J U D A S Z

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

'Sea Paradise' był znanym pięciogwiazdkowym hotelem, który w sezonie letnim zawsze był przepełniony ludźmi i trzeba było rezerwować pokoje z dużym wyprzedzeniem. Nowoczesny wystrój, bardzo dobra obsługa, prywatna plaża dla gości, a wszystko to za stosunkowo niską cenę. Nic dziwnego, że Polacy pchali się tam drzwiami i oknami, aby tylko dostać się do środka i poudawać zamożną szlachtę.

Bogusław Jankowski powolnym krokiem zmierzał do jednego z pokoi hotelu, jednakże pojawił się tam ze względu na pracę jaką wykonywał. Był bowiem jednym z szanowanych detektywów, który rozwiązując sprawy kryminalne, zdobył niemałą sławę. Cóż, sława starszego mężczyzny wyprzedziła sławę niejednego aktora. Jankowski był w podeszłym wieku – jedną stopą na emeryturze, jakby to powiedział sam Bogusław. Zaokrąglony brzuszek, białawe włosy i zmęczenie wymalowane na twarzy postarzały go jeszcze bardziej, przez co ludzie dawali mu o wiele więcej lat niż powinni.

— Moglibyśmy przyśpieszyć...? — mruknęła cicho blondynka, idąca za nim.

Malwina Sikora była niską kobietą z ciemnymi blond włosami i granatowymi oczyma. Wprawdzie co dopiero zaczynała zdobywać doświadczenie w tym fachu, ale bardzo dobrze się zapowiedziała. Była błyskotliwa i nie raz wykazała się podczas śledztwa. Krył się w niej prawdziwy skarb narodowy, a umiejętność szybkiego łączenia faktów, tylko utwierdzały w tym starszego detektywa. Mężczyzna wziął ją pod swoją opiekę kilka lat temu i nigdy się na dziewczynie nie zawiódł. Bogusław często myślał o Malwinie jak o swojej własnej córce, której niestety nie miał.

— Uwierz mi, że nasza ofiara już się raczej nie ruszy — odparł, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem. Sikora spojrzała na niego ze znużeniem. — No, już, już. Jesteśmy!

Jankowski stanął przed dębowymi drzwiami ze złotym numerem '247' zawieszonym tuż przy framudze. Krzątało się tam już kilka osób. Malwina rozpoznała dwóch policjantów, niestety reszty nie mogła sobie przypomnieć. Prawdopodobnie byli z policji z miasteczka obok, więc nie miała, jak ich znać. Detektywi, wchodząc do środka, od razu poczuli zapach świeżej krwi. Mdły, metaliczny zapach, który nie da się pomylić z niczym innym. Bogusław mruknął coś pod nosem i wszedł do łazienki, gdyż z tego co mówili policjanci tam znajdowała się ofiara. Malwina wyminęła techników i sama podeszła do ciała. Ową ofiarą okazał się młody mężczyzna z burzą rudych loków na głowie. Mężczyzna siedział nagi w wannie, a jego krew zabarwiła wodę na czerwono. Woda musiała się w pewnym momencie wylać, przez co na białych kafelkach podłogowych pojawiła się czerwona kałuża. Zamordowany miał pociętą twarz i rozprute gardło. Nacięcia na twarzy były nierównomierne i mogłoby się wydawać, że w przypadkowych miejscach. Głębsza rana znajdowała się pod lewym okiem, natomiast ta dłuższa ciągnęła się od skroni do prawego policzka. Tchawica zamordowanego została rozerwana na wylot, a ze skóry sterczały resztki chrząstki. Oprócz tego, jeśli się dobrze przyjrzało, można było zobaczyć błyszczące kawałki, które utknęły w środku. Nie chciała ruszać reszty ciała, bo dobrze wiedziała, że każdy jej ruch może zatrzeć ślady.

— Kiedy nastąpiła śmierć? — Malwina musiała spojrzeć na technika, aby nie zwymiotować dzisiejszego śniadania. Co prawda widziała gorsze widoki, ale nie była przygotowana zobaczyć coś takiego w 'Sea Paradise'.

— Jakieś dwie godziny temu. Nazywał się Damian Pawlak. Chłop z Mazur, żona zawiadomiona. Sprzątaczka go znalazła jakoś o dwunastej, ponieważ nie było wywieszki z 'Nie przeszkadzać'. — odparł stojący obok mężczyzna, poprawiając okulary na nosie. Z tego co Malwina kojarzyła nazywał się chyba Michał.

— To miała być chwila odpoczynku... — jęknął Jankowski. Zamknął oczy i głośno westchnął, po czym dał znak policjantowi, aby kontynuował dalej.

— Prawdopodobnie ofiara była zmuszona do połknięcia odłamków szkła, a te poszarpały jego przełyk i ostatecznie uszkodziły którąś z tętnic, przez co nastąpił krwotok. Nacięcia na twarzy były wykonane, gdy ofiara jeszcze żyła... Nie była to robota zawodowca, bardziej ktoś działał pod wpływem impulsu. Co ciekawsze w jego ustach znaleźliśmy karteczkę z nabazgranym czerwonym długopisem 'przepraszam, rosyjski łabędź '. Przejęli ją technicy, więc teraz trzeba czekać na techników. — Policjant ucichł, nie wiedząc co mógłby jeszcze dodać, skoro więcej i tak nie wiedzieli.

Malwina spojrzała zdziwiona na detektywa, mając nadzieję, że chociaż on coś wyciągnie z 'Rosyjskiego Łabędzia'. Bogusław wyszedł z łazienki zamyślony, aby mógł w spokoju pomyśleć, nie musząc patrzeć na ciało niejakiego Pawlaka. W myślach szukał jakiejś zaczepki, która pozwoliłaby choć trochę wyjaśnić cokolwiek. Niestety, ale nie był w stanie przypomnieć sobie niczego, co kojarzyłoby się ze sprawą, ponieważ wątpił, aby balet miał jakiś związek ze sprawą. Po dłuższej chwili spojrzał na Malwinę, która wyszła z łazienki zaraz za nim.

— Przepraszam Malwinko, ale nie umiem sobie niczego przypomnieć — westchnął zawiedziony swoją pamięcią.

— Dajże spokój, tatuśku! Śledztwa nie są prowadzone w jeden dzień, no nie? Prawda, że czasami ten jeden dzień wystarczy, ale hej! Jesteśmy tutaj dopiero kilka minut, więc spokojnie. — uśmiechnęła się lekko, po czym zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. — Czy pan Damian był tutaj z kimś jeszcze? Po co wynajął ten hotel?

— Recepcjonistka zeznała, że był jeszcze z jakąś brunetką, ale to nie była jego małżonka. Wynajęli pokój dla dwojga, więc raczej nie byli tu tylko dla oficjalnego spotkania... — odparł Michał, drapiąc się po karku z lekkim grymasem na twarzy. — Niestety nie wiemy kto to jest, kobieta stała w takich miejscach, że genialnie unikała kamer, a recepcjonistka za bardzo nie zwracała na nią uwagę. Bardzo możliwe, że to nasza zabójczyni.

W pewnej chwili do pokoju wbiegła dwójka policjantów, zatrzymując się dopiero przed detektywami i Michałem. Grubszy z nich od razu pochylił się do przodu, chcąc złapać oddech. Chudszy wyminął go i z dumą wyciągnął prawą rękę z założoną czarną rękawiczką, w której trzymał worek na śmieci.

— Jak szefciu nam kazał to przeszukaliśmy cały teren i mamy! — odparł, szczerząc zęby. Bogusław nie był do końca pewien czy młody policjant wiedział, że w pomieszczeniu obok niego znajdowały się zwłoki, ale nie miał siły na hamowanie jego optymizmu.

Malwina spojrzała na Michała, a ten zacisnął usta w wąską linię i bez słowa podał jej parę lateksowych rękawiczek. Blondynka założyła je i otwarła worek i z lekkim wahaniem wyjęła białą sukienkę z bordowymi śladami, które niewątpliwie były zaschniętą krwią. W środku leżała jeszcze kartka papieru w kratkę. Malwina włożyła sukienkę z powrotem do wora, po czym wyciągnęła karteczkę. Czerwonym długopisem oraz dużymi literami z zawijasami morderca napisał krótką wiadomość, która przeraziła samego Bogusława.

— "Tak kończą niewierni. Do usłyszenia, RŁ"? No, panowie... Wychodzi na to, że szykuje nam się coś grubszego. Możliwe, że jak z tą sprawą w Hajnówce! — Malwina uniosła lekko brwi, a w jej oczach pojawiła się jakaś dzika iskierka. — Tatku, musimy znaleźć tego łabędzia, bo coś czuję, że zaraz usłyszymy o kolejnym morderstwie mężowego Judasza... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro