przedmiotu. Podobno na tym stanowisku ciąży klątwa. Poprzedni dwaj nie skończyli najlepiej.

- Ale też najlepsi nie byli. - wtrącił Ron i spojrzał na mężczyznę. - Mam nadzieję, że przynajmniej on coś potrafi.

- Lily, a ty masz już jakiś ulubiony przedmiot? - spytała starsza Gryfonka.

- Hermiono proszę Cię...

- O co Ci chodzi Ron?

- Będziesz z nią gadać tylko o książkach i nauce. - powiedział zdegustowany chłopak.

- Nie każdy ma takie podejście, jak ty Ronald. Miło jest czasem pogadać z kimś inteligentnym. - odparła z mordem w oczach.

- Uważasz, że jestem głupi?

- Tego nie powiedziałam. Stwierdziłam tylko, że miło czasem pogadać z kimś inteligentnym. - od słowa do słowa powstała mała sprzeczka. Rudowłosy nie czuła się w tej sytuacji najlepiej, czuła się w pewien sposób winna. Starała się wyjść z przedziału, ale Harry ją zatrzymał. Złapał Lily za ramię i pociągnął do siebie przez co ta wylądowała na jego kolanach.

- A ty gdzie uciekasz? - spytał ciekawy jej odpowiedzi.

- Nie powinnam tu być. Ledwo Was znam, a to Wasze prywatne sprawy. Poza tym przeze mnie się pokłócili. - powiedziała lekko smutna, spuściła głowę w dół patrząc na swoje kolana. Jednak nie nacieszyła się tym widokiem za długo, ponieważ Harry złapał ją za podbródek i podniósł jej głowę tak by spojrzała w jego oczy. Oczy o takim samym kolorze jak jej.

- Nie masz się o co martwić. Oni tak zawsze. - uspokoił ją. - Poza tym ja Cię nigdzie nie puszczę. To twoja pierwsza podróż do Hogwartu, a jej nie powinno się spędzać samemu. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, a chwilę później już spokojniej zapytał. - To jaki jest twój ulubiony przedmiot?

- Na razie eliksiry i zaklęcia. Ale jestem ciekawa lekcji latania. - widać było, że to ją ekscytowało. - Profesor McGonagall opowiedziała mi o quidditchu. Mam zamiar dostać się do drużyny. - odparła pewna siebie.

- Aleś ty ambitna. - stwierdził z sarkazmem chłopak za co oberwał od rudowłosej w ramię. - Ał! A to za co?

- Za to, że się ze mnie śmiejesz. - powiedziała, jakby to było oczywiste.

- Patrzcie państwo, kto to widział. Harry Potter pobity przez jedenastolatkę. Idealny materiał do Proroka Codziennego. - stwierdził z szerokim uśmiechem.

- Wypraszam sobie! Dziś kończę dwanaście lat. - odrzekła zgodnie z prawdą.

- Naprawdę? - spytał zdziwiony. - A nie wyglądasz.

- Harry!

- Tak to moje imię i dodam, że bardzo ładne. - patrzył z ogromna satysfakcją, jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce. Polubił robić na złość tej praktycznie mu obcej dziewczynce. Wydawał mu się jednak tak bardzo znajoma. Po chwili zdał sobie sprawę, że jest tu strasznie cicho. Spojrzał na swoich przyjaciół, którzy nie odrywali od nich wzroku. - Skończyliście? To świetnie! Lily może pogramy w coś?

Resztę podróży spędzili na grach starając się zachowywać w miarę cicho, żeby nie obudzić nauczyciela. Lily musiała przyznać, że polubiła Rona i Hermionę byli dla niej bardzo mili, za co była im szczerze wdzięczna. Po pewnym czasie do ich przedziału przyszła pani z wózkiem, uczniowie chcieli obudzić profesora, żeby mógł sobie coś kupić. Niestety nie udało im się, zakupili trochę słodyczy dla siebie, po czym wrócili do gry. Po około godzinie Lily zasnęła na ramieniu Harry' ego, ten delikatnie ją podniósł i położył na siedzeniu obok nauczyciela, nie było to żadnym problemem, ponieważ Lily była bardzo lekka. Niestety dziewczyna nie była w stanie utrzymać się w pionie podczas snu, więc po kilku minutach opadła na ramię nowego nauczyciela. Złote Trio zamarło w bezruchu obserwując sytuację, jednak gdy po pięciu minutach żadne z nich się nie obudziło, postanowili wrócić do cichej rozmowy.

Na dworze było już ciemno i strasznie padało. Po kilku godzinach podróży pociąg zaczął zwalniać. Na korytarzach panował harmider. W końcu lokomotywa całkiem się zatrzymała.

- Wreszcie. - stwierdził młody Weasley. - Jestem strasznie głodny.

- Ale to za wcześnie. - uznała Hermiona i rzeczywiście miała rację. Pociąg powinien dojechać na stację w Hogsmeade dopiero za dwie godziny.

- To dlaczego...

- Słuchajcie ktoś wsiadł do pociągu. - przerwał mu Ron. Nagle coś zatrzęsło wagonem, a chwilę później wszystkie światła zgasły.

- Lily, Lily wstawaj. - próbował obudzić dziewczynkę Harry. Kiedy już mu się udało usłyszał hałas na korytarzu.

- Co się dzieje? Już dojechaliśmy? - pytała zielonooka, dopóki nie została uciszona. Zaledwie chwilę później drzwi od ich przedziału otworzyły się, a oni zobaczyli dziwną czarną postać z kapturem na głowie. Lily usłyszała skrzek Hermesa i głośne miauczenie Kiary, jednak postać musiała w ogóle się tym nie przejąć. Chwilę stała przy wejściu, ale po chwili zaczęła się zbliżać w stronę Harry' ego i Lily. Oboje nagle poczuli jakby całe szczęście ich opuściło, jakby już nigdy nie mieli być szczęśliwi. Evans nieświadomie przytuliła się do Potter' a. Po chwili Harry zaczął tracić przytomność, jednak z Lily nie było wcale lepiej. Ona sama poszła w jego ślady, a jedyne co usłyszała zasypiając to był przeraźliwy kobiecy krzyk.

*-*-*

Macie mały maratonik. Może będzie jeszcze jeden dzisiaj.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro