14.Saki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dalej myślę o tych okularach. Co się takiego stało i dlaczego? Dochodzi do mnie, że się o niego martwię.  Dlaczego nie powiedział, że nie widzi z tablicy? Krótko go znam, ale wiem, że będzie mi bardzo ciężko go zrozumieć.
Teraz patrzę, jak przepisuje notatkę. Ma bardzo lekki i staranny styl pisma, każda litera i cyfra są wręcz idealne. Można nazwać je nawet lekko dziewczęcym. Tak jak Mii, też jest drobne i tak jakby... Przemyślane? Przyłapuję się na tym, że nie umiem oderwać wzroku od jego dłoni. Muszę przyznać, że ma bardzo smukłe palce.
-Saki? O czym mówię- mam pustkę w głowie. Nie mam pojęcia. Już ma zacząć wrzeszczeć, ale ku mojemu zdziwieniu odzywa się Kou.
-Proszę pana, bo ja chyba nie rozumiem. Mając na myśli, Japońskiego malarza kierunku ukiyoe, który, tworzył w 2 połowie XIX wieku.  Ma pan na myśli tego, który  początkowo malował tylko pejzaże czy jeszcze innego? Ja wiem, że to może głupie pytanie. Jednak Japonia w tym okresie miała wielu znanych malarzy. Dlatego tak się zastanawiam..-
-O... Ten temat miałem dopiero poruszyć, ale jak już zacząłeś- nachylam się do Kou, by mu podziękować. Ze zdziwieniem stwierdzam, że trzęsie mu się ręka. Po chwili jednak dochodzę do wniosku, że nie tylko. Tak jakby ta krótka wypowiedź bardzo dużo go kosztowała...
- Dzięki- mówię szeptem. Muszę mu to potem jakoś wynagrodzić.
- Nie ma sprawy, zapłata za notatki- uśmiecham się lekko. Czyli to było oddanie przysługi? O co to, to nie.

Po dzwonku zbieramy rzeczy i Kou widocznie się spieszy, jakby szybko chciał wyjść z klasy. Jednak nie daję mu uciec. Łapię go za ramię.
-W porządku?- mówię naprawdę łagodnie. Otwiera usta, by coś powiedzieć, ale ostatecznie tego nie robi. Widzę, jak bierze głęboki oddech i odpowiada.
- Tak, po prostu to wszystko jest jeszcze dla mnie nowe. Trochę się stresuje-
- Mam wrażenie, że rozmawianie z innymi dużo cię kosztuje- w zasadzie wymsknęło mi się to- Nie to, że coś tylko...-
-Masz rację-
-Co?- pytam zdziwiony i lekko zbity z tropu.
-Masz rację- powtarza i zwiesza głowę- to nie jest takie łatwe. Staram się, jak mogę, ale przy większej ilości osób po prostu..- przygryza wargę.
-Źle się czujesz- uważam, że chyba miał coś  innego na myśli. -A jeżeli jesteśmy tylko w czwórkę? No wiesz ja, ty, Hagi i Mia-
-Nie chce wam przeszkadzać. To wasze życie-
-Powinieneś wiedzieć, że teraz też twoje. Oni cię uwielbiają. Słuchaj... Właście W piątek nocują u mnie. Ty też wpadnij. Jeśli nie masz planów, to nie chce słyszeć nie- uśmiecham się do niego.
- Dzięki- odwzajemnia uśmiech. -Mogę mieć jeszcze jedną prośbę do Ciebie w dniu dzisiejszym?- pyta widocznie lekko zakłopotany.
-Jasne.-
-Mógłbyś zostać moim przewodnikiem? Ta szkoła jest naprawdę ogromna... Nie mogę się tu odnaleźć- mam wrażenie, że dalej jest lekko spięty. Postanawiam rozbić atmosferę lekkimi, bardzo na niskim poziomie żartami.
-O rany, a mama mówiła, bym wziął czerwoną flagę dla wycieczek... No cóż, musi wystarczyć nam parasolka- mówię, wyciągając ten właśnie przedmiot w kolorze jasnego żółtego. Uśmiecha się, więc chyba punkt: odstresowania go lekko, mogę sobie odhaczyć.
Wyciągam parasolkę w iście rycerskim geście i krzyczę.
-Pora podbić salę gimnastyczną!- parę osób powtarza chórem: podbić salę gimnastyczną! Już bardziej pewny mojej dominacji wrzeszczę- Za Narnie!-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro