Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tak jak często to się zdarza z rzeczami, co do których myślimy, że naznaczyły nasz na zawsze, Louis zapomniał. Wrócił do domu i zmagał się następnego dnia z kacem. Liam do niego dzwonił, ale szybko przeszli na tematy, które Zayn powiedział Liamowi na imprezie. Na temat agencji.

Zamknęli ją w tydzień, tuż przed wakacjami. A Louis, Liam i Zayn upili się w pustym biurze. Trzy piętra czegoś co było tak wiele, a w ciągu tygodnia stało się takie małe. A Louis przechodzi po tym żałobę, ale jest zbyt zażenowany, by to pokazać. Żartuje wokół, kupił dwa stosy gazet, desperacko próbując zatrzymać nieprzyjemne wiadomości od rozprzestrzeniania się, a potem przypomniał sobie o internecie i ponownie pił do poduszki.

Był zatracony, kiedy jego siostry do niego zadzwoniły, pytając czy przyjedzie na święta, pojechał do domu tego samego dnia, uciekając. Spał na kanapie w domu, który kupił dawno temu, ale wykorzystywał jedynie parę razy. Lottie dzieli jego łóżko razem z Fizzy, a on próbuje wmówić sobie, że wszystko będzie w porządku. Jednak potem obudził się i pustka wciąż tam była. Został tam aż do świętowania Nowego Roku, bawił się z najmłodszymi, płakał do poduszki przez większość nocy i tęsknił za swoją mamą. Był bałaganem, ale zebrał się do kupy i wrócił do Londynu.

To stało się czwartego dnia nowego roku. Liam zadzwonił do niego z 'dobrymi' wieściami. Ten facet - Ethan, z którym Louis nie porozmawiał na imprezie firmowej chciał kupić jego agencję. Tomlinson PA mogło dostać kolejną szansę, ale Louis nie będzie już właścicielem, będzie musiał zadowolić się pozycją dyrektora od występów. Będzie występował. To sprawiło, że Louis zaśmiał się histerycznie, kiedy myśl utkwiła w jego umyśle.

A potem zawirował jeszcze głębiej w spiralę bycia żałosnym i poprosił faceta, aby poczekał. Liam był wściekły, Zayn zdecydował się pójść i spotkać się z Ethanem na lunch, by wyjaśnić mu jak bardzo zainteresowani są, a Louis... Louis oglądał nowy serial na netflixie. Wiedział, że był zdesperowany i szczerze próbował docenić troski przyjaciół. Jednak było ciężko, kiedy Liam jednego poranka pojawił się w progu jego mieszkania, ogłaszając się o zapomnianej przez Boga wczesnej godzinie.

- Jest prawie południe - powiedział Liam, kiedy Louis zajęczał.

- Wciąż mogłeś zadzwonić.

Louis miał na sobie t-shirt, który potrzebował prania. On potrzebował prania. Jego mieszkanie także tego potrzebowało, jeśli obserwujące spojrzenie Liama było jakąś wskazówką.

- Tak jakbyś miał odebrać - zachichotał bez humoru. - Musisz przestać tarzać się na kanapie i zebrać się do kupy i dobrze to wiesz.

- Straciłem swoje dziecko, Liam. Nie tak łatwo jest znaleźć w sobie siłę - wymamrotał Louis, wracając na kanapę, swoją nową przyjaciółkę.

- Czy to nie ty powiedziałeś, że to jest koniec? - Zapytał Liam, zamykając drzwi i podążając za Louisem.

- Nie przypominam sobie tego, dlaczego to powiedziałem?

- Na balu? Podczas nocy brytyjskich stacji telewizyjnych?

Podczas nocy, kiedy poznał Harry'ego, pomyślał do siebie Louis. Mężczyznę tak pięknego jak jego marzenia. Kolejne oszustwo.

- Byłem pijany - odpowiedział, zamykając swoje oczy, kiedy Liam odsłonił zasłony.

Widzicie, Louis przypominał sobie noc, przypominał sobie Harry'ego. Jednak nie mógł sobie przypomnieć, dlaczego uważał, że był prawdziwy. To jak Harry się uśmiechał, to jak śmiał się z głupich żartów Louisa, natychmiastowe połączenie, to po prostu było zbyt dobre, by było prawdziwe. Szczególnie teraz, kiedy wszystko wydawało się walić przed jego oczami.

- Wstawaj i się ubieraj. - Liam zatrzymał jego pociąg myśli. - Jedziemy do biura, by podpisać porozumienie.

- Co? - Louis otworzył swoje oczy i usiadł zbyt szybko. - Co masz na myśli, mówiąc powiadomienie? Sprzedajesz firmę bez mojej zgody.

- Widzisz, nie mogę tego zrobić, Louis! Dlatego jedziemy do biura. - Louis miał ochotę krzyczeć, ale Liam zaczął pierwszy. - Nie będę siedział i patrzył jak tracisz jedyną rzecz, która cię uszczęśliwia! Wiem, że to nienajlepszy scenariusz, ale jest jak jest, prawda?

Wygląd twarzy Liama sprawił, że Louisowi zabrakło słów. Próbował wymyślić jakąś wymówkę, by to opóźnić o kolejny tydzień, żeby to przemyśleć, ale potem kolejna rzecz przykuła jego umysł.

- Do biura?

Okazało się, że współwłaściciel nie marnował czasu. Kiedy Louis zalewał się w łzach i alkoholu, Zayn zadzwonił do wszystkich pracowników i otworzył agencję na nowo. Próbowali ponownie pozyskać wszystkich pisarzy i skończyć powakacyjne obowiązki. Liam pokazał mu jakiś artykuł na temat tego, że jego agencja 'wraca po wakacyjnej przerwie'. To było niedorzeczne.

- Nie mogę ci wystarczająco podziękować za to, że tutaj jesteś - powiedział Zayn w minucie, kiedy drzwi się za nimi zamknęły.

- Jest w porządku, Zi. Widzę, że dobrze sobie beze mnie radzisz.

Louis wciąż był trochę zszokowany widokiem załogi na swoich starych miejscach, jakby biuro nie było opuszczone przez ostatni czas, kiedy wychodził z budynku.

- Nie rozmawiałem z tobą - słowa były lodowate z ust Zayna. - Liam, dzięki, że go naprostowałeś, byłem gotowy się poddać.

- Jest dobrze, teraz będzie z nim dobrze. - Liam pokręcił wyciągniętą dłonią Zayna.

- Wiecie, że wciąż tutaj jestem? - Louis nic nie mógł na to poradzić, ale zapytał z uniesioną brwią.

- A czy ty wiesz?! - Krzyk, który wydostał się z Zaynem był taki głośny i czysty, że Louis wziął krok do tyłu. - Nie odbierasz telefonów, nie sprawdzasz e-maili, nie otwierasz drzwi! Myślisz, że możesz zrzucić to wszystko na mnie, gdy zaczyna się walić? Myślisz, że czym jest współwłaścicielstwo, Louis?

- Myślałem, że to zrujnowane! - Odkrzyknął Louis.

- Cóż, byłoby tak, gdyby nie cud, który prawie byś przegapił, ty głupi...

- Cud?! - Powiedział Louis, śmiejąc się. - Mówisz, że sprzedanie naszych dusz jest cudem? Zi, nie jesteś taki głupi - pokręcił głową, podchodząc do okna, by obserwować zaśnieżone miasto.

- Nie obchodzi mnie czy ludzie zatrzymają pracę, czy my zatrzymamy pracę!

- Kogo obchodzi praca? - Louis powstrzymywał teraz łzy z frustracji. To był główny powód jego tarzania się przez ostatni tydzień. - Nie jesteśmy już niezależni! Ethan jest właścicielem korporacji! - Wskazał palcem na Liama. - Nie jest tym samym młodym absolwentem King's College. Posiada większą połowę przemysłu rozrywkowego w tym mieście.

- O czym ty mówisz, on jest w tym absolutnie nowy, ma 24 lata, na litość boską! Kto do kurwy wie, dlaczego chce nam pomóc?!

- Cóż, może ponieważ pracuje z nami kilka niezależnych magazynów politycznych i publikują przez nas albo dlatego, bo mamy powiązania z producentami telewizyjnymi, by 'dać program na właściwe tory', jakby to powiedział Liam.

Dwójka mężczyzn patrzyła teraz na Louisa, jakby stracił zmysły.

- Dlaczego miałby tego potrzebować? - Zapytał głupio Zayn.

- Ponieważ jego tata mógł tego potrzebować. - Louis podszedł do otwartego komputera Zayna i odpalił stronę Google z nazwiskiem Greggory Whinster. Liam i Zayn zajęli swojego miejsca, kiedy ponownie podszedł do okna, znając niemal na pamięć każdy artykuł z tej strony.

- Jasna cholera - było pierwszą i ostatnią rzeczą jaką usłyszał zza swoich pleców. Widok był cudowny. Teraz bardziej go doceniał. - Czekaj chwilę, ale nazwisko Ethana to Holmes, nie Whinster.

- Zostawił nazwisko matki. Greggory rozwiódł się z nią, gdy był małym dzieckiem. Możesz to znaleźć na wikipedii. - Louis machnął nonszalancko dłonią.

- Ufasz wikipedii?

- Ufam swojemu rozsądkowi, Li - powiedział, odwracając się twarzą do przyjaciół. - Jak inaczej ten nieznany dzieciak dostał by się do King's College?

Zayn wciąż czytał w ciszy artykuły, a Liam zaczął chodzić po pokoju.

- Dlaczego tego nie wiedziałem? To takie głupie. Robiłem to cały czas: spotykałem bogatych ludzi i googlowałem ich ojców. Dlaczego do cholery...

- Zmienił swoje nazwisko - wyszeptał Zayn wciąż czytając.

- Jakby to miało mnie powstrzymać. - Liam szarpał teraz za swoje włosy.

- Nie, Liam, mam na myśli, że zmienił swoje nazwisko i to musi coś oznaczać - kontynuował Zayn, patrząc na Louisa. - Poznałem tego gościa i z pewnością nie zamierza wprowadzać tego gówna, o którym mówi jego ojciec, Lou.

- Jego ojciec jest konserwatywnym dupkiem ze zbyt dużą ilością zer i trochę zbyt małym szacunkiem do naszych czytelników, aby mu ufać, Zayn. Oczywiście, że jego syn nie będzie wystarczająco naiwny, by dać ci znać jak głupie jest sprzedawanie mu większej całości stołka. - Louis był teraz wściekły. Zayn nie mógł być poważny.

- Jestem poważny, Lou. Musisz go spotkać i poznać.

To nie było konieczne, Louis nie zaryzykowałby dobrego imienia swojej agencji, nawet jeśli okazałoby się, że byłby miły.

- Zadzwonię teraz do niego i zorganizuję spotkanie - powiedział Liam, już zerkając na swój telefon.

- Przestań! - Louis uniósł swój głos. - Nie widzicie jakie to jest niebezpieczne? Możemy stracić tą ostatnią dobrą rzecz jaką mamy.

- Już ją straciliśmy, Lou - powiedział Zayn spokojnym głosem, podchodząc do niego i ściskając jego ramię. - Głupim z mojej strony było chodzenie po omacku, ale to się otrzymuje, kiedy nie jesteś w grze od początku - jego wzrok był prawie błagający. - Musisz to zasilić.

I tak Louis znalazł się w cichym pubie tego samego wieczora z piwem w ręku i telefonem na stole. Liam powiedział, że Ethan chciał spotkać Louisa 'na dziko'. Nie miał pojęcia skąd się pojawił ten termin, ponieważ wciąż potrzebował szansy na polubienie tego gościa, a wciąż chciał lubić Liama. W każdym razie, Ethan później spotykał się w tym pubie z jakimiś przyjaciółmi i wcisnął Louisa tuż przed nimi. To nie było ani przekonujące ani profesjonalne i dokładnie to napisał Zaynowi, kiedy drzwi frontowe otworzyły się wraz z powiewem świeżego powietrza.

Ethan wyglądał nawet młodziej niż Louis to sobie wyobrażał. Internet nie zawierał dużej ilości jego zdjęć, a Louis zagubił się na kilka chwil, kiedy wciąż potrząsał wyciągniętą dłonią.

- Tak miło mi pana poznać, panie Tomlinson. Szczerze mówiąc jestem wielkim fanem.

Jego policzki były całe zaczerwienione, a oczy wybałuszone, patrzył na Louisa, jakby był pieprzoną gwiazdą popu.

- Ciebie również miło poznać, panie Holmes. - Louis wcisnął na swoją twarz uśmiech.

- Mów mi Ethan. Chcesz coś zjeść? Kuchnia jest tutaj dobra, zaufaj mi.

W tym rzecz, Louis mu nie ufał. Jednak wciąż zamówił jedzenie, ponieważ jego brzuch zabijał z powodu braku jakichkolwiek substancji od kilku dni. Ethan próbował zagadywać Louisa, ale mężczyzna chciał przejść od razu do sedna.

- Dlaczego twój ojciec nas potrzebuje? - Zapytał lodowatym głosem, by dać facetowi znać, że nie bawił się w żadne gierki.

Przez chwilę oczy Ethana zrobiły się okrągłe i cofnął się delikatnie na swoim krześle. Jednak potem jego twarz upadła, a wargi stały się prostą linią.

- Nie potrzebuje - odpowiedział prosto. - Dla niego byłoby lepiej, gdybyście pozostali zamknięci. Dlatego chcę żebyście się znowu otworzyli.

To sprawiło, że Louis zmarszczył brwi. Przyglądał się każdej zmianie na twarzy mężczyzny.

- I dlaczego miałoby to mieć jakikolwiek sens?

- Ponieważ nie cierpię swojego ojca, oczywiście. - Przejechał dłonią po swoich blond włosach i odwrócił wzrok. Louis sprawiał, że czuje się niekomfortowo. Dobrze.

- I mam w to wierzyć? Ponieważ to jego pieniądze, by nas kupiły i jego pieniądze będą opłacać moje rachunki przez długi czas, nim dojdziemy do tego jak wrócić do gry - mówił, stonowanym głosem.

- Nie, nie będzie tak - powiedział szybko Ethan, patrząc ponownie na Louisa. - Wysyłał mi pieniądze przez całe życie, próbując kupić sobie dziedzica. Po prostu ich nie potrzebuję i to więcej niż potrzebujecie co najmniej przez lata.

Louis przechylił głowę na bok i uniósł brwi. - I dlaczego dokładnie mam w to wierzyć? Ponieważ nie będę sprzedawał duszy jakiemuś staremu homofobowi, którego jedyną aktywnością jest obecnie burzenie tego o co ja i moi przyjaciele walczymy.

- Nie mam nic wspólnego z moim głupim ojcem. Nienawidzę jego korporacji i wszystkiego co z nią związane. Jedynym powodem, dla którego byłem na tej imprezie to po to żeby cię poznać i zainwestować w twoją agencję - powiedział sfrustrowany.

- Czy muszę być wdzięczny i sprzedać swoją firmę w tej sekundzie?

- Nie wiem. Masz inny wybór?

To było bezpośrednie i prawdziwe. Louis był gotowy się poddać i wyjść, ponieważ jego żołądek fikał koziołki, a jego piwo robiło się ciepłe, a to pochodziło całkowicie znikąd. Jednak potem drzwi ponownie się otworzyły i jasny głos zabrzmiał w powietrzu.

- Jestem wcześniej, kochanie, jak idzie? - Brunet podszedł do ich stolika i pocałował policzek Ethana z wielkim uśmiechem na swojej twarzy. Ethan oddał uśmiech i całkowicie zapomniał o ich kłótni, zwracając całkowicie swoją uwagę na nowoprzybyłego.

- Jest dobrze, Ni, tylko rozmawialiśmy. Sądzę, że przybyłeś o odpowiedniej porze. - Ethan odwrócił się głową do Louisa podczas ostatniej części i uśmiechnął się, widząc zszokowanie na twarzy mężczyzny. - Powinienem przedstawić ci pana Tomlinsona, właściciela i redaktora naczelnego Tomlinson PA. Panie Tomlinson to mój narzeczony Niall Horan.

Niebieskooki mężczyzna zrobił się czerwony w ciągu sekundy. - Jasna cholera, ty jesteś Louis Tomlinson! - Pisnął z irlandzkim akcentem, sprawiając że Ethan zachichotał. - Przepraszam, po prostu nie sądziłem, że Ethan mówił poważnie, że się z tobą dzisiaj spotyka. Od jakiegoś czasu jesteśmy twoim fanami.

- Fanami? - Louis nie mógł być bardziej zagubiony.

- Oczywiście! Cała praca, którą wykonałeś, pomagając tym małym, niezależnym autorom, wyrzutkom, to jak teraz każdy magazyn LGBTQ+ wychodzi spod twojego skrzydła...

- Cóż, nie każdy. - Louis próbował być skromny.

- Każdy dobry magazyn - powiedział Ethan, uśmiechając się teraz bardziej otwarcie. Louis wciąż był zszokowany, ale wiele rzeczy trafiło na swoje miejsce, kiedy Niall wszedł do środka. - Wciąż chcesz to chociaż rozważyć? - Zapytał, unosząc brew. Skubany wiedział, że zniszczył najmocniejszą część obrony Louisa.

Kelnerka przyniosła ich posiłki, a Niall zamawiając dał Louisowi trochę czasu na zastanowienie się nad swoim następnym ruchem. Teraz pod wpływem groźby bycia zrujnowanym przez konkurencję, po raz pierwszy szczerze rozważa możliwość sprzedania komuś swojej agencji. Spojrzał na to jak Ethan pomaga Niallowi ściągnąć swój płaszcz, zostawiając małego buziaka we włosach mężczyzny, kiedy ten próbował skupić się na złożeniu zamówienia. Coś przewróciło się w jego żołądku i musiał odwrócić wzrok, by uczucie mogło w nim osiąść.

- Sądzę, że Ed i Harry się spóźnia - powiedział cicho Niall, ale Louis wciąż usłyszał imię, które znajdowało się z przodu jego umysłu przez ostatnie kilka tygodni. - Grali w tym barze z karaoke blisko kampusu.

Jest tutaj wiele Harrych, powiedział sobie Louis. A ten, o którym myśli nie spędzałby swojej nocy w barze obok kampusu.

- Kolejne piwo panie Tomlinson? Czy pan wychodzi? - Zapytał Ethan, wyrywając go z zamyślenia.

- Tak, poproszę kolejne - wskazał na barmana, widząc że jest teraz więcej klientów. - I proszę, mów mi Louis.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro