45.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Książka okazała się pamiętnikiem Harper. Spodziewałem się tego. Pisała ją od dziewiątego roku życia. Coś sprawiło, że uważała to za potrzebne. Wtedy jeszcze nawet ze sobą nie rozmawialiśmy. Byłem ciekawy, czy pisała, bo miała taką potrzebę, czy tylko, dlatego że robiły tak jej koleżanki. Harper czasami lubiła naśladować innych. Jednak jej pierwsze wpisy dały mi do zrozumienia, że już jako dzieciak nie czuła się dobrze. Małe skrzywdzone dziecko, które nazywałem rozpieszczonym dzieciakiem. Takie zawsze sprawiała wrażenie. Poza tym widziałem, jak dziewczyna wiele razy dostawała, co chciała na skinienie palcem. To pozwoliło mi wyrobić sobie o niej zdanie. Bałem się, że czytając kolejne strony, zacznę jej współczuć. Nie chciałem tego, ale musiałem dobrnąć do końca. Inaczej nigdy nie dowiem się, czy Harper miała jakieś obciążające dowody na ojca. Albo na mnie.

Znalazłem kilka wpisów o sobie. Długich. Kilkanaście kartek. Pierwsze spotkanie. Nasza rozmowa, gdy zabrałem Harper na pierwszą randkę. Obawiałem się, jak mi poszło. Zapisała wszystko, chociaż połowy rzeczy nie pamiętałem. Nie były dla mnie aż tak istotne. Przynajmniej mogłem przeczytać, jak dziewczyna naprawdę mnie postrzegała. Zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałem przez pierwsze lata naszego związku. Ciężko było mi to czytać. Czułem się źle. Harper naprawdę mnie kochała. Do samego końca. Po prostu okazywała to w chory sposób. Nie radziła sobie z własnymi uczuciami. Przez pewien czas też ją kochałem. Niestety później wszystko się zmieniło. Nie chciałem niczego żałować.

Czytanie pierwszych stron pamiętnika Harper było dla mnie zbyt ciężkie. Nie mogłem siedzieć przy tym cały dzień. Pamiętałem wiele sytuacji spisanych na kartkach. Niektóre budziły dobre wspomnienia. Nawet sprawiały, że czasami się uśmiechnąłem. Musiałem zrobić przerwę od czytania. Inaczej zmięknę. Nie chciałem czuć współczucia. To, co Harper robiła przez ostatni rok, nie pozwalało mi na to. Obawiałem się jednak, że poczucie winy będzie zbyt silne. Na pewno miałem wpływ na decyzję dziewczyny o odebraniu sobie życia. Zastanawiałem, czy mogłem temu zaradzić. Może gdybym wziął na poważnie jej słowa, gdy wspomniała, że popełni samobójstwo, udałoby mi się jej jakoś pomóc. Jednak zniszczyłbym tym siebie. Co, jeśli któreś z nas nie miało szans wyjść z tej relacji żywo?

– Dzwonił Louis – odezwała się Lily, wyrywając mnie z rozmyślań.

Nie miałem problemu, z tym że Lily odbierała mój telefon. Stało się to dla mnie całkiem normalne. Przecież nie miałem nic do ukrycia. Od zawsze byłem z nią szczery. Miałem nadzieję, że dziewczyna postępowała tak samo. Zaufałem jej. Byłbym rozczarowany, gdyby za jakiś czas okazało się, że coś przede mną ukrywała. Nie wiedziałem o niej wszystkiego, ale wierzyłem, że to, czego mi nie mówiło, nie było istotne w naszej relacji. Chociaż liczyłem, że za jakiś czas dowiem się, jak funkcjonowała jej rodzina. W żaden sposób nie chciałem tłumaczyć Carlsonów, ale mimo wszystko dbali o swoją córkę. Nie wierzyłem, że byliby w stanie ją zostawić w potrzebnie, nawet jeśli nie podobało im się, że spotykała się z kimś, kogo nie tolerowali. Nie wierzyłem też, że rodzice mojej dziewczyny, kiedyś mnie zaakceptują. Przecież matka Lily jasno dała mi do zrozumienia, że to się nigdy nie stanie.

– Po co?

– Zna termin rozprawy.

Zastanawiałem się, czy powinienem się bać. Chociaż niewiele mogłem już zmienić. Nawet nie wiedziałem jak przygotować się do rozprawy. Nie wiedziałem, co policji nagadał Green po śmierci córki. Zapewne całą winę zgonił na mnie. Byłem najlepszym kozłem ofiarnym i miałem powód, żeby pozbyć się Harper. Ale gdyby ktokolwiek podejrzewał, że byłem w stanie ją zabić, to już by po mnie przyjechała policja. Nie pozwoliliby, żebym był wolny. Nawet nie zostałem przesłuchany w tej sprawie. To trochę mnie uspokoiło, ale nie sprawiło, że poczułem się lepiej. Wiedziałem, że Green i jego prawnik w sądzie wywleką wszystkie brudy przeciwko mnie.

– Czy śmierć Harper ma na to wpływ? - Zerknąłem na dziewczynę.

Louis na pewno powiedział jej wszystko. Miałem wrażenie, że Lily lepiej ode mnie wiedziała, jakie szanse miałem w sądzie. Oczywiście nie miała zamiaru się tym ze mną dzielić. Nie podobało mi się to, ale miałem dość nalegania w tej kwestii. Bałem się, że za moimi plecami wymyśliła z adwokatem linię obrony. Chociaż prosiłem go wiele razy, żeby nie mieszał w tę sprawę mojej dziewczyny. Widocznie żadne z nich nie miało zamiaru mnie słuchać. Nie sądziłem, że facet zechce narazić się Carlsoną. Powinienem się z tego cieszyć, bo może wtedy przestaną mieć go za idealnego kandydata na chłopaka dla córki. Jednak bardziej zależało mi, żeby trzymać Lily z dala od kłopotów niż żeby utrzeć nosa jej rodzicom.

– Tak, Green cię chce o to oskarżyć.

Kurwa! Miałem nadzieję, że w pamiętniku dziewczyna napisała coś na ojca. Inaczej nie wiedziałem, jak miałbym się bronić. Nie miałem żadnych dowodów, a jeśli ktokolwiek dowie się, że byłem w mieszkaniu Harper po jej śmierci, stanie się pewne, że miałem powód. Chociażby dlatego, że zabrałem jej biżuterię. Opróżniłem całą skrytkę i pozbyłem się kamer. Cholera Pierwsze wpisy świadczyły o tym, że kontakt Harper z matką nie był zbyt dobry. Od dawna się nie dogadywały. Tak, jakby kobieta nie była zadowolona z zażyłości ojca z córką. Możliwe, że nie chciała, żeby dziewczyna stała się taka, jak Green. Chociaż nie wiedziałem, czemu to miałby być dla niej problem.

– Dobrze – starałem się brzmieć spokojnie.

Nie chciałem, żeby Lily się denerwowała. To nie powinno jej dotyczyć. Naraziłem ją na wystarczająco dużo stresu. Najgorsze, że powoli zaczynałem godzić się z tym, co na mnie czekało. Co, jeśli nie miałem wpływu na wyrok? Moje zeznania nic nie dadzą. Być może zostanę skazany. Ile lat spędzę w więzieniu? Byłem już zmęczony udowadnianiem ludziom, że byłem niewinny, że zasłużyłem na coś dobrego w swoim beznadziejnym życiu. Śmierć Harper wiele zmieniła. Nie powinno do tego dojść. Mieliśmy się rozstać i każde miało pójść w swoją stronę. Oczywiście spodziewałem się lamentu, ale za jakiś czas dziewczyna by o mnie zapomniała.

– Linc, nie może tego zrobić. - Złapała mnie za dłoń. – To nic nie znaczy.

Próbowała mnie pocieszyć, ale wcale nie musiała. Nie oczekiwałem tego. Oboje wiedzieliśmy, że Green mógł wrobić mnie we wszystko. Za bardzo zalazłem mu za skórę, żeby mi odpuścić. Był zdolny do niszczenia ludzi. Przecież robił to każdego dnia w swojej pracy. Oboje obserwowaliśmy to miesiącami. Uczyliśmy się jego strategi. Przecież jeszcze dwa lata chciałem być taki sam. Nawet planowałem się go pozbyć ze stanowiska i zająć jego miejsce. To był mój cel, odkąd skończyłem szkołę. Właśnie dlatego była potrzebna mi Harper. Dzięki niej byłoby łatwiej dostać się do firmy Greena. Nie przewidziałem tylko, że mój związek nie przetrwa i przejrzę na oczy. Miałem się, przecież stać bezlitosnym biznesmenem, któremu nie zależało na niczym innym niż pieniądze. Czy byłoby inaczej, gdybym nie poznał Lily? Lepiej, żebym nad tym nie rozmyślał. Inaczej zwątpię we wszystko, co działo się w moim życiu przez ostatnie tygodnie.

– Nie wiem, co wymyśli Louis. - Przetarłem twarz dłonią.

Wątpiłem w jego możliwości. Tym bardziej że nie konsultował ze mną swoich działań. Czy nie powinien mnie dokładnie wypytać o mojej relacje z Harper albo z jej ojcem? Przecież Lily nie wiedziała wszystkiego. Nie mógł polegać na jej zdaniu. Adwokat musiał spodziewać się, że przez to mogłem zaskoczyć go wieloma rzeczami podczas rozprawy. Chyba nie czekał na to. Poza tym Green miał za sobą doświadczonych adwokatów i kasę. Nie było dla nich problemem zniszczyć takiego osobnika jak ja. Przecież byłem nikim. Spróbują wszystkiego. Samobójstwo Harper było kolejnym dowodem na moją winę, a przynajmniej tak uważał jej ojciec. Miał z nią bardzo dobry kontakt. Na pewno skarżyła się, że źle ją traktowałem.

Wieczorem wróciłem do czytania pamiętnika Harper. Chociaż nie miałem ochoty trafić na kolejne opisy mojego związku. Nie, bo poznałem uczucia byłej dziewczyny, rzeczy, o które nawet jej nie podejrzewałem. Miałem nadzieję, że nie spisała wszystkiego chwilę przed swoją śmiercią, że prowadziła te zapisy na bieżąco. Miałem mało czasu, żeby znaleźć cokolwiek, co pomoże mi się bronić w sądzie. Dziewczyna opisała dokładnie naszą każdą kłótnię. Nawet z tym, co czuła. Były słowa o nienawiści do mnie i chęci wykończenia mnie psychicznie. Napisała również o tym, że miała ochotę oskarżyć mnie o najgorsze rzeczy. Mogłem pokazać to w sądzie. Niewiele na obronę, ale lepsze to niż nic. Może uznają, że chorowała. Nikt nie chciał jej pomóc. Sam zawiniłem w tej kwestii. Przecież podejrzewałem, że jej zachowanie nie było normalne. Wspomniałem o tym Pani Green, ale ona akurat się do tego nie przyzna. Bała się męża.

Siedziałem całą noc, czytając każdą stronę. Dokładnie. Zaczynałem wątpić, że znajdę cokolwiek. Za dużo było tam wspomnień naszych spotkań. Wszystko, o czym chciałem zapomnieć. Wydawało mi się, że znienawidziłem Harper, a mimo to nadal potrafiłem jej współczuć. Była zakochana. Nie mogłem jednak zapomnieć, że chciała zrujnować mi życie. Czemu nie próbowała ze mną porozmawiać? Przecież sam szczerze powiedziałem, że już jej nie kocham. Może gdyby wtedy była ze mną szczera zakończylibyśmy to jakoś inaczej.

Udało się! Trafiłem na długi wpis o Greenie. Zapewne do końca już nie znalazłbym nic innego. Od pierwszych linijek podejrzewałem, że nie będą to chwalebne słowa na jego temat. Wiedziałem, że miał coś za uszami. Jednak zachowywał się zbyt swobodnie. Wiedział, że nikt nie znajdzie na niego nic. Jednak Harper miała dowód, żeby go szantażować. Ciekawe, czy wiedział, że prowadziła pamiętnik. Pewnie nie. Inaczej zjawiłby się w mieszkaniu córki chwilę po tym, jak dowiedział się o jej śmierci. Zabrałby obciążające go dokumenty, których było sporo na końcu pamiętnika. Rzeczy, których nie podejrzewałem znaleźć. Razem ze wpisami były niepodważalnymi dowodami na winę Greena, mimo że sprawa nie miała nic wspólnego ze śmiercią jego córki. Nawet niewiele miała wspólnego ze mną, ale sprawi, że facet odpowie za swoje czyny.

Na pewno wykorzystam informacje z pamiętnika Harper. Nie zamierzałem tego zostawić. To jedyna szansa dla mnie, żeby uniknąć kary. Chociaż nie o to mi do końca chodziło. Byłem gotów się bronić nawet bez tego. Nie miałem innego wyboru. Może uda się zgonić winę na Greena. Pogrążę go. Przecież nikt nie podważy wpisów jego córki. Miała jakiś powód, trzymając je w skrytce, żeby nikt nie mógł ich znaleźć. Zastanawiałem się, czemu nie chciała tego wykorzystać. Skoro był złym ojcem, nie miałaby problemu, żeby utrudnić mu życie. Znałem powód. Dzięki obciążającym go dokumentom mogła robić, co chciała i oczekiwać od niego wszystkiego. Była pewna, że spełni każdą jej zachciankę, byle tylko prawda nie wyszła na jaw.

Nad ranem wróciłem do łóżka. Byłem zmęczony. Jednak długo nie mogłem zasnąć. Za dużo rzeczy do przemyślenia. Zastanawiałem się, jak to wszystko rozegrać. Nie mogłem nic zawalić. Miałem jedyną szansę, żeby dobrze wykorzystać zgromadzone informacje z pamiętnika. Czy powinienem powiedzieć Louisowi, co planowałem? Czy rozegra to na moją korzyść? A co jak zrezygnuje, bo uzna, że sprawy zaszły za daleko? Nie będzie chciał ryzykować. Nie mogłem dopuścić, żeby dowody, które odkryłem przeciwko Greenowi, przepadły.

Powinienem pojawić się na pogrzebie córki Greena, ale on mi na to nie pozwoli. Zapewne będzie czekał, żeby mi ubliżyć i żeby pozbyć się mnie z cmentarza. Nie chciałem robić scen w trakcie pogrzebu z szacunku dla dziewczyny, a nie jej ojca. Pójdę na jej grób innego dnia. Chciałem ją pożegnać. Znienawidziłem Harper, ale nie życzyłem jej śmierci. Chciałem się tylko od niej uwolnić. Nie w taki sposób. Przecież kiedyś ją kochałem. Te uczucia mnie niszczyły.

– Nie śpisz. - Lily przytuliła mnie od tyłu.

Zastanawiałem się, jak ona się z tym wszystkim czuła. Niewiele rozmawialiśmy. Przez większość czasu skupialiśmy się na mojej byłej dziewczynie. Głównie ja się na tym skupiałem. Nie poświęcałem zbyt wiele uwagi Lily. Chociaż wiedziałem, że potrzebowała jakichś zapewnień. Wsparcia. Jednak ona siedziała cierpliwie za każdym razem, czekając, aż poświęcę jej chociaż chwilę. Obyśmy mogli nadrobić stracony czas, bo chciałem jej wszystko wynagrodzić. Była przy mnie, mimo że już dawno powinna odejść. Przynajmniej zaznałaby spokoju. Przecież żadne z nas nie wiedziało, co przyniesie przyszłość.

– Nie.

– Chodź do mnie. - Pocałowała mnie w ramię.

Cieszyłem się, że przy mnie była. W każdej chwili mogłem się wygadać. Nie musiała nic mówić. Wystarczyła sama jej obecność. Chociaż lepiej dla niej, gdyby wybrała życie z dala od tego wszystkiego. Bałem się momentu, kiedy nie wytrzyma. Mogło zdarzyć się to w każdej chwili. Nie chciałem, żeby przeze mnie marnowała sobie szanse na lepsze życie, ale nie chciałem też, żeby odeszła. To trochę egoistyczne z mojej strony. Jednak nie zamierzałem dłużej walczyć z Lily o to, żeby odeszła. I tak efekty były kiepskie. Sprawiałem tylko, że dziewczyna cierpiała. Chciałbym być lepszym facetem. Obym miał szansę tego spróbować.

– Lily – odwróciłem się do niej – kocham cię.

Cholernie mi jej brakowało przez ostatnie tygodnie. Zwłaszcza przez te, kiedy nie byliśmy razem. Potrzebowałem ją poczuć. Wmawiałem sobie, że dam radę. Miałem być silny. Przecież byłem facetem, a to nas oskarżało się o brak uczuć. Jednak będąc z Harper, ciągle zastanawiałem się, czy będę mógł wrócić do Lily, gdy ten cyrk się skończy. Przy niej byłem spokojny, mimo że walił mi się grunt pod nogami. Bałem się, ale wykorzystywałem każdą wspólną chwilę. Chciałem zachować jak najwięcej wspomnień. Miałem nadzieję, że tym razem będzie łatwiej. Jednak powinienem brać pod uwagę, że upadek będzie bolesny. Tym razem mogłem stracić wszystko.

– Wiem. - Uśmiechnęła się. – Kocham cię. Wróć do mnie.

Nigdzie się nie wybierałem. Przynajmniej do czasu rozprawy. Cały czas byłem jej. Nikt już nie stanie pomiędzy nami. Powinienem wyjaśnić Lily, że będąc z Harper, nawet przez moment nie zapomniałem o niej. Inaczej już dawno bym przepadł. Przecież nie dużo brakowało, żebym zatracił się w nałogu alkoholowym. Walczyłem już tylko dla swojej dziewczyny. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Chociaż może lepiej nie wracać do tego, co było. Rany powoli się goiły, nie było sensu ich rozdrapywać. Musieliśmy skupić się na przygotowaniu do rozprawy. Później będziemy mogli planować swoją przyszłość.

– Jestem.

– Zostań ze mną. - Pocałowała mnie.

Nie chciałem nic obiecywać, bo nie wiedziałem, jak zakończy się rozprawa, ale miałem plany wobec Lily. Poważne. Sam siebie zaskoczyłem, że byłem w stanie myśleć o zaręczynach. Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek będę gotowy założyć rodzinę, nawet jeśli miało nie być w niej dzieci. Wierzyłem, że te wszystkie wydarzenia sprawiły, że nasza miłość stała się silniejsza. Nie zniszczy nas żadna głupota. Nie po to walczyliśmy. Obym się nie mylił. Nie mogłem być aż tak wielkim pechowcem, żeby przestać kochać kolejną dziewczynę, z którą wyobrażałem sobie wspólne życie. Tym bardziej że to, co czułem do Lily, było zupełnie inne. Przecież już kilka razy próbowałem trzymać się od niej z dala, a mimo to cały czas wracałem.

– Gdy to wszystko się skończy, postaram się, żebyś nie żałowała. - Głaskałem ją po ramieniu.

– Nie żałuję, Linc.

Teraz tak mówiła. Chciała, żebym poczuł się lepiej. Znowu to ona dbała o moje samopoczucie, mimo że nie potrafiłem odwdzięczyć się tym samym. Lily przychodziło to z łatwością. Wszystko okaże się za jakiś czas, gdy w końcu zaznamy spokoju. Będziemy wieść nudne, normalne życie. Miałem w planach opuścić miasto. Szybko znajdę pracę i będzie nas stać na pierwsze wspólne mieszkanie. Skończy się ukrywanie. Zaczniemy od początku, razem. Miałem nadzieję, że nie poddamy się, gdy przyjdzie nam zmierzyć się z codziennymi problemami. Byłbym rozczarowany, gdyby okazało się, że nie przetrwamy, po bagnie z Harper. To oznaczałoby dla mnie, że miłość nie była w stanie przetrwać wszystkiego. Nie, drobne problemy nie powinny zniszczyć związku. Chciałem w to wierzyć.

Następnego dnia zastanawiałem się, jak rozegrać sprawę z Greenem. Nie mogłem marnować czasu. Im dłużej będę zwlekać, tym gorzej dla mnie. Musiałem zanieść pamiętnik jego córki na policję, ale chciałem jeszcze z nim porozmawiać. Najlepiej będzie zrobić to tego samego dnia. Później mogłem już nie mieć ku temu okazji. Wierzyłem, że zamkną go po tym, jak zapoznają się z dowodami, które dostarczę. Myślałem, że bardziej ucieszy mnie zniszczenie tego człowieka. Jednak nie czułem wielkiej satysfakcji. Może dlatego, że poza nim cierpiały też inne osoby. Przez lata godziły się na jego zachowanie, na utrzymywanie tajemnic. Zwłaszcza że wychodziły one poza kręgi rodzinne. Szkoda, że żaden ze wspólników Greena wcześniej do tego nie dotarł. Oni byliby zadowoleni, że pozbędą się go z firmy. Czekali na ten moment.

Lily była dzisiaj wesoła. Jakby spędzona razem noc mogła coś naprawić. Powinienem się z tego cieszyć. Nie chciałem zepsuć jej humoru. Może gdybym miał mniej problemów na głowie, razem cieszylibyśmy się ze wspólnie spędzonego dnia. Jeszcze trochę. Wytrwamy. Ta myśli sprawiała, że miałem ochotę walczyć bardziej niż wcześniej. Nie poddam się. Nie, teraz gdy miałem dowody na grzechy Greena. Oby tylko wymiar sprawiedliwości nie potraktował go łagodnie. Nie zasłużył na to. Poza tym musieli znaleźć osobę, o której w swoim dzienniku wspomniała Harper. Green powinien się modlić, żeby była żywa. Tylko to by go uratowało przed spędzeniem reszty życia w więzieniu. Znajdzie się tam, gdzie liczył widzieć mnie. Nawet jego adwokaci nie będą w stanie go obronić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro