#5 Halloween

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Miesiąc później*

,,Drogi Pamiętniku! Nie odzywałam się długo. Przepraszam, ale miałam wiele spraw na głowie. 

Po moim powrocie do domu w samej koszuli, Jenna z Jeremym wprowadziła się na nowo do Mystic Falls. Na nic były moje tłumaczenia, że byłam na imprezie, a koszula posłużyła mi za seksowną sukienkę. I tak miałam zakaz wychodzenia z domu i posiadania telefonu przez miesiąc. Miesiąc mija dzisiaj. I dobrze - w końcu jest Halloween.
Bonnie już wszystko wie o braciach Salvatore. Jej reakcja mnie zdziwiła, bo jej nie było. Tylko się uśmiechnęła i powiedziała ,,Ja też ci muszę coś wyznać." Następnie rozerwała moją poduszkę, wyjęła z niej pióra. Zamknęła oczy, a pióra zaczęły lewitować po całym pokoju. Kiedy skończył się pokaz, dodała ,,Jestem czarownicą.". Dobrze, że Caroline o niczym nie wie.

Swoją drogą, do szkoły przyszedł nowy uczeń - Stefan. Stwierdził, że nie może już dłużej wytrzymać w domu, a z resztą Damon kazał mu mnie pilnować. Może przez to, że nie odbierałam telefonu ( chociaż skąd miałby mój numer? ) i nie dawałam znaku życia przez całe 31 dni?
A tak poza tym, to nic się nie zmieniło. Jak wspominałam - mamy Halloween, a z tej okazji jest wielka impreza w centrum miasta. Mam nadzieję, że Damon przyjdzie.
Kończę, bo spóźnię się do szkoły.

Zawsze i na zawsze, Elena G."

Po pięciu godzinach w szkole i dwóch w Mystic Falls (dekorowanie rynku na dzisiejszy wieczór) wróciłam do domu i padłam jak trup na łóżko. Wystarczyło umyć włosy, wziąć zimny prysznic i już wracam do żywych.
Z tego całego armagedonu zapomniałam kupić strój na dzisiaj. No nic, wezmę ten z zeszłego roku - seksowną pielęgniarkę. Przynajmniej dekolt prezentuje się w nim wyśmienicie. 

Została jeszcze godzina do wyjścia. Mam czas na wyprostowanie włosów i idealny makijaż. 

19:30. Wypadałoby się zbierać. Zakładam naszyjnik ( z werbeną, Stefan mi go dał ) i schodzę na dół po telefon do Jenny. Nie ma jej w kuchni, nie ma jej w salonie. Jest w łazience. Ubrana w strój Cat Women, pyta:

- No i co myślisz?

Smartfon leży na umywalce. Zabieram go zwinnym ruchem i odpowiadam:
- Uwodzicielsko. Dla kogo się tak stroisz?
- Dla mojego nowego maczo... - Jenna się zaczerwieniła! Jakie to słodkie. - Nazywa się Alaric Saltzman i jest nauczycielem historii. 

- W mojej szkole. - dodałam
- Wiem. Pomógł Jeremy'iemu zdać z kilku przedmiotów. Jest wychowawcą jego klasy, więc często się spotykaliśmy.  To będzie nasza pierwsza randka. Wcześniej zapraszał mnie jedynie na piwo do Mystic Grilla. 

- Nie bój się, tym strojem pobudzisz każdy jego męski zmysł. - powiedziałam z uśmiechem. - Ja już idę. Baw się dobrze!
- Z wzajemnością!

Jeszcze na chwilę usiadłam w salonie. Trzeba sprawdzić, co mnie ominęło przez ostatni miesiąc. 10 nieodebranych od Bonnie, 15 od Caroline, 10 od Matta. Jest też 5 smsów:
13.10.2009, 15:15, Bonnie: ,,Będę u ciebie o 15"
15.10.2009, 20:24, Caro: ,,Muffinki z lukrem, czy może bez?"
20.10.2009, 10:30, Matt: ,,Jak Jenna ci odda telefon, daj znać."
25.10.2009, 22:10, Jeremy: ,, Przekaż Jennie, że wrócę później."

Tracę wiarę w ludzkość. Został jeszcze jeden, z dzisiaj:
31.10.2009, 19:50, Damon: ,,Czekam pod twoim domem."

Po pierwsze, od kiedy mam go w kontaktach, po drugie - pod moim domem?! Podlatuję do okna. Faktycznie, niebieski Camaro stał przed moim domem. Łapię telefon, chwytam za klamkę, zbiegam po schodach, wsiadam do samochodu.
- Pięknie wyglądasz - mówi, jak zawsze uśmiechnięty 

- Dziękuję. - moje czerwone policzki i tak mówią same za siebie - Dlaczego nie masz przebrania?
Damon wyglądał jak zwykle: czarne spodnie, biały t-shirt, skórzana kurtka.

- Ja? - pyta zawiedziony - Stylizowałem się na nowoczesnego harleyowca, aż tak tego nie widać? - pomrukuje z uśmiechem

Spojrzałam się na niego irytująco. Następnie samochód ruszył i pojechaliśmy na imprezę. 

Dopiero wybiła 20:00, a połowa ludzi była pijana. 

- Zapowiada się dłuuga noc - szepcze mi do ucha Damon - Aż muszę pójść po drinka. Chcesz?
- Nie, dzięki. Chciałabym coś pamiętać z dzisiejszego wieczoru. 
- Masz werbenę, więc o to nie musisz się martwić. - powiedział i powolnym krokiem zmierzał ku barowi. 
W tym samym czasie zauważyłam Bonnie. Szybko do niej podbiegłam. Przytuliłyśmy się:

- Strój z zeszłego roku? 
- Przynajmniej się przebrałam

Wybuchłyśmy śmiechem. Dołączyła  Caroline:

- Hej śliczne! Nie widziałyście może Stefana? 
Popatrzyłyśmy się na siebie z Bonnie badawczym wzrokiem:

- Nie, dopiero przyszłyśmy, a co? - odpowiedziałam 

- Nic, tak się tylko pytam. Jak impreza?

- Zapowiada się świetnie... - zaczęła Bonnie
Caroline przerwała:
- To super, widzimy się później. Pa!
Caro zachowywała się naprawdę dziwnie. Niby uprzejma, uśmiechnięta, ale jakby bardzo wystraszona. Zmieniła też styl ubierania - od kiedy do figlarnego aniołka pasuje żółta apaszka?

- Jest Jeremy? - wyrwała mnie z namysłu Bonnie.
Jeremy! Nawet nie zapytałam się go, czy wpadnie. Fajna ze mnie siostra.
- Nie wiem - odpowiadam - Ostatnio nasz kontakt osłabł.

Ostatnio - czyli od jego przyjazdu do Mystic Falls. Znowu wziął się za narkotyzowanie ciała, wracanie późno z imprez, chlanie. Nie mogę przemówić mu do rozsądku.
- Elena... - mówi Bonnie - ale ja chyba wiem - wskazuje na park.
Dokładnie się mu przyglądam. Na ławce widzę dwie obściskujące się osoby. Zaraz... To Jeremy i Vicki! 
- Przecież Tyler go zabije! - krzyczę

- Elena... - znowu zaczyna Bonnie - Zobacz.
Za nami stał Tyler. Wie co się dzieje. Gwałtownie i z wielką siłą zgniótł puszkę po piwie. Jest bardzo zdenerwowany. Idzie pewnym siebie krokiem ku parze.
- Tyler nie! - krzyczę, zarazem starając się zatrzymać chłopaka. Ten za to mnie odpycha. Upadam, kalecząc sobie dłoń o kawałek szkła. 
W tej chwili przyszedł Damon. 
- Chyba mnie coś ominęło - poważnie podsumowuje. Dopija drinka, miażdży kubek, rzuca go w krzaki. Podnosi mnie. - Zaraz wracam, dobrze? Muszę naprawić ten cały syf. 

Poszedł do ławki w lesie. Za późno. Tyler już dawno bierze górę nad Jeremym. Najpierw cios w nos potem w brzuch. 
Interwencja Damona i tak dużo pomogła. Odepchnął Tylera, kopnął go w... nie ważne, przywalił pięścią w twarz. Podlatuję do bijatyki. 
- Wystarczy! - krzyczę - Damon, stop!
Jak kazałam, tak zrobił. Na koniec podniósł ledwo co żywego Jeremyiego i powiedział do Vicki:
- Tak to jest jak oplatasz sobie dwóch wokół palca, dziwko. 
Po tych słowach Vicki się rozpłakała i poszła wgłąb parku. Zdziwiło mnie tak ostre zachowanie Damona. Nie widziałam go jeszcze tak wściekłego. 

Zaprowadziliśmy mojego brata do samochodu. Damon potajemnie dał mu się napić swojej krwi. Jeremy spojrzał na siebie, potem na niego, wystraszony. Następnie Damon podszedł do mnie i czule się zapytał:

- A z tobą wszystko OK?
Przytaknęłam. Uśmiechnął się.
- Przecież czuję twoją krwawiącą ranę na kilometr.

- To tylko małe draśnięcie - zapewniam.
- I tak potrzebuje uleczenia - dodał, po czym przybliżył swój nadgarstek do moich ust.
Takim oto sposobem nasz sekret poszerzył się do jeszcze jednej osoby. 

Kolejne godziny mijały wspaniale. Wypiłam chyba trochę za dużo piwa z Bonnie. Wywijałyśmy na rynku jak szalone. Damon w tym czasie szukał Stefana. Podobno też miał być na tej imprezie. 

Kiedy trochę ochłonęłyśmy, poszłyśmy do parku szczerze porozmawiać.
- El, nie myśl, że ignoruję twoje iskierki w oczach. Widzę, jak na niego patrzysz. 
- Czyli normalnie.
- Nie, oczywiście, że nie. Widzę, jaka jesteś z nim szczęśliwa. Tego w Twoim życiu właśnie brakowało. 

Albo czytała mój pamiętnik, albo jej zdolności czarodziejskie są coraz lepsze.

- Nie wiem, czy w nim jestem zakochana. Znamy się kilka dni.
- Czasami miłość jest od pierwszego wejrzenia...
- Na razie nie chcę rozmawiać na ten temat, okej? Aktualnie jesteśmy znajomymi i dopiero się poznajemy.

- Dobra, dobra. Już się nie denerwuj. 

- Ja się nie denerwuję. To tylko moje negatywne uczucia wylewają się na zewnątrz.

Wybuchamy śmiechem. Alkohol serio nam nie służy.

Nagle słyszymy czyiś krzyk.
- Co robimy? - pyta Bonnie

Dźwięk znów się powtórzył.

- Idziemy tam.

Minęło z pięć minut, jak dotarłyśmy do celu. Oto przed nami leżała Vicki. Jej szyja była zakrwawiona, a ona biała. Nie oddychała. Zaczęłam krzyczeć i płakać jednocześnie. Przybiegł Jeremy. Chyba też nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie dzieje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro