Subaru x OC (kontynuacja #2) | Inaczej niż myślisz |

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dla PatixaLovic

POV. Ruki

Wyszedłem z kuchni trzymając tacę z jedzeniem. Po całej akcji z porwaniem Yui od nas, Iyumi czuła się źle, ale potem do akcji wszedł Yuma... To był koniec. Dziewczyna obraziła się na nas i stwierdziła, że jesteśmy zwykłymi sługusami KarlHeinz'a. Zarzuciła nam jeszcze, że przez to straciła swojego najlepszego przyjaciela i zamknęła się w swoim pokoju kilka dni temu. 

Wspiąłem się po schodach, żeby zanieść jej posiłek. Na tyle pozwala. Nikt nie ma wstępu do niej i z nikim nie rozmawia. 

- Ruki, jak już zaniesiesz to chodź do salonu - powiedział Kou wychodząc ze swojego pokoju. Skinąłem głową na zgodę i ruszyłem dalej. Niestety Iyumi wybrała sobie najdalszy na samym końcu. Zapukałem do drzwi. 

- Iyumi, przyniosłem ci śniadanie - odparłem. Po chwili drzwi się otworzył ukazując zmęczoną dziewczynę. Miała popuchnięte oczy z płaczu.

- Dzięki - mruknęła wyciągając ręce, żeby przejąć tacę.

- Iyumi. Chcę, żebyś wiedziała, że naprawdę tego nie chcieliśmy - zacząłem, ale białowłosa tylko przewróciła oczami i wzięła tacę z jedzeniem.

- Już to słyszałam. Wymyśl coś innego, bo już mnie nudzi ta wymówka - odparłam i zamknęła mi drzwi przed nosem. Westchnąłem. No nie jestem w stanie nic zrobić, skoro nie chce nawet ze mną porozmawiać. Zszedłem do salonu, gdzie był Yuma, Azusa i Kou.

- Mamy pomysł, co możemy zrobić z Iyumi - powiedział blondyn patrząc na mnie. Skinąłem głową na potwierdzenie, że ich słucham i mogą mówić.

~ W tym samym czasie ~

POV. Iyumi

Od rana, przez swój wampirzy słuch, wiem o całym planie moich przyszywanych braci, żeby spróbować przekonać Subaru do wybaczenia mi, skoro tak naprawdę chciałam być lojalna wobec mojej rodziny, która przygarnęła mnie pod swój dach. W sumie, już przeszła mi trochę złość i jestem ciekawa, co w końcu zrobią. Zmieniłam swoją postać w nietoperza. Wyleciałam z pokoju, żeby zlecieć piętro niżej. Na szczęście mieli uchylone okno na tyle, żeby mały nietoperz wkradł się do środka. Zawisnęłam pod sufitem z innymi nietoperzami nad głowami braci. Słuchałam ich planów i miałam ochotę parsknąć. Dobrze, że chociaż Ruki tu siedzi. W końcu uznali, że najprościej będzie, jak pójdą do niego i po prostu z nim pogadają. Najmądrzejsze, co mogli wymyśleć. Chciałabym im zaklaskać z sarkazmem, ale nie mogłam zbytnio. Czekałam na ich ruch. Kou wstał z miejsca, żeby pójść do mojego pokoju i mi powiedzieć, że wychodzą. Jakbym tego nie wiedziała. Ale no cóż, oni nie wiedzą, że ja wiem. Wyleciałam z salonu i poleciałam do siebie, gdyby jednak zdecydował się teleportować do środka. 

Wylądowałam na łóżku w momencie pukania do drzwi. 

- MNeko-chan! Wiem, że pewnie zaczynasz teraz nas wyklinać, ale chcę ci powiedzieć jedną rzecz. Wychodzimy, żeby odzyskać twojego przyjaciela - powiedział. Prychnęłam głośno, żeby usłyszał. Chyba tak było, bo słyszałam tylko ciche kroki w stronę schodów. Znowu wyleciałam z pokoju, ale tym razem poleciałam do wyjścia i zawiesiłam się przy jednej okiennicy. Patrzyłam, jak wychodzą dyskutując. Chyba próbowali dojść do porozumienia, kto ma mówić. Miałam ochotę się roześmiać, ale nietoperze raczej się nie śmieją.

Po chwili wsiedli do limuzyny, która ruszyła, więc i ja wzniosłam się w powietrze. Poleciałam za nimi. Rzeczywiście po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod rezydencją Sakamaki'ch. Mają szczęście, że Subaru akurat siedzi w ogrodzie przy swoich różach. To czas na odchwaszczanie i normalnie bym mu pomagała, ale postanowił się do mnie nie odzywać, więc sam teraz musi robić.

- Cześć Subaru - odparł Kou, gdy wysiedli przy bramie rezydencji. Białowłosy tylko prychnął nie zwracając na nich uwagi.

- No to już wiemy, skąd Iyumi nauczyła się na nas prychać - rzucił blondyn. Wampir wstał z klęczek i podirytowany podszedł do bramy. Otrzepał rękawiczki zdejmując je.

- Czego chcecie? Ayato zabawia się z Yui, więc jej nie dostaniecie - powiedział.

- Spokojnie, my chcemy porozmawiać o naszej siostrze. Od kilku tygodni siedzi załamana w swoim pokoju. Do nikogo się nie odzywa - odparł Ruki. Białowłosy tylko prychnął.

- To dobrze robi, też bym się do was nie odzywał.

- Ale nie rozumiesz, martwimy się o nią. Możesz być zły na nas, że kazaliśmy jej pilnować Yui. Ale wybacz jej. Gdybyś ty miał wybierać między dwoma bliskimi osobami, też nie byłoby ci łatwo - dodał Kou.

- W końcu to my ją przygarnęliśmy pod swój dach, jest nam wdzięczna i chciała być wobec nas lojalna. To nie znaczy, że jest też jest twoim wrogiem - powiedział Yuma też czując narastającą złość. Obserwowałam ich dyskusję siedząc na jednym czubku bramy. Nawet ciekawa, zobaczymy, co z tego wyniknie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro