18. Kocham Cię.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Martyna
Minęły chyba z dwa miesiące. Pogodziliśmy się już całkiem z Kamilem. Jakiś czas temu zerwał też z dziewczyną. Wtedy starałam się go jak najbardziej wspierać i mocno się do siebie zbliżyliśmy. Mateusz to zrozumiał. Zaakceptował. Nie był zazdrosny. Dało się też po nim zauważyć, że sam jest szczęśliwy. To dobrze. Nie będzie mi źle z tym, że jemu źle przeze mnie, że go to boli.

Tego dnia byliśmy z Polą po raz pierwszy u jego rodziców. Trochę zajęło zanim się przyzwyczaiła, a jeszcze więcej zanim odkleiła się ode mnie. Ale zdecydowanie polubiła dziadków, ciągle się do nich uśmiechała, gaworzyła, wyciągała rączki. Chciała być z nimi. I było to widać. Bardzo.

Kiedy w końcu zasnęła wyszliśmy z Kamilem zostawiając Polę z jego rodzicami. Było już dość późno, więc najjaśniej nie było, ale był lipiec, także było ciepło. Szliśmy trzymając się za rękę, z uśmiechem na twarzy, i rozmawiając.

-Wiesz.. chciałbym ci coś powiedzieć-widać było, że jest zestresowany. Już dłuższą chwilę temu to zauważyłam, tylko nic nie mówiłam by nie psuć atmosfery. Popatrzyłam jedynie na niego pytająco. Wziął głęboki oddech-Kocham Cię.

Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej i go pocałowałam. Oddawał pocałunki. Brakowało mi tego i to bardzo. Jemu chyba też. Byliśmy spragnieni siebie. Całowaliśmy się na środku chodnika nie zważając na innych. Liczyliśmy się tylko my.

~

Minęły kolejne dwa lata. W tym czasie zostaliśmy parą. A potem narzeczeństwem. Wtedy też zdecydowaliśmy się przedstawić mnie i Polę w Internecie. A dziś nastał jeden z najpiękniejszych dni mojego życia - nasz ślub. Od dobrych kilku nocy gorzej sypialiśmy ze względu na stres z nim związany. Ale to nie psuło naszej radości z nim związanej. Byliśmy przeszczęśliwi. Cała ekipa pomagała nam w organizacji przyjęcia, zajmując się Polą gdy my musieliśmy wybierać salę, posiłki, ozdoby i całą resztę.

Od rana atmosfera w domu była dość napięta ze względu na już osiągający kulminacyjny punkt stres. Każdy starał się jak najszybciej i najlepiej przygotować. Ostatecznie wyszło na to, że chłopaki musieli pomóc Kamilowi, który ze stresu nie mógł się ogarnąć. Mi dziewczyny zrobiły jedynie makijaż i fryzurę. Gdy w końcu wszyscy byli gotowi, pojechaliśmy na ceremonię.

Po dość długim dla mnie czasie, mogliśmy już wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej.

-Ja, Kamil Daniel Chwastek, biorę ciebie, Martyno Mickiewicz, za żonę i ślubuję ci: miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż panie boże wszechmogący, w trójcy jedyny i wszyscy święci.

Następnie ja wypowiedziałam słowa przysięgi małżeńskiej. Potem założyliśmy sobie nawzajem obrączki. Niewiele później zakończyła się ceremonia i wszyscy udaliśmy się na salę, gdzie wszyscy bawili się do późnych godzin.

~

Od naszego ślubu minęło już półtora roku. Mieliśmy już własny dom na obrzeżach Krakowa, ekipa mieszkała ciągle razem. Dość często odwiedzaliśmy się nawzajem. Kamil nagrywał trochę mniej niż wcześniej - sam stwierdził, że woli zająć się rodziną. Oboje chcieliśmy też powiększyć rodzinę. Stąd wziął się u nas pies, choć o nim bardziej marzyła Pola, która nasłuchała się o psach od koleżanek i kolegów. Jednak nie o tym myśleliśmy w kontekście powiększania rodziny. Chcieliśmy mieć drugie dziecko. Staraliśmy się o nie dość długo, aż do tego dnia.

Jak co dzień chciałam sprawdzić czy nasze starania w końcu się udały. Wzięłam więc test ciążowy i poszłam do toalety. Kiedy go zrobiłam weszłam spowrotem do sypialni, gdzie usłyszałam z kuchni Kamila przygotowującego dla nas śniadanie. Byliśmy akurat sami w domu, bo Pola była akurat na noc u dziadków. Przebrałam się i poprawiłam pościel na łóżku. Wzięłam telefon i chwilkę przeglądałam instagrama. Odłożyłam telefon i zajrzałam na test. Dwie kreski. Jestem w ciąży. Od razu go wzięłam i ze łzami szczęścia w oczach zbiegłam do Kamila. Przytuliłam się do niego ściskając w dłoni test, a on tylko popatrzył na mnie zdziwiony.

-Udało się-szepnęłam i pokazałam mu test. Spojrzał na niego i pojawił mu się na twarzy ogromny uśmiech. Pocałował mnie, a następnie mój brzuch.

Tak wyglądał cały nasz dzień. Ciągły uśmiech, przytulanie i całowanie. A przede wszystkim wielkie szczęście.

Nagle usłyszałam płacz dziecka. Otworzyłam oczy i widziałam wszystko tak, jak to było przed tym wszystkim. Czyli... to tylko mi się śniło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro