61. Kou

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Hej, wstawaj, śpiochu- Obudziło mnie lekkie szturchnięcie. Niechętnie otworzyłem oczy i usiadłem. Ziewnąłem i rozejrzałem się lekko zdezorientowany.
- Jak...- zdziwiłem się.
- Nie chciałem cię budzić, więc cię przeniosłem- zarumieniłem się.
-N.. Nie musiałeś- odwróciłem wzrok.
- Spokojnie, nikt nie widział, Słodziaku- Poczułem jak czochra mi włosy.
- Kiedy się nauczyłeś, nazywać mnie Słodziakiem?- Zaśmiałem się, starając ukryć zakłopotanie.
- Gdybym mógł, wcale bym cię nie budził,  ale obiecałeś, że zjesz coś na kolację-
- Dzięki- Uśmiechnąłem się i wstałem. - Ile spałem?- zapytałem
- Jakieś dwie godziny-
- Yhm- ruszyłem do wyjścia.
- Czekaj- Zatrzymałem się i odwróciłem do niego.
- hm?- Podszedł do mnie. Był teraz tak blisko, czułem jego oddech na policzku. Uśmiechał się lekko. Serce mi przyśpieszyło. Było jakoś tak dziwnie.... Nie umiałem tego wyjaśnić. Może stresował mnie fakt, że mógł się zorientować, co do niego czuje?
- Rozczochrałeś się- Powiedział wreszcie i rozpuścił moje włosy. Zaczął je poprawiać i układać. - Wiesz co Kou?- Czemu tak dziwnie się zachowuje? To bardzo miłe, ale jednocześnie dziwne.- Masz naprawdę długie włosy-
- Ah...- Zacząłem - Tak, wiem, powinienem je ściąć-
- Broń boże, tylko spróbuj. Są piękne- to ty jesteś piękny, pomyślałem- Pasują ci, nie pozwolę, byś je ściął.- Jestem pewien, że puścił oczko i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie. Patrzyłem jeszcze za nim, serce biło mi jak oszalałe i starałem się przestać rumienić.
Na kolacji było bardzo przyjemnie. Głównie debatowaliśmy na temat tego, czy pizza hawajska to dalej pizza, czy już wytwór diabła. Potem stało się coś dość niespodziewanego. Mia wypaliła:
- No, a teraz sory Saki, ale porywam ci partnera- złapała mnie za rękę i wyciągnęła z jadalni. Przez ramię jeszcze patrzyłem się na chłopaka. Nie wiem kto, był zdziwiony bardziej, ja czy on.
- Zobaczymy się w pokoju!- krzyknąłem.

- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi?- zapytałem w końcu. Mia weszła do naszego pokoju i zatrzasnęła drzwi.
- Właściwe... Chciałam po prostu zapytać, czy wszystko ok-
- Dlaczego cokolwiek miałoby być nie Tak- usiedliśmy. Mia na łóżku, ja na krześle.
- Ponieważ..- Westchnęła- Pierwszy raz, od kiedy się znamy, kłóciliście się-
- Kłóciliśmy się?- zdziwiłem się.
- No... Trochę to tam wyglądało. Wiesz... Gdy Saki zorientował się, że cię nie ma, wpadł w szał. Chce, byś wiedział, że Saki czasami... Za bardzo myśli o przeszłości, ale wiedz, że jesteś dla niego całym światem, Kou-
- C.. Co?- zarumieniłem się.
- Jesteście bardzo blisko. Prawda?-
- No... Tak- przyznałem.
- Jesteście dla siebie bardzo ważni. Nie pozwól, by przeszłość was poróżniła- poczułem, jak przechodzi mnie dreszcz.
- Ja... Staram się- zawiesiłem głowę- Ale to nie takie łatwe, Mia- przełknąłem ślinę. - Ale to nie takie łatwe... Nie mogę przestać tam wracać... Do tego co było-
- Saki też - Zamarłem.
- Oboje tkwicie w przeszłości. Kou... Myślę, że jeśli mu nie powiesz- Zawahała się- To nigdy się nie skończy-
- Nie mogę tego zrobić!- krzyknąłem, a Mia ze zdziwienia, aż podskoczyła - Nie mogę, rozumiesz?- powiedziałem już ciszej. - Dzisiaj.... Za nim weszliście do autokaru...- Oczy zaszły mi łzami.
- Kou... Co się stało?- w jej głosie dało się wyczuć przerażenie.
- Chciałem mu powiedzieć, co do niego czuję. Mia... Ja tak dalej nie mogę- szepnąłem- Nie wiem, co robić- Mia uśmiechnęła się.
- Kou, myślę, że powinieneś być szczery, ze swoimi uczuciami.- westchnęła- Pamiętaj, że Saki zawsze, mimo wszytko, będzie cię kochać.- wstała i pogładziła mnie po policzku- Musisz w końcu uwierzyć w to, że my nigdy cię nie zostawimy. Kochamy cię, skarbie- ruszyła co wyjścia- Dobranoc, Kou-

Gdy zamknęła drzwi, miałem wrażenie, że razem z nią wyszła jakaś część mnie. Podniosłem się i ruszyłem do łazienki, by utopić problemy pod prysznicem. Nie wiem, co miałbym powiedzieć Sakiemu, gdyby zastał mnie ryczącego, rozwalonego na łóżku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro