Rozdział 4. " Wszystko jej odebrali "

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozpoczęcie rozdziału : 19.09.2022r.

Zakończenie rozdziału : 19.09.2022r.

Opublikowany :22.09.2022r.

  ༺ ❦  Ludzie. Zazwyczaj nie dostrzegają tego co mają a potem żałują że coś stracili.. Emocje ich pochłaniają i nie dostrzegają co mają wciąż im mało chcą ciągle więcej, i więcej. ❦

𓆩  A potem, zostaje im nadzieję która w większości jest niespełniona a ona też umiera powoli, a na samym końcu jest pustka.. Bez niczego wtedy nie ma już nic do straczenie, a to jest najgorsze... 𓆪

✰⋆。:゚・*☽:゚・⋆。✰⋆。:゚・*☽:゚・⋆。✰⋆。:゚・*☽

Granatowo - włosa, weszła z mukami do szkoły. Ruki na granatowo włosą czasy czas się patrzył.

- o co chodzi ruki - kun? - zapytała trochę boją się odpowiedzi po tym co ostatnio ruki jej zrobił.

- Nawet nie ważne się uciekać! A i jak coś nabroisz zostaniesz ukarana! - rzucił do niej ostro ruki.

- Rozumiem- odparła trochę że smutkiem.

Nawet nie miała gdzie pójść, żeby uciec musiała by mieć gdzie. A gdzie ona pójdzie?

- To chodź kociaku! - krzyknął, do niej Kou i pociągnął ją że sobą. Nie była tym zdziwiona, bała się że chce znowu coś jej zrobić bo po co miałby ją brać że sobą. Naprawdę, nie chciała udawać tego związku, ale musiała zawsze myśla że będzie w związku z kimś z miłości. Taką, miała kiedyś nadzieję, myliła się. Wkońcu, przekonała się że miłości, nie ma a oni są okrutni dla niej choć w niczym nie zawiniła u nich.

Westchnęła  i ruszyła z Kou, nie wiedziała gdzie blondyn ją za bardzo prowadził bo mimo iż chodziła do tej szkoły od 2 tygodni to nie znała jeszcze na pamięć ułożenia klas.

Weszli do jakiegoś pomieszczeniu było trochę ponuro w pomieszczeniu znajdowały się rzeczy do gotowania! To musi być kuchnia zdecydowanie.

- Kou - kun, dlaczego przyszliśmy do kuchni? - spytała patrząc na blondyna. Blondyn, na to uśmiechnął się chytrze, do granatowo- wlosej dziewczyny wziął jej ręce i położył na swoich. Jej, ręce w porównaniu z jego. Były ciepłe mimo iż była strasznie blada była taka ciepła, biło od niej przyjemne ciepło. A on, był chłodny, mimo iż wydawał się miły i sympatyczny to tylko maska. Kou - kun, nigdy dla nikogo nie był miły zawsze udawał.

-Nie wiesz kociaku? ~~- spojrzał na nią i przymrużył oczy.

- przyszliśmy jeść przysmaki przygotowane przez innych uczniów! Na przykład słodycze które tam leżą! - uśmiechneła się Yumi, patrząc na słodycze. Granatowo - włosa, uwielbiała słodycze kochała je.

- Nie, przyszliśmy tu na słodycze. - blondyn, pokręcił głową na nie. I zaśmiał się z jej relacji bo posmutniała na te słowa.

- Chce” Spaghetti alle Vongole   ”  A ty kociaku mi to zrobisz! - Powiedział rozładowany wampir szczerząć swoje kły.

- Przepraszam, kou - kun ale ja z gotowania jestem naprawdę słaba - rzekła do wampira patrząc na niego.

Z uśmiechu od razu pojawiła się złość na jego twarzy ścisnął mocno ręce Yumi na co mocno zamknęła oczy z bólu.

- Żartujesz sobie? Chce spaghetti alle Vongole! - krzyknął kou.

- Myślisz, że za darmo byłem dla ciebie taki miły od samego rana nawet nie piłem twojej krwi! - rzekł groźnie kou na co dziewczyna zadrzała.

Mogła się po nim tego spodziewać wkońcu był egoistą a myślała ze z serca był dla niej miły... ”

- Masz tu przepis, i masz mi zrobić ” spaghetti alle Vongole  ”. - Warknął, na nią wściekły blondyn, mimo iż wiedziała ze źle to się skończy wzięła się do pracy próbując mu to zrobić.

Nie minęło, więcej niż pół godziny a patelnią zaczęła się palić ogniem. Nawet nie wlała oliwy na patelnie tylko dodała do tego wody i octu. Przypaliła to gdy kou, siedział i czekał a na końcu zaczęło to się palić. I na dodatek przez to zaczął, bić alarm przeciw pozarowy w szkole przez ich wyczyny w kuchni. Nie zgasiła  ognia tylko spróbowała dodać więcej makaronu by danie dla kou, wyszło ale ogień zrobił się tylko większy.

- Naprawdę jesteś beznadziejna nie umiesz zrobić mojego ukochanego dania rób kolejny raz masz tu kolejną patelnie! - kou krzyknął i podał jej kolejną patelnie a tą palącą się zestawili na gazie. Ogień rozprzestrzeniał się bardziej blondyn to ignorował kazał jej robić jego ulubione żarcie.

- Co tu się dzieje? - Nagle obok nich pojawił się ruki i yuma.

Wiedziała po słowach ruki'ego że ma przerąbane.

- Kazałem kociakowi, zrobić dla mnie spaghetti alle Vongole! Jedno nie wyszło jej ale robi kolejne dla mnie! - Uśmiechnął się dumnie kou.

- Idioto! to się pali! Trzeba ugasić pożar! Oboje wywołaliscie alarm przeciw pożarowy! - krzyknął, wkurzony ruki tym co oboje zrobił.

- Ruki! Druga patelnią zaczęła się palić! - powiedział yuma do swojego starszego brata.

- Ciekawe, czy to boli...- uśmiechnął się, azusa który się pojawił.

- Azusa nie! - krzyknął yuma na brata który podpalił swoje bandaże na rękach. A bandaże, szybko się zajęły ogniem i zaczęły się palić.

- To boli! - Ucieszył się azusa i uśmiechnął do yumi

- Dziękuję Yumi- San, za ten ból - powiedział do granatowo - włosej. Dziewczyna nie wiedziała jak zareagować gdy yuma próbował odciągnąć azuse od ognia.

- Potrzeba wody! - dajcie wody! Szybko! - krzyczał ruki

- A może papryka się nadal przyprawa do spaghetti alle Vongole! Się nadal! - powiedział kou.

- Nie, dość kou! Dajcie wody! Yumi przydaj się na coś i daj wody! - warknął ruki, zdenerwowany tą sytuacją.

Granatowo- włosa, napełniła szklankę wodą ale zamiast na patelnie wylać wodę to się poślizgnęła o własne nogi i wylała wodę na yume. Wampir, nie był z tego obrotu spraw zadowolony.

- Mówiłem, o wodzie na gasenie pożaru a nie! Podlewać yume! Zajmę się tym sam jesteś do niczego nie zdaro! - powiedział ruki. I wziął się, za gasenie pożaru sam. Granatowo- włosami zajęło to kilka chwil i zgasił pożar.

- To ja podpalę...wszystko...jeszcze raz! -  uśmiechnął się azusa, zadowolony.

- Będzie, ból.. - oznajmił azusa.

- Azusa! Nie! - zatrzymał brata, rudo - włosy wampir który był najwyższy z nich wszystkich niczym gigant.

- Kou! Mieliście nie narobić kłopotów - rzekł ruki patrząc, to na Yumi to na Kou.

- Yumi, w domu oberwiesz - Spojrzał na granatowo - włosą, ruki. Chciała się bronić że to nie jej wina, bo Kou jej kazał ale postanowiła się nie odzywać wkońcu jej zdanie się dla nich nie liczyło.

Egoiści.

༺❦☙ Definicja mówi że egoista, to osoba co ciągle myśli o sobie. Ale co złego, jest o dbaniu o własne potrzeby? Wkońcu każdy, po części jest egoistą i myśli w jakimś stopniu o własnych potrzebach. Czy egoista to ktoś zły?   ❦☙༻

Gdy, całe zajście się skończyło wreszcie Yumi poszła na lekcje ale nie mogła usiedzieć na lekcje naprawdę bała się kary która czeka ją w domu. Teraz, to chciała by zapaść się pod ziemie, jeśli było by to możliwe była by pierwszą która by to zrobiła.

Na przerwie granatowo - włosa, kręciła się trochę niespokojnie.

- Czy coś się stało? - Zapytał, ktoś  mówiąc jej do ucha. Dziewczyna, przerazona otworzyła oczy.

Przed nią stał chłopak w kapeluszu z rudymi włosami, uśmiechając się do niej chytrze jego zielone oczy były jak u węża.

- Nie nic się nie stało! - odparła do chłopaka obok niej stojącego.

- Nie wyglądasz na zadowolony bitch - chan a po za tym jestem laito! - uśmiechnął się wesoło do niej chłopak kładąc, rękę na jej spódnicy. Granatowo- włosa speszyła się na ten gest oraz zarumieniła się na twarzy.

Gdy rudo -włosy, patrzył na dziewczyne przypominała ma jego przyjaciółkę z dzieciństwa. Ale, to nie możliwe to nie mogła być ona.. Ale pachniała jak ona będzie musiał to sprawdzić.

- Laito, ile razy mam mówić żebyś trzymał łapy przy sobie? W miejscach publicznych - Powiedział chłopak, o Szarych - włosach w okularach.

- Och, reji nie bądź taki ja się z tą uroczą bitch - chan bawie~~- powiedział rudo włosy, do szaro - włosego chłopaka.

Reji, spojrzał na dziewczyne przypominała ją..

- Powiedział panienko jak masz na imię? - zapytał szaro - włosy.

- Nazywam się Yumi - przedstawiła się dziewczyna

Zdecydowanie, to nie był przypadek.. To musi być ona. Yumi katto, dziewczyna z ich dzieciństwa. Czyżby ich ojciec nareszcie ją wypuścił? Co on znowu kombinował? Zdecydowanie zbliżyły się kłopoty..

Granatowo- włosa, nie rozpoznała ich.

- miło było, was poznać muszę iść na lekcje! - Powiedziała do nich następnie podbiegła na lekcje. A dwoje wampirów spojrzeli na siebie.

- Zdecydowanie, to była ona wróciła moja ukochana bitch - chan, tak długo jej nie widziałem. - uśmiechnął się laito. Musi o tym powiedzieć, ayato i kanato.

Tylko co ich ojciec kombinuje? Niedawno przyszłał im yui - San, co potem okazało się że ma serce ich matki cordeli. Naprawdę, robiło się niebezpiecznie. Ich ojciec był niezrównoważony, więc teraz mogło się wszystko wydarzyć. Muszą się mieć na baczności.

**•̩̩͙✩•̩̩͙*˚ ˚*•̩̩͙✩•̩̩͙*˚*

Ruki, pił herbatke i siedział na fotelu po tym gdy dał karę Yumi. Zwołała braci musiał coś ogłosić.

- Ruki.. - Kun, coś się stało? - zapytał azusa starszego brata.

- Chyba znaleźliśmy eve, to jest ta od sakamakich ma na imię yui. - Rzekł, do nich ruki. Dla nich ruki, nigdy nie nie mylił zawsze, miał rację.

- Nareszcie udało nam się - Powiedział ucieszony kou.

- to możemy  po nią iść! - rzucił Yuma

- Nie, tak szybko na razie będziemy obserwować. Potrzebny nam plan by ją wziąść, na razie będziemy eve, obserwować przez kilka dni. - Oznajmił im ruki patrząc na swoich braci

- Oh, tak dużo czekania - marudził kou.

- Nie marudź, znaleźliśmy ja wreszcie! - rzucił yuma

- Eva.. - powiedział azusa.

Nie mogli przy puścić ataku bez żadnego racjonalnego i rozszondnego planu.

Musieli chwile zaczekać...

。・:*:・゚★,。・:*:・゚

Granatowo - włosa, wstała  pobijana z łóżka. Po tym co zrobił ruki jej musi bardziej uważać nie chce tak bolesnych kar już nigdy.

- Yumi - San.. - Usłyszała głos w pokoju, ale nikogo nie było gdy rozejrzała się po pokoju.

- Kim jesteś? Czego chcesz? - powiedziała z punktu racjonalnego człowieka, mogło by się wydawać że Yumi powariowała mówiąc sama, że sobą. Ale, wkońcu przez te wampiry można po wariować...

Nagle, przed granatowo - włosą, pojawiła się czarna postać, poczuła jak nogi się pod nią uginają że strachu.

- Yumi, moja najdroższa - przemówiła postać do niej.

- Niedługo już wszystko się wyjaśni, dowiedz się kim naprawdę jesteś niezapominaj co on ci zrobił i o swojej historii - Powiedziała postać.

Granatowo- włosa, nic z tego nie rozumiała co miała o sobie wiedzieć? Jaki on Karl Heinz? Co on jej zrobił nie pamiętała by on jej coś kiedy kolwiek zrobił była przecież jemu wdzięczna nie rozumiałam tego wszystkiego. Jej historii i kim jest nie rozumiała tego.

- Niedługo wszystko się wyjaśni- rzekła postać dotknęła ją postać po twarzy, i zniknęła.

Yumi, patrzyła przez chwilę z przerażeniem w miejscu. Po czym zakręciło się jej w głowie i zemglała.

Kim jestem? Nie wiem nic o sobie.

Po paru godzina Yumi się obudziła w swoim pokoju, nie potrafiła odróżnić czy ta postać, się jej  śniła czy to było naprawdę.

Granatowo- włosa, westchnęła trochę i postanowiła się przejść po ogrodzie w którym były te pyszne truskawki o których tak łatwo nie zapomniała tą raz zje te truskawki. Chodziła chwile po ogrodzie gdy wkońcu doszła do swojego celu truskawki, pyszne czerwone wprost prosiły ją żeby ich spróbowała. Nie mogła odmówić przecież same tego chciały... Wzięła 1....2...3...4...5...6...7..8..
A potem, to samo jakość poleciało Yumi uwielbiam truskawki mogła je jeść całe dnie były soczyste pyszne takie jakie kochała.

Nagle ktoś szarpął ją za ramię, spojrzała kto to i ujrzała giganta wampira yume.

- Jak smiałas zjeść moje truskawki wiesz ile ja w to pracy włożyłem! - krzyknął na nią wampir

- Ale, te truskawki mnie same o tu prosiły! - powiedziała do wampira

- Wiesz, jak to jest włożyć w coś dużo pracy i serca a ktoś to niszczy i zabiera ci to? - zapytał yuma zdecydowanie zły na dziewczyne.

- może, nie dokończa ale trochę, wiem. - odparła. Wampir tylko machnął ręką by kontynuowała.

- Czekam, dnia aż pan Karl Heinz pewnego dnia po mnie wróci. Wiem, że kiedyś ten dzień nadejdzie prędzej czy później. - Rzekła, Yumi.

Wampir na to zaśmiał się.

- Naprawdę, jesteś naiwna! Myślisz że  On  kiedyś po ciebie wróci to się myślisz. Ludzie już tacy są że obiecują, a potem porzucą on po ciebie nie wróci. Nigdy oni nie wracają po porzucone swoje dzieci wolą się ich pozbyć, jak jakiś niepotrzebny przedmiot. - Powiedział, do dziewczyny yuma i złapał mocno ją za ręce.

- On  cię porzucił a myślisz że dlaczego tu wylądowałaś? Bo pewnie, tam gdzie byłaś mieli cię dość! - rzucił rudo - włosy, wampir.

Na te słowa, dziewczyna chciała płakać Karl Heinz, miał jej dość. Nie mogła to być prawda. Nie porzucił by jej. On, kiedyś po nią wróci nie chciał przyznać że yuma - kun, miał rację że na świecie nie miała już nikogo do kogo mogła wrócić.. Dlatego, żyła nadzieją że kiedyś ktoś po nią wróci... Ale wiedziała ze jakaś część jej przyznaje się do tego.

Yuma odsunął jej włosy, i wygryzł się w jej szyję, dziewczyna przymkneła oczy, na preszywający ją ból. Który, przechodził przez ciałe jej ciało.

Ale czy gdy ją Karl Heinz kochał to by ją nie zostawił... Nie miała już nikogo wkońcu to do niej docierało że każdy, chciał jej się pozbyć.. Dlatego, on ją tu wyszłał chciał jej śmierci... Oni wmawiali jej że jest beznadziejna i do niczego się nie nadaje. Wkońcu, to pojeła.. Jej, nadzieja umarła..

Nie zostało jej nic co by ją trzymało. Nie miała nic..  Nie miała co stracić bo nie było co...

Teraz, naprawdę Yumi pożałowała że wcześniej nie dostrzegła tego co miała... Ale to już nie wróci.. Choćby chciała..

Nie miała już nic co by mogła stracić, wkońcu wszystko jej odebrali...

Poddała się, nareszcie było jej wszystko jedno co się stanie czy umrze czy też nie. Było jej to obojętne.












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro