6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harper każdego dnia testowała moją cierpliwość. Czepiała się mnie o każdą głupotę. Miałem dość słuchania jej narzekań. Nie zamierzałem z nią nigdzie wychodzić. Ograniczałem nawet wizyty u Greenów. Bałem się, że ojciec mojej dziewczyny zauważy, że coś było między nami nie tak. Chyba że córka zdążyła się już na mnie poskarżyć. Czekałem na rozmowę na ten temat. Na razie jednak Green nie wtrącał się w mój związek. Wolałem zostawać w pracy po godzinach. Wszystko było lepsze, niż zostanie z moją dziewczyną. Przynajmniej mogłem skupić się na rzeczach, które lubiłem. Czasami nawet spędzałem więcej czasu z Lily. Starałem się, żeby nikt nie podejrzewał nas o nic więcej. Łączyła nas tylko praca. Nie chciałem sprawiać nikomu kłopotów. Dziewczyna nie zasłużyła, żeby dokładać jej problemów w pracy.

– Znowu późno wracasz – odezwała się Harper, gdy tylko mnie zauważyła.

– Przestań. - Minąłem ją.

Miałem dość kolejny raz słuchania jej pretensji. Jej gadanie nic nie zmieni. Skoro miała problem, z tym że późno wracałem, mogła ze mną zerwać. Gdy starałem się ją ignorować, ciągle mnie prowokowała. Szukała powodów do kłótni. Oskarżała mnie o zdrady, których jeszcze się nie dopuściłem. Nie w taki sposób chciałem zakończyć nasz związek. Unikałem innych kobiet. Głównie dlatego, żeby nie narobić im problemów. Harper była nieobliczalna. Obawiałem się, co mogła zrobić. Była gotowa zniszczyć mi życie, mimo że twierdziła, że mnie kochała. Co, więc byłaby w stanie zrobić, żeby uprzykrzyć życie kobiecie, dla której bym ją zostawił? Nie zamierzałem sobie tego wyobrażać. Nie dopuszczę do sytuacji, w której Harper mogłaby się odegrać za moją zdradę na innej kobiecie.

– Jak ma na imię?

– Kto? – spytałem znudzony.

Wiele razy pytała mnie o imię jakichś dziewczyn, z którymi mnie podobno widywała. To chore. Nie wychodziłem z mieszkania sam. Chyba że do rodziców, ale z tego nie zamierzałem się tłumaczyć. Głównie szukałem dowodów na błędy Greena. Musiałem coś znaleźć. Inaczej nigdy nie uwolnię się od Harper. Jej zazdrość przechodziła w obsesję. Myślałem, że zwariuję. Miałem ochotę rzucić wszystko w cholerę. Najłatwiej byłoby gdzieś wyjechać, zniknąć. Jednak było mi szkoda tego, co osiągnąłem. Uznałem, że mogło mi się udać, zniszczyć Greena i jego córkę, zanim ona to zrobi. Być może nie miałem żadnych szans, ale uciec mogłem w każdej chwili.

– Ta stażystka.

– Która?

Podejrzewałem, że ojciec powiedział jej o Lily, z którą spędzałem czas w pracy. Głównie przez niego. Sam uznał, że dobrze będzie, jeśli skorzystam z pomocy, którejś ze stażystek, bo miałem zbyt wiele do zrobienia. Niestety nie dał mi zdecydować. Nie wybrałbym Lily. Nie chciałem narobić jej kłopotów. Tym bardziej że zaczęła mi się podobać. W jej towarzystwie czułem się inaczej. Mogłem w końcu z kimś normalnie porozmawiać. Nic nie udawałem. Mało brakowało, a powiedziałbym jej, jak bardzo dusiłem się w swoim związku i że chciałem zniszczyć Greena. Nie mogłem aż tak zaufać obcej dziewczynie.

– Ta nowa.

– Są dwie – odpowiedziałem.

Niepotrzebnie się dałem wciągnąć w tę dyskusję. Podsycałem tylko zazdrość Harper. Jednak musiałem powiedzieć cokolwiek, żeby się odczepiła. W innych okolicznościach rzuciłbym jej kilka komplementów, zapewnił, że niczego nie musiała się obawiać i zabrałbym ją do łóżka, żeby zapewnić, że była dla mnie najważniejsza. Jednak nie zamierzałem zrobić nic z tych rzeczy. Mogliśmy się nawet pokłócić byle tylko przestała do mnie mówić.

– A która jest twoja? - Przyglądała mi się dokładnie.

Zapewne próbowała przyłapać mnie na kłamstwie. Nie miałem nic na sumieniu. Nie wdałem się w żaden romans, a już na pewno nie z dziewczyną z firmy. Mogłem na tym wiele stracić. Lily by mnie zaszantażowała albo od razu udała się do Greena. Zapewniłaby tym sobie miejsce na stałe w firmie, a ja straciłbym wszystko. Jedynie uwolniłbym się od Harper, ale nadal wisiałby na mnie zarzut o gwałt, a ojciec mojej dziewczyny zapewne namówiłby Lily do oskarżenia mnie o molestowanie. Miałem zbyt wiele do stracenia.

– Obie pracują dla twojego ojca – odpowiedziałem wkurzony.

Miałem dość tego przepytywania. Nie chciałem się tłumaczyć. To by sprawiło wrażenie, że miałem coś na sumieniu. Nawet jeśli bym chciał zdradzić swoją dziewczynę, miałem zbyt wiele do stracenia. Naprawdę obawiałem się, że oskarżyłaby mnie o gwałt, co zniszczyłoby nie tylko moją karierę, ale też życie. Jeśli Harper nie wierzyła w moją wierność to jej problem.

– Pomagają też tobie.

– Czasami.

– Która? – dopytywała zniecierpliwiona.

– Harper, odpuść. - Przetarłem twarz dłońmi, powstrzymując się przed krzykiem.

– I tak się dowiem.

Wystarczyło, że zapyta ojca. Mogła to zrobić od razu. Podejrzewałem, że nawet to zrobiła, tylko szukała zapewnienia u mnie. Sprawdzała, czy ją okłamię. Tyle że nie miałem sobie nic do zarzucenia. Zajmowaliśmy się tylko pracą. Chociaż Lily zaczynała mi się podobać, musiałem trzymać ją na dystans. Nie mogłem pozwolić, żeby moja dziewczyna wariatka jej zaszkodziła. Lily nie zrobiła nic złego.

– Rób, co uważasz. - Wyszedłem z pomieszczenia.

Lily pracowała w firmie Greena od roku. Robiłem wszystko, żeby moja dziewczyna nie była o nią zazdrosna. Problem polegał na tym, że stażystka naprawdę mi się podobała. Gdyby nie ta chora sytuacja może bym ją poderwał. Tyle że nie mogłem ryzykować, że Harper jej zaszkodzi. Już i tak była zła za to, że zbyt wiele czasu spędzaliśmy razem. Musiałem to zmienić. Nie chciałem zniszczyć życia niewinnej dziewczynie.

Następnego dnia zamknąłem się w swoim gabinecie, czekając na Lily, która miała skończyć dokumentację i mi przynieść, żebyśmy mogli zamknąć swój projekt. Udało nam się zrobić to sprawnie. Przed południem wszystko było gotowe, żeby przedstawić projekt Greenowi i jego znajomym. Cieszyłem się z tego, bo oznaczało to dla mnie podwyżkę, a dla stażystki zwiększyło szansę na zostanie w firmie. Powinienem ją uprzedzić, żeby jeszcze raz się nad tym zastanowiła. To nie było miejsce dla takiej dziewczyny jak ona. Green i reszta zniszczą ją psychicznie, a przynajmniej będą próbowali każdego dnia.

– Obiad? - Dziewczyna spojrzała na mnie zadowolona.

Cieszyła się, że zakończyliśmy pracę nad dużym projektem i na pewien czas wrócimy do normalnego trybu pracy. Mnie to nie zadowalało. Będziemy spędzać razem mniej czasu. Dla niej to lepiej. Tyle że przyzwyczaiłem się do obecności Lily. Nie mogłem jednak narazić jej na problemy z Greenami. Gdyby moja dziewczyna dowiedziała się o tym, ile uwagi poświęcałem stażystce, byłaby wściekła. Nie dałaby Lily życia. Właśnie dlatego lepiej dla niej, jeśli będzie trzymała się ode mnie z daleka. Z naszej znajomości i tak nie wyszłoby nic dobrego.

– Chciałbym, ale muszę wracać do domu. - Podrapałem się po karku.

Wcale tego nie chciałem, ale Harper znowu dopytywałaby, gdzie byłem, co robiłem i z kim. Bałem się, że w końcu pogubię się w kłamstwach. Lepiej było jej ulec. Przynajmniej na jakiś czas. Musiałem sprawić, że przestanie być zazdrosna. Zastanawiałem się, czy nie zrobić z niej wariatki. Jednak tutaj Greenowie mogli pokrzyżować mi plany. Ojcu Harper na pewno nie spodobałoby się, gdybym zasugerował, że jego córka potrzebowała wizyty u specjalisty. Uznałby, że robiłem to celowo, żeby zarządzać jej majątkiem. Oddaliłbym się od swojego celu na zawsze.

– Poważnie? - Uniosła brwi. – Odmówisz mi?

Chciałem ją ostrzec, ale nie wiedziałem jak. Nie spodziewałem się, że zechce spędzić ze mną czas poza firmą. Powinna się trzymać ode mnie z daleka, jeśli chciała zrobić karierę w branży albo zostać w firmie Greena. Zazdrość Harper mogła sprawić, że zniszczyłaby Lily. Nie dam jej ku temu powodów. Wolałem zaryzykować swoim załamaniem niż niewinnej dziewczyny.

– Przepraszam, ale lepiej dla ciebie, jeśli zachowamy dystans. - Rozejrzałem się dookoła.

Popadałem w paranoję, ale obawiałem się, że Pan Green obserwował mnie w kontaktach z kobietami. Nie wiedziałem, co naopowiadała mu córka. Wolałem nie dawać mu powodów do zwątpienia w moje intencje. Tym bardziej że do tej pory nie doczekał się na palcu Harper pierścionka. Nie doczeka się tego. Nie miałem zamiaru pakować się w małżeństwo bez miłości. Dziewczyna zapewne zdawała sobie z tego sprawę, bo czasami aż za bardzo próbowała mnie w sobie rozkochać kolejny raz. Niestety jej próby były żałosne. Tak samo, jak ja, gdy prosiłem ją, żeby pozwoliła mi odejść.

– Coś z tobą nie tak. - Przyglądała mi się dokładnie.

– Nie analizuj tego.

Nie chciałem, żeby Lily zaszkodziła sobie z mojego powodu. Nie byłem najlepszym gościem. Jeśli wymyśliła sobie, że dzięki mnie osiągnie cokolwiek więcej w tej firmie, ogromnie się myliła. Mogłem pociągnąć ją na dno, a na pewno tego nie chciała. Poza tym wiedziała już, że spotykałem się z córką szefa, a mimo to nie bała się spędzać ze mną czasu. Brawo za odwagę, ale nie przyniesie jej to nic dobrego. Przynajmniej w tym miejscu. Lepiej, jeśli skupi się na swojej pracy. Tylko w taki sposób miała szansę osiągnąć swój cel. Wierzyłem, że akurat ją wybiorą wspólnicy Greena.

Po pracy patrzyłem, jak Lily opuszcza firmę w towarzystwie innych stażystów. Wyglądała na zadowoloną. Powinna na nich uważać. Miałem wrażenie, że tylko udawali przyjacielsko nastawionych. Byli w stanie rzucić jej kłody pod nogi, byleby zostać tutaj na stałe. Nie winiłem ich za to. To Green uwielbiał rywalizację i lubił patrzeć, ile ludzie byli w stanie poświęcić w drodze do celu.

– Zabieram cię na obiad. - Usłyszałem za sobą głos szefa. Cholera! Bałem się, że przyłapał mnie na gapieniu się na Lily.

– Zjem w domu.

Wcale nie miałem ochoty wychodzić nigdzie z Greenem. Wolałbym towarzystwo stażystów, nawet jeśli połowy z nich nie znałem. Wystarczyło, że była tam Lily. Tyle że oni wcale nie czuliby się komfortowo, gdybym wyszedł z nimi na miasto. Chociaż niektórzy mogliby wykorzystać ten fakt i uznaliby, że się do mnie zbliżyli, a to zwiększy ich szanse na zostanie w firmie.

– Nie. - Zaśmiał się. – Zjesz u nas.

Od miesiąca wymigiwałem się od obiadów u Greenów. Nie miałem ochoty udawać zadowolonego z towarzystwa Harper i jej rodziców, którzy tylko czekali, aż jej się oświadczę. Nie miałem takiego zamiaru. To będzie ostatnia rzecz, którą zrobię. Liczyłem, że w najbliższym czasie zakończę swój cholerny związek z Harper. Nie mogłem dać się wciągnąć w jej gierki. Nie zniszczy mnie.

– Akurat nie mam nic lepszego do roboty. - Zaśmiałem się.

Znowu musiałem udawać. Zastanawiałem się, jak długo jeszcze wytrzymam. Męczyłem się w tym związku. Tak samo, jak w towarzystwie Państwa Green. Chociaż matka Harper najmniej mnie wkurzała. Kobieta nie rozmawiała bezpośrednio ze mną i poza rodzinnymi obiadkami nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Może to właśnie z nią powinienem porozmawiać o Harper? Może uznałaby, że próbowałem wybadać teren przed zaręczynami.

– Świetnie, Harper już na ciebie czeka.

Oczywiście. Zaplanowała to. Wiedziałem, że staruszek spełni każdą jej prośbę. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać jej zadowolonej na mój widok. Znowu będzie górą. Na razie miała nade mną przewagę, ale to drobnostka. Pokonam ją i czymś, co będzie miało większe znaczenie.

Dziewczyna przywitała mnie zadowolona, tak jak przewidywałem, zarzucając mi ręce na szyi. Musiałem zmusić się do uśmiechu na jej widok. Chociaż najchętniej odepchnąłbym ją od siebie i wyszedł jak najdalej od niej i jej rodziców. Nie spodziewałem się, że przyjdzie moment, kiedy ją znienawidzę. Kiedyś przecież nie wyobrażałem sobie życia bez Harper. Niesamowite jak szybko uczucie miłości może zmienić się w nienawiść. Myślałem, że gdy lepiej poznam swoją dziewczynę, pokocham ją bardziej. Nie sądziłem, że będzie odwrotnie. Moje uczucia osłabły.

– Mówiłam tacie, że za dużo pracujesz. - Z troską pogłaskała mnie po policzku. – Zastanawiałam się nad czym, ale wszystko mi wyjaśnił.

Poważnie? Zerknąłem w jego stronę, ale w ogóle nam się nie przyglądał. Zastanawiałem się, czy podejrzewał, co działo się między mną, a Harper. Nigdy nie pytał mnie o nasz związek. Jednak byłem pewny, że córka opowiadała mu o każdym naszym kryzysie, żeby mógł zainterweniować. Tak jakby uważał, że zatrzyma mnie przy Harper. Nie uda mu się to.

– Tak.

Wcale nie zamierzałem dziękować Greenowi, że mnie tłumaczył. Nie potrzebowałem tego. Robił to tylko po to, żeby Harper poczuła się lepiej. Spełniał kolejną zachciankę rozkapryszonej córeczki. Przez niego wydawało jej się, że mogła rządzić ludźmi. Ten facet wcale nie myślał o mnie. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę z tego, że Harper była w stanie zaszantażować chłopaka, którego kochała tylko, dlatego że chciał od niej odejść. Zapewne nie. A nawet jeśli to pewnie byłby z niej dumny. Przecież wykorzystywała jego metody, żeby osiągnąć upragniony cel, nie przejmując się, że w ten sposób zniszczy komuś życie.

– Może niedługo powierzę Lincolnowi nowy projekt. - Zerknął na mnie.

Cieszyłem się, że mi ufał. Miałem więcej powodów do pokazania, że warto było we mnie inwestować, ale byłem też bliżej Greena. Coraz więcej okazji, żeby przyłapać go na popełnieniu błędu. Liczyłem na to. W firmie musiało być coś, co mogłoby go pogrążyć. Ludzie w naszej branży mieli wiele za uszami. Łapówki, szantaże, molestowanie, mobbing. Potrzebowałem czegokolwiek na Greena, żeby uwolnić się od Harper

– Będzie mi miło.

Matka Harper przyglądała mi się przez całe spotkanie. Czułem się dziwnie. Niekomfortowo. Przez moment miałem wrażenie, że wiedziała, że udawałem. Pewnie od razu wyczuła, że między mną, a jej córką nie było dobrze. Czemu, więc o to nie zapytała? Współczuła mi? Chciałbym, żeby kobieta zwróciła większą uwagę na zachowanie Harper. Była matką. Na pewno chciała dla córki jak najlepiej.

– Jasne, że tak.

– A stażystkę też dostanie na dłużej? – spytała Harper.

Oby tym razem nie padło na Lily. Nie mogłem z nią pracować. Bałem się, co z tego wyjdzie. Nie byłem w stanie panować nad swoimi uczuciami. Chociaż podejrzewałem, że Green był tak zadowolony z naszej współpracy, że nie planował nic zmieniać. Nie mogłem zaprotestować, bo to wzbudzi jego podejrzenia, a mojej dziewczynie da kolejne powody do zazdrości. Chociaż tego i tak nie uniknę. Harper miała obsesję na punkcie innych dziewczyn. Wmawiała sobie, że flirtowałem z każdą. To chore. Nie miałem zamiaru się tłumaczyć z jej wymysłów.

– Ktoś na pewno będzie musiał mu pomóc. - Uśmiechnął się do niej. – Kochanie, Lincoln to mądry chłopak. Kocha Cię.

Miałem ochotę przewrócić oczami na jego słowa. Niestety musiałem potwierdzić i uspokoić swoją dziewczynę, że nie miała się czego obawiać. Inaczej nie daliby mi spokoju. Ta rodzina była popieprzona. Jedynie Pani Green całe spotkanie siedziała cicho. Zastanawiałem się dlaczego. Obserwowałem ją. Z mężem nie rozmawiała zbyt wiele. Raczej mu potakiwała. Odnosiłem wrażenie, że w domu miała o wiele mniej do powiedzenia niż rozpieszczona córeczka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro