39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Jesteś wolna? Fantastycznie — powiedziałam, choć szczerze liczyłam na odpowiedź przeczącą. — Za dziesięć minut? Wspaniale. Pa!

Rozłączyłam się. Spróbowałam przekonać się do jakiś przygotowań, ale moja motywacja była całkowicie zerowa, więc kiedy wpuściłam Iwonę do klatki i dziewczyna zapukała do drzwi, nadal byłam w dresie.

Oczywiście, niedopasowanym.

A jak.

— Dziewczyno, chyba nie chcesz tak wyjść! — powiedziała bez przywitania Iwona i wepchnęła się do mieszkania jak taran, przesuwając mnie na bok. — To woła o pomstę do nieba!

— Nie jest tak źle! — zaprotestowałam.

Iwona odwróciła się i rzuciła mi krytyczne spojrzenie.

— Wyglądasz jak stara alkoholiczka po dragach, wracająca z meliny — powiedziała chmurnie. Chciałam zaprotestować, ale jeden rzut oka na siebie w lustrze i już wiedziałam, że ma rację.

Jeden wielki kołtun na głowie, podkrążone oczy i wygnieciony dres złożony z dwóch różnych kompletów.

Nic dziwnego, że Jessy postanowiła wykopać mnie z domu do ludzi.

— Gdzie masz rzeczy? — spytała, a ja szybko ruszyłam za nią, zanim coś zniszczyła.

— W szafie jest moja torba, ale naprawdę nie musisz...

— Bzdury, oczywiście, że muszę — przerwała mi Iwona.

Ona sama była już uszykowana do wyjścia. Jasna, obcisła sukienka trochę za kolano i wyzywający makijaż. Do tego niedbały koczek i byłam pewna, że Iwonie nie oprze się nikt.

— Czemu nic tutaj nie ma? — spytała z wyrzutem.

— Nie sądziłam, że będę tutaj tak długo — przyznałam. Usiadłam na kanapie i obserwowałam ją. — Ale nie udało mi się załatwić wymiany zamka w drzwiach. Spróbuję znowu w styczniu.

— Po co chcesz zmieniać zamek? — spytała Iwona, nie poddając się w grzebaniu w mojej torbie.

— Ta osoba, która wtedy strzelała, ma klucz do mojego mieszkania.

Iwona upuściła wszystko, co miała w rękach.

— Co? — wykrztusiła, zaskoczona. — Czemu nic mi nie powiedziałaś?

Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć.

— Nie chciałam... nie chciałam wprowadzać cię w ten bałagan bardziej niż musiałam — wykrztusiłam w końcu. — Ty jedna pozostałaś normalna.

Spuściłam wzrok. Iwona parsknęła.

— Ja? Normalna? Sorki, ale coś ci padło na mózg. — Podniosłam na nią wzrok, w jej oczach błyszczał sarkazm. — Nikt, nigdy nie nazwał mnie jeszcze normalną.

Zaśmiałam się.

— No. Ale teraz na poważnie — Iwona zmierzyła mnie poważnym spojrzeniem. — Naprawdę nie wzięłaś nic porządnego.

— Mówiłam ci...

— Tak, tak, jasne. Podaj mi moją siatkę. — Wskazała palcem na obszerną torbę, z którą tu przyszła.

Podniosłam ją.

— O boże! Co ty tam masz? — Zdziwiłam się ciężarem siatki.

Iwona zanurkowała ręką do środka.

— Coś czułam, że napotkam tu stworzenie wymagające pilnej interwencji — powiedziała i zanurzyła rękę po ramię w torbie, spoglądając na mnie krytycznie. — Aha! Mam to.

Wyjęła poskładaną, czerwoną sukienkę.

— Idź, ubierz to. Ja wyciągnę stąd moje kosmetyki. No już, sio! — pospieszyła mnie machnięciem dłoni.

Bez protestów przebrałam się w łazience.

— Iwona, nie — zaprotestowałam, gdy wróciłam. — To mi ledwo sięga do połowy uda!

— O to chodzi! — klasnęła w ręce zadowolona. — Wyglądasz super. Chodź tu, trzeba cię pomalować.

Przestałam protestować, wiedząc, że na nic się to nie zda i grzecznie pozwoliłam Iwonie pokryć moją twarz makijażem.

Jakiś czas później dziewczyna odeszła dwa kroki do tyłu i przyjrzała mi się.

— Okej, teraz powiedz, że masz chociaż buty.

Tutaj akurat nie miała mi nic do zarzucenia. Moje czarne buty za kostkę na grubym obcasie sprawdziły się według niej idealnie.

— Wyglądasz okrutnie seksownie — stwierdziła Iwona, przyglądając mi się. — Mówię ci, każdy będzie twój.

Spojrzałam w lustro i nie poznałam samej siebie.

Miałam na sobie wydekoltowaną, wściekle czerwoną sukienkę, która ciasno opinała moje ciało i sięgała mi ledwo do połowy uda. Iwona delikatnie zafalowała mi włosy. Miałam mocno pomalowane oczy i ciemnoczerwone usta, w kolorze krwi. Do tego czarne rajstopy i moje buty.

Rzeczywiście wyglądałam zabójczo.

— Dziewczyno, twój chłopak może się robić zazdrosny — stwierdziła Iwona, a ja nie pokazałam jej, że ta uwaga wywołała we mnie bardzo mieszane uczucia.

Z jednej strony... chłopak? To miło połechtało moje poranione serce. Ale z drugiej... nie miałam go teraz przy sobie, nie wiedziałam, gdzie był. Nawet nie wiedział, że powinien robić się zazdrosny.

— Idziemy? — spytała Iwona, a ja otrząsnęłam się z zamyślenia.

— Tak, idziemy. — Wzięłam torebkę i zamknęłam za nami drzwi.

Noc właśnie się zaczynała.

***

Hey, soul sisters!

Jak tam wrażenia?

Za chwilkę wleci jeszcze jeden rozdział.

Do końca zostało nam sześć rozdziałów.

Nie wierzę, że to się tak szybko kończy...

I poza tematem, graliście już w Moonvale? Ja jeszcze szybko wrzucam rozdział do Monety i lecę pobierać. Trzymajcie kciuki, żeby się pobrało.

Do następnego!

~tricky


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro